Spektakl zwany pojednaniem
"Aby jednak pojednanie stało się faktem potrzebne są czytelne znaki. Moim zdaniem takimi znakami będzie otwarcie archiwów i odtajnienie materiałów ze śledztwa prowadzonego przez rosyjską prokuraturę w sprawie Katynia. Jeśli do takich działań ze strony władz rosyjskich dojdzie, to będzie oznaczało, że faktycznie idziemy do przodu" – te słowa wygłosił 8 Kwietnia, na dwa dni przed swoją tragiczną śmiercią Władysław Stasiak, szef kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Mają Niemcy swój widomy znak wypędzenia, dla nas widomym znakiem intencji Kremla jest ich faktyczne podejście do prawdy o mordzie katyńskim. Nic bowiem tak dobrze nie odzwierciedla stanu stosunków polsko-rosyjskich niż konkretne stanowisko Rosji w sprawie Katynia. Żaden festiwal piosenki ani dobre perspektywy w handlu wieprzowiną, ani osobiste koneksje Tuska z Putinem nie będą nigdy probierzem tych relacji, o czym usilnie starają się nas przekonać premier z ministrem Sikorskim.
Właśnie oglądamy kolejną odsłonę spektaklu zwanego pojednaniem Polski z Rosją. Tym razem nie jest to wspólny występ premierów, którzy w werbalnej technice pojednania doszli do znacznej biegłości. Rząd rosyjski oficjalnie i faktycznie odrzucił propozycję ugody ze strony rodzin katyńskich. Rosjanie napisali do Strasbourga, że nie mają obowiązku wyjaśniać losu zamordowanych przez NKWD w 1940 roku polskich oficerów, zaginionych – jak to określili – w rezultacie „wydarzeń katyńskich”.
Pismo podpisał wiceminister sprawiedliwości Rosji, czyli podwładny Putina, z którym się pojednał Tusk. Tak wygląda sprawiedliwość w rozumieniu Putina i pojednanie w rozumieniu Tuska. To jest wyraźny, a nawet jaskrawy sygnał stanowiska Rosji wobec Polski, symbol faktycznych intencji. A rodziny katyńskie chciały od Putina naprawdę niewiele: w zamian za odtajnienie śledztwa i prawną rehabilitację ofiar obiecały wycofać skargę z Trybunału w Strasbourgu. Trzeba jasno powiedzieć: odpowiedź Rosji to jest znak pogardy. Córka jednego z zamordowanych oficerów nazwała tę postawę policzkiem wymierzonym nie tylko nam, ale także wszystkim, którym zależy na pełnym wyjaśnieniu zbrodni katyńskiej. W związku z takim postawieniem sprawy rodziny katyńskie już nie chcą ugody.
Całkiem inaczej zareagował na to dictum rosyjskie premier Tusk – wedle starego porzekadła: pluj komuś w oczy, a on ci gada, że ciepły deszcz pada. Dokładnie tak. Polski premier, główny orędownik pojednania z Putinem, po staremu mamrocze nieskładnie swoją śpiewkę. Że jest postęp, że bywało gorzej, że mamy dobre relacje, że nikt nie jest idealny. Ble, ble, ble – nad grobami i pamięcią.
Po pamiętnym występie polskiego i rosyjskiego premiera w Katyniu 7 kwietnia, prorządowe media i autorytety zaśliniły się w nieprzytomnym zachwycie. A po uściśnięciu Tuska na smoleńskim lotnisku nastąpiło wręcz zachłyśnięcie dobrocią Putina. Zadeklarowano jednomyślnie, że pojednanie jest już na wyciągnięcie ręki. Nic to, że Putin, że KGB, Czeczenia, Litwinienko, niezależni dziennikarze giną seryjnie. Co tam podejrzane „zamachy terrorystyczne” w Rosji, furda, że przeciwnicy rządu nawet na emigracji nie są pewni dnia ani godziny, furda zbrojna aneksja Gruzji. Nieważne były zastrzeżenia szefa rosyjskiego Memoriału, organizacji dokumentującej zbrodnie komunistyczne: – "Niezbędne jest także wznowienie śledztwa katyńskiego przez naszą prokuraturę, choćby po to, żeby zmienić kwalifikację prawną tej zbrodni z przekroczenia uprawnień na zbrodnię wojenną czy zbrodnię przeciwko ludzkości".
Tusk z Grasiem i Gazeta Wyborcza z Tefauenem zaintonowały niekończący się hymn o pojednaniu. Młode autorytety i stare wygi moralne nie mogły wyjść z podziwu nad cudowną przemianą Putina. Adam Michnik w natchnionym uniesieniu dziękował braciom Moskalom - "Nie tylko cały świat dowiedział się w ostatnich dniach o zbrodni katyńskiej, ale też w obliczu nowej tragedii politycy rosyjscy zdecydowali się na uczynki bez precedensu, które przejdą do historii". W jednym można przyznać rację Michnikowi, że te uczynki przeszły do historii wyjątkowo szybko. Ