Sokrates i jego czasy

Obrazek użytkownika Bielinski
Historia

Chciałbym się podjąć nie byle jakiego zadania: przypomnieć postać Sokratesa. Dziwne, że Sokrates (około 470 p.n.e. - 399 p.n.e) został tak gruntownie wyrugowany z ludzkiej pamięci, ze współczesnych rozważań, a nawet podręczników historii. A przecież Sokrates, to jedna za najpiękniejszych postaci, i najbardziej wpływowych ludzi, czyli tych, co odcisnęli najtrwalszy ślad w dziejach ludzkiego gatunku, oraz naszych dokonań umysłowych i cywilizacyjnych. Wielka to rzecz, jak na człowieka, który patrząc zwyczajną, pospolitą miarą niczego w życiu nie osiągnął: ani majątku, ani poważania, sławę, jeśli już, to tylko pośród nielicznych zaś dla większości mocno dwuznaczną; człowiek, który całe życie klepał biedę trawiąc czas na to, zdaniem większości, było głupstwem ostatnim.

 

Protagoras

 Ale zanim przejdziemy do Sokratesa, wypada zacząć od innej, niezwykłej postaci. Dziwna rzecz, że w ówczesnych Atenach (V w p.n.e) na naszą miarę małym mieście – góra sto tysięcy mieszkańców, łącz3nie z niewolnikami – było takie mnóstwo wybitnych postaci: myślicieli, filozofów, pisarzy, poetów. Jedyne to takie zdarzanie w ludzkich dziejach, taka współobecność w jednym miejscu i zbliżonym czasie tak wielu geniuszy. W tym niewielkim ogrodzie, gdzie nie spojrzeć, wyrastały najpiękniejsze kwiaty. Zacznijmy zatem do Protagorasa, który był jednym z pierwszych i najsławniejszych sofistów tamtych czasów. Protagoras z Abdery (480 - 410 p.n.e.) był swoistym alter ego, czyli pokrewnym duchowo, i zarazem przeciwieństwem Sokratesa. Również ich losy były w pewnej mierze podobne. Protagoras z Abdery w podeszłym wieku, miał wówczas około 70 lat, został oskarżony w Atenach o ateizm i wolnomyślicielstwo, zbrodnie zagrożone karą śmierci. Protagorasa pierwszego spotkało to samo oskarżenie, które spadło mniej więcej w dziesięć lat później również na Sokratesa. Tu kończą się podobieństwa. Stary filozof, zagrożony karą śmierci, uciekł z Aten. Wsiadł na statek płynący na Sycylię i… utopił się po drodze. Jego statek poszedł na dno. Protagoras uciekł z Aten, ale śmierci nie uniknął. Nie mogąc dosięgnąć filozofa, Ateńczycy uroczyście spalili na placu w Atenach jego pisma.

