Czas przemiany

Obrazek użytkownika Bielinski
Świat

Dziś będzie o polityce, to znaczy o teraźniejszych wydarzeniach. Miałem unikać tych tematów, ale w końcu, jesteśmy tu i teraz, czyli żyjemy w określonym punkcie na mapie i w ścisłe określonym czasie. Jest jeszcze inny argument. Ludzie się nie zmieniają. Jesteśmy tacy sami, dziś, jak sto, tysiąc czy dwa tysiące lat temu. Owszem, długość życia jest ponad dwa razy dłuższa. Co ma znaczenie. Poza tym? Jesteśmy głupsi? Leniwsi? Pewnie tak. Mamy znacznie więcej czasu. Oczywiście statystycznie. I mamy Internet. Wracając do rzeczy. Po co zajmować się np. upadkiem republiki rzymskiej dwa tysiące lat temu opierając się na nielicznych świadectwach, jakie przetrwały, zamiast opisywać upadek republiki w usa, mając pod ręką mnóstwo materiałów? Byłoby to dziwactwo, prawda? Nadęte, akademickie pięknoduchostwo.

 Zatem na początek usa, moje ulubione „super mocarstwo” w stanie rozkładu. W tym tygodniu w sądzie w Nowym Jorku zapadł wyrok w procesie jaki wytoczono byłemu prezydentowi usa i kandydatowi na prezydenta w obecnej kampanii – mister Donald Trump we własnej osobie. W cywilu, poza polityka pan Trump jest, czy był super bogaczem, biznesmenem z branży budowlanej i deweloperskiej. Wątpliwość bierze się stąd, że koszty sądowe: adwokacji, prawnicy, eksperci różnej maści w sądach w usa są nieograniczone i mogą pochłonąć majątek nawet naprawdę bogatych. Po krótkim procesie, ława przysięgłych uznała pana Trumpa winnym wszystkich 34 zarzutów. Sprawiedliwości stało się zadość. Nasz rudy premier, też inicjał T. nie krył satysfakcji tudzież nadziei, że sprawiedliwość dopadnie wreszcie tak mu nienawistnego pana prezesa – wodza opozycyjnej partii – i jego równie nikczemnych popleczników. W kręgach unijnej wierchuszki i panującej nam niemiecko – francuskiej jelity wyrok sądu z Nowego Jorku przyjęto z wielkim uznaniem. Sądy w usa dowiodły swojej niezależności. Pokazały, że każdy, nawet ci bogaci i potężni – jak mister Trump były prezydent i miliarder – gdy popełnią przestępstwo zostaną potraktowani jak każdy obywatel. Jest wina, będzie kara. Kolejny tryumf amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości! Poza tym widmo powrotu Donalda Trumpa na stanowisko prezydenta usa rozpłynął się niby koszmarny sen.

Mister Trump w międzyczasie licznych procesów, bo ciągają go po sądach w różnych sprawach w różnych sprawach, praktycznie zapewnił sobie nominację partii republikańskiej w tegorocznych wyborach prezydenckich. Jego kontrkandydatem będzie „śpiący Joe”, obecnie urzędujący prezydent (81 lat) o wyglądzie osiemdziesięcioletniego, rześkiego niemowlaczka. Sprawa, w której mister Trump został uzna winnym jest stara. Pierwszy raz wypłynęła z osiem lat temu, gdy mister T. wystartował w wyborach i ku zdziwieniu amerykańskiej jelity je wygrał. Jelity są wszędzie. Mamy nasze jelity, unijne jelity, niemieckie jeity, wreszcie amerykańskie jelity. Są wszędzie i robią to samo. I tak samo pachną. Bogactwem, luksusem i najlepszymi perfumami, czy wodami kolońskimi. Podstawą są oskarżenia byłej gwiazdki porno, po prostu prostytutki, która twierdziła, że uprawiała seks z panem Trumpem za pieniądze. Mister Trump temu zaprzecza. Gdyby płatny seks z prostytutką był poważną przewiną, to budynek amerykańskiego kongresu, Izby Gmin, czy każdego innego parlamentu świeciłyby pustkami. To żaden problem. Problem polegał na to, że mister Trump rzekomo płacił prostytutce za milczenie, a więc byłoby to wymuszenie, szantaż, a pieniądze kazał ukryć w różnych rubrykach księgowości. Czas płynął. Mister Trump dokończył kadencję. W mocno niejasnych okolicznościach przegrał wybory z Joem Bidenem. Było to cztery lat temu, gdy obecny prezydent był zdecydowanie bardziej przytomny. Mniej więcej z rok temu sprawa ruszyła z kopyta, to jest spuszczeni ze smyczy, niezależni i amerykańscy prokuratorzy przepuścili szturm na ową „świątynię bezprawia”, czyli kandydata na prezydenta pana Donalda Trumpa.

