ZADWÓRZE - POLSKIE TERMOPILE
DZIŚ 17 LIPCA, ROCZNICA BITWY POD ZADWÓRZEM.
TAM z ruską barbarią Walczyła Młodzież Polska - harcerze, uczniowie szkół lwowskich, studenci. Niezwykłe Wydarzenie w Historii Naszej Polski.
Wspomnijmy Młodych Bohaterów
:
http://sbc.org.pl/Content/296744/PDF/3A.pdf
Zadwórze – Polskie Termopile
Powiedzcie chłopcy: w tej krwawej godzinie,
Gdy śmierć już w oczy patrzyła uparcie
Wyście wiedzieli, że wam Lwów nie zginie,
Że tego grodu bronicie zażarcie,
I, że z krwi Waszej – z ciał polskiej młodzieży
Wał stanie krwawy przeciwko grabieży...
Zadwórze to mała stacyjka obok niewielkiej wioski, na 34 kilometrze linii kolejowej łączącej Lwów ze Złoczowem i Tarnopolem. 17 sierpnia 1920 roku na polach tej wsi rozegrała się bitwa, która przeszła do historii – jako Polskie Termopile. Już samo porównanie przynosi chlubę polskim żołnierzom, a właściwie dzieciom i młodzieży, którzy oddali swe życie w obronie ukochanego miasta - Lwowa. Ochotniczy batalion złożony z lwowskiej młodzieży - gimnazjalistów, harcerzy i rezerwistów, pod dowództwem kapitana Bolesława Zajączkowskiego, stoczył tu bitwę z 1 Armią Konną Siemiona Budionnego. Choć nie była to jedyna bitwa w okolicach Lwowa, w czasie wojny polsko – bolszewickiej, to był to jeden z dramatyczniejszych epizodów obrony miasta w 1920 roku. Latem 1920 roku trwa ofensywa wojsk bolszewickich w kierunku Warszawy, na którą kieruje się armia dowodzona przez zaledwie 27 - letniego Tuchaczewskiego, kiedyś oficera armii carskiej, którego przodek, jak sam się przechwalał zginął od wybuchu szrapnela na Reducie Ordona w 1831 r. 1 Armia Konna dowodzona przez marszałka Budinnego, za namową Józefa Stalina, który był w tym czasie oficerem politycznym Konarmii, łamiąc rozkazy, odmawiając koncentracji w okolicach Włodzimierza Wołyńskiego, jako odwód Tuchaczewskiego w walkach o Warszawę, kieruje się w stronę Lwowa. Dowodzeni przez niego kozacy, którym dowódcy obiecali, że po zdobyciu Lwowa, będą mogli przez trzy dni bezkarnie łupić miasto, już wcześniej dali się poznać, jako spadkobiercy najgorszych tradycji tatarskiej hordy. Słynęli z błyskawicznie wykonywanych manewrów, ale przede wszystkim z okrucieństwa, grabieży i gwałtów. Nie brali jeńców, dobijając rannych jeszcze na polu bitwy. Po zajęciu Berdyczowa, 7 czerwca 1920 roku spalili polski szpital wojskowy, z personelem i 600 rannymi. W tych warunkach, we Lwowie, bronionym przez osamotnione oddziały gen. Waszkiewicza, przystąpiono do mobilizacji wszystkich rezerw mogących pomoc w obronie miasta. Tak powstał lotny oddział pod dowództwem rotmistrza Romana Abrahama, którego legenda obrońcy Góry Stracenia w czasie listopadowych walk o Lwów, przyciągała młodzież, chcącą walczyć pod jego rozkazami. Zadaniem oddziału było „ łatanie dziur „ powstałych w czasie przełamywania frontu przez przeciwnika. . Gdy nie udało się zatrzymać Budionnego na linii Bugu polskie dowództwo, zadecydowało o wycofaniu oddziału na przedmieścia Lwowa. Tak właśnie, wykonując ten rozkaz, i przebijając się wzdłuż linii kolejowej Krasne – Lwów, 17 sierpnia 1920 roku doszło do bitwy. Bitwą dowodził rotmistrz