Z traktatu Protagorasa „O bogach” ocalało jedno zdanie: „O bogach nie mogę wiedzieć, ani czy istnieją, ani czy nie istnieją, ani też jaka jest ich istota i jak się objawiają. Wiele jest bowiem przeszkód na drodze do zdobycia takiej wiedzy, że wymienię niemożliwość doświadczenia zmysłowego w tej dziedzinie i krótkość ludzkiego życia.” Z powodu tego dzieła, szczególnie tego zdania, Ateńczycy chcieli stracić starego filozofa a jego dzieła spalili. Dzieła Protagorasa zaginęły w pomroce dziejów, ale to zdanie przetrwało. Inne słynne zdanie Protagorasa, które przetrwało brzmi tak: „Człowiek jest miarą wszystkich rzeczy, istniejących, że istnieją, a nieistniejących, że nie istnieją.” (z traktatu: Prawdy, czyli mowy obalające). Nawiasem mówiąc, Ateńczycy mieli szczerą rację oskarżając Protagorasa o ateizm. Protagoras był filozofem i sofistą, czyli nauczycielem mądrości. Uczył młodych ludzi i pobierał za naukę wynagrodzenie. Wysokie wynagrodzenie. Protagoras podobno był pierwszym, co brał za naukę sto min. Wówczas to było mnóstwo pieniędzy. Współcześnie z nauczania dzieci i młodzieży żyją miliony nauczycieli płci obojga, i nikt się nie dziwi, ani nie gorszy. Dlaczego winić za to samo Protagorasa? Protagoras był sławny, bogaty, podziwiany i szanowany, był inteligentny i błyskotliwy. W młodości był pięknym mężczyzną, a potem pięknie się zestarzał. Uroda jest ważna, tak kiedyś, jak dziś. Protagoras dostał od bogów wszystko, czego pragną ludzie: urodę, mądrość i inteligencję, powodzenie i miłe usposobienie oraz sympatię i podziw innych. Od bogów, w których nie wierzył, Protagoras otrzymał wór darów. Protagoras jest ojcem tego, co dziś nazywamy subiektywizmem; w tym ateizmu, agnostyzmu także. Ci antyczni Grecy zawsze muszą być pierwsi! Nie mylić ze współczesnymi pseudo Grekami. A przecież, gdy karta się odwróciła i zagrożono mu procesem i karą śmierci, ten stary, siedemdziesięcioletni filozof, zrobił to, co wielu innych, ani nie tak mądrych, ani inteligentnych jak on. Uciekł. Czy też próbował uciec. Protagoras chciał ocalić życie, a tylko zamienił jedną śmierć na inną. Przy okazji dowiódł daremności ucieczki. Życia nie uratował a tylko podważył opinię mędrca. Ośmieszył się, zdaniem Sokratesa, i jemu podobnych. Zdaniem innych, postąpił rozsądnie, tylko los mu nie sprzyjał. Czy współcześni tak zwani intelektualiści, czy profesorowie uniwersyteccy, w podobniej sytuacji zachowaliby się inaczej? Sokrates, czekający w więzieniu na wykonie kary śmierci i usilnie namawiany przez przyjaciół na ucieczkę, z pewnością miał w pamięci los Protagorasa.

Z Protagorasem związana jest zabawna opowieść. Protagoras miał wielu i to dobrze płacących uczniów, ponieważ przekonywał, że po jego naukach uczniowie wygrają każdy proces w sądzie. Jeden z jego uczniów, niejaki Euatlos, wytoczył mu proces, skarżąc, że nie wygrał jeszcze żadnej sprawy sądowej i zażądał zwrotu zapłaty za naukę. Protagoras oświadczył w sądzie (za Diogenesem Laertiosem): „Jeśli ja wygram ten proces, zaplata mi się należy, bo wygrałem ten proces. Jeśli przegram a ty wygrasz, zapłata również mi się należy, ponieważ ty wygrałeś sprawę.” Ciekawa argumentacja, niezwykła giętkość umysłowa. Paradoks logiczny, ale też rozumowanie obosieczne. Euatlos, jeśli naprawdę wyniósłby coś z nauk Protagorasa, powinien był oświadczyć coś takiego: „Jeśli ja wygram proces, zwrot zapłaty mi się należy, bo wygrałem. Jeśli zaś przegram, to zwrot zapłaty także mi się należy, bo przegrałem, a ty Protagorasie, nie wypełniłeś tego, coś obiecał.” Ciekawe, co zdecydował sąd w tej sprawie? O rozstrzygnięciu milczą źródła. Nasi wiele szanowni mecenasi, nie wspominając o pomniejszej hałastrze adwokackiej, wiele mogliby się nauczyć od Protagorasa.

