O TYM JAK WAŁĘSA (komune) OBALAŁ

Obrazek użytkownika WZZW
Historia
Kolejna książka dotycząca naszego narodowego symbolu, zwanego pieszczotliwie Bolkiem, przyniosła oczekiwaną reakcję. Na początek jak najszybciej okrzyknięto zawarte w niej informacje jako kontrowersyjne. To już taka stała zagrywka wałęsowych gwardzistów. Po dwóch pierwszych publikacjach zdali sobie oni sprawę z tego, że cokolwiek się w nich ukazuje nie służy wizerunkowi naszego skarbu, a uznanie tych informacji za kłamstwo staje się coraz trudniejsze jeśli nie niemożliwe. Określenie - kontrowersyjne - pozwala powykręcać nieco znaczenie rożnych postaw najsłynniejszego polskiego kapusia i wprowadzić znaczny procent względności przy ich ocenie. Przyznać trzeba, że jest to i tak pewien postęp, gdyż jeszcze niedawno takie wyskoki nazywano wytworem chorej wyobraźni pseudo-historyków lub wręcz kłamliwym zamachem na nietykalną świętość. Świętość okazała się jednak już dawno nie tylko mało święta, ale nawet bardziej upaprana w brudzie niż chcieliby tego jej wyznawcy. Tak więc pewne zmiękczenie tonu świętego oburzenia stało się nieuniknione. Wydana właśnie przez pracowników IPN, Tomasza Kozłowskiego i Grzegorza Majchrzaka, książka pod tytułem „Kryptonim 333” jest zbiorem relacji i raportów funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, którzy pilnowali Wałęsy podczas jego „ïnternowania” w rządowym ośrodku wczasowym. Relacje nie są żadną rewelacją dla tych, którzy w tamtym czasie mieli jakieś związki z opozycją. Publikacja potwierdza tylko dawno już znane fakty z okresu „traumatycznych” przeżyć Wałęsy podczas jego gościny u późniejszych komunistycznych przyjaciół. Autorzy zastosowali metodę „chciałabym, a boję się” i chociaż umieścili tam również relacje z mało pochlebnych postaw „internowanego” Walesy, to jednak zaraz zapewnili, że książka jako całość stawia byłego prezydenta w dobrym świetle. Zawsze w swej naiwności myślałem, że taka pozycja powinna opisywać prawdę, a nie dbać o korzystny lub nie wizerunek opisywanego bohatera. Tak czy inaczej po części rozumiem autorów, bo w końcu sądowe szaleństwo Wałęsy znane jest daleko poza granicami kraju, a niejeden pracownik IPN zdążył się już ze swą posadą pożegnać. Niezależnie od ostrożności autorów, książka natychmiast wyciągnęła z ciemnych nor zagniewanych etatowych obrońców czci wodza rewolucji. I nic dziwnego, gdyż niezależnie od tego, że wiele z opisanych faktów było znanych w środowisku opozycji już w czasie stanu wojennego, to ich potwierdzenie poprzez dokumenty jest dzisiaj bardzo ważne. Dotychczas, jakiekolwiek podważanie wielkich cierpień Wałęsy podczas jego rzekomych traumatycznych przeżyć jako naczelnego więźnia PRLu, było - jakby to on sam powiedział - przestępstwem przeciwko niemu, a co za tym idzie przeciwko ludzkości. Tymczasem kiedy właśnie potwierdziło się, że pobyt naszego przodownika w Arłamowie był jedną niekończącą się alkoholową balangą, to reakcja klakierów była podobna do tej, którą obserwowaliśmy po wydaniu książki Sławomira Cenckiewicza czy Pawła Zyzaka. Kiedy okazało się, że ilość zamówionych przez „uwięzionego” Wałęsę (!) i opróżnionych z pomocą częstych gości butelek alkoholu jest wręcz porażająca, to natychmiast przystąpiono do minimalizowania znaczenia tego faktu, porównując go do sprawy wspomnianego przez Pawła Zyzaka słynnego już sikania do kościelnej chrzcielnicy. Sprawa ilości opróżnionych butelek nie ma mieć żadnego znaczenia wobec rzekomych dokonań wodza. Przyznam, że gdyby chodziło tylko o obraz zgniłego charakteru Wałęsy, czy braku moralnego kręgosłupa, to szkoda byłoby czasu na zajmowanie się tematem, gdyż potwierdzanie oczywistości jest interesujące tylko do czasu. Lista wypitego alkoholu , opis chamskich wypowiedzi, wizyt bliskich czy przekaz dotyczący wygód jakich szef Solidarności „zmuszony był doznawać” w czasie swojego „zniewolenia” nie byłby tak istotny, gdyby nie pamięć realiów tamtego czasu. A przecież były one bardzo konkretne. W tym samym czasie w wiezieniach całego kraju, stłoczone w małych celach, siedziały tysiące działaczy Solidarności. Często poniżani, bici, zastraszani i szantażowani. Wystarczy przypomnieć poniżenia jakich doznawały aresztowane kobiety podczas brutalnych przeszukań, czy tortury wielogodzinnego transportu w zlodowaciałych od mrozu zomowskich ciężarówkach. Nie sposób nie pamiętać wyłamywanych drzwi i zakutych w kajdany, wyrwanych z łóżek niewinnych ludzi. Zomowców pałujących niepokornych więźniów, odmowa widzeń, czy nawet lekarskiej pomocy. Lista prześladowań jest długa i ogólnie znana. I tu jest powód dla którego nie mogę się zgodzić z tymi, którzy tak łatwo pozwalają zbagatelizować sprawę zachowania Walesy podczas jego „internowania” w rządowym ośrodku wczasowym. Przede wszystkim nie wolno zapomnieć, że większość z internowanych mogła uniknąć swego losu, gdyby ten, którego obdarzyli zaufaniem, nie okazał się ohydnym zdrajcą. Wałęsa wiedział o nadchodzącym stanie