Część I - Rosjo, oddaj co nasze ! Zrabowane polskie skarby .
Zrabowane i skradzione polskie skarby – dzieła sztuki . Okres do 1939 roku.
Poprzednia część (wstęp) :
Carska branka
Jednym z celów władz rosyjskich od czasów rozbiorów Polski był zabór wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość, w tym dzieł sztuki i wyrobów rzemiosła artystycznego. Mało kto pamięta, że podwaliną Cesarskiej Biblioteki Publicznej w Petersburgu, Ermitażu i Arsenału stały się Biblioteka Załuskich, zbiory artystyczne Zamku Królewskiego, Łazienek i Wilanowa, Wawelu, Puław i Sieniawy, Nieświeża, Podhorców i Mitawy. (Mitawa – dziśJełgawa– miasto na Łotwie, ok. 45 km na południowy zachód od Rygi)
Na podstawie ukazu Katarzyny II z 1795 r. wywieziono z Warszawy Bibliotekę Załuskich liczącą prawie 300 tys. dzieł, 10 tys. rękopisów i ogromny zbiór rycin.
Jedynie niewielka część zbiorów publicznych o szczególnym znaczeniu dla kultury polskiej została zwrócona po podpisaniu traktatu ryskiego w 1921.
Dwadzieścia lat później, w 1939 r., proceder oswobadzania ziem Litwy, Białorusi i Ukrainy „od ucisku polskich panów" był dokonywany tak samo jak poprzednio. Pierwszymi ofiarami stały się budowle sakralne, znienawidzone nie tylko z racji religijnych, ale i narodowościowych, a przy tym zawierające prawdziwe skarby.
Destrukcja zbiorów muzealnych polegała na ich łączeniu, dzieleniu, przemieszczaniu i wywozie.
W ten sposób przestały istnieć lwowskie zbiory Muzeum Lubomirskich, Muzeum Narodowego im. Jana III Sobieskiego, Muzeum Historycznego, Muzeum Przemysłu Artystycznego, Muzeum Archidiecezjalnego im. Jana Długosza, bibliotek: Baworowskich, Dzieduszyckich i Pawlikowskich, zbiory Łozińskiego, Orzechowicza i Brunickich.
Rozproszono skarby Zakładu Narodowego im. Ossolińskich ( tylko niewiele z nich oddano Polsce, znaczna ich część pozostaje we Lwowie, w warunkach zagrażających istnieniu zbioru ).
Wiadomo, że wyroby z kruszców zostały dawno przetopione, gdzie jednak szukać licznych pamiątek po królach polskich, setek zbroi, broni, arcydzieł malarstwa zachodnioeuropejskiego i zegarów?
W zbiorach Europy Zachodniej , a może (o dziwo !) w Stanach Zjednoczonych ?!
Jeszcze w latach 70. XX wieku ZSRR sprzedawał do nich dzieła sztuki. Między innymi i polskie, niestety nie udostępniono żadnych wykazów i sprawozdań – znane są jedynie zeznania świadków, głownie amerykańskiej polonii.
Do dzisiaj w Rosji znajduje się ok. 250 tys. polskich dzieł sztuki oraz kilka kilometrów księgozbiorów. Zapewne takich zbiorów dzieł sztuki jest znacznie więcej, jednak ich rodowód i wojenne losy nie zostały dostatecznie udokumentowane.
Nie ma niestety żadnej pewności, że wszystkie wywiezione do Rosji dzieła znajdują się na terenie Federacji Rosyjskiej. Zdarza się, że takie obiekty pojawiają się na światowych aukcjach lub w byłych republikach sowieckich. Przykładowo, w latach 50-tych, kiedy upadła idea budowy moskiewskiego centrum sztuki zachodniej, niektóre dobra kultury oddawano do placówek muzealnych w ówczesnych republikach, wchodzących w skład b. ZSRR.
