Teoria Spisku

Obrazek użytkownika Wojciech.Wybranowski
Kraj

Zbigniew Wassermann zadawał zbyt dociekliwe pytania o rolę Komorowskiego i Bondaryka w sprawie rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI. Stał się niebezpieczny więc niebawem może stracić nie tylko prawo wglądu w tajne akta, ale i miejsce w spec-komisji?

Przeszłość

Wtorek 18.listopada 2008-12-18

Na wniosek Zbigniewa Wassermanna i Jarosława Zielińskiego - członków sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, speckomisja wzywa na swoje posiedzenie red. Wojciecha Sumlińskiego, pomawianego w sprawie rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI. To pierwsza możliwość złożenia przez Sumlińskiego wyjaśnień przed osobami mającymi uprawnienia do kontrolowania służb specjalnych, z których część nie jest związana z obozem rządzącym.

Czwartek 20 listopada 2008 roku.

Wojciech Sumliński zeznaje przed sejmową Komisją ds. Służb Specjalnych. W trakcie "przesłuchania" wychodzi na jaw kolejne kłamstwo marszałka Komorowskiego, który w prokuraturze zapewniał, że red. Sumlińskiego nie zna. Co więcej, okazuje się, że Komorowski miał motyw i możliwości by pragnąć zemsty na dziennikarzu. Na wniosek Wassermanna, Komisja decyduje się wystąpić do ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego o udostępnienie jej, do czego ma prawo, akt śledztwa w sprawie rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI- w tym zeznań Leszka Tobiasza. Decyduje się również na ponowne wezwanie Sumlińskiego. Wassermann i Zieliński otwarcie mówią- komisja musi wysłuchać również Bondaryka i Komorowskiego. I ostrzegają- potwierdzają się doniesienia medialne, które mogą- w przypadku Bondaryka i Komorowskiego prowadzić do odpowiedzialności karnej tych panów

Międzyczas

Komorowski wzywany "prywatnie" przez Wassermanna i Zielińskiego- mimo uzgodnień jakie zawarli na posiedzenie spec-komisji nie przychodzi. Ironizuje, że zaprosić to on może ich, jedynie na kawę. Ale zaczyna robić się coraz bardziej nerwowy. Wychodzą na jaw zeznania Bondaryka i Grasia, które coraz bardziej wskazują na udział - lub wręcz ‘sprawstwo kierownicze" Komorowskiego i Bondaryka w prowokacji wobec Komisji Weryfikacyjnej WSI

Teraźniejszość

Środa. 17.12.2008

Krzysztof Bondaryk, szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie przychodzi na posiedzenie sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Nadzwyczajne posiedzenie Komisji zwołano zgodnie z Regulaminem Sejmu na wniosek posłów Jarosława Zielińskiego i Zbigniewa Wassermanna, byłego koordynatora służb specjalnych- Zbigniewa Wassermanna. Ten ostatni, kilkakrotni w ciągu ostatnich tygodni mówił publicznie, że Bondaryk będzie musiał mu odpowiedzieć na pytania dotyczące tzw "afery Sumlinskiego". A ściślej- kontaktów z WSI, "szoferowania" przez Bondaryka -Tobiaszowi i wszczęcia wobec członków Komisji Weryfikacyjnej WSI działań przez ABW. Wszczętych jeszcze zanim wpłynęło oficjalne zawiadomienie o podejrzeniu rzekomej korucji, złożone dopiero kilkanaście dni później przez Bronisława Komorowskiego A także, o powiązania Lichockiego z rosyjskim wywiadem, o to czy Tobiasz i Lichocki są dziś współpracownikami ABW. W tym wypadku Bonaryk nie mógłby zasłonić się tajemnica służbową czy państwową- Wassermann ma bowiem gryf dostępu do informacji ściśle tajnych. Wassermann zapowiada, że Bondaryk i tak będzie musiał złożyć wyjaśnienia przed spec-komisją; sugeruje, że jeśli szef ABW będzie się od tego migał to naruszy obowiązujące przepisy, co będzie musiało skutkować podjęcie działań przez prokuraturę.