wojennym i nie zrobił nic, aby ochronić związek i jego działaczy. Przypomnę, że jeszcze pamiętnej nocy z 12go na 13go grudnia, prowadząc w stoczni gdańskiej obrady Komisji Krajowej Solidarności, został poinformowany kilkakrotnie o rozpoczętych na zewnątrz aresztowaniach. Jednym z tych, którzy go o sytuacji informowali był Aleksander Hall, który pojawił się w sali obrad. To wszystko działo się w chwili, gdy na tej samej sali Andrzej Gwiazda nawoływał do przygotowania się do oczekiwanego stanu wyjątkowego. Wałęsa nie tylko zdradziecko nie zrobił absolutnie nic, aby zorganizować obronę związku i ludzi, ale nikczemnie i świadomie nie przekazał otrzymanej informacji zebranym w sali działaczom. Po zakończeniu obrad, w gdańskich hotelach i na dworcach rozpoczęły się natychmiastowe aresztowania wracających z zebrania działaczy. Już dużo wcześniej w całym kraju rozpoczęto wywlekanie z domów ludzi przeznaczonych do zamknięcia. W tym samym czasie przywódca związku wracał spokojnie do domu w towarzystwie swego esbeckiego kierowcy Wachowskiego. W swoim mieszkaniu zastał zaniepokojonych działaczy Ruchu Młodej Polski, którzy po raz kolejny przybiegli by ostrzec i poinformować Wałęsę o tym co dzieje się na zewnątrz. Nasz „naczelny rewolucjonista” wysłuchał relacji i z całym spokojem położył się spać! Po dwóch godzinach przybyli do jego mieszkania pierwszy sekretarz KW PZPR i wojewoda gdański. Nie było zomo, wyłamanych drzwi, kajdanów i przesiąkniętej zimnem zomowskiej ciężarówki. Było zaproszenie w gościnę i podstawiony komfortowy samolot. Przez kilka następnych dni, podczas gdy w całym kraju zomo brutalnie pacyfikowało organizowane naprędce strajki, Lech Wałęsa ciągle jeszcze przebywał w Warszawie jako gość u komunistycznych oprawców narodu. Bojąc się potępienia ze strony Polaków, po kilku dniach zasugerował swoje internowanie. Dokładnie tak samo jak w latach siedemdziesiątych, będąc agentem bezpieki prosił ją by wzywała go na komendę, aby nie wzbudzać podejrzeń kolegów. Jak to internowanie wyglądało, opisuje wydana właśnie książka. Żeby nie było żadnych wątpliwości przypomnę, że w żadnym momencie nie zażądał on umieszczenia go wspólnie z innymi aresztowanymi działaczami związku. Zadbał natychmiast o to, aby dostarczano mu wystarczające ilości alkoholu i aby nie brakowało mu towarzystwa do jego spożywania. Jest jeszcze jedna sprawa o której należy pamiętać, kiedy rożni wałęsowi obrońcy próbują przekonać nas, że picie alkoholu przez ich ulubieńca podczas „internowania”, a w rzeczywistości pobytu w wygodnym ośrodku wczasowym nie ma wielkiego znaczenia. Otóż, w tym samym czasie, przez wiele najtrudniejszych miesięcy stanu wojennego, tysiące ludzi demonstrowało na ulicach polskich miast w obronie Solidarności, domagając się uwolnienia „uwięzionego” przywódcy związku! Jak wielu ludzi, w każdym niemal wieku, ucierpiało podczas tych manifestacji, nie trzeba nikomu mówić. Wielu też ryzykowało poważnymi represjami, drukując ulotki w obronie Lecha Walesy. W tym samym czasie, z więzień w całym kraju, działacze związku przesyłali przemycane apele i słowa solidarności z manifestującymi. Tymczasem w Arłamowie przywódca związku pił i bawił się w najlepsze. Niech mi więc nie mówi żaden z nadwornych klakierów Wałęsy, że jest to sprawa bez znaczenia. Nawet podczas pamiętnego strajku w sierpniu 1980 roku wszyscy strajkujący, a nawet ich rodziny, wyrzekły się alkoholu dla podkreślenia zrozumienia powagi sytuacji. Ulubiony „historyk” rządzących elit Andrzej Friszke, nie mogąc podważyć prawdziwości przekazanych w książce danych, stwierdza w wyraźnej desperacji: „Trudno przypuszczać, by funkcjonariusze wprowadzali swoich przełożonych w błąd. Nie oznacza to jednak, że prawdziwe jest w nich każde zdanie. Funkcjonariusze mogli dokonać przekłamań, nawet bez złej woli”(?!) Tak panie Friszke, wiemy, że ziemia jest okrągła, ale zawsze możliwe jest jakieś niezawinione przekłamanie tych, którzy nas do tego przekonali i jest prawdopodobne, że nasza planeta jest bardziej płaska niż nam się wydaje. Panie Friszke, żadna służalczość nie powinna mieć formy absurdu, jeśli chce pan, aby traktować pana jako człowieka rozumnego. Wynurzenia Andrzeja Friszke są niewątpliwie szkodliwe jak większość jego odkryć, jest on jednak tylko żałosnym obrońcą „jedynie słusznej historycznej prawdy”. Prawdziwym liderem krucjaty czystości moralnej cesarza Walensy jest jak zawsze jego niezastąpiony giermek Jerzy Borowczak. Ten jak zwykle, nie czekając nawet na rozwinięcie się jakiejkolwiek dyskusji, i jak znam życie, najpewniej nie czytając nawet wspomnianej książki, rzucił się do obrony twórcy swej żałosnej kariery. Stanął w pierwszej linii i bez namysłu rozpoczął chlapanie jęzorkiem, tak jak się tego od niego w takich momentach oczekuje. Tak więc, wytężając umysł, doszedł do „genialnego” wniosku: „Ci, którzy pisali książkę, specjalnie nawsadzali parę bzdurnych informacji, byśmy o tym dyskutowali. Wiadomo, że jak się kogoś