Wracając do rzeczy. Pamiętajmy, że oskarżenie i ucieczka Protagorasa to czasy wojny peloponeskiej (432 – 404 p.n.e.), wojny będącą katastrofą dla Aten i Grecji. Proces Sokratesa, który miał miejsce w pięć lat po zakończeniu wojny, to także przeniesiony w czasie skutek tej wojny. Łatwo Ateńczyków potępiać, ale trzeba i warto ich zrozumieć. Nie powinno się ich oceniać i wygłaszać łatwe sady zwłaszcza ci, co żyją wygodnie, i bezpiecznie, nie przeżywszy niczego z tego ogromu cierpień, śmierci i traumatycznych przeżyć będących powszechnymi doznaniami Ateńczyków, i innych Greków. podczas tej straszliwej wojny. Sokrates doskonale znał Protagorasa, ledwie dziesięć lat młodszy w istocie było o pokolenie młodszym filozofem, i musiał mu zapaść w pamięć oskarżenie, ucieczka i śmierć Protagorasa. Ówczesne Ateny, metropolia w świecie greckim, wedle dzisiejszych norm to było małe miasto. Tu wszyscy się znali. Tym bardziej w wąskim kręgu filozofów, czy sofistów. Platon – uczeń Sokratesa – skonfrontował Sokratesa i Pitagorasa w dialogu pt. „Protagoras”. Rozmowa dwóch filozofów dotyczy dzielności i tego, czego trzeba uczyć młodych ludzi. Sokrates i Protagoras rozmawiają sympatycznie, z widocznym szacunkiem dla siebie. Sokrates wcale nie kła3dzie w dyskusji Protagorasa, jak wielu innych oponentów. Na koniec Protagoras mówi o i do Sokratesa: „Ja bardzo pochwalam twoje dobre chęci i twój sposób prowadzenia rozważną. Zresztą mam wrażenie, że ty i poza tym nie jesteś zły człowiek, a zazdrości nie ma w tobie za grosz. Ja o tobie już do niejednego mówiłem, że ciebie lubię najwięcej. I powiadam wprost: że nie zdziwiłbym się, gdybyś kiedyś został mężem sławnym z mądrości.” Myślę, ze Plato zanotował tutaj autentyczną opinię Protagorasa o Sokratesie.

 

Alkibiades i wojna

Sokrates (około 470 p.n.e. - 399 p.n.e) to przeciwieństwo Protagorasa. Powiedziałbym całkowite przeciwieństwo. Po pierwsze wygląd, Sokrates nie grzeszył urodą, Wyłupiaste oczy, grube wargi i plaskaty nos. Zachowane podobizny, zazwyczaj rzymskie kopie zaginionych greckich oryginałów, raczej mu pochlebiają. Weźmy opis ludzi, którzy go znali. „Otóż mam zamiar chwalić Sokratesa, moi panowie, i to chwalić go obrazową metodą.… Otóż powiadam wam, że jest najpodobniejszy do tych sylenów siedzących w kapliczkach. I powiadam, ze jest podobny do satyra Marsjasza. Żeś do niego z twarzy podobny, Sokratesie, o to się nawet ty sprzeczać nie będziesz.” – tak opisuje Sokratesa Alkibiades w Uczcie Platona. (Uczta, XXXII). Sylen to jedno z bóstw trzody i pasterzy. Zazwyczaj przedstawiany jak łysy, otyły facet. Satyrowie (satyry) z kolei przedstawiono jako silne budową istoty: górną połowę ciała mały ludzką, z płaskim nosem, dolną zwierzęcą. Satyrowie słynęli z energii seksualnej, ale nie z urody. Porównanie przez Alkibiadesa wyglądu Sokratesa do satyra, czy sylena, nie było pochlebstwem. Przeciwnie. I nikt temu nie zaprzecza, ani nikt z gości, ani sam Sokrates.