Przykładem jest fakt, że część cennego średniowiecznego ołtarza z dawnych zbiorów szczecińskich odzyskano z Muzeum w Rydze, a o zwrot obrazów z jednego z kościołów w Wielkopolsce polski MSZ stara się u władz Turkmenistanu.
Z dr. Józefem Szaniawskim, historykiem, wykładowcą Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, rozmawia Jacek Dytkowski :
Według danych Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego tylko podczas II wojny światowej Armia Czerwona zrabowała Polsce ponad dwadzieścia tysięcy eksponatów muzealnych...
- Rabunek polskich dóbr kultury przez Rosjan rozpoczął się zasadniczo od czasu Powstania Kościuszkowskiego i od rzezi Pragi. Po zdobyciu Warszawy późną jesienią - w listopadzie 1794 roku - wojska Suworowa wywiozły ogromną ilość dóbr kultury narodowej na rozkaz carycy Katarzyny II. Między innymi ze zbiorów Zamku Królewskiego powstał Ermitaż w Petersburgu. Strona rosyjska do dzisiaj ich nie oddała - a był to jedynie pierwszy z największych takich rabunków. Obrabowano również Pałac w Wilanowie - obecnie stojące tam rzeźby nie są oryginalne, gdyż te mieszczą się w tzw. letnim parku cara Piotra I. Nie oszczędzili również słynnego księgozbioru Załuskich, który był pierwszą biblioteką publiczną w Polsce. Została ona wywieziona w całości, stając się zrębem dzisiejszej Biblioteki Publicznej im. M.J. Sałtykowa-Szczedrina w Petersburgu. Kolejny rabunek naszych dóbr kultury odbył się po Powstaniu Listopadowym. Car Mikołaj I niesłychanie obrabował wówczas Polskę. Zlikwidowano m.in. kilkadziesiąt klasztorów razem z bibliotekami, których wszystkie zbiory wywieziono do Rosji. W ubiegłym wieku mieliśmy natomiast okres rabunków na Kresach po 1944 r., gdzie było kilkadziesiąt tysięcy kościołów, m.in. we Lwowie i w Wilnie. Wszystko, co się dało, wywieziono do Moskwy, Petersburga. Nawet nie jesteśmy w stanie dokładnie tego oszacować.
Jak Pan ocenia starania polskiej strony o zwrot tych skarbów?
- Nigdy polska strona nie starała się o to, z wyjątkiem pertraktacji w 1921 r. w Rydze. Wtedy jeden z punktów zawartego między Polską a bolszewikami traktatu ryskiego stanowił, że zwrócą oni zbiory polskie, które znajdują się na terytorium Związku Sowieckiego. Jednakże tego nie uczynili. Niektóre zabytki po prostu już przepadły - nawet nie wiemy, które, gdyż nie były one udokumentowane. Rabunki dzieł sztuki z polskich zbiorów przeprowadzone przez Rosję były większe niż niemieckie. Są to w ogóle nieporównywalne sprawy. Niemcy robili to incydentalnie w czasie II wojny światowej, natomiast Rosjanie od dwustu lat. Inny problem to taki, że ogromne zbiory polskich dzieł sztuki znajdują się np. w Wilnie i we Lwowie, ale teraz te miasta nie są częścią Związku Sowieckiego, ale wchodzą w skład państwa litewskiego i Ukrainy. Na przykład w dawnym Muzeum Narodowym, czyli w dzisiejszej Galerii Miejskiej im. Iwana Franki, są dzieła Matejki i Kossaka. Największy natomiast zbiór dzieł Jacka Malczewskiego znajduje się we Lwowie, podobnie jak słynny obraz Matejki "Śluby Jana Kazimierza", który jest dla nas szczególnie cenny. Najgorsze, że te dzieła sztuki są w strasznym stanie, nikt o nie się nie troszczy, robi się wszystko, by zniszczały.