Nie wiem jak się sprawa przedstawia, ale nawet gdyby było w tym coś z prawdy, to można by tu mówić jedynie o wykroczeniu, żadnym przestępstwie. Bo to co najwyżej wykroczenie finansowe, błędne zaksięgowanie wydatków. Jeśli kogoś karać, to księgowych, a nie eks prezydenta, który przecież sam nie prowadzi swych ksiąg rachunkowych. Ma od tego dobrze opłacanych fachowców. Jak to bywa (również w demokracji) często triumfuje nieśmiertelna zasada sfomułowania przez stalinowskiego prokuratora Andrieja Wyszynskiego: „dajcie mi człowieka, a paragraf zawsze się znajdzie”. Szereg zbiegów okoliczności. Prokuratorzy przenoszą sprawę do Nowego Jorku. W tym mieście szczególnie liczne są zastępy obywateli usa szczerze nienawidzących mister Trumpa. Donald Trump wzbudza bardzo mocne uczucia. Ma zaprzysięgłych zwolenników i równie zdeklarowanych wrogów. Malo kogo zostawia obojętnym. Kolejna okoliczność; jak raz stan Nowy Jork zmienia prawo. To co do tej pory było wykroczeniem staje się przestępstwem. Po czym prokuratorzy nie tracąc czasu (rok wyborczy!) składają akt oskarżenia przeciwko Donaldowi Trumpowi niepomni tego, że ta sprawa spokojnie pokrywała się kurzem przez co najmniej osiem lat. Kolejna cudowna okoliczność: sprawę dostaje sędzia Juan Mechan znany ze swego poparcia dla prezydenta Joe Bidena, a swej niechęci do Trumpa. Podaję jego nazwisko, bo warto docenić i zapamiętać kolejną postać z plejady „niezależnych: sędziów. Sędzia Juan Mechan był donatorem, wyłożył kasę na kampanię śpiącego Joe, a jego córka to aktywna działaczką partii demokratycznej chwaląca się zebraniem rekordowej ilości funduszy na kampanię Joe Bidena. I tak ława przysięgłych – wybrana z obywateli i obywatelek Nowego Jorku pod przewodem tego niezależnego sędziego i w procesie przez niego kierowanym – jednogłośnie uznała mister Trumpa za winnego wszystkich 34 zarzucanych mu przestęp. Jak zwykle niesforny Donald Trump o tym sędzi wyraża się w nader niepochlebnych słowach, co oczywiście poczytane mu jest za kolejne przestępstwo. Czy obrażanie sędziego, który ma wydać wyrok w twojej sprawie nie jest co najmniej nieroztropne? Może i tak. Ale jest też możliwość, że mister Trump już zna swój wyrok i wie, że nic mu już nie pomoże ani nie zaszkodzi.

Trzeba przyznać, iż nic nie zostawiono przypadkowi. Stało się dokładnie to, co się miało stać. Piątego lipca sędzia Juan Mechan ogłosi wyrok. Taki jest plan. Mister Trump, wróg publiczny – jak swego czasu sławny gangster Al Capone – za swe niecne uczynki na gruncie księgowym może zostać skazany na grzywnę, i to grubą grzywnę, i/lub prace społeczne, lub na więzienie. Dosłownie w kilka dni po ogłoszeniu wyroku, na konwencji partii republikańskiej mister Trump otrzyma pewną już nominacje na kandydata tej partii w wyborach prezydenckich w listopadzie 2024 roku. Czy ten zbieg dat to kolejny cudowny zbieg okoliczności? Jaki by nie był wyrok, mister T. już zapowiada apelację. Ale apelacja nie wstrzymuje wykonania kary. Piątego lipca mister T. może zostać aresztowany na sali sądowej i odprowadzony do więzienia. Byłby pierwszym kandydatem, nie tylko w usa, który swoją kampanię poprowadzi z więziennej celi. Niecodzienny widok. Warto przyszykować popcorn lub piwo, co kto lubi by obserwować tę niezwykłą kampanię. Sąd apelacyjny na pewno nie rozpatrzy sprawy T. przed listopadowymi wyborami. I tak, mister Trump – główny kandydat na prezydenta usa – zostanie sądownie „ugotowany” w kilka miesięcy przed wyborami. Żeby w czasie wyborów, święta demokracji, wyborcy mieli to w świeżej pamięci.