Alkibiades wtargnął na ucztę bez zaproszenia, sam będąc mocno podchmielony. Uczta to jeden z bardziej barwnych i szczerych dialogów Platona, zawierający szereg wskazówek o życiu Sokratesa. „Nic. Prawdę powiem.… a ty tak rób: gdybym się gdzieś mijał z prawdą, zaraz mi przerwij, jeśli wola, i powiedz, że to kłamstwo. Umyślnie nie będę wcale kłamał.” - powiada Alkibiades, młody polityk robiący wielką karierę w Atenach. Alkibiades (ok. 450 – 404 p.n.e.) mężczyzna wielkiej urody, pochodzący ze znakomitego i bogatego rodu. Jest rok 416, tak się datuje mniej więcej wydarzenia opisane w Uczcie, rok przed początkiem wyprawy sycylijskiej. Na wodza armii i floty ateńskiej lud ateński wybierze właśnie Alkibiadesa. Celem wyprawy było zdobycie Syrakuz – wielkiego i bogatego greckiego miasta na Sycylii, sprzymierzonego, czy też spokrewnionego ze Spartą. Nieszczęsna wyprawa sycylijska trzy lata później zakończy się klęską i całkowitą zagładą ateńskiej armii i floty. Przełomowego wydarzenia w wojnie peloponeskiej i w dziejach Grecji. Z wielkiej armii i floty ateńskiej i sprzymierzeńców, tylko nieliczni powrócili do Aten. Alkibiades ma wielu przyjaciół, lecz równie wielu ukrytych a zajadłych wrogów. Na samym początku wyprawy, jak się zdaje niewinnie oskarżony i zagrożony karą śmierci, Alkibiades ucieknie z floty ateńskiej i przejdzie na stronę Sparty. Lud ateński zmienny jest. Nie wierzy swoim wodzom, zwłaszcza tym pochodzącym z potężnych rodów arystokracji. Niesprawiedliwie i podstępnie oskarżony Alkibiades zdradzi swoje ojczyste miasto i zaoferuje swe usługi śmiertelnym wrogom – Sparcie. Rady Alkibiadesa znakomicie pomogą Sparcie ocalić Syrakuzy i pokonać wojska i flotę ateńską. Lata później Alkibiades zdradziwszy Spartę przejdzie z powrotem na stronę ateńską. Chce okupić swoje winy, lecz na plecach czuje narastającą wrogość, nieufności i nienawiść Ateńczyków. Pod koniec wojny ucieka znowu z Aten, i ścigany nienawiścią tak Ateńczyków jak Spartan, schroni się u Persów. Za rozkaz perskiego satrapy Alkibiades zostanie zamordowany. Nie wiemy, kto zlecił zabójstwo. Widomo, że Alkibiades miał samych wrogów, a żadnych przyjaciół, i mnóstwo życzyło mu śmierci. Znamienne, że śmierć Alkibiadesa to rok kapitulacji Aten i końca wojny peloponeskiej. Straszną klęskę poniósł Alkibiades, jako polityk, i jako człowiek. Ze szczytu na samo dno. Ateńczycy, sądząc Sokratesa, będą mieć w pamięć Alkibiadesa, Sokratesowego ucznia i przyjaciela. Będą pamiętać o Kritiasie, innym przyjacielu Sokratesa, ateńskim arystokracie i filozofie, najokrutniejszym z Trzydziestu tyranów, który podczas stosunkowo krótkich rządów oligarchów tak wieku ateńskich obywateli skazał na śmierć, wygnanie, konfiskatę mienia. Skazując Sokratesa niejako karzą śmiercią powszechnie znienawidzonego Alkibiadesa, Kritiasa, innych wrogów demokracji. Ale to się wydarzy wiele lat później. W czasie Uczty Platona, Alkibiades, wschodząca gwiazda Aten, jest u szczytu powadzenia..

Porównanie Sokratesa do satyra Marsjasza ma także inny sens. Satyr Marsjasz był słynny z cudownej gry na aulosie (powiedzmy flecie), którą oczarowywał słuchaczy. Według mitu, Marsjasz rzucił wyzwanie bogu Apollinowi, by stanął z nim w zawody, kto piękniej gra: Marsjasz na flecie, czy Apollo na lirze. Apollo się zgodził pod warunkiem, że zwycięzca zrobi z pokonanym, co mu się spodoba. Sędziami byli pasterze, którzy jednogłośnie przyznali zwycięstwo bogu. Zwycięski Apollon powiesił Marsjasza za ręce na drzewie i obdarł żywcem ze skóry. Zbigniew Herbert napisał piękny wiersz pt. „Apollo i Marsjasz” o tym wydarzeniu. Warto głęboko się zastanowić nim się rzuci wyzwanie bogu.