Wśród muzealników panuje taka opinia, że Rosjanie na podstawie traktatu ryskiego z 1921 r. zwrócili nam z tych rozbiorowych grabieży jedynie niewielką część, co było dalece niewystarczające. Jak twierdzi Roman Matuszewski kurator działu zbiorów głównych Muzeum Wojska Polskiego – do kraju przybyły tylko jeden lub dwa transporty, jako rezultat powołanej wówczas komisji rewindykacyjnej, która działała w latach 20. na terenie Rosji bolszewickiej .
Muzealnicy przypominają, że znaczną liczbę zabytków Polska utraciła po upadku Powstania Listopadowego, kiedy w ramach represji paskiewiczowskich wywieziono do Rosji dużą część zbiorów prywatnych oraz z Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, gdzie znajdowało się m.in. wiele militariów z kolekcji gen. Jana Henryka Dąbrowskiego.
W ramach traktatu ryskiego niektóre eksponaty z tych zbiorów WTPN powróciły, ale sporo jeszcze pozostało. Mnóstwo obiektów zostało w Rosji, ponieważ Rosjanie stawiali surowe warunki ich zwrotu. Podkreślić należy, iż wszystko musiało być wówczas udokumentowane i określone, na zasadzie - "kto widział, że dane dobra były rabowane, w jaki sposób i w jakiej ilości".
Kolejna okazja do grabieży naszych dóbr kultury ze strony rosyjskiej to upadek Powstania Styczniowego, kiedy Rosja przeprowadziła konfiskaty zbiorów i prywatnych majątków, co również skutkowało ogromnymi stratami. Ponieważ w XIX w. nie dokumentowano eksponatów, co ogromnie dziś utrudnia ich ewentualne rozpoznanie i odzyskanie.
Drobną pomocą jest fakt, że w latach 50. i 60. XIX w. odbywały się tzw. pokazy starożytności w Warszawie , ukazywały się wtedy katalogi takich wystaw. Na tej podstawie muzealnicy i zabytkoznawcy mogą dziś wnioskować, co przechowywano jeszcze w XIX wieku, a czego dziś już brakuje i nie wiadomo na przykład, gdzie przepadły dane zabytki.
Symbolicznym obrazem kłopotów stojących przed zaangażowanymi w rewindykacje polskich skarbów jest problemu zaginięcia mieczy grunwaldzkich. Według opracowania prof. Zdzisława Żygulskiego sporządzonego w kontekście zbiorów Świątyni Sybilli Czartoryskich w Puławach, można domniemywać, że te miecze, po rabunkach pruskich w 1795 r. ze skarbca koronnego w Krakowie, dostały się w ręce Tadeusza Czackiego, miłośnika starożytności, i na początku XIX w. zostały przez niego przekazane do Świątyni Sybilli w Puławach - pierwszego polskiego muzeum, które założyła Izabela Czartoryska.
Znajdowały się tam aż do momentu, kiedy po upadku Powstania Listopadowego w obawie przed konfiskatami rosyjskimi zbiory puławskie zostały wywiezione i ukryte gdzieś na Lubelszczyźnie. Ostatni ślad po mieczach grunwaldzkich to lata 50. XIX wieku. Donosiciel przekazał władzom rosyjskim informacje o tych ukrytych zabytkach. Rosjanie skonfiskowali je i wywieźli do Rosji.
Miłośnicy broni nie wykluczają zatem , że miecze grunwaldzkie, które miały zwykły użytkowy charakter, są obecnie przechowywane w zbiorach rosyjskich z nieznaną proweniencją, ponieważ nikt na przykład nie odnotował, że zostały zabrane z polskiej kolekcji. - Mogą być zapisane jako "miecze zachodnioeuropejskiego rycerstwa z XV w." i nikt nie wie, że są one dla nas tak bardzo ważne - przypuszcza R. Matuszewski. Podobnego zdania jest prof. Wojciech Kowalski, pełnomocnik MSZ ds. restytucji polskich dóbr kultury. W jego opinii, miecze grunwaldzkie mogą się znajdować w jakichś zbiorach rosyjskich, o ile nie zaginęły podczas rewolucji w 1917 r. lub w czasie którejś z wojen światowych.
