"Łatgalczyk" u donieckich rebeliantów: Kłamstwa, pijaństwo, narkomania

Obrazek użytkownika Mind Service
Artykuł

Rebelianci w Donbasie nie mają poparcia mieszkańców, oficerowie rosyjscy znaleźli się na wschodzie Ukrainy zanim doszło do konfliktu, żołnierze z Czeczenii przybywają z własnymi strzykawkami, wszędzie roi się od kłamstw, szerzy się pijaństwo i narkomania – tak sytuację w Donbasie opisuje łotewski tłumacz, który pracował w rebeliantów.

Do tłumacza posługującego się pseudonimem "Łatgalczyk" dotarł ukraiński portal LB.ua.

Mężczyzna pochodzi ze wschodniej części Łotwy, Łatgalii, gdzie mieszka liczna mniejszość rosyjska. Zna cztery języki: polski, angielski, rosyjski i łotewski. Na wschód Ukrainy jechał przekonany, że "oszalali Ukraińcy biją mieszkańców Donbasu".

W  "oddziale wywiadowczym"

- Cała ta propaganda sprawiła, że miałem nastawienie prorosyjskie. Jechałem do Donbasu z fałszywym paszportem, nie potrzebowałem wizy. Najpierw pojechałem do rosyjskiego Petersburga, później do Rostowa przy granicy z Ukrainą. Trafiłem do bazy szkoleniowej w obwodzie rostowskim. Wraz ze mną ćwiczenia odbywało ok. 500 osób. Przyjechałem w czasie, kiedy trwały walki o lotnisko w Doniecku – mówił "Łatgalczyk" dziennikarzom portalu LB.ua.

Trafił do specjalnego "oddziału wywiadowczego" samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Przepytywał m.in. jeńców. Towarzyszył mu rebeliant z batalionu Sparta, dowodzonego przez "Motorolę".

"Przemalowywane czołgi"

Jak trafił na terytorium "Donieckiej Republiki Ludowej"?

- Dotarłem w kolumnie liczącej 117 samochodów. Przejście graniczne kontrolowała strona rosyjska. Teren po obydwu stronach drogi był zaminowany. Widziałem najnowsze czołgi (T-74 – przyp. red. LB.ua). Czołgi były przemalowywane w kolory ukraińskie. Oczywiście na pokaz. Kiedy przyjeżdżali dziennikarze rosyjscy, rebelianci tłumaczyli, że to ich trofeum – opowiada "Łatgalczyk".

Twoja ocena: Brak Średnia: 3.1 (6 głosów)