 Tak Alkibiades rozwija swoje porównanie Sokratesa do satyra Marsjasza: „Żeś do niego z twarzy podobny, Sokratesie, o to się nawet ty sprzeczać nie będziesz. Ale ze ty i poza tym do niego podobny, to zaraz usłyszysz. Przede wszystkim jesteś szelma, może nie? … Tylko na flecie nie grywasz, ale z ciebie muzyk jeszcze bardziej osobliwy niż tamten.… A ty się tym tylko różnisz od niego, że bez instrumentów, samymi tylko słowami, robisz podobne rzeczy. Bo przecież gdy kto z nas słucha, jak inny, nawet i dobry mówca, mówi o czym innym, to powiem otwarcie nikogo to nie obchodzi. Ale kiedy kto ciebie słucha, albo twoje słowa tylko słyszy z drugich ust, choćby je nawet drugi marnie opowiadał, to czy kobieta słucha, czy mąż, czy mały chłopiec, wszystkich twoja mowa bierze i porywa.… A przecież ja i Peryklesa słyszałem, i innych tęgich mówców, a nigdym czegoś takiego nie doznawał, choć uważałem, że dobrze mówili; nigdy mi się dusza nie szarpała i nie rwała tak, jak się niewolnik z kajdan rwie. Ale ten Marsjasz już mnie tak nieraz nastrajał, już mi się nieraz zdawało, że żyć nie wart taki jak ja.… Bo on na mnie wymusza to przeświadczenie, że ja, tyle braków mając, zamiast dbać o swoje własne niedostatki, sprawami Aten się zajmuję. Tedy uszy sobie gwałtem zatykam i uciekam, jak przed syrenami, żebym się nie zasiedział i nie zestarzał na miejscu. Ja wobec tego jednego człowieka doznałem uczucia, o które nikt by mnie nie posądził, uczucia wstydu. Ja się jego jednego wstydzę. ” (Platon, Uczta)

 Sokrates pozuje na miłośnika młodych i pięknych chłopców, co wówczas było w modzie. Pedofilia nie była w ówczesnych Atenach i Grecji przestępstwem, ale powodem do dumy. Alkibiades obnaża to kłamstwo opisując, jak próbował uwieść Sokratesa. Jak pewnego wieczora, gdy byli sami „…wsunąłem mu się pod płaszcz, rękami objąłem tego nadludzkiego doprawdy i niepojętego człowieka, i tak całą noc przeleżałem. I chociaż to wszystko robiłem, on bezpiecznie przebywał wszystko i gardził i obśmiewał moje wdzięki, i urągał mi jeszcze!… choć ja całą noc spałem z Sokratesem, wstałem rano jak gdybym był przy ojcu leżał albo starszym bracie.” Tak mówił Alkibiades na platońskiej uczcie, w szczycie powodzenia, przed wielką zdradą. Ksenofont tak go opisuje: „Alkibiades, na którego wiele kobiet z dostojnych rodów wprost polowało z powodu jego piękności, którego wielu możnych obywateli rozpieściło, a lud czcił, łatwo zajął pierwsze miejsce w państwie.” (Ksenofont, Obrona Sokratesa) Niestety, Alkibiades uciekł od Sokratesa i porzucił jego nauki, by rzucić się w świat polityki, rozpusty, wreszcie wojny. By przynieść zgubę Atenom, Grecji, sobie i… Sokratesowi. Gdyby Alkibiades słuchał muzyki satyra Sokratesa, lepiej by na tym wyszedł i on, i Ateny, i Grecja. Świat byłby lepszy, gdyby więcej było takich, co słuchają Sokratesa.

 