Brak dokumentacji zrabowanych zabytków przez Rosjan to tylko część problemu z ich rewindykacją.
Jednak ważniejszą przeszkodą w ich zwrocie - o podłożu politycznym - są trudności w prowadzeniu negocjacji z naszymi wschodnimi sąsiadami, głównie z Rosją.
Z odpowiedzi podsekretarza stanu w Ministerstwie Kultury - na interpelację nr 9324 ; Ryszard Mikliński ; Warszawa, dnia 8 marca 2005 r. :
(…) podpisaliśmyumowymiędzyrządowe z Niemcami (1992), z Rosją (1994), Białorusią (1995), Ukrainą (1996) i Litwą (1999), dotyczące ochrony dziedzictwa kulturalnego i współpracy w dziedzinie ujawniania oraz zwrotu dóbr kultury przemieszczonych w wyniku II wojny światowej na obszar drugiego państwa.(…). Tu chciałbym jeszcze raz podkreślić, że przedmiotem tych umów są obiekty utracone i przemieszczone w wyniku II wojny światowej, a nie w wyniku zawieruch wcześniejszych. Sprawę obiektów wywiezionych z terenów polski przed I wojną światową po realizacji traktatów ryskich strona rosyjska uważa za zamkniętą.
TRAKTAT RYSKI – jak było naprawdę…
Traktat Ryski [z 1921 r.] nie tylko ustalił wschodnie granice Polski, lecz także podyktował zwyciężonym częściową naprawę krzywd, wyrządzonych Polsce przez okres gwałtu minionych 150 lat. Sformułowane to zostało w dwóch zasadach: reewakuacji, tj. zwrotu mienia państwowego, komunalnego i prywatnego, wywiezionego przymusowo lub dobrowolnie po 1 sierpnia 1914 roku w związku z toczącymi się na terytorium Rzeczypospolitej operacjami wojennymi, oraz rewindykacji czyli zwrotu mienia przeważnie kulturalnego, zabranego przemocą, drogą konfiskat i rabunków, od 1 stycznia 1772 r.
W szczególności Traktat postanawiał, że mają być zwrócone Polsce wszelkie trofea wojenne, biblioteki, księgozbiory, archiwa, akta, dzieła sztuki, zabytki oraz wszelkiego rodzaju zbiory i przedmioty o wartości kulturalnej (historycznej, artystycznej, archeologicznej i naukowej) które zostały zabrane i wywiezione po roku 1772 lub które powstały po tym roku na terytorium Rzeczypospolitej (archiwa i akta instytucji ustawodawczych, władz wszelkich i urzędów) oraz te, które po 1-szym sierpnia 1914 roku dobrowolnie lub przymusowo zostały wywiezione do Rosji.
Szeroko zatem zakrojono zasadę zwrotu zabranego społeczeństwu polskiemu mienia i zdawało się, że sama akcja przyniesie bogaty plon, który zasili nasz zubożały dorobek kulturalny. Wiadomo bowiem, że w warunkach rozbiorów Polska przedstawiała niewyczerpane źródło, z którego można było czerpać obficie i bez kosztów, drogą rekwizycji, konfiskat, a nawet zwykłych "ukazów."
Powołana na mocy Traktatu Ryskiego Delegacja Polska stanęła jednak zaraz na początku swej akcji wobec przemożnych trudności, na które składał się z jednej strony brak źródeł, z drugiej często ujawniająca się zła wola strony rosyjskiej.
Siedzibą Delegacji i miejscem posiedzeń była Moskwa. Miało to tę dobrą stronę, że cała akcja toczyła się na miejscu istnienia obiektów spornych i w pobliżu najwłaściwszych źródeł mogących wyjaśnić wątpliwości, ale i tę ujemną, że działalność polskiej ekspertyzy, odległej o 1000 km od swej obszerniejszej podstawy operacyjnej, musiała ograniczać się do kilku zaledwie przedstawicieli nauki polskiej, wysłanych do Moskwy a komunikujących się z resztą współpracujących uczonych przy pomocy żmudnej i długo trwającej korespondencji.