ochlapie błotem, lepiej się to czyta”. Po pierwsze, biedny choć starający się wywiązać z zadania Borowczak nie rozumie, że nie można ochlapać błotem kogoś, kto siedzi w tym błocie po same uszy. I to już od dawna. To co jednak najważniejsze to, to że autorem faktów zarejestrowanych przez funkcjonariuszy BOR jest jak zwykle jego idol Wałęsa. Borowczak stara się wykazać inwencją i idzie w swych wynurzeniach dalej, stwierdzając: „Znam Lecha Wałęsę od 34 lat i nigdy nie widziałem go wypitego, nie mówiąc pijanego”. Borowczak nie byłby sobą, gdyby nie łgał jak przysłowiowy pies. Nie mam oczywiście zamiaru obrażać żadnych czworonogów. Prawda jest taka, że 34 lata temu Borowczak nie miał zielonego pojęcia o istnieniu Wałęsy. Nie ma też znaczenia co widział, a czego nie chciał widzieć Borowczak. Ja sam mógłbym, nieświadomemu Borowczakowi, wiele w tym temacie opowiedzieć. Nie ma jednak takiej potrzeby, bo wystarczy tylko przypomnieć publiczną wypowiedź jego idola z czasów kiedy był już szefem Solidarności. Wałęsa, odwiedzając swój były zakład pracy „Zremb” w Gdańsku, z dumą i nieukrywanym zadowoleniem z siebie, stwierdził publicznie na spotkaniu ze związkowcami: „Tyle wódki co w tym zakładzie, to nigdzie nie wypiłem”. Dla uzupełnienia można wspomnieć, że było to jedną z przyczyn dyscyplinarnego zwolnienia. Borowczak nie poprzestaje na zapewnianiu o niemal całkowitej abstynencji swego protektora. Zapomniał, że wcześniej nazwał informacje o liczbie dostarczonego Wałęsie alkoholu bzdurnymi i stwierdza odkrywczo: „Na pewno nie wypił takiej ilości alkoholu, a butelki załatwili sobie funkcjonariusze BOR, dopisując je do wykazu”. Nie wiem czy Borowczak ma problemy z rozumieniem własnych słów, ale zalecałbym szybciej myśleć i wolniej mówić. Prawdziwym popisem elokwencji Borowczaka jest jego stwierdzenie: „Może trzeba było napisać, że Wałęsa codziennie życzył sobie dwie blondynki i dwie szatynki? Że tam był burdel?” Borowczak, siląc się na ironię, wydaje się być mocno niedoinformowany, a przy tym wyświadcza swemu koledze iście niedźwiedzią przysługę, przywołując temat, o którym sam Wałęsa wolałby nie mówić głośno. Przypomnę więc panu Borowczakowi, że wspomniany przez niego burdel był w Hotelu „Solec” w Warszawie, w czasie wizyt Wałęsy będącego wówczas szefem Solidarności. To stamtąd pochodzą filmowe nagrania wodza w towarzystwie wspomnianych blondynek i szatynek, przekazane w tamtym czasie przez bezpiekę do episkopatu i opisane przed laty przez naocznych świadków. Po pełniejsze informacje radzę panu Borowczakowi udać się do swego innego kolegi, Wachowskiego, chociaż jak wspomniałem nie jestem pewny, czy Wałęsa będzie szczęśliwy z przywołania tego raczej niechcianego tematu. Dalsze odnoszenie się do bezsensownych pseudo argumentów służbowego Borowczaka wydaje się stratą czasu. Przypomnę więc tylko, że mija właśnie kolejna rocznica ponurego okresu stanu wojennego. Przed kamerami i mikrofonami pojawią się znów „bohaterowie” naszej najnowszej historii, wybitni rewolucjoniści, od Wałęsy do Borowczaka, wspierani przez równie wybitnych badaczy historii w rodzaju Andrzeja Friszke i jemu podobnych. Dowiemy się znów, że obalanie przez Wałęsę kolejnych butelek wódki, dostarczanych mu przez „prześladujących” go komunistów, było wyrafinowaną taktyką i kolejnym krokiem do obalenia czegoś większego. Być może okaże się, że z takim poświeceniem opróżniał kolejne butelki, aby później użyć je do „koktajli Mołotowa” w decydującej potyczce z silami komunistycznej dyktatury. Na szczęście udało mu się, za niewątpliwą poradą zawsze wiernego Borowczaka, przestraszyć komunistów przy takim jednym wielkim okrągłym meblu i tym samym uniknąć rozlewu krwi. A wszystko to dla dobra niewdzięcznych rodaków. I byłoby to nawet całkiem zabawne, gdyby nie fakt, że kiedy on zwyczajnie i ordynarnie chlał, dostarczany mu przez komunistów alkohol, miliony jego rodaków cierpiało, doświadczając różne formy prześladowań ze strony tych samych komunistów, z którymi on sam tak świetnie się bawił. Kiedy turnus wczasów się wreszcie skończył, Wałęsa powrócił do Gdańska. Witały go tysiące ludzi wierzących, że tak jak oni zachował się dumnie i z honorem. Nie wiem, czy stojąc wówczas na balkonie swojego mieszkania, myślał o honorze czy kolejnym kieliszku, który pozwolił by mu zaleczyć prawdopodobnego kaca i znieść hałas tego natrętnego i naiwnego tłumu, który nie rozumiał, jakie traumatyczne przejścia stały się udziałem tego wielkiego człowieka. I niech mi żaden Borowczak, Friszke i ktokolwiek inny nie mówi, że zachowanie laureata nagrody Nobla w tamtych okolicznościach nie ma znaczenia, tak jak nie ma mieć znaczenia jego donosicielstwo, zdrada w czasie sierpniowego strajku, zniszczenie Solidarności, zdrada w stanie wojennym i całe lata kolejnych zdrad i kłamstw. Bo jeśli tak, to pytam, gdzie jest to co ma znaczenie i co każe nam stale chronić tego obrzydliwego człowieka? Lech Zborowski ]]>wzzw.wordpress.com]]>
Brak głosów