Ciekawy jest komentarz Moskwy. Rzecznik Kremla, czyli cara Putina, z satysfakcją wydał oświadczenie bardzo szybko po wyroku na mister Trumpa. Jakby na to czekał. Stwierdza w nim z niczym niekrytą radością, że w Stanach Zjednoczonych „… sięga się po wszelkie środki, legalne i nielegalne, by eliminować rywali politycznych”. Rzecznik Moskwy wie, o czym mówi. Ma rację, trzeba mu to przyznać. Na czym jak na czym, ale na ustawianiu wyników wyborów oraz eliminacji przeciwników politycznych w Moskwie znają się jak nikt inny. Ale, jak się zdaje, w stanach zjednoczonych, czyli usa, pilnie się starają by doścignąć mistrza. I nieźle im indzie.

Co będzie dalej? Czy mister Trump zostanie skazany na więzienie, czy na areszt domowy? Tego nie wiadomo. O tym zadecyduje sędzia Juan Mechan, a raczej ci co mu wydają polecenia. Tak czy siak wynik wyborów prezydenckich w usa został ustalony. Reelekcji „śpiącego” Joe Bidena może przeszkodzić tylko jego zawał serca. Postępujący uwiąd starczy w niczym nie przeszkadza. Im „śpiący” Joe mniej rozumie i kojarzy co się dzieje, tym łatwiej będzie pociągać za sznurki tym co stają ukryci za kulisami. Niektórych napawa nadzieją fakt, że w dniu uznania winnym, na konto komitety wyborczego mister Trumpa wpłynęła rekordowa kwota prawie 35 mln. dolarów i z drobnych datków. Ma to dawać nadzieję, że nawet skazany na więzienie Trump może liczyć na zwycięstwo w wyborach. Donald Trump od lat jest przedmiotem zmasowanej kampanii nienawiści i hejtu. Amerykańskie media tzw. głównego nurtu bez wytchnienia obrzucają go błotem w słusznej nadziei, że zawsze coś z tego brudu przylgnie. Podobnie jest u nas. Od prawie dwudziestu lat tego samego doświadcza prezes partii konserwatywnej w naszym zaścianku. Kampania zaczęła się, gdy jego partia przestał być kanapową partyjką i zaczęła się liczyć na scenie politycznej. Jest więcej podobieństw między usa w nami. Ale o tym, kiedy indziej. Wyradzając do problemów mister Trumpa. Jak praworządni, wierzący w swe państwo, sądy i demokrację amerykanie będą w stanie zagłosować na kandydata z wyrokiem karnym na koncie? Ostanie sondaż są wyrównane. W jednych prowadzi Joe, w innych Trump. Przy tak wyrównanych szansach, wystarczy by dziesieć czy nawet pięc procent wyborców zmieniło zdanie, lub zostało w domu, by wygrał „śpiący” Joe. I taki jest pewnie plan. Po to jest ten i inne procesy jakie wytoczono niepokornemu kandydatowi – Donaldowi Trumpowi.