Przeciwnie zaś, strona sowiecka dysponowała olbrzymim sztabem miejscowych uczonych, mających do dyspozycji cały znajdujący się w archiwach materiał dowodowy, który dla strony polskiej był niedostępny.
Co prawda, w razie potrzeby Komisja "mogła" delegować do poszczególnych instytucji sowieckich swoich pełnomocników, ale postanowienie to jednak nigdy nie zostało w czyn wprowadzone.
Przy tym, konstruowanie dowodów pozostawiono w całości ekspertyzie polskiej, która musiała ustalić, że przedmiot jakiś został z Polski zabrany i w jakim czasie, że znajdował się w którymś ze zbiorów rosyjskich i co najważniejsze, wskazać, gdzie się znajduje. Rosyjski sztab uczonych, operujący swobodnie całym materiałem dowodowym, ograniczał się jedynie do sprostowań i zaprzeczeń, o ile choćby jeden szczegół tylko w całym żmudnie wypracowanym dezyderacie polskim okazał się niedokładny lub nieścisły.
Kiedy wreszcie zdołano usunąć wszystkie wątpliwości, uczeni rosyjscy uciekali się często do klauzuli Traktatu, która opiewała, że zbiory o światowej sławie, usystematyzowane i skatalogowane, nie mogą być rozbite. Wówczas to wchodził w grę dla odmiany zastęp prawników nicujących wytrwale litery Traktatu, po czym znowu zabierali głos uczeni w sprawie ekwiwalentu, i dyskusja przeciągała się w nieskończoność. Na jednym z plenarnych posiedzeń odezwał się główny ekspert prawny delegacji sowieckiej, prof. Pergament: "Sprawa zawiśnie w powietrzu a przedmiot zostanie na miejscu." Wyznanie to znakomicie oświetla stanowisko strony rosyjskiej, oparte na głębokim przekonaniu, że przewagę ma jednak zawsze „ten kto trzyma (w ręku)”
Nie można też pominąć milczeniem faktu, że prace komisji były w wysokim stopniu uzależnione od stanu barometrycznego wzajemnych stosunków polsko-sowieckich, które szczególnie w pierwszych latach pokoju, ulegały znacznym wahnięciom, powodującym długie, nieraz kilkumiesięczne , przerwy.
Mimo tych wszystkich trudności i konfliktów, delegacja polska już w kilku pierwszych miesiącach zdołała wydobyć i wysłać do Polski pierwsze transporty zawierające urządzenie Zamku Warszawskiego, Łazienek i Białego Domku, przykładowo 21 obrazów Bellotto-Canaletto , zbiory z Orużejnoj Pałaty na Kremlu, zawierające m. in. sztandary, chorągwie, insygnia koronacyjne i łańcuch Orderu Orła Białego Stanisława Augusta , popiersia sławnych mężów z Zamku itp., 15 skrzyń z obrazami treści historycznej, stanowiące 2/3 wielkiej serii wawelskiej 92 arrasy Zygmunta Augusta , (reszta została odnaleziona i uzyskana po wielu trudach dopiero w następnych latach), 24 głowy rzeźbione ze sławnego stropu Zamku na Wawelu, 17 wagonów ze zbiorami Stanisława Krosnowskiego, pomnik Księcia Józefa Poniatowskiego dłuta Thorwaldsena i wreszcie Grunwald Matejki.
Po tym dużym i stosunkowo szybko osiągniętym sukcesie, nastał dwa lata trwający okres stagnacji . Przewlekłe dyskusje i wymiany referatów przerywane były coraz częściej poważnymi konfliktami, co gorsza sowiecka taktyka dyplomatyczna polegająca na nużeniu i denerwowaniu przeciwnika, święciła triumfy , doprowadziła nawet do zmiany Prezesa Delegacji Polskiej, Antoniego Olszewskiego, po którym funkcję prezesa objął Edward Kuntze.