Komentarze

kosa62

Kiedyś było mi żal tego człowieka, ale to zwyczajna łajza i cwany cham. Panie Lechu, niestety obaj nosimy to samo imię, co opisywany przez Pana zaprzaniec, trudno mi to dalej zdzierżyć dlatego proponuję podpisywać się jakoś inaczej, albo jego określać per Bolek Wałęsa - niech nie kala naszego imienia.

Dziękuję za ten tekst, nich Pan obnaża tego łobuza, Pan go przecież dobrze znał.

Jeszcze Polsaka nie zginęła... Isten ald meg a magyart...

Vote up!
0
Vote down!
-1

kosa62

#313382

wzzw.wordpress.com

Szanowny Panie Lechu.
Lubie swoje imie i w zadnym wypadku nie czuje zagrozenia w tym temacie ze strony tego wybryku historii. Walesa pozostanie juz na zawsze symbolem upadku i od tego nie ma ucieczki. Najwazniejsze jest odebrac mu nasza historie i odklamac to co zostalo tak nieprawdopodobnie wykrecone. On sam jest w tym wszystkim najmniej istotny. On o tym wie i dlatego tak sie miota. Ten czlowiek nie jest zagrozeniem dla zadnego imienia gdyz nie mozna go porownac do zadnego porzadnego czlowieka wlacznie ze wszystkimi porzadnymi Bolkami.
Jego imie jest jedyna przyzwoita rzecza jaka mu pozostala. Niech Pan okaze zyczliwa laskawosc nieszczesnikowi, ktory odejdzie takim jakim jest cale zycie czyli kompletnym moralnym zerem.
Pozdrawiam
Lech Zborowski

Vote up!
1
Vote down!
-1
#313531

Warto pamiętać, że w tamtym czasie alkohol był na kartki! Szczęśliwcami nazywano tych, którym urodziło się wtedy dziecko, dostawali bowiem przydział 20 półlitrówek "chrzcinowego" (takie ówczesne becikowe). Niektórzy wypijali od razu, inni trzymali na czarną godzinę dla hydraulika czy innego fachowca, który pracą za pieniądze gardził ("panie, no co ja za to kupię, jak nic nie ma").