W ostateczności. Jeżeli było możliwe ustawienie procesu i skazanie Trumpa, to możliwe jest ustawienie wyników wyborów. W usa jest to naprawdę łatwe. Przykładem ostatnie wybory prezydenckie w 2020 i mnóstwo przekręty, jakie wówczas miały miejsce. Przekręt to może za mocne słowo. To co się działo, było przecież zgodne z prawem, amerykańskim prawem, co potwierdziły wyroki licznych, amerykańskich sądów. Cztery lata temu wygrał ten co miał wygrać. Podobnie w obecnych wyborach – wygra ten, co ma wygrać. Niektórzy wiedza lepiej i co więcej, maja władzę, by swój wybór przeforsować. Prorokowanie jest bardzo ryzykowne. Przykładem przepowiednie, czyli prognozy pogody. Prognoza to bardziej naukowo brzmiący synonim słowa przepowiednia. Trudne to do pojęcia. Ludzie wyśmiewają starego górala i jego przepowiednie co do pogody. Ale poważnie traktują słowa okularnika z odpowiedniego instytutu i jego prognozy. A przecież i jeden i drugi głoszą przepowiednie. I wcale nie jest dowiedzione, że stary góral częściej się myli w swych przepowiedniach niż okularnik z tytułem naukowym.

Pokuszę się, jednakże na przepowiednię co do wyników wyborów prezydenckich w usa w listopadzie bieżącego, 2024 roku. O ile śpiący Joe dożyje – siła wyższa, w tym wieku nigdy nie wiadomo, każdy tydzień czy miesiąc życia to prezent w tym wieku – to zostanie wybrany na drugą kadencję. I będzie prezydentem, choćby nie wiedział, jak się nazywa, ślinił się i robił pod siebie. Niech moc będzie z tobą – powiedziano. I zaprawdę, wielkie moce, te jawne i te ukryte, mu sprzyjają.

Co jest ciekawego w tych wydarzeniach patrząc z bardziej ogólnego punktu widzenia? Z lotu ptaka. Moim zdaniem te wydarzenia – ustawienie jawne, na bezczelnego, wyników wyborów prezydenckich w jedynym supermocarstwie, kiedyś ostoi demokracji – jest objawem ogólniejszego procesu. Daleko posuniętego procesu oligarchizacji stanów zjednoczonych. W demokracji mamy władzę ludu. Są cykliczne wybory, instytucje demokratyczne, parlamenty i inne. Oligarcha to rządy nielicznych. Analizował te mechanizmy już Platon i Arystoteles. Kryterium dostępu do władzy może być siła, czyli armia. Tutaj mieszczą się wszystkie junty wojskowe, w tym junta niejakiego Jaruzelskiego, w końcówce komuny w PRL-u. Innym kryterium doboru do rządzącej kliki, czyli oligarchii, jest majątek. I to jest przypadek usa. W usa rządzi oligarcha finansowa, mająca w swoim ręku wszystko: bankowość, finanse i ziemię i cały przemysł, media te tradycyjne i Internet, i rozrywkę (Hollywood). Jest to poniekąd skutek gigantycznej koncentracji majątku w usa. Oficjalne dane głoszą: „W Stanach Zjednoczonych 10% osób o najwyższych dochodach zgarnia prawie połowę wszystkich dochodów, a najbogatsze 10% wszystkich gospodarstw domowych posiada ponad 70% całego majątku.” W roku 2021 najbogatszy 1 % Amerykanów posiadał 35 % majątku usa! Nierówność majątkowa sytuuje usa w rzędzie krajów trzeciego świata, a nie innych krajów rozwiniętych np. w Europie. W usa jest wielu miliarderów i rodzin z nieprawdopodobnym bogactwem. Mówią, co dzień nowy miliarder. Proces postępuje. Bogaci są coraz bogatsi, biedni coraz biedniejsi. A klasa średnia – ta opoka, podstawa demokracji – zanika. Proces ten trwa od wielu dziesięcioleci, być może od reform prezydenta Reagana w latach osiemdziesiątych XX wieku. Prezydent Reagan chciał ożywić amerykańską gospodarkę i to się udało. Ubocznym skutkiem działań Reagana i następnych prezydentów jest powstanie i umocnienie amerykańskiej oligarchii. Tego nienasyconego potwora, który im więcej pochłonie tym więcej chce żreć. A wysoce naiwnym jest ten, który twierdzi, że miliarder w swych pałacach ma taki sam glos, jak biedak żyjący na zasiłku, czy bezdomny na ulicy. Formalnie tak jest: bogacz i biedak ma jeden głos. Tak jest w demokracji. Glos jest może i jeden, lecz waga głosu bogacza decyduje. Tak jest w ustroju, który nazywamy oligarchicznym.