Zajączkowski, zastępując rannego w walkach nad Bugiem, przyjaciela rtm. Abrahama. Rtm. Bogdan Zajączkowski – absolwent gimnazjum w Stanisławowie i Uniwersytetu Lwowskiego, miał przejść do historii, jako polski Leonidas. Będąc już niedaleko Zadwórza, maszerujący podekscytowani niedługim spotkaniem z najbliższymi czekającymi we Lwowie, zostali nieoczekiwanie ostrzelani ogniem karabinów maszynowych. Rotmistrz Zajączkowski, rozwinął batalion w trzy tyraliery, nakazując skokami przemieszczać się w kierunku zajętego przez Bolszewików – Zadwórza. Walka rozgorzała na dobre. Polacy odparli atak bolszewickiej kawalerii, w południe zdobyli stację i pobliskie wzgórze. Już wtedy zaczęło brakować amunicji, zbierano ją pola walki, zabitym nie była już potrzebna. Polacy odparli bolszewicką szarżę, potem drugą i trzecią, jeszcze czwartą, piątą a nawet szóstą. Skończyła się amunicja do karabinów. Abrahamczycy bronili się już tylko bagnetami, a mimo to wydawało się, że siły bolszewicki są zbyt małe aby pokonać broniących się. I wtedy pod wieczór, od strony Złoczowa nadciągnęły nowe oddziały konne Budionnego, z miejsca przystępując do ataku. Nic już nie mogło odwrócić tragicznego końca Abrahamczyków. Najtragiczniejsze sceny rozegrały się na stacji kolejowej, w pobliżu budki dróżnika. Obrońcy skupieni w grupkę, odwróceni do siebie plecami, bili się już tylko na bagnety. Krótko wspomagani jeszcze przez trzy samoloty Amerykańskiej Eskadry Kościuszkowskiej, które przyleciały ze Lwowa, próbowali wycofać się do pobliskiego lasu. Bezskutecznie.
e. Kpt. Bolesław Zajączkowski i jego grób na Cmentarzu Obrońców Lwowa Zostało ich już tylko 30. Zastrzelił się rtm. Zajączkowski, pchor.. Marynowicz z wyrwanego żołnierzowi karabinu strzelił sobie w twarz, nie chcą iść do niewoli. Wśród żywych nie było już żadnego oficera. Żołnierzami dowodzi sierżant Derkacz. Całkowicie okrążeni. bez jednego naboju, walczyli z przygniatającą siłą kozaków, już bez najmniejszej szansy na zwycięstwo. Szybko kończyły się siły młodych żołnierzy. Jeszcze widzieli zdziczałe twarze atakujących, rozwścieczone tak zuchwałą postawą polskich żołnierzy, zbliżające się nieubłaganie, zacieśniające coraz bardziej śmiercionośny krąg, chcąc szablą dosięgnąć nielicznych już żywych. Wraz z ostatnim poległym, kończy się ta bitwa, utrwala się legenda Polskich Termopil, ale nie kończą się związane z nią historie. Teraz rozpoczyna się dobijanie rannych, bezczeszczenie ciał poległych, które bezbronne, okaleczane są kolbami i szablami pijanych zwycięstwem kozaków. Na placu boju zostało 318 poległych, z 400 biorących udział w walce, tylko nielicznych pognano do sowieckiej niewoli. Rozkaz dobijania rannych na polu walki wydał dowódca ostatniej szarży kozaków kombryg Szeko. Issak Babel, rosyjski pisarz i dziennikarz, który w 1920 roku było oficerem politycznym przy armii Budionnego, w swojej książce „Armia Konna” wydanej w roku 1926 w Rosji Radzieckiej, tak opisał ostatnie chwile abrahamczyków – „ Jeździliśmy wzdłuż linii, by nie zabijać jeńców. Szeko bąknął – dlaczego nie?. Nie patrzyłem w twarze. Przebijali pałaszami, dostrzeliwali, trupy na