Urodzenie dziecka było dobrym sposobem na zaopatrzenie się w wodę ognistą. Innym sposobem było bycie Bolkiem i zainternowanie się: rodzinie i zaproszonym gościom też wtedy kapło albo raczej chlapło, i to za darmo.

Vote up!
0
Vote down!
-1
#313410

Ślub też był niezłym sposobem... ;-)))

Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
-1
#313411

Chyba tak, ale mnie to już wtedy nie dotyczyło, bo nie przewidziałam i nie poczekałam ;-)

Vote up!
0
Vote down!
-1
#313413

Mnie też nie, bo poczekałem. Ale znam wstrząsającą relację o wędrówce po Warszawie dwóch, nieco podciętych drużbów in spe z 20 flaszkami... A do godziny policyjnej było blisko... :-)))

Vote up!
1
Vote down!
-1
#313421

Można powiedzieć, ze przeczekałeś ;-)

A skąd oni mieli flaszki i od kogo? Chyba pan młody nie był taki rozrzutny jesli chodzi o takie dobro deficytowe? Nie rozumiem, ale ja się na trunkowych subtelnościach mało znam. Zaraz, zaraz, żeby ten swój brak nadrobić: przypomniałam sobie, ze jest w domu jakiś koniak - bułgarski, bułgarski:-( - i chyba otworzę, bo jeszcze się zepsuje.

Vote up!
0
Vote down!
-1
#313426

Drużbowie cieszyli się pełnym zaufaniem pana młodego, który obdarzył ich kwitem na zakup i gotówka. W konspiracji zaufanie było konieczne :-)))!

Nie ma bułgarskich koniaków. Zapewne Pliska Ci się pałęta ;-)))! To się raczej nie psuje :-))).

Vote up!
1
Vote down!
-1
#313427

Aha, wszytsko jasne! Super sprawa.
No jasne, że Pliska. Toć wiem, ze się nie psuje, na tyle to jeszcze się znam, tylko pożałowałam emotikonu pokazującego, ze to żart. A naprawdę zastanawiałam się czy go dać, uwierz.

Jak kiedyś ludzie prowadzili korespondencję bez emotikonów? Tak sobie myślę, że może wielu nieporozumień towarzyskich i rodzinnych można byłoby uniknąć dzięki odpowiedniej buźce.

Vote up!
1
Vote down!
-1
#313431

Jestem obrażony z powodu zignorowania mojego poczucia humoru!

Na żart odpowiedziałem żartem ;-)))

Vote up!
0
Vote down!
-1
#313435

wzzw.wordpress.com

Humor byl zawsze dobry na absurdy tamtego czasu. Moj serdeczny przyjaciel wspanialy czlowiek i dzialacz WZZW Andrzej Butkiewicz, ktory odszedl od nas kilka lat temu, zgodnie z typowym dla niego czarnym humorem podsumowywal prl westchnieniem "...och, nie wroca dobre czasy". Dzisiaj nie wiadomo czy smiac sie tak jak kiedys czy traktowac to jako prorocza wizje terazniejszosci.
Niemniej humor jest zawsze dobrym lekarstwem na wszystko. Dziekuje za zainteresowanie moim tekstem i pozdrawiam

Lech Zborowski

Vote up!
1
Vote down!
-1
#313534

Muszę przyznać, że raz udało mi się napić z Bolkiem ;-). Podczas I Zjazdu, w Olivii. Długo go musiałem namawiać...;-). Najwyraźniej b. się pilnował... Ale wreszcie dał się namówić na jednego...

Pozdrawiam

PS. W ramach alkoholowych anegdot ze stanu wojennego: Czy wiesz, gdzie wtedy była najpewniejsza "meta" w podwarszawskim Konstancinie? W rezydencji ambasady ZSRR... :-))). Poważnie! Teraz jest to rezydencja Rywina ;-).

Vote up!
0
Vote down!
-1
#313538

wzzw.wordpress.com

Osobiscie nie mam nic do faktu, ze ktos spozywa alkohol. Jesli jednak jest sie szefem Solidarnosci, obserwowanym przez miliony ludzi to trzeba wiedziec kiedy i z kim mozna to robic. W czasie zjazdu rozgrywala sie niezwykle wazna esbecko walesowa gra o wszystko tak wiec mogl sie wowczas w miare pilnowac gdyz mial zbyt wiele do stracenia.
Bylem jednak swiadkiem zbyt wielu sytuacji kiedy nie kazal sie nikomu namawiac i tworzyl sytuacje kompromitujace zwiazek.
Co do ruskiej ambasady to nie mam najmniejszych powodow watpic. Oni przekraczali wszelkie granice nawet jak na realia prl i robia to zreszta do dzisiaj. Tyle, ze dzisiaj jest juz to malo zabawne.
Pozdrawiam
Lech Zborowski

Vote up!
0
Vote down!
-1
#313571

Dobry i jakże potrzebny tekst, od podszewki ukazujący nie tylko prawdziwą twarz (chyba jednak gardło), jednego z największych świętych polskopodobnej postkomuny: Bolesława Pijusa (dziś chyba Scacowanego). Dobrze, że napisał ten tekst ktoś taki jak Ty. Człowiek, który mógłby, ale nie chciał zostać Borowczakiem. Serdeczne pozdrowienia.
Jacek
PS. Coś dla Ciebie:

spółka w Arłamowie

Bolek siedząc bohatersko nie popadł w rozterki
oni obalali naszą wolność, a on swoje butelki...