W okresie tym odzyskano jednak znaczną część mienia prywatnego, zdeponowanego przez TOnZ w podziemiach kościoła na Gruzinach, w tym zbiory Sanguszków, Radziwiłłów, Branickich, gabinet rycin Uniwersytetu Warszawskiego zbiór monet i medali z Nieświeża, chorągwie i rzędy wschodnie po Rzewuskim, urządzenie gmachu Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk oraz szereg mniejszych partii mienia państwowego i prywatnego.
Dopiero jesienią 1927 roku, prace Delegacji ruszyły z punktu martwego, co doprowadziło do podpisania tzw. Układu Generalnego, rozstrzygającego definitywnie wszystkie niezałatwione jeszcze sprawy Mieszanej Komisji Specjalnej.
Układ Generalny załatwił ostatecznie 32 sprawy, obejmujące 429 większych przedmiotów w dziale pamiątek historyczno-narodowych, militari, tkanin, rzeźb, obrazów, sztychów, zbiór numizmatyczny Uniwersytetu Warszawskiego.
Z ważniejszych przedmiotów odzyskanych przez Układ Generalny należy wymienić przede wszystkim słynny miecz koronacyjny królów polskich, zwany "Szczerbcem," niewątpliwie jedyne autentyczne, a tak drogie sercu każdego Polaka insygnium koronne, Chorągiew Wielką Koronną Zygmunta Augusta , miecz Orderu Świętego Stanisława, który służył przy koronacji ostatniemu królowi polskiemu; Miecz, Płaszcz i Czapkę Orderu Ducha Świętego, przedmioty podarowane przez Innocentego XI królowi Janowi III za odsiecz Wiednia , dalszą serię arrasów Wawelu; zaś w dziale militari wiele pamiątek wielkiej sławy i wielkiej tragedii jaką przeżywała Polska i Naród.
Niewątpliwie jednak niewielką tylko część tego, co nam zabrano zdołaliśmy odzyskać. Jak bowiem , to co odebraliśmy przedstawia olbrzymią wartość artystyczną a przede wszystkim historyczną, to zabrakło tysięcy przedmiotów o których wiadomo było , że istnieją , lecz do Polski z różnych względów nie trafiły.
Należy jednak z dumą podkreślić, że w owym czasie polskie społeczeństwo nie zapomniało nawet na chwilę o tym, co stanowiło jego historyczny fundament i że umiało w stosownym momencie upomnieć się i walczyć uporczywie o każdy drobiazg z całym zrozumieniem, że drobiazg ten to jest ta nić – (według słów W.Suchodolskiego) - "nić wiążąca nas z dorobkiem kulturalnym przodków naszych, która musi być włączona do splotu więzi historyczno - kulturalnej, czyniącej z masy etnograficznej - Naród."
Pytanie jednak bardzo ważne , dlaczego dziś tej nici aż tylu nie widzi…
c.d.n….
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2330 odsłon
Komentarze
Dobra kultury.
10 Października, 2011 - 10:32
Problem z dobrami kultury polega na tym, że Rosjanie uważają dzieła sztuki, wytworzone na terenach na wschód od Bugu, za własność narodu "ruskiego". To samo Litwini - dzieła sztuki, wytworzone na terenie byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego, uważają za swoją własność narodową. Dzieła sztuki, przwiezione po II wojnie światowej do byłego Sojuza ze Ślaska i Pomorza, Rosjanie zawsze uważali za zdobycz wojenną na Niemcach. Tak więc wykłócać skutecznie możemy się tylko o to, co zrabowano w Warszawie i Krakowie - że na tych dwóch miastach poprzestanę. Zresztą, jeśli wierzyć mass-mediom, to Rosjanie nigdy nie czynili nam wstrętów, w sprawie zwrotu eksponatów muzealnych, pochodzących z obu tych miast. Gorzej sprawa przedstawia się ze Szwedami. Do dziś nie chcą oddać dóbr kultury, zagrabionych w czasie "potopu".