trupach. Apanasenko rozkazywał – nie trać ładunków, zarżnij go! Bój pod Zadwórzem na obrazach, z prawej obraz Stanisława Batorskiego-Kaczora Seweryf Faliński - jeden z uczestników bitwy, który szczęśliwie ocalał, tak wspomina ten dzień: Kpt. Zajączkowski rusza z miejsca pierwszą tyralierę, w skład której wchodzą: 1. kompania piechoty i niektóre maszynki, i rzuca do ataku na wzgórze. Zabłysły w słońcu bagnety, zerwała się dzielna kompania podchorążego Marynowskiego, salwą wita wroga i szturmem hucznie, buńczucznie - idzie na wzgórze. Bolszewicy przyjmują nas zewsząd rzęsistym ogniem. Zaczął się pamiętny bój pod Zadwórzem! Nowa brać żołnierska znalazła się w swoim żywiole. Na czoło drugiej tyraliery znajdującej się na torze i po lewej stronie, wybiega bohaterski por. Dawidowicz. Bystrym wzrokiem lustruje swych chłopców, pewny, że nie zawiedzie się na nich! Artyleria bolszewicka odzywa się basowym rykiem i wita nas granatami. Pociski pękają o kilkanaście metrów za linią. Wróg zalewa nas od strony dworca wprost lawą ognia. Granaty wyją i wyją nad głowami, robiąc niemałe spustoszenie w szeregach, nareszcie dosięgły i nas. Ukrop nie lada: cofnąć się wcale nie można! Działa ryczą setnie, lawina żelaza leci ku nam, przerasta ogromem słaby nasz napór. Nie ma metra łanu, gdzie by można się schować, nie ma piędzi ziemi, gdzie by granat nie uderzył. Padają więc żołnierze coraz gęściej i rannych też niemało wije się w kałuży krwi. Wówczas widząc groźną sytuację por. Dawidowicz wydaje rozkaz: "Chłopcy! Hurra na baterię!" Animusz żołnierski abrahamczyka nie zna wahań ni przeszkód. Zaślepienie bojowe i wzburzona krew porywa nas w jednej chwili i niesie z szalonym impetem za dowódcą na baterie ustawione w stronę dworca, przed wsią. Okrzyk hurra! wzniecony zapałem dowódcy, rodzi w nas jakowyś potężny odruch zranionego lwa, rodzi szaleńczy czyn! Rusza nasza garstka, gną się w zaciekłej pięści karabiny, rwiemy co sił na baterie. A te - po chwili biegu - jako na dłoni widne, granatami prażą. Mocarne strzępy rwą szczerby.......
Zadwórze - polskie Termopile słowa dh Andrzej Huk
Rzeczypospolitej w Przemyślu Kwiaty Zadwórza,
czy pamiętacie Tamtą sierpniową letnią noc,
Gdy młody harcerz stał na warcie,
Dbając o swych przyjaciół los?
Wyszło ich ze Lwowa ponad trzystu;
Powstrzymać konnej armii trzon.
Obronić Polskę od bolszewizmu,
Z męstwa zbudować chwały tron.
Termopile, polskie Termopile,
Tam ofiara młodej polskiej krwi;
Pod kurhanem, we wspólnej mogile
Wolna Polska harcerzom się śni.
Lasy Zadwórza, czy pamiętacie,
Jak pod osłoną waszych drzew
Biegł do ataku młody harcerz,
Od kuli wroga na mchu legł?
Poległo ich tam ponad trzystu,
Ofiara męstwa dała plon,
Gdy dzikie hordy bolszewizmu,
Potknęły się o polski dom.
Trawy Zadwórza, czy pamiętacie
Tamten sierpniowy letni zmierzch,
Jak rozsiekani bagnetami,
Gdy brakło kul, by bronić się?
Kresowa ziemio, żyzna, bujna,
Zroszona morzem polskiej krwi,
Zachowaj pamięć o Zadwórzu
I przypominaj tamte dni.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 82 odsłony
Komentarze
Polskie Termopile
21 Sierpnia, 2022 - 07:03
Pozdrawiam Poeto!
AgnieszkaS