I tak jest w usa. Z fasady kraj demokratyczny, w istocie kraj, gdzie decyzje zapadają w ukrytych salonach. Jak arbuz: z wierzchu zielony, w środku czarowny. Podobnie stany zjednoczone: z wierzchu demokracja, w środku oligarchia. Sama postać mister Trumpa jest tu dowodem. Donald Trump z ciała i krwi, z majątku i urodzenia, należy do amerykańskiej oligarchii. Tak to jest w oligarchiach. Wszelkie ważne posunięcia, w tym reformy, zmiany, mogą się rodzic tylko w ramach tejże oligarchii. Przykładem nasza XVIII wieczna z nazwy Rzeczypospolita, faktycznie królestwo, z nazwy demokracja szlachecka, faktycznie państwo na łasce rodów magnackich, czyli oligarchicznych. Jeden z tych rodów, Czartoryscy zapragnął zreformować Rzecząpospolitą. Bez poparcia przynajmniej niektórych oligarchów, żadne reformy nie były możliwe w I Rzeczypospolitej i nie są możliwe obecnie w usa. Czartoryscy, przy wsparciu carycy Katarzyny II osadzili na tronie swego kuzyna – Stanisława Augusta Poniatowskiego. Skończyło się fatalnie. Dla Rzeczpospolitej rozbiorami i zagładą państwa. Ostanie lata i koniec ostatniego króla I Rzeczypospolitej także był pożałowania godny. Oby to nie był zły omen dla mister Trumpa. Donald Trump pochodzi z amerykańskiej oligarchii, ale oligarchowie go szczerze nienawidzą i nie pozwolą mu zostać prezydentem. Wybory sprzed ośmiu lat, które Trump wygrał to wypadek przy pracy. Oligarchowie byli tak pewni, że Trump przegra, że zaspali. Nie docenili też roli nowych mediów społecznościowych w Internecie. Obudzili się poniewczasie, gdy ogłoszono zwycięstwo Trumpa.

Takie zaniedbanie się już nie powtórzy. Na media, w tym społecznościowe i Internet, nałożono kaganiec walki z mową nienawiści to jest współczesnej cenzury. Mister Trump od lat poddawany jest zmasowanej kampanii oszczerstw i zniesławiania. Właściwie to dziwne, że jeszcze nikt go nie zastrzelił. Może wyrok więzienia nie będzie zły. W więzieniu Donald Trump dłużej pożyje. Skutkiem wyeliminowania Trumpa z wyścigu prezydenckiego będzie polaryzacja już i tak głęboko podzielonego amerykańskiego społeczeństwa. Wzrost ekstremizmów, na obu skrzydłach. Nie ma przypadku, w którym demokracja przechodziłaby w oligarchię spokojnie, be przelewu krwi. Takiej przemianie z reguły towarzyszy wojna domowa lub szereg wojen. USA to mocarstwo jądrowe, ma ze sześć tysięcy głowic jądrowych ma rakiety balistyczne, okręty podwodne i eskadry bombowców strategicznych. To co się dzieje w usa powinno każdego obchodzić, również u nas.

Żyjemy w ciekawych czasach. Jesteśmy świadkami przemiany wielkiego mocarstwa z demokracji w oligarchię. Czas przemiany, czas przepoczwarzania. Ostatni raz podobny proces wydarzył się dwa tysiące lat temu, w Rzymie. Tamten proces koncentracji władzy po dziesięcioleciach wojen domowych zakończył się cesarstwem. Władza jednego człowieka jest naturalną konsekwencją państwa oligarchów. A my, zamiast studiować dzieła rzymskich historyków, widzimy podobny proces na żywo, obserwowany z wygodnych foteli w telewizorach o wysokiej rozdzielczości i z głosem w standardzie hi-fi lub na laptopach czy smartfonach.

Wojna na Ukaranie. Wojna w Izraelu. Wcześniej pandemia. Ustawienie wyborów w usa. Zaprawdę żyjemy w ciekawych czasach. Obyś żył w ciekawych czasach! – głosi chińskie przekleństwo. To druga strona ciekawych czasów. Wszystko na tym świecie ma swoje plusy i minusy. A strony są dwie. Jak dwa końce kija. W sumie nie ma znaczenia, którym końcem pałki zdzielą cię po głowie. Ale to zupełnie inna historia.

 

  Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)