I źle, i dobrze

Tak, też mi było smutno. Po niedzielnym wieczorze.
Bo liczyłem na więcej. Bo pokładałem jakieś tam (może i nieracjonalne) nadzieje w rozumie Polaków.
A skończyło się tak, jak się skończyło.

Ale minęły dwa dni. I zacząłem na chłodno kalkulować: czy to źle, czy to dobrze... A odpowiedź wcale nie jest taka oczywista...

Na pewno źle, że ta sama banda nieudaczników i złodziei będzie dalej rządziła Polską. To oczywiste. Nie trafiają do mnie żadne argumenty z gatunku "bo to lepiej dla PiS".

Może i lepiej - ale co MNIE to obchodzi? Jestem wyborcą PiS, ale od dobra partii ważniejsze jest dla mnie dobro tego kraju, no tak po prostu. O tym zdarza się nam czasem zapomnieć, prawda? Zwłaszcza w ferworze dyskusji czy wymiany argumentów. Chciałem, żeby rządzili ludzie uczciwi, a nie zapyziali "europejczycy" o manierach i intelekcie z lekka ucywilizowanego szympansa. I właśnie dlatego poszedłem, zagłosowałem na PiS i wierzyłem w cud.

Czemu nazywam to cudem? No, a jak sobie wyobrażacie rząd PiS? Mniejszościowy? A z kim koalicja? Z PSL? Ba, a nie bardziej prawdopodobne, że wszystkie inne partie dogadałyby się między sobą, tak aby wystarczyło mandacików? A gdyby PiS miał bezwzględną większość -no tak, to właśnie byłby ten wspominany "cud". I miałem, trochę irracjonalną, nadzieję, że...

Tak się nie stało, 39% głosujących wyraźnie wykazało brakiem nie tylko choćby szczątkowego patriotyzmu, ale brakiem najzwyklejszego instynktu samozachowawczego. NA zdrowy chłopski rozum, jeśli komuś żyje się drożej, gorzej, wszystko drożeje i się sypie - w najbliższych wyborach powinien dać solidnego kopa kolesiom za ten stan rzeczy odpowiedzialnym.

Ale, nie. Wyborcy PO po raz kolejny wykazali się swoiście rozumianą "ideowością". Zamiast popatrzeć na własną kieszeń, zdecydowali że lepiej "sięgnąć gwiazd" i zagłosować na postępowych, europejskich, siłę spokoju, czy jak tam te hasełka PO brzmiały. Dziadek Einstein miał rację, mówiąc o drugiej "nieskończonej rzeczy", tej, co do której był przekonany...

O Palikocie nie chce mi się nawet pisać - ale bardziej traktuję go jako folklor no i - oczywiście - kolejny przejaw indolencji umysłowej niektórych.

No dobra, PiS dostał te 30%. Tylko - bo liczyliśmy na więcej. Ale, zaraz - w 2005 roku, tenże PiS dostał 26,99%. I rządził - no ale mniejsza o to. W 2007 roku z kolei - 32,11%. A teraz, dokładnie, 29,89%.

Popatrzmy jeszcze raz na te liczby. Blisko, prawda? PiS ma stabilny elektorat w granicach 30%.

To gdzie ta klęska? Pierwsze emocje minęły i muszę Wam powiedzieć - nie widzę jej. W sytuacji kiedy od 6 lat mamy systematycznie prowadzoną kampanię odmóżdżania wyborców, kiedy indoktrynacja jest tak silna, jak nigdy po 1989 roku (tej tezy chyba nie trzeba udowadniać) - to i tak nieźle.

Summa summarum - boli mnie wynik PO, ale mniej więcej takiego poparcia dla PiS należało się spodziewać.
Drodzy Niepoprawni - czy serio myśleliście, że nagle spora część Polaków zmądrzeje? Już przy ostatnich wyborach prezydenckich pokazali, że ani im to w głowie. Niestety.

Można było mieć nadzieję, też miałem.

Niech PO rządzi, niech "żyje się lepiej". Nie nam, niech przede wszystkim będzie "lepiej" wyborcom PO. Będą mieli co chcieli. Żałuję tylko, że PO nie jest zmuszone dodatkowo dogadywać się z Palikotem, ewentualnie SLD. To byłoby bardzo ciekawe i zabawne. Trudno, nie będzie mi dane obserwować... :)

Tak że, głowy do góry. Szkoda Polski, to prawda, nic nie poradzimy. Ale PiS jest daleki od utraty swojego elektoratu. A może właśnie to zasługuje na miano "cudu"?
Mimo Smoleńska, mimo "jasiów wędrowniczków" z PJN, mimo nagonki...

___________________
Na zakończenie pozwolę sobie sprostować kilka absurdalnych twierdzeń, na które natknąłem się ostatnio w internecie.

1. PiS nic nie stracił porównując z poparciem udzielonym Jarosławowi w wyborach prezydenckich. Jeśli ktoś jedno z drugim porównuje jest niespełna zmysłów, albo powinien wrócić do szkoły. Wybory prezydenckie (II tura) rozgrywają się między dwoma kandydatami. A parlamentarne - nie. Czy to już jasne? Czy też naświetlić jeszcze kwestię różnicę pomiędzy głosowaniem na osoby i głosowaniem na partie?

2. Trwa teraz - i trwać będzie - małe polowanie na czarownice, czyli szukanie winnych "porażki". Rozgoryczenie rozumiem, sam pisałem, że było mi smętnie i źle. Jednak - nie dajmy sobie wmówić, że taki a taki artykuł, tamta wypowiedź, czy lepszy lub gorszy spot reklamowy coś realnie zmienił. W porywach 0,5%. Może 1% - ale wtedy już bierzemy pod uwagę wszystkie rzeczy nad którymi dywagowaliśmy (my i oni) przez ostatnie tygodnie.
Lis, Merkel, "aniołki" (zresztą przesympatyczne i przeurocze, szkoda że nie znalazły się w parlamencie), spoty PO - dorzućcie jeszcze więcej, na pewno coś się znajdzie.

Wiecie dlaczego? Bo normalny człowiek (a nawet leming pewny zasobem normalności obdarzony jest) nie zmienia poglądów, ot tak. Partie nie zyskują, ani nie tracą po 10% w ciągu tygodnia. To brednie wciskane nam przez pseudo-sondażownie, których klasę i rzetelność znamy.

To nawet dość ciekawe - od lat próbują nam powiedzieć, że rożnej maści detaliki mają mieć decydujący wpływ. No, nie. Chodzi o przykrycie innych ważnych rzeczy, choćby programów danych partii? Może. A może to po prostu bezmyślna tabloidyzacja przekazu.

3. PiS bez Kaczyńskiego przestanie istnieć. Dywagowanie o jego politycznej emeryturze i rezygnacji to kolejna bzdura do kwadratu. Kogo byście chcieli postawić w jego miejsce? No, kogo?

"O, wędrownicy w krainę cienia,
Nie rozpaczajcie!
Choć się nie zmienia gęsty bór -
jednak kiedyś się skończy -
I oto przestrzeń zalana słońcem."

J.R.R. Tolkien "Władca Pierścieni"

I tak będzie :).