Dopóki żyję
Taki jest tytuł nowego filmu dokumentalnego Ewy Stankiewicz. Jego kanwę stanowi wielka manifestacja Węgrów dla poparcia Victora Orbana, będąca zapowiedzią jeszcze większej demonstracji w czasie marcowego święta narodowego Węgier.
Wróciłem właśnie z premierowego pokazu. Nie możemy opowiadać o filmie, który za parę dni będzie kolportowany przez Gazetę Polską. I mam nadzieję, że w parę tygodni będzie go oglądać więcej widzów niż mają tak ulubione przez producentów „komedie romantyczne”.
To kolejny film ważny i film dobry. Zapis swoistej powtórki Wiosny Ludów, jaka opanowała Węgry. Zapis jakże budujący, bo Węgrzy z całym podobieństwem do naszych losów pokazali, że można walczyć o siebie. Można walczyć o tradycję, tożsamość, godne miejsce w Europie. I można być dumnym z Europy nie tracąc dumy z bycia Węgrem.
Ten film potwierdza, że droga, jaką wybrał premier Jarosław Kaczyński była dobra i sensowna. Szkoda tylko, że nam nie udało się przebić przez mur wojującego lewactwa.
Jednocześnie ten obraz potwierdza nienową tezę o trwającej w Europie wojnie kultur. Z jednej strony mamy więc kulturę zachodnią, chrześcijańską, czerpiącą z antycznej filozofii i rzymskiego prawa. Kulturę, która zbudowała najlepszą ze znanych cywilizacji – cywilizację zachodnią. Twórczą, efektywną, niosącą demokrację, suwerenność narodów i wolność jednostki. Z drugiej strony stoi kultura nihilizmu. Ta sama, która zaczęła od rzezi Wandei, by osiągnąć apogeum w stalinowskim ludobójstwie. Nóż się w kieszeni otwiera, gdy widzę, że dziś gwiazdami Europarlamentu są czerwone kreatury w rodzaju Cohn-Bendita.
Dobrze, że tak wielu z nas było 15 marca w Budapeszcie. To wsparcie jest szczególnie ważne dla niewielkich Węgier, które czują się we współczesnej Europie bardzo osamotnione. I mam nadzieję, że 10 kwietnia w Warszawie będziemy się mogli cieszyć ze spotkania z naszymi węgierskimi przyjaciółmi.
Powtórzę jeszcze to, co powiedziałem pani Ewie po premierze. Gdy za kilka czy kilkadziesiąt lat ktoś będzie szukał prawdy o naszych czasach, nie znajdzie jej w archiwach telewizji publicznej czy komercyjnej. Znajdzie ją w tym filmie. W filmach Ewy Stankiewicz i innych niezależnych twórców. Nie ma ich wielu, ale jednak są. Pracują. I nie ma wielu takich mecenasów jak Gazeta Polska. Chuchajmy i dmuchajmy na nich, hołubmy ich, bo to nasz skarb.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2233 odsłony
Komentarze
Brawa dla Ewy
22 Marca, 2012 - 21:31
Za talent i odwagę.
A przy okazji: Gdyby komuś udało się zrobić prawdziwy dokument o tym (-----) Cohn-Bendicie i pokazać mechanizm powstawania i funkcjonowania lewactwa...
Pozdrawiam
ixi band