Dramat liryczny CHWASTY POLSKIE CZYLI WIGILIA NARODOWA część pierwsza
Do redakcji „Niepoprawnych” Pozwalam sobie na swoim blogu drukować dramat liryczny w kilku odcinkach i mam nadzieje że nie przekraczam tym dyscypliny blogerskiej. Z góry dziękując za wyrozumiałość, gdyby jednak.
Jednocześnie dziękuje bardzo blogerowi o pseudonimie „Hun” za pomysł publikacji
autor
BOGDAN LICHY
CHWASTY POLSKIE CZYLI WIGILIA NARODOWA
Dramat liryczny z przeznaczeniem dla szerokiej publiczności
zapowiada dyrektor cyrku ubrany na czarno w białej koszuli z muchą w asyście przesadnie kolorowego błazna i małpy……………którzy prowadzą skutych w kajdankach
artystę malarza oraz i poetę i rozkuwają ich na czas przedstawienia
………..ramtamtara ramtamtara ramtamtara ram tam
Dyrektor cyrku który zamienia się w trakcie przedstawienia –lirycznego w teatr a następnie szopkę chce coś powiedzieć ale głos zabiera błazen więc macha ręką i wychodzi
Motto
błazen- Pierrot
gra na gitarze i śpiewa)
*
Pajac, dwie lalki, gruby słoń. e a
Do nieba księżyc ci przylepie. F e a
Nad nim obłoku jasna dłoń C7 a
w nocnej wystawie w modnym sklepie E7 E a
a mima, muma, moma, ima a
bim bom bum. E7 E a
Praca nie zawsze się opłaca, d a
lepiej już trąbą ryczeć w tłum, d a
albo udawać wręcz pajaca. E a
Wśród teatralnej dekoracji
cieniem się tłucze ćma skrzydlata
i pewna oświeconych racji
dumnie układa obraz świata.
a mima, muma, moma, ima
bim bom bum.
Liczydeł mięsień mózg napina,
gdy wokół siebie mieli szum
błazen ubrany w strój pingwina.
Latarnie, gwiazdy i neony.
W róg chowa para się zawiana.
Bezpański pies zadowolony
nie musi więcej słuchać pana.
a mima, muma, moma, ima
bim bom bum.
W powietrzu idzie akrobata.
Oczu i ust paniczny zoom
patrzy na chude nóżki świata.
W duchu się śmieje, niech to licho
i z małpy w klatce stroje miny
bo widzę coś, lecz powiem cicho
…że pod namiotem nie ma liny.
a mima muma moma ima
bim bom bum
przez chmury jasne słońce świeci
żaby rechoczą głośnym kum
„kto to zobaczy ten poleci”.
Naturą wieczne prawo rządzi
na niczym wszechświat cały stoi.
Nie tylko jeden ty tak sądzisz
że coś to zmieni, gdy się boisz
a mima moma muma ima
bim bom bum.
Na morzu fali czarnej grzywa.
Łodzi zerwany wisi cum,
głęboki tym, jak go przeżywasz.
*
AKT I
PROLOG
Dyrektor
(cyrku- teatru-szopki)
Nikt sobie szczęścia nie wybiera,
jak już się stało, tak być musi
życie- mydlana to opera,
a zawdzięczamy ją mamusi.
Gdzie ojciec ? Ojciec jest potworem.
Okrutny i bezwzględny demon,
który konieczność zamknął wzorem
skąd też istnienie moc przejęło.
Tak idealizm i liryka
wartości tworzą tylko wtedy
kiedy nawzajem się przenika
ich wspólne doświadczenie biedy
Bieda, błąd, grzech, niedoskonałość,
kondycja, nędza, czy lichota,
pierwszy element w której całość
początkiem w końcu tkwi żywota.
W ideach dzieła i geniusza
na wszystko można znaleźć sposób,
lecz rzeczywistość się porusza
zależnie od przypadków losu.
A człek uparty niczym osioł
wiecznie nadzieja go rozpiera
i kombinuje jak tu posiąść
wiedze boskiego inżyniera.
Kłębi się w mózgu amunicja,
jak skalibrować szare w złote
mimo, że każda definicja
jest mądra tylko przez głupotę.
W zaczarowanym kręgu głupich
nie w żadnej magii tajemnicy
są prawdy, których się nie kupi
same cię znajdą na ulicy.
