Zawróć! Zawróć!

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Tata Łukaszka siedział w pracy i ciężko pracował. Jadł sałatkę. Właśnie ją kończył, kiedy otworzyły się drzwi i wszedł jego kolega, Kubiak.
- Musimy jechać - oświadczył Kubiak i wyjaśnił, że szef zlecił im bardzo ważną misję. Mieli wziąć auto kierownika, jechać nim po dyrektora i zawieźć go do jakiejś firmy, a tam uczestniczyć wraz z nim w rozmowach.
Tata Łukaszka dał Kubiakowi delikatnie do zrozumienia, że nie ma ochoty z nim jechać, bo po pierwsze jest bardzo zajęty...
- Widzę - rzekł ironicznie Kubiak patrząc na sałatkę.
...a po drugie tata Łukaszka nie lubi jeździć z Kubiakiem, bo ten częściej rozbija auta niż Kubica. Ale Kubiak się nie zraził, zasłonił poleceniem szefa, no i tata Łukaszka musiał z nim jechać.
- Droga jest łatwa - oznajmił Kubiak kiedy już zasiedli z aucie kierownika. - Jechałem tamtędy trzy dni temu. Z kierownikiem. Prościzna.
- Hm - mruknął tata Łukaszka. - To czemu uruchamiasz nawigację?
- A tak na wszelki wypadek...
I ruszyli. Kubiak poinformował tatę Łukaszka, że dyrektora mają odebrać z jakiejś fabryki.
Kiedy dotarli już na miejsce okazało się, że dyrektor nie czeka na nich w budynku biurowym, lecz znajduje się w jednej z hal na terenie zakładu.
- No to podjedziemy po niego tam - stwierdził Kubiak. I skierował auto nie na asfaltową drogę wiodącą wzdłuż płotu, tylko podjechał do drogi z betonowych płyt wiodącej przez środek terenu. Na jej początku stała budka strażnika.
- Zawróć! - ostrzegła nawigacja.
- Co ty robisz? - spytał tata Łukaszka.
- Ta droga jest krótsza - wyjaśnił Kubiak.
- Ale nawigacja mówi...
- Mówi, bo tej drogi nie ma w nawigacji. To wewnętrzna droga zakładowa. Ale wszyscy tędy jeżdżą. Zresztą, trzy dni temu wiozłem tędy kierownika. O, jest ochroniarz. Panie można tędy jechać?
- Można! Prosto i gazu! - zakomenderował ochroniarz i zrobił zachęcający gest. Kubiak wdusił gaz i ruszyli po betonowych płytach.
- Zawróć! Zawróć! - wyła nawigacja.
Jechali tak i jechali aż w pewnym momencie coś łupnęło i auto zatrzymało się ze straszliwym wstrząsem i zgrzytem. Wystrzeliły poduszki powietrzne i zapanowała cisza.
- O ja cię... - stęknął tata Łukaszka trzymając się za twarz.
Otworzyli drzwi i wysiedli z auta. Brakowało jednej z betonowych płyt i auto, które prowadził Kubiak zaryło się przodem w podłoże. Przedni zderzak był rozbity na kawałki, spod auta coś wyciekało. Przednie koła sterczały żałośnie w nadkolach wygięte pod dziwnymi kątami.
- O żesz - rzekł zdenerwowany Kubiak i dodał jeszcze kilka fraz, które Polacy zazwyczaj w takich sytuacjach mówią. Ochroniarz ze słabym okrzykiem wybiegł z portierni i runął w kierunku biurowca tak szybko, jak pozwalała mu zaawansowany wiek.
- Może pobiegł po pomoc? - wyraził nadzieję Kubiak.
- Raczej po prostu sp****ala - pokręcił głową tata Łukaszka.
Cała sprawa miała bardzo poważny finał. Kubiak i tata Łukaszka stanęli w firmie przed specjalną komisją do spraw zniszczonych samochodów.
- Dlaczego prowadząc dyrektorskie auto ignorował pan wskazania nawigacji? - spytał przewodniczący komisji.
- Co??? - zdumiał się Kubiak. - Jakie "dyrektorskie"? Przecież to jest auto kierownika!
- Odpowiadać na pytania! - huknął przewodniczący. - Dlaczego pan ignorował? Nawigacja dawała komendę zawróć, a pan jechał prosto?
- Bo tej drogi nie było w systemie! Dlatego nawigacja traktowała ją jak puste pole!
Komisja wydała swój werdykt jeszcze tego samego dnia. W formie raportu.
Kubiak rozbił dyrektorskie auto ponieważ zignorował wskazania nawigacji. Ale właściwie to nie była jego wina, ponieważ uległ naciskom dyrektora siedzącego za nim. Tak brzmiał raport komisji.
- Przecież on w ogóle z nami nie jechał! - zdumienie taty Łukaszka nie miało granic.
Komisja chyba doszła do podobnego zdania bo wkrótce wydała oświadczenie, że nie stwierdzono śladów dyrektora w samochodzie podczas kraksy.
- No i widzi pan - powiedział Kubiak do portiera w biurowcu ich firmy, kiedy to z tatą Łukaszka wychodził po pracy. - Jeszcze trochę i oczyszczą mnie z zarzutów.
- Ja tam wierzę w raport komisji - odparł twardo portier.
- W obecność dyrektora też? - spytał tata Łukaszka.
- A co ma do tego obecność dyrektora? Raport jest raport. Wierzę, że było tak jak w raporcie. Pan, panie Kubiak jesteś idiotą, skoro pan nie słuchasz nawigacji samochodowej. Na pewno dyrektorowi było szkoda jego auta.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)