Życie Sokratesa

Sokrates był synem Sofroniksa, mówią rzeźbiarza, lecz po prawdzie prostego kamieniarza, jednego z masy poślednich rzemieślników wykonujących posągi i pomniki nagrobne. Jego matką była Fainareta, akuszerka. Sokrates w dialogu „Teajtet” wspomina matkę z czułością, jako dzielną babę, która wielu kobietom pomogła i wiele dzieci wywiodła na świat. Sam nazywa się akuszerem i porównuje do matki: tak jak jego matka pomagała narodzinom dzieci, tak on pomaga młodym ludziom „urodzić” ich myśli. Ne wiadomo żartem, czy serio. To przykład ironii Sokratesa. On, Sokrates, sam od siebie niczego nie dodaje, nikogo nie uczy, on tylko pomaga tym pomysłom, myślom, czy ideom przyjść na świat. Jest zatem akuszerem, jak jego matka. Tylko jakoś bez jego obecności ci młodzi ludzie nic nie mogli wymyśleć, czy „urodzić”, ale to inna sprawa. Jego ojciec był robotnikiem, czy rzemieślnikiem, ranga matki była niewiele wyższa niż służącej. Wtedy pochodzenie, majątek miał wielkie znaczenie. Zresztą, czy dzisiaj jest inaczej? Sokrates pochodził z biednej, rodziny, bez żadnych koneksji. Na wykształcenie nie było go stać. Biedny był jak mysz kościelna. Urodą nie grzeszył. Jedyne, co miał to umysł i wolę. I to wystarcza jak się okazuje. Czasami. Dla niektórych. Sokrates wbrew wszelkim przeciwnościom sam do wszystkiego doszedł. Żelazną wolą i wysiłkiem umysłu. Self made men – jak mawiają amerykanie. Człowiek, który sam sobie wszystko zawdzięcza. Sokrates właśnie przebył taką drogę, od nędzy do bogactwa. Bogactwa nie materialnego, mierzonego w pieniądzu, czy złocie, lecz bogactwa duchowego, umysłowego. Trwalszego od złota i spiżu.

To, że w prawie dwa i pól tysiąca lat po jego śmierci zajmujemy się Sokratesem, świadczy o prawdziwości tych słow. I o bogactwie Sokratesa, którego nie stać było na buty czy płaszcz na zimę. Arystofanes w komedii Chmury opisał karykaturalnie Sokratesa jako sofistę, czyli mędrka: bezczelnego, sprytnego i amoralnego oszusta, który ze zdania słabszego umie uczynić silniejsze, a złą sprawę przedstawić jako dobrą. Który sam sobie wymyśla nowych bogów (właśnie te tytułowe chmury) psuje i deprawuje młodzież buntując ją przeciwko rodzinie i tradycji. Ciekawe, że w ponad ćwierć wieku od premiery Chmur, te same zarzuty prawie dosłownie znalazły się w akcie oskarżenie Sokratesa. Arystofanes tak opisuje Sokrates w didaskaliach: Postać jego gruba, jakby „od topora”, głowa potężna, kark krótki, gruby, oczy wypukłe, groźne, chiton brudny, boso. A przecież i Arystofanes, w tej złośliwej satyrze nie mógł się powstrzymać by nie napisać o nim:

Wyniośle kroczysz po ulicach, wodząc dookoła oczyma,

Bosy jesteś i wielką znosisz biedę, a patrzysz na nas z góry.

Arystofanes, Chmury.

Jak cię widzą, tak cię piszą. Szczera to prawda. Zdumiewające, iż człowiek, który nie zapisał nawet jednej stronnicy, zostawił po sobie tak wielka spuściznę, że wywarł tak wielki wpływ na potomność. Sokrates uważał, że pisanie ksiąg to objaw wygodnictwa, lenistwa umysłowego tych, którym nie chce się wysilać pamięci. .Sokrates wolał bezpośredni rozmowę, dialog, zbijanie argumentów, dochodzenie do wspólnych wniosków.