Jak rzep przyczepi się ogona
opowieść, którą dymią czuby
i koloruje podniecona
na czarno wysmalone duby
Tym pleć - bajdakom dziś przywodzę.
A niech nie leżą tak bezczynnie,
więc jeśli komuś tu po drodze
może gdy zechce usiąść przy mnie
to mu opowiem klecie pecie,
jak deszcz dziurawą tłucze rynną,
skąd się na pewno nie dowiecie
co, gdzie, dlaczego, jak powinno?
*
Poeta
To co jest w życiu najtrudniejsze
gna kwietnych łąk obietnic rojem,
gdy nijak nie chcą kwitnąć wierszem,
a tylko milczą. Ich się boje.
Wznoszą się szansą i nadzieją,
za szybą niespełnionych marzeń,
zza której mroku wiatry wieją
i zaraz diabeł się ukarze.
Sam diabeł także biedaczysko,
w żywiole rola mu jednaka,
więc rzuca węgle w palenisko
lub skrzydła kręci u wiatraka.
O gorąc dba, ciśnienie, cugi,
gdyż kiedy rzędem przez istnienie,
życzeń się ciągnie ogon długi,
ktoś musi przyjąć niespełnienie.
Lecz nikt go nie chce. Nie dziwota.
Intencja jeszcze nic nie zmienia
jak widać wyższa w tym robota
oraz szczególne zamierzenia
*
Malarz
A było tak dwa duchy czyste
lirykę oraz idealizm
umieścił ktoś w ogrodzie istnień,
aby się w sobie zakochali
Ta miłość która ich łączyła
wspólne tworzyła zrozumienie
dla tego, że się nie spełniła
i sama była niespełnieniem.
Lecz duchy w raju bunt podniosły
w intencji czynu spełnionego
bowiem stwierdziły że dorosły
do dnia w szarości powszedniego
Uciekły w zdolność i własności
twierdząc, że lepiej poznać rzeczy,
a duch niech w bajce o, miłości
prawdą namiętność serca leczy.
Niech się zanurza czuciem w wiarę
wzorem jak czyni to brat bratu,
a oni tworzyć będą parę
de facto oraz konsumatum
Poeta
Aby czar wiary ich nie łudził
raz Anioł z dzieckiem szedł piechotą,
Czy ktoś je przyjmie?- pytał ludzi,
gdyż niespełnienia jest sierotą.
Niestety nikt był się nie zgłosił.
Zostawił więc je na polanie
a potem wole kat ogłosił,
że nic jak ma się już nie stanie.
Choć księgi o tym i nie piszą
przez córkę nieba-niespełnienie,
sen, ziemie ochrzcił smutną ciszą
żalem, tęsknotą i natchnieniem.
Malarz
Kim jest? Nikt nie wie. W głowie łupie,
proste się staje niemożliwe
i słów brakuje, jakieś głupie
sentymentalne lub złośliwe.
Stąd kiedy życie ci na ostro
po krzyżu mokrą przejdzie szmatą,
to pomyśl sobie, że jest siostrą
i jeszcze jej podziękuj za to.
Znów, kiedy się zaczyna stromo
pod górne piąć wprost do przepaści
to już na pewno będzie żoną,
czyli co chciałeś to i „masz ci”.
Lecz gdy do syna na podwórko
chcesz iść labidzić „ Ratuj Panie”
to lepiej byś pogadał z córką
wierszem, obrazem i czytaniem.
O tym jak różne wniosków głosy
co prześladuje cień pechowy
bo nic nie wyszło, tak jak włosy
zmienić na pejzaż kolorowy
*
Poeta
Z ścianą tupie kot złośliwy
i wszystkie ceny idą w górę
po to by parzyć są pokrzywy
a droga by się kończyć murem
*
Archeolog
Za dawnych dawnych pięknych czasów,
gdy lasy miały prawo głosu,
a rzeki drogą pośród lasów
w rozlewnych brzegach na swój sposób,
kiedy zwierzyna bez obawy
sejm zwoływała wśród zieleni,
góry w podstawach u podstawy
chroniły skarby gór kamieni,
tam gdzie i pamięć, ta zbiorowa
tradycji nie dosięga mocą,
ktoś kiedyś komuś pierwsze słowa
powiedział. Tylko jak i po co?