Vote up!
0
Vote down!
-1
#313593

[quote=Jacek K.M.][...]Człowiek, który mógłby, ale nie chciał zostać Borowczakiem.[/quote]

Każdy ma takiego Borowczaka na jakiego zasłużył ; )

[quote=Jacek K.M.]spółka w Arłamowie

Bolek siedząc bohatersko nie popadł w rozterki
oni obalali naszą wolność, a on swoje butelki...[/quote]

Mogę dopisać linijkę ?

Bolek siedząc bohatersko nie popadł w rozterki
oni obalali naszą wolność, a on swoje butelki
jedni brali pały, on pół litra na nerki

; )

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
-1

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#313619

A dolarów ci uBolka było pod dostatkiem... w walizkach...

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

Vote up!
0
Vote down!
-1

  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

#313434

Człowiek mógł się oszukiwać - bo głupi, bo naiwny, bo bufon z manią wielkości...
A w końcu wychodzi, że to prawdopodobnie najzwyklejsza, skompromitowana szumowina.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
-1

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#313584

gość z drogi

my wtedy dalibyśmy się pokroić w kawałki za to,że to wrzutka SB,dzisiaj już 

nie wiem...

Prawda to była,czy tylko Fałsz...?

Dzisiaj  natomiast,wiem już

że król okazał sie NAGI,w brudnych kalesonach ,z  butelką wódy w garści....

a na Polskich Drogach nadal bieleją Kości rozjechanych na Śmierć Polaków....

smutno pozdrawiam Wszystkich pamiętających tamten CZAS,Czas Walki i Czas Zdrady...czas TW

Vote up!
1
Vote down!
-1

gość z drogi

#313630

wzzw.wordpress.com

Juz bardzo dawno okazalo sie, ze przy tym nagraniu bezpieka zmanipulowala kilka slow probujac uczynic ta wypowiedz bardziej dosadna. Caly sens (albo raczej bezsens) wypowiedzi to wlasna produkcja cesarskich braci.
Pozdrawiam
Lech Zborowski

Vote up!
0
Vote down!
-1
#313647

wzzw.wordpress.com

Juz bardzo dawno okazalo sie, ze przy tym nagraniu bezpieka zmanipulowala kilka slow probujac uczynic ta wypowiedz bardziej dosadna. Caly sens (albo raczej bezsens) wypowiedzi to wlasna produkcja cesarskich braci.
Pozdrawiam
Lech Zborowski

Vote up!
0
Vote down!
-1
#313648

gość z drogi

ten prostacki człeczyna taki własnie był i jest....

i pomyśleć ,że Ludzie ginęli za Ideał,a ideał bruku sięgnął....

serdeczne ukłony i pozdrowienia  :)

PS

nie zal mi Tamtego Czasu,naprawdę nie Żal byliśmy Tacy Prawdziwi,Tacy Niepokorni i to było Najpiekniejsze i jeszcze ta ludzka solidarność ponad PODZIAŁAMI :)

Vote up!
0
Vote down!
-1

gość z drogi

#313685

wzzw.wordpress.com

Szumowina byl od zawsze co juz jakis czas temu udowodniono. Problem w tym, ze szumowine chroniono cale lata pncernym szklem esbeckiej propagandy. Gdyby nie to to musialby - jak mawia moj serdeczny przyjaciel - chodzic kanalami. Bez tej ochrony nie bylby nawet uzytecznymn idiota. Bylby po prostu zwyczajnie idiota.
Pozdrawiam
Lech Zborowski

Vote up!
1
Vote down!
-1
#313646

gość z drogi

Leży  przede mną cudem ocalały egzemplarz "Solidarność| "

nr 10/40 Gdańsk Dnia 6 Kwietnia 1981 szczegolnie pięknie zachował sie prawy róg Dwa Lwy 

i podpis BEZ STRACHU ALE Z ROZWAGĄ :)

PODTYTUŁ :

Oświadczenia  Dymisje Komentarze....zdjęcie pod spodem niestety nieczytelne... Środek

Karol Modzelewski rezygnuje....

