Skąd się biorą dzieci
- Jesteście okropni! - krzyczała młoda pani od polskiego. - Jak można przynosić zapałki do szkoły!
- To przypadek - tłumaczył Gruby Maciek. - Zostały mi w kieszeni kurtki po pierwszym listopada.
- Ja znam te wasze wykręty! - krzyknęła pani konfiskując zapałki. - Jeszcze byście szkołę spalili!
- Nie myśleliśmy o tym, ale to dobry pomysł - przyznał okularnik z trzeciej ławki. Młoda pani od polskiego znowu zaczęła na nich krzyczeć, a potem wzięła kredę i podeszła do tablicy.
- A to po to, żebyście dobrze zapamiętali!
I napisała na samej górze tablicy:
DZIECI + ZAPAŁKI = POŻAR.
Potem była przerwa, a po przerwie w tej samej sali piąta a miała biologię.
- Nie wiem jak to powiedzieć, ale bardzo was proszę o powagę i skupienie się - zaapelowała pani od biologii osiągając tym samym zupełnie przeciwny efekt. - Dzisiejszym tematem będzie rozmnażanie się człowieka.
Piąta a zarechotała i poleciały sprośne uwagi.
- Zwierzęta! - pisnęła oburzona dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza.
- Rozmnażanie ludzi a nie zwierząt - nie do końca zrozumiała pani od biologii, która była tak samo oburzona, a może i bardziej. - Prosiłam was, żebyście z powagą podeszli do tematu! A wy sobie jaja robicie! A to jak najbardziej poważny temat! Skąd się bierzecie wy! Dzieci!
- My to wiemy - machnął lekceważąco ręką okularnik.
- Na przykład on - wskazał go ręką Gruby Maciek. - Uciekł swojemu staremu z gumy!
Kiedy już udało się oderwać ręce okularnika od szyi Grubego Maćka pani od biologii postanowiła, że kogoś spyta.
- Może ty, Hiobowski - powiedziała rozeźlona. - Tak świetnie się bawisz...
Łukaszek zdrętwiał i wstał powoli.
- Ale o co chodzi, psze pani?
- Czy wiesz skąd się biorą dzieci?
Łukaszek wyszedł z ławki, stanął w dość swobodnej pozie i zaproponował:
- Mogę pokazać.
Pani od biologii dostała szkarłatnych plam na policzkach.
- Hiobowski!! - zawołała falsetem. - Ja cię ostrzegam! Do tablicy! Napisz mi zaraz skąd się biorą dzieci!
Łukaszek niedbałym krokiem podszedł do tablicy i ujął kredę.
- Uwaga, pokazuję. Z tego równania - wskazał zdanie napis wykonany przez młodą panią od polskiego - przenosimy na drugą stronę "zapałki" i zmieniamy znak.
I napisał poniżej:
DZIECI = POŻAR - ZAPAŁKI
Pani od biologii popadła na dłuższą chwilę w stupor.
- Co to ma być, Hiobowski? - wyjąkała wreszcie.
- Matematyka - odparł lakonicznie Łukaszek i odłożył kredę.
- To jest jakieś gówno! - eksplodowała pani od biologii. - Nie wiem co za idiota was tego nauczył, ale...
Drzwi otworzyły się i do klasy wszedł pan od matematyki.
- A, jednak jest tu jakiś nauczyciel - powiedział niezadowolony. - Mam lekcję obok i taki stąd leci hałas, że własnych myśli nie słyszę. A co dopiero odpowiedzi uczniów. Co tu się dzieje? Czemu tu takie wrzaski?
- Oni... - zaczęła oburzona pani od biologii wskazując piątą a, ale Łukaszek ją ubiegł.
- Jest pan idiotą - oświadczył prosto w twarz panu od matematyki. Pana od matematyki zatkało w obliczu tak frontalnego ataku.
- A matematyka to gówno - dodał z lubością Łukaszek.
- Hio... Bow... Ski... - pan od matematyki zaczął odzyskiwać głos, a barwa jego przypominała zgrzyt kamienia po szkle. - Jeśli to znów jakiś twój...
- Ona tak powiedziała - Łukaszek wskazał ochoczo panią od biologii i usunął się na bok.
- Proszę o wyjaśnienia - oznajmił zimno pan od matematyki.
- Ja... Oni... Dzieci... - plątała się pani od biologii.
- Jak ktoś uczy o bzykaniu się żab to nie jest w stanie pojąć piękna królowej nauk, jaką jest matematyka - strzelił opinią pan od matematyki.
- Pszczoły bzykają, żaby się kumkają - usiłowała się przebić dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza, ale nikt nie zwracał na nią uwagi,
- Królową nauk jest biologia! - skontrowała pani od biologii. - Gdyby nie ona to człowiek by się nie rozmnażał i cała tą matematykę mógłby sobie pan włożyć w...
- W dupę! - ochoczo dopowiedziała piąta a.
- Gdyby nie matematyka, to człowiek żyłby nadal na etapie jaskini - nie ustępował pan od matematyki.
- Zapytajmy uczniów! - zawołała pani od biologii i w tym momencie rozległ się sygnał na przerwę. - Jaki jest najważniejszy przedmiot w tej szkole?
- Dzwonek - odparł okularnik z trzeciej ławki i uśmiechnął się błogo. - Na przerwie to możecie nas... - i zaproponował złożenie pocałunku na pośladkach. Nie doszło do tego, za to dowiedział się empirycznie, że nauczyciele na przerwie to mogą mu wpisać naganę do dzienniczka.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1332 odsłony
Komentarze
przeczytałem tą nowelkę swojej żonce...
4 Grudnia, 2010 - 23:33
teraz co prawda od 10 lat emerytowanej nauczycielce...
uryczęliśmy się aż do pasa...
===
... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...
... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...
@jacky
5 Grudnia, 2010 - 10:49
Cieszę się, że się podobało :) pozdrawiam
empirycznie
5 Grudnia, 2010 - 10:54
Stwierdzam empirycznie, ze w Polsce i w Omanie smieszy tak samo ;-))))
Pozdrawiam ;-)
seawolf
Pozdrawiam ;-) seawolf
@seawolf
5 Grudnia, 2010 - 12:06
To dobrze, to bardzo dobrze. Uważaj na omamy w Omanie :)