Widać nie prawda, że wiek z wiekiem
musiał powoli lody łamać,
gdyż człowiek zawsze był człowiekiem,
w tym że potrafi ładnie kłamać.
Zmyślać, szkalować, oszukiwać
w czym poznał, jak się bujdy kleci,
plótł brednie, klął i oszukiwał
uczył krętactwa swoje dzieci.
Tak, jakby go ugryzła muszka
zarazki siejąc te niniejsze
lecz się zjawiła dobra wróżka
i przykazała pisać wiersze
Polityk
Tymczasem jędrność w tym języka,
że przypomina sieć na muchy,
gdzie słowo słowem się przetyka
aby naiwne łapać duchy.
Język w użyciu swym z istoty
oszustwem czystym jest i zmową
służy do tego by kłopoty
zamienić w bajkę oraz słowo.
Dlatego język każdej nacji
która, jest związkiem chleba z winem
kłamstwem zasiada do kolacji
i stroi przy tym mądrą minę
Bo „coś” się tylko razem złoży
w całość niczego i wszystkiego,
gdy kłamstwo, prawdą się przełoży
z dodatkiem złego i dobrego
Tak wiersze co z natury płynne
o niczym mówią i zmyślone
w intencji mają być uczynne
choć z cukru słowa, z prawdy słone
W tym celu „Nasza Pani”, wróżka
kiedy zapieją kury pierwsze
z nocy przychodzi na paluszkach
i każe ludziom pisać wiersze
Archeolog
Lecz jak to zrobić -mówi człowiek
w tych czasach jeszcze nie miał liter.
*
Wróżka
Wiersze nie siedzą w żadnym słowie,
ale wśród kwiatów śpią ukryte.
I wszystkie kwiaty wiersze mają.
Są nimi płatków kwietne gejsze,
a kiedy kwiaty umierają
znikają przemijając wierszem.
Ale nie w słowie, które budzi,
świątynie stawia i więzienia,
tylko w spokoju, kiedy ludzi
żegna kwiat mówiąc „do widzenia”.
Też nie dlatego, że przychodzi
kosiarz, co kwiaty ścina kosą
lecz czują że im to nie szkodzi
i jakby same o śmierć proszą.
Nie znaczy wcale, że wokoło
padają ścięte w pokos trawą.
Żyją raz smutnie, raz wesoło
a kwitną wtedy, gdy się bawią.
Literat
Między kwiatami rosną chwasty,
które by chciały tak jak one,
ale nie mogą suche maszty
przekwitłych łodyg w każdą stronę.
Możesz je wyciąć lub zaorać
czy zalać mętem przy powodzi
odrosną, kiedy przyjdzie pora.
Wygląda, że nic im nie szkodzi.
Mocne im życie, umieranie,
a jeszcze bardziej ich marzenie
bo rządzi nimi pożądanie
aby zamieniło się w spełnienie.
Tancerka
Ale któregoś dnia za domem,
za sprawą małej polnej myszy,
znikają tylko im… w wiadome
i więcej o nich nikt nie słyszy.
Śmierć mają cichą cichuteńką,
a na pogrzebie kilka osób
i ksiądz litanie zmówi cienką
na kilka fałszujących głosów.
I nawet wróżka jest bezradna,
jakie to sprawy niepojęte,
dlaczego mowa nie tkwi żadna
w chwastach co milczą jak zaklęte?
Poeta
Ale dąb zdradził tajemnice,
lecz prosił, abym ją zachował,
bo chwasty idą przed oblicze
niespełnionego w wieczność słowa.
więcej on nie wie i nie będzie…
Malarz
Puchacz w konarach groźnie huknął
i posypały się żołędzie
gdy z pnia wypadło złote próchno
Polityk
Kwiaty w bukiety dłoń zagarnie
i przed oblicze stawia święte,
a za to chwastów całe armie
rosną bez przerwy jak najęte.
Niestety ziemscy ogrodnicy,
gdy wiodą mknące autostrady
i ich uczeni pomocnicy
także nie dają chwastom rady.
Nawet bogowie i prorocy
co zasług pulę mają ładną,
w czym korzystają z wyższych mocy
dla chwastów radę mają żadną.
Poeta
Nie wiedzieć czemu właśnie to tak.
Pytam się mchu czy sposób masz ty?