Czwartek. 18.12.2008

Dzień później. Pojawia się publikacja w "Gazecie Wyborczej", w której sugeruje się istnienie mitycznej listy funkcjonariuszy czy agentów UOP z początku lat 90-tych, którą w 2006 roku miał Wassermann otrzymać i przekazać czy też pośredniczyć w nielegalnym przekazaniu Jarosławowi Kaczyńskiemu. W publikacji dowodów za wiele nie ma, przynajmniej w internetowym wydaniu- komentarza Wassermanna nie ma, ale pojawiają się sugestie, jakoby jakaś- bliżej nie określona prokuratura prowadziła śledztwo w tej sprawie. Treść artykułu może sugerować, że jego podstawę stanowiły informacje pozyskane od rozmówców, informatorów, czy jak to sugeruje jeden z członków spec-komisji: inspiratorów (jak zwal tak zwał) z ABW.

Niedziela 21.12.2008-

Zbigniewowi Wassermannowi wygasa certyfikat dostępu do informacji ściśle tajnych, niezbędny do pracy w sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych nadzorującej min ABW.. Bez niego Wassermann nie tylko nie może uczestniczyć w niejawnych pracach spec-komisji, ale również nie ma wglądu w dokumenty tajne- również te dotyczące działań służb specjalnych w tzw "aferze Sumlinskiego" czy jak to określił A.Ścios "aferze Marszałkowej". O tym czy Wassermannowi zostanie ponownie przyznany certyfikat dostępu do informacji tajnych decyduje - Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Przyszłość

Styczeń- luty 2009

Kilkanaście dni później Krzysztof Bondaryk odmawia przyznania Wassermannowi "gryfu dostępu" powołując się na publikację red.Czuchnowskiego, mówi o prowadzonym śledztwie w sprawie podejrzenia przestępstwa, co dyskwalifikuje, w opinii ABW- Wassermanna od możliwości otrzymania klauzuli dostępności. Wassermann, znający się na pracy spec-służb jak mało kto w tej komisji, może za wyjątkiem Zemkego i Biernackiego nie może już "przesłuchać" Bondaryka, nie ma prawa zapoznać się z aktami śledztwa w sprawie rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI, protokołami przesłuchań Bondaryka, Tobiasza, Grasia, Lichockiego... Zostaje wyeliminowany z gry. Powołanie kolejnego członka spec-komisji w zastępstwie Wassermanna,- z PiS wymaga uzgodnień z marszałkiem Komorowskim. Ten stosuje blokadę podobną do tej jaka dotknęła A. Macierewicza. Mijają 2-3 miesiące. Wreszcie jest nowy kandydat. ABW ponownie przeprowadza procedurę weryfikacji, mija kolejne kilka lub kilkanaście tygodni. Przychodzi lato- komisje sejmowe nie pracują. Inicjatorzy prowokacji wymierzonej w Komisję Weryfikacyjną WSI, której ofiarą stał się Wojciech Sumliński dostają prawie rok czasu, spokoju i bezkarności. Kto po upływie czasu- z posłów, a zwłaszcza dziennikarzy będzie pamiętał o tak "starej"sprawie? Kogo będzie interesowała? Jak pokazała "sprawa Szeremietiewa" w tym przypadku czas płynie mocno na korzyść autorów prowokacji.

Niewiarygodne? Niemożliwe? Czyżby?

***************************************

i jeszcze taka ciekawostka

Tak to się robi?