Mec.WŁ SIŁA-Nowicki

Oświadczenie Komisji Porozumiewaczej

Jesteśmy przygotowani na wielkie prowokacje

Informacje bieżące

Jak zwiększyć spożycie  szpinaku Andrzej Tatkowski/z cyklu "Smietnik głupich pomysłow/

Krajowa Komisja Porozumiewawcza

Przegląd Prasy...

z wielkim wzruszeniem przewracam pożółkłe strony

i serdecznie Pana pozdrawiam z głębi tamtych Cudownych LAT,Lat naszej Solidarności...tej międzyludzkiej  :)

pozdrawiam w  kilka godzin przed godziną W ,czyli  godziną wprowadzenia stanu wojennego,przez niepolskich towarzyszy jenerałów

Pana 

 i Nas Wszystkich z Tamtych LAT :

solidarnościowa dziesiątka 

 

 

Vote up!
0
Vote down!
-1

gość z drogi

#313705

wzzw.wordpress.com

Andrzej Gwiazda niemal od poczatku uwazal, ze sam wybuch strajku zostal sprowokowany przez bezpieke i ja sie calkowicie z tym zgadzam. Niektorych takie stanowisko dziwi , a czasem nawet porusza. Rzecz w tym, ze nie zmienia to w niczym faktu, ze to co wowczas robili zwykli ludzie bylo czyms nieprawdopodobnie budujacym. Kiedy wiedziony sentymentem zagladne do starych egzemplarzy tamtych wydawnictw to wraca natychmiast obraz tamtych chwil. Pracowalem w drukarni MKZu gdanskiego i kazdego dnia obserwowalem ludzi wracajacych z pracy, obladowanych zakupami, ktorzy ustawiali sie w dluga kolejke przed wejsciem do budynku po to tylko by po kilku godzinach stania dostac jakis wydruk i niemal z namaszczeniem zaniesc go do domu. Wielu ludzi przepisywalo je na maszynach albo recznie aby przekazac znajomym. Tak robil moj ojciec i wszyscy jego przyjaciele. Pamietam wdowy przynaszace obraczki po mezach aby w ten sposob wesprzec Solidarnosc.
Dlatego choc trzeba opowiadac wszystkie lajdactwa i oszustwa jakimi nas potraktowano to jednak trzeba pamietac, ze te codzienne ludzkie postawy byly jak najbardziej prawdziwe i szczere. Ja rowniez usmiecham sie do tamtych lat.
Pozdrawiam serdecznie
Lech Zborowski

Vote up!
0
Vote down!
-1
#313881

kołacze mi się po głowie takie zdarzenie: wałęsa stał w opozycji do Komisji Krajowej w jakiejś sprawie, a kiedy już nie miał argumentów - wstał, powiedział coś donośnym głosem i ruszył do wyjścia. Pamiętam dżwięk tych ciężkich kroków (słuchałam nagrania) - a co najdziwniejsze - gremium spękało!!! Darł się coś o tym, że ma żonę w szpitalu etc.

Wtedy zakradło się do mej duszy zwątpienie: jak to jest z tym wałęsą i Solidarnością.

 

Vote up!
1
Vote down!
-1

Bóg - Honor - Ojczyzna!

#313899

wzzw.wordpress.com

Walesa mial taka metode, ktora stosowal w czasach Solidarnosci. Polegala ona na tym, ze kiedy probowal cos przeforsowac albo czul, ze w dyskusji na jakims zebraniu grunt palil mu sie pod nogami wowczas odgrywal scene wzburzenia i stwierdzal, ze w takim razie on wychodzi i jedzie na ryby. Czasem nawet zdarzalo mu sie opuscic sale, ale byl oczywiscie na to przygotowany, mial zawsze w zanadrzu jakiegos swojego klakiera lub nawet grupe ktorzy wybiegali za nim blagajac aby wrocil dla dobra nas wszystkich i on po chwili dąsow laskawie wracal na zebranie. W drukarni MKZu gdanskiego mielismy z tym ubaw. Pracowali tam sami dzialacze WZZW wiec wszyscy dobrze znali jego zagrania. Ktos kiedys przyniosl stara wedke, ktora przez dlugi czas stala za drzwiami. Zakladalismy sie czy Bolek odwazy sie kiedys rzucic haslo pojscia na ryby w czasie jakies rozmowy (najczesciej klotni) z nami. Nie wiem czy wiedzial o wedce, ale nigdy sie nie odwazyl zablefowac.
W czasie 25 rocznicy WZZW w obecnosci Gwiazdow i pani Ani rzucil znow ta sama "grozbe". Niestety nie bylo tam zadnego z nas bo musialby szybciej wyjsc niz mu sie wydaje.
To tak jako ciekawistka.
Pozdrawiam
Lech Zborowski

Vote up!
0
Vote down!
-1
#314111

gość z drogi

dla Andrzeja Gwiazdy,Jego Żony

i dla wszystkich bezimiennych Polek i Polaków z tamtych lat,bezimiennych,ale jakże BOHATERSKICH 

To nie byoł tylko 10 milionów członków "S"

do nich należy dodać Nasze Rodziny,ich poświęcenie,.sąsiadki,sąsiadów,koleżenstwo nie zapisane, a wspierające nas czynnie 

to był prawdziwy ZRYW Narodu  i Cena też była okrutna za TEN ZRYW

ukłony solidarnościowe....z dawnych lat,lat gazetek,składek i Nielegalnych Kwiatów...

i POCHODÓW zakrapianych zieloną wodą z wozów strażackich ,bojowych.