Może się rada znajdzie złota
aby w niedoli wesprzeć chwasty
Malarz
Mech długo gładził się po włosach
obciętych krótko tuż przy skórze
odrzekł chrząkając w różnych głosach
Mech
Każdemu dał bym po mundurze!
Poeta
Machnąłem ręką znam tą gadkę.
Zawsze się kończy tęgim laniem.
Chwasty też mają ojca, matkę
i ktoś tam w domu czeka na nie.
Polityk
Najbardziej znany stary sposób
trudno się spierać z nim o racje,
do wszystkich się stosuje osób,
wyrzucić je na emigracje.
Niech w świat precz idą gdzie ich oczy
poniosą szlakiem im nieznanym.
gdzie słońce świeci, a deszcz zmoczy
wewnątrz kamieni zapisanym.
Tam gdzie języków obca mowa
każe domyślać się połowy,
albo wszystkiego bowiem słowa
z melodii innej płyną mowy.
Gdzie stromy brzeg i morskie fale
zielonej trawy różnej barwy
odmienne kształty kute w skale
kwitnącej nikt nie widział malwy,
Poeta
Tam drzewa maja swą zawiłość
jak czarownice pozginane
gdy do kociołka w dobrą miłość
lubczyk dodają z zórz nad ranem
Albo strzeliste niczym cienie
chude płynące jakby dymy
srebrnej poświaty uniesieniem
szumiące jeszcze tu wrócimy.
Malarz
Poprzegradzana murkiem łąka
babci szarlotka na Wielkanoc
gdzieś, gdzie dolina w tych koronkach
mgiełki koszule kładzie na noc.
Lub na kanałach stoją barki,
pod kamienicą przekrzywioną
a przez pęknięte w oknach szparki
z morza wdychają wodę słoną
Tam gdzie nad rzeką miasto leży
i mosty siatką brzegi kryją
a na najwyższej z drutu wieży
winda z żyrafy długą szyją.
Także, gdzie rynek ażurowy
z gracją się kłania przed ratuszem
i chmury dachom ciemne nowych
wzorów malują kapelusze.
Bezkresne morza chwast przepłynie
tam gryzzli gawrę w gęstwi mają
albo zwierzaka na sprężynie
miejscowi kangur nazywają.
Nikt nie wie o tym…a tym bardziej
nie zapamięta ich wyczynów
lecz jestem pewien, że się znajdzie
jakiś chwast polski wśród pingwinów.
*
Poeta
Ale…. wracając do tematu
pytaniem, które mnie nurtuje.
Czym chwasty różnią się od kwiatów
a może czegoś im brakuje?
Literat
Opinia taka choć niezdrowa
kursuje sama i bez zdania
że owa prawda językowa
z potrzeby bierze się kłamania.
Jest bowiem rzeczą oczywistą
że nazwa w pól ujmując słowo
nie leje dzbanem prawdę czystą
a wręcz cygani nas wzorowo.
Mowa w pokłosie i na niwie,
trzeba podkreślić to wyraźnie
jest zawsze z diabłem w komitywie
licząc na lustra wyobraźnie.
Ona jest jakby długą rurą,
co chce się dostać do środka,
aby podobieństw być naturą
z tym co we wnętrzu rzeczy spotka.
A czując jak ją w głąb nicuje,
bezkształtnej ziemi szara grudka
słowa z przejęcia wykrzykuje
niczym w połogu pierworódka.
Malarz
Lecz słowa mowa nie zobaczy
bo czyni je nie żałość pusta
Ale nadzieja, że coś znaczy.
kiedy odbije się od lustra
Słowo do lustra wyobraźni
rączki wyciąga swoje sine.
Mowa w obawie, co ją drażni
kłamstwem odgryza pępowinę.
Poeta
Słowo więc nie tym co wyrzekło
patrząc na lustro swe imienia,
ale przez matki bólu piekło
i w chwale sensu narodzenia,
biegnie gdzie prawdy moc zalega
w ten moment krótki i malusi
gdy w narodzeniu śmierć dostrzega
i wie, że żyjąc umrzeć musi.
Malarz
To jest dla niego za okrutne.
Ręki do tego nie przyłoży.
Zmyśla wesołe bajki ,smutne
co mu fantazja w język włoży.
