O ekipie Tuska w roli szaleńców antyamerykanizmu w Europie
Ekipa Tuska z nim samym na czele przyjęła na siebie rolę szaleńców antyamerykanizmu w Europie - pisze Katarzyna Gójska w "Gazecie Polskiej"
Nie jest tajemnicą, iż liberalne elity europejskie dowodzone z Berlina – mówiąc najdelikatniej – nie przepadają za Donaldem Trumpem. Jego wygrana jest jak spełnienie koszmarnego snu, bo 47. prezydent USA dał już się poznać jako bezkompromisowy realizator interesu swojej ojczyzny na Starym Kontynencie. Mimo to nikt z tamtejszych przywódców nie był na tyle bezmyślny, by pozwolić sobie na obrzucanie Trumpa obelgami. Od tego mieli Tuska i jego przybocznych, którzy w rolę prostaka weszli, jakby się do niej urodzili.
Dzisiejszy premier RP – przed laty – by zadowolić szefową niemieckiego rządu, strzelał do Trumpa z palców ułożonych w lufę pistoletu i wielce roztropnie opublikował w książce fotografię upamiętniającą ów wiekopomny wyczyn.
Potem wielokrotnie znieważał kandydata republikanów na każdy z możliwych sposobów. Równie wyrafinowaną drogą wyrażania swoich opinii o nowym prezydencie Ameryki podążał szef naszej dyplomacji, a z turbodopaleniem chamstwa i głupoty – jego małżonka. Wysyłany właśnie za ocean kierownik placówki dyplomatycznej RP w Waszyngtonie i zarazem najgorszy minister obrony narodowej w historii III RP, Bogdan Klich, w swojej aktywności publicznej analizował stan emocjonalny prezydenta Trumpa, diagnozując u niego niestabilność.
I oto teraz to egzotyczne, bo groteskowe, biorąc pod uwagę umiejętności poruszania się w świecie dyplomacji, trio: Tusk, Sikorski, Klich, będzie budować relacje z kształtującą się właśnie nową amerykańską administracją. (...)
Jednak ślepy upór przy wysyłaniu do Waszyngtonu Klicha dowodzi albo cynicznego działania przeciwko polskiej racji stanu, albo bezmyślności. (...)
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 35 odsłon