Vote up!
0
Vote down!
-1

gość z drogi

#313951

On ich obalal, a oni go olewali kolejnymi butelkami.Przykre to, ze tyle czasu utrzymal sie mit wielkosci tego zaklamanego prostaka i kapusia. Trudno mi uwierzyc, ze ci ktorzy go dobrze znali, nie mieli mozliwosci go zdemaskowac. Chociarz pamietam, ze tez dalbym takiemu w morde, gdyby cos takiego wtedy twierdzil. Bylismy oszolomieni ta piekna bajka. A prawda okazuje sie okrutna. Ale wole przykra prawde, niz piekne oszustwo. Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
-1
#314010

wzzw.wordpress.com
Prosze spojrzec wstecz. Prawie kazdy z nas probowal. Joanna Gwiazda, Krementowki i inni wyleceieli z hukiem mimo popularnosci nazwisk. Nas drukarzy wywalala bojowka Walesy. Alina Pienkowska zrezygnowala w akcie protestu.
Malo kto wie, ze pierwsza ofiara Bolka (i jego zwolennikow) byla sp.Maryla Plonska, ktora Bolek fizycznie zaatakowal w korytarzu budynku MKZu gdanskiego w pierwszych dniach jego istnienia, szarpiac ja za wlosy za rozdawanie Robotnika Wybrzeza. Zareagowal natychmiast Andrzej Runowski, ale malo sam nie oberwal od stoczniowych gwardzistow Walesy. I w koncu przypomne, ze zaledwie kilka miesiecy po strajku wywalono w bardzo wstretny sposob sama Anne Walentynowicz za ktora jeszcze kilka miesiecy wczesniej tysiace ludzi rozpoczelo strajk. Zaslepienie bylo tak ogromne, ze nikt nie chcial slyszec naszych glosow.
Do tego dochodzi niemozliwosc dotarcia do mediow. Zareczam, ze gdybysmy mieli dojscie do glownego nurtu mediow chocby na jeden dzien to nikt nigdy nie chcialby wypowiedziec nazwiska tego lobuza.
Pozdrawiam
Lech Zborowski

Vote up!
0
Vote down!
-1
#314119

wzzw.wordpress.com

Kiedys piszac pewne wspomnienia zatytulowalem je "10 milionow Kowalskich" i tak wlasnie widze to od poczatku. Od lat probuje zwalczac to idiotyczne przekonanie, ze bochaterami byli wybrani ludzie tylko dlatego, ze ich nazwiska sa znane. Na zorganizowanym przez pania Anie spotkaniu WZZowcow w sejmie w 2008 roku przytaczalem historie kiedy jeden z naszych nowych kolegow rozpoczal z nami wspolprace i czul sie niemal jak bohater narodowy bo wzial udzial w akcji ulotkowej. Nasz wspanialy przyjaciel sp.Andrzej Butkiewicz powiedzial mu wowczas, ze jesli chce zobaczyc odwage to niech spojrzy na matke, ktora musi bac sie o swoje dzieci, a mimo wszystko bierze od niego te ulotki, czyta i jeszcze przekazuje dalej czy ojciec, ktory musi wyzywic rodzine, a mimo tego po nocach przepisuje ulotki by rozdac je kolegom w pracy.
Krotko mowiac, na nic najlepsza idea najwiekszego dzialacza jesli nie stanie za nia tlum "zwyklych" ludzi.
Pozdrawiam
Lech Zborowski

Vote up!
0
Vote down!
-1
#314117

wzzw.wordpress.com

Przepraszam za "ch" w bohaterach. Pewnie zlosc na nich spowodowala to "przeklawiszowanie".
Lech Zborowski

Vote up!
0
Vote down!
-1
#314118

gość z drogi

właśnie o te miliony bez nazwisk mi szło....o sprzedawczynie na straganach,które wybierały marchewki o największych "czuprynach" i z uśmiechem wkładały nam je do siatek pełnych "czegoś tam"

o młodziutkich chłopaczków,którzy w czasie pochodów'łapanek odciągali od nas 

bandytów,krzycząc

niech pani ucieka ,my ich wyprowadzimy w pole i mknęli niczym odrzutowce w pobliskie znane im uliczki i przejścia...:)

i wiele,wiele innych nieznanych z nazwisk Kowalskich....dzielniejszych od sław,bo za nimi ,nikt nie stał....bo byli bezimienni....

dzięki...serdecznie pozdrawiam :)

Vote up!
1
Vote down!
-1

gość z drogi

#314139

 Użytkownik Jacek K.M. napisał:

spółka w Arłamowie

 

Bolek siedząc bohatersko nie popadł w rozterki
oni obalali naszą wolność, a on swoje butelki...

 

Mogę dopisać linijkę ?

Bolek siedząc bohatersko nie popadł w rozterki
oni obalali naszą wolność, a on swoje butelki
jedni brali pały, on pół litra na nerki

No to ja jeszcze linijeczkę:

Stojąc nad sedesem myślał: "Jestem wielki!"

Vote up!
1
Vote down!
0
#314124

"Jezdem wielki" - lepiej pasowałoby do ćwoka ; )

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
1
Vote down!
-1

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#314142

 "Jezdem wielki" - to jest to!

Vote up!
1
Vote down!
-1
#314163