A z drugiej strony gdzieś głęboko
pamięć spotkania się kołacze,
pędzlem malując świat szeroko
czasami siądzie i zapłacze.
Filozof
Bo w każdym słowie dusza mieszka,
która to sensu jest badaniem,
sto razy mniejsza od orzeszka
przez co wygląda jak pytanie.
Ten duszek cały czas zajęty
od śmierci biega furt za życiem
a potem cały wniebowzięty
szkielety stroi słów poszyciem.
Gdzie tylko zjawi się tam zaraz
stawia pytanie i ucieka.
Stąd mimo, że się bardzo stara
to na rezultat już nie czeka.
To coś jest stałym zapytaniem.
Stoi on płynie i brakuje
i odpowiedzi nie ma na nie
gdyż stale wierci i nurtuje.
Zaś prawda trzyma straż na straży
by nikt nie wykradł tego malca,
a że nie jeden się odważył
głęboko chowa go do skarbca.
*
Dziewczyna
Idzie procesja kolędnicy
historia z czasem i potworem
w nią prawda puszcza z pod spódnicy
drobnych kłamstw roje na tę porę.
Niewinne ziarnko przestrzeń pusta
w słowie co leci ponad światem,
kiedy kryguje się do lustra
aby urosnąć pięknym kwiatem.
Starsza kobieta
Przypadek różne toczy boje
nim w czarną glebę się zakopie,
a potem jeden to dziewoje
a drugi całkiem miłe chłopie.
I co tam będzie już się działo?
Co przyjdzie robić i co składać?
Czego im dużo, czego mało
i kim nie będą? Trudno gadać.
Z tych odpowiedzi w odpowiedzi
kształty budują i struktury,
gdzie mimo chęci kłamstwo siedzi
bo prawo prawem jest natury.
Polityk
Stąd żadne słowo winogrono
czystej poszewki nie nawleka
lecz jest kotwicą zaczepioną
w głąb niepewności, która czeka.
Po niepewności jak po linie
do skarbca ścieżka wiedzie kręta,
ale upadków w serpentynie
panicznie mało kto pamięta.
Po za tym mówmy sobie szczerze
jakąś odpowiedź trzeba uznać.
Ten czy też inny diabeł w wierze
ziemi na trumnie czarna bruzda.
Żaden on nie jest samym sobą
tak w rozważaniu, jak w modlitwie
ale historii znaczy ramy
w pokoju, między i po bitwie.
Dziennikarz
Są tacy, których seria zdarzeń
spycha bez przerwy do przepaści
poowijani więc w bandaże
różnej mikstury oraz maści.
Inni z kolei jak balonik
na jednym sznurku zaczepieni
lecą, a nikt ich nie dogoni
by spocząć w parku wśród zieleni.
A jeszcze inni niczym fala
podnoszą się i opadają
kiedy przygoda ich powala
lecz zaraz szybko potem wstają.
Drugi z kolei szuka sensu
że ktoś go weźmie i za uszy
wsadzi na półkę do kredensu
skąd całe życie się nie ruszy.
Malarz
Takich obrazów jest tysiące
można by mnożyć je i mnożyć
księżyc malarzem dla ich , słońce
i człowiek, który chciałby pożyć.
W każdym obrazku kłamstwo siedzi
kłamstewkiem zgrabnie zasłonięte.
Z wierzchu patyna starej miedzi
a wewnątrz zmyśla jak najęte.
I nie ma nad czym się rozwodzić
tak kwitnie jaśmin, bez i lipa
lecz najważniejsze by nie szkodzić
gdyż wyhoduje się polipa.
a wtedy trzeba użyć noży
by amputować kawał nogi.
Serce na dłoni się otworzy
gdy język czepia się a podłogi
*
Literat
Choć życie bardziej niż kochane
to kiedy indziej niczym mucha
w pajęczej sieci przyłapane
albo pułapką karalucha.
Słowo nie zmienia stanu rzeczy
możemy go zaklinać prosić,
jednych zaraża, drugich leczy,
gnoi, wyrzuca lub wynosi.
Poeta
Na szczycie góry w cudnym zamku
gdzie wśród wieczności czas się nudzi
diabeł z aniołem na krużganku
dywan historii tkają z ludzi.
Anioł przez okno dusze sieje
a diabeł rzuca dobrą radę.
Ziemia przekłada je na dzieje
młynem, co miele przez przypadek
I choćby im zapłacić słono
by gdzieś wcisnęli wątek nowy,
wzory odgórnie ułożono
wzdłuż posuwając się osnowy.
Archeolog
Tak diabła rada dobra leci
aż w końcu spadła bardzo nisko,
gdzie się bawiły jakieś dzieci
tuż przy jaskini, gdzie ognisko.
Spadła i echem się odbiła
o ciemną ścianę leśnej głuszy
i zaraz w echu powróciła
magicznym tańcem wokół duszy.
Poeta
A jakich tam nie było iskier?
Obrazy wzruszeń, zapowiedzi
obietnic prawdy czystej wszystkie
językiem w którym diabeł siedzi.
Także i mowa i marzenie,
słowa żałości, dziękczynienia
głębokie myśli i sumienie
wola, pragnienie i dążenia
Literat
Gdy w ciekawości swej, w imieniu
iskier rzucanych przez ognisko
dusza z pytaniem na ramieniu
chciała zobaczyć iskrę blisko,
to iskry iskier w czar zuchwały
z iskrami ognia się złączyły
w jedno i słowa wnet zabrzmiały
gdyż dusze mocno poparzyły.
Dziennikarz
Stąd też, gdy ludzie się pytają
co to za sprawa tajemnicza,
albo co teraz zrobić mają,
echo odpowiedz im użycza.
W tym echu wszystko jest zaklęte.
Cała historia ,magia baśnie
to co tragiczne ludzkie, święte,
zaczyna, kwitnie, kończy właśnie.
Tak dusza będąc zapytaniem,
które się w echu poparzyło
żadnej cudownej maści na nie
nie ma by ziemie uleczyło,
Poeta
Lecz tylko, kiedy o poranku
poświaty senność w oczy kole
i ktoś tam czeka na przystanku
a inny ktoś wychodzi w pole,
na horyzoncie co się pali
jak nocna lampka na stoliku,
a kształt bezkształtny gdzieś w oddali
wyciąga kształtów tych bezliku
gdzieś właśnie, albo jeszcze dalej,
za smugą smugi, smugi drogą
gdzie rosną widma, rój i szalej
i ludzie wejść tam już nie mogą.
Tu, kiedy słońce wstaje z łóżka
i księżyc świeci swoim noskom
sen zamieszkuje dobra wróżka
co przypomina Matkę Boską.
Ta Nasza Pani czysta święta,
prozą poezji darem jasnym,
w poemat szalu owinięta,
ma dla każdego wierszyk własny,
Malarz
Nie kryje żadnych słów i znaczeń
ani intencji nieba piekła,
a także prawdy co tłumaczy,
czy też mądrości gdy wyrzekła.
Ten wiersz się z liter i nie składa
lecz z samych rymów i linijek,
gdy rym o śmierci opowiada
linijką która jeszcze żyje.
Ta Pani zawsze jest i była.
Nad ziemią czuwa od wiek wieków
by wiersz nim skryje go mogiła
mógł w samym tworzyć się człowieku.
Filozof
Przez całe dzieje od początku
ta wróżka Pani tajemnicza
w drodze historii i wyjątków
postaciom twarzy swej użycza.
To u niej dusza poparzona
na zawsze chciała by się schować,
aby przytulić się do łona.
Malarz
Lecz wprzód się musi wyprostować
i do linijki swoich znaków,
co zapisane są na niebie
przyłożyć głosy kwiatów, ptaków,
które pod drzewem i na drzewie.
A wtedy prawdę słów w milczeniu
kiedy dobiera wiersza rymy
wilgotną rosą na kamieniu
obliczem śmierci zobaczymy.
Poeta
Nie bój się, nie aż straszna taka,
jak straszne może być, co proste.
Dziewczyną jest, kiedy chłopaka
woła by szedł zerwanym mostem
Ona po drogach perły gubi
gdyż w norę wpadną i królika.
Jasna dla tego, co ją lubi,
a ciemna temu co unika.
Prosimy zatem Panią Naszą
by w dobrej rady słów demony,
co czarną perłą śmierci straszą
sypnęła wierszy jasnych dzwony
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 835 odsłon
Komentarze
Polityk i Literat
12 Lutego, 2010 - 01:14
Cymes.
Pozdrawiam
-------------------------------
Samotny wilk w biegu