W ubiegłym tygodniu w "ND" ukazuje się publikacja, w której ujawniamy, iż w trakcie przesłuchania Pawła Grasia i Krzysztofa Bondaryka, pojawiły się sugestie wskazujące jakoby Aleksander Lichocki miał być rosyjskim agentem. Niewykluczone, że wykrytym i wykorzystanym przez ABW do prowokacji wobec członków Komisji Weryfikacyjnej. Tekst pojawia się w "ND", kilka godzin później na blogu. W południe telefon od mjr Katarzyny Koniecpolskiej-Wróblewskiej, rzeczniczki ABW, która koniecznie chce złożyć życzenia świąteczne. Do Bożego Narodzenia jeszcze kupa czasu, to początek grudnia, ale Pani Major koniecznie chce się umówić, na "opłatkowe spotkanie". Dopytuje, kiedy będę w Warszawie. Odpowiadam, że jeśli robi taki oficjalny opłatek dla dziennikarzy to proszę podać termin, dostosuję się. Pani Major zapewnia, że to takie bardzo osobiste, nieoficjalne, spotkanie na osobności. Takie pogaduchy przy kawie. Umawiamy się na minioną środę, na godzinę 12-tą w siedzibie ABW przy Rakowieckiej. Dzwonię, do dwóch osób- matki, która na czas moich wyjazdów do Warszawy opiekuje się moją psicą- z prośbą czy znowu by nie została, bo wynikła taka sytuacja, i szefowej Działu Krajowego "ND"- z informacją, że taka rozmowa miała miejsce i, że będę chciał całe spotkanie z ABW nagrać, niekoniecznie jawnie. Na wsjaki słuczaj. Dzień później rozmowa z panią major- przy okazji jakiegoś temaciku i nagle wtręt- "ach panie redaktorze, nie pamiętam czy panu mówiłam, ale oczywiście nie może pan wnosić żadnego sprzętu nagrywającego, telefony komórkowe niech pan zostawi też w redakcji". Przypadek? Jeszcze we wtorek ABW przypomina, że nie wolno i na owo spotkanie wnosić niczego rejestrującego dźwięk. Idę. Bardzo miła rozmowa - o wszystkim i o niczym. Kawa taka sobie. Pani Major za wszelką cenę stara się sprawić wrażenie przyjacielskiej, wręcz bardzo, żartuje sobie wręcz, że mało kto pisze o nich tak dużo... i tak ( no, ale takie życie), oczywiście czytuje codziennie, ba dodała sobie do listy "ulubionych",. Gra świetnie, ale jednocześnie widać, że starannie analizuje moje zachowanie i reakcje. Na przykład na propozycje, żeby zrezygnować z bardziej oficjalnych pytań "malowo-telefonicznych", bo przecież "lepiej się spotkać, tak spokojnie sobie posiedzieć i wszystko wyjaśnić". Ani słowa o tym, że kilka tygodni wcześniej groziła mi procesem za tekst o mieszkaniach ABW, że oficjalne i na bezczelnego wysłane do niej pytanie o podsłuchy w stosunku do Leszka Misiaka, Piotra Lisiewicza i mojej skromnej osoby- spotkało się z bardzo dwuznaczną odpowiedzią. Nagle wstaje, wyciąga paczuszkę, ładnie zapakowaną, z niej- rzeczywiście piękne wieczne pióro Watermana- "proszę, to taki prezent dla pana od nas, na święta". Nie jest zaskoczona, że nie przyjąłem, nalega ale tylko raczej dla pozorów, chowa, konczymy rozmowę. Przypadek? Teścik-czy dziennikarz jest łasy na gifty? A może tak wygląda procedura pozyskiwania życzliwości? Wieczne pióro na gwiazdkę, co byłoby dalej? prezencik na imieniny, zamiast maila spotkanie, obiadek, kolacyjka z szychami z ABW, wspólne bankieciki...pierwsze "wrzutki"- ."mamy dla pana/.pani fajny temacik"...?

Brak głosów

Komentarze

Jezus! Maria!

Vote up!
0
Vote down!
0
#9513

tak to się robiło i robi:).Mój stosunek do TW jest jednoznaczny; po prostu za swoje czyny trzeba odpowiadać, a później przynajmniej przeprosić. Faktem jest jednak, że niektórzy z działaczy "S" tak właśnie byli werbowani.

Najpierw rozmowa na SB, potem telefon i propozycja spotkania gdzieś na neutralnym terenie, np. w kawiarni. Nic nie znacząca rozmowa, a jednak chyba coś się w trakcie tych rozmów musiało dziać (może były to przysłowiowe pióra),że ludzie potem nie umieli powiedzieć - nie.
Najlepszą obroną było wtedy to, co Pan teraz zrobił; głośne mówienie o spotkaniu. Zapewniam Pana, że już nigdy nikt nie zadzwoni do Pana z propozycją takiego spotkania. Chyba że mjr Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska (ekstra nazwisko jak na taką pracę :)), poczuje się wściekła i będzie chciała Panu udowodnić, że na nich nie ma siły.

Widać szkolenia pracowników, w tym rzeczników, odbywają się według jeszcze starych instrukcji; KGB i SB.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

Katarzyna

#9517

..to pióro? Czyżby za nasze?

Panie Wybranowski, gratuluję determinacji, zasad i odwagi. Inni dziennikarze do pięt Panu nie dorastają - tchórze, bezkręgowce..

To co Pan opisuje jest straszne. W jakim my państwie żyjemy? Czy to nie jest jakaś mafia?? Jak Boga kocham!

Jeśli Pan to czyta - proszę uważać na siebie - naprawdę. Ma Pan do czynienia (jak widać po sposobach) z ludźmi bez zasad. To nie jest gra fair.. Jest Pan ich śmiertelnym wrogiem. O tyle większym, że takich jak Pan tyle ile palców u jednej ręki.

Pozdrawiam!

Vote up!
0
Vote down!
0

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#9525