Żoną Sokratesa była Ksantypa. To imię stało się przysłowiowe. Ksantypa znaczy tyle, co jędza. Pewnego dnia Ksantypa najpierw mu nawymyślała, a potem wylała mu na głowę kubeł zimnej wody. Sokrates rzekł: „a nie mówiłem, że kiedy Ksantypa grzmi, to zaraz lunie deszcz?’ Sokrates mawiał, że wybrał Ksantypę za żonę, tak jak jeźdźcy wybierają narowiste konie. I jak ci, co potrafią ujeździć takiego konia, dadzą sobie radę z każdym, tak i ja, dzięki temu, że mogę wytrzymać z Ksantypą, potrafię współżyć ze wszystkimi ludźmi. Ksantypa była znacznie młodsza od Sokratesa. Rodziła dzieci, dbała o dom, sprzątała, gotowała, i zarabiała na utrzymanie domu, bo przecież Sokrates nic nie zarabial. Chodził do miasta i gadał, a nic z tego nie przychodziło. „Albowiem rano chodził do portyków i gimnazjów; w czasie kiedy rynek się zapełnia, można było go tam widzieć, a także przez resztę dnia był zawsze tam, gdzie spodziewał się zastać jak najwięcej ludzi; najczęściej mówił, i kto chciał, mógł go słuchać.…Sam zaś zawsze rozprawiał o sprawach ludzkich zastanawiając się nad tym, co pobożne, co bezbożne, co piękne, co szpetne, co sprawiedliwe, co niesprawiedliwe, co to roztropność, co szaleństwo, co męstwo, co tchórzostwo,… i o innych rzeczach, których wiedza, zdaniem jego, prowadziła do doskonałości człowieka, a niewiedza ściągała… poniżenie i nazwę niewolnika.” (Ksenofont, Obrona Sokratesa) Dużo gadania, cały dzień zajęty, a zysku tyle w pysku. Sokrates zarabiał cokolwiek tylko wtedy, gdy miasto powołało cokolwiek na jakąś funkcję publiczną. Ale to było rzadkie wydarzenie. Koło Sokratesa ustawicznie kręcili się młodzi i bogaci ludzie, którzy chcieli mu dawać pieniądze. Sokrates odmawiał, a Ksantypa harowała jak niewolnica, by dzieci miały co jeść. I jeszcze te bezczelne gnojki szydzili z niej, kpili w oczy i wyśmiewali. Najspokojniejsza kobieta by tego nie wytrzymała. Ksantypa miała prawo być… Ksantypą. Ciężkie jest życie żony prawdziwego miłośnika mądrości, który ma za nic tak zwaną mądrość życiową.

 Arystoteles podaje, że Sokrates miał dwie żony: Ksantypę, która urodziła mu syna Lamproklesa, i drugą żonę: Myrto, która urodziła mu dwóch synów: Sofroniksa i Meneksenosa. Wielożeństwo było dozwolone w ówczesnych Atenach. Po straszliwych stratach w czasie wojny peloponeskiej, wobec drastycznego niedoboru mężczyzn, gdy w mieście było mnóstwo wdów, a wiele kobiet nie miało żadnej szansy na znalezienie męża, władze Aten ustanowiły prawo, że obywatel może oprócz żony prawowitej mieć kolejną, legalną żonę. Prawo to świadczy także o tym, w jak rozpaczliwym położeniu znalazły się Ateny pod koniec i po wojnie peloponeskiej.

Warto przytoczyć z dialogu Fedon fragment opisu ostatniego dniu w życiu Sokratesa: „Wiec kiedy się wykapał i przeniesiono do niego dzieci – bo miał dwóch synów maleńkich a jednego dużego – i jego kobiety z domu przyszły, rozmawiał z nimi w obecności Kritona i pewne polecenia im wydawał, a potem kobietom i dzieciom odejść kazał i sam przyszedł do nas.” Platon nie podaje nawet imiona żony Sokratesa, dla niego to była informacja nieistotna, ale użyta liczba mnoga potwierdza tą tezę. Sokrates miał trzech synów, żadnych córek. Na służącą, czy niewolnicę nie było go stać. Słowo: kobiety świadczy o prawdziwości pogłoski, że Sokrates miał dwie żony. Jeśli tak było, to można być pewnym, że Sokrates ożenił się z drugą kobietą nie z pożądliwości, leczy by jej pomóc. Pomóc jej i państwu, wypełniać obowiązujące prawo. Być może nakaz. Ateny mogły wręcz nakazywać wielożeństwo, tak by uchronić wiele kobiet przed śmiercią głodową, jak by pomnożyć, czy odtworzyć liczbę obywateli miasta.

Sokrates zawsze przestrzegał prawa rodzinnego miasta, Aten. I zgodnie z tym prawem poniósł śmierć. Ale to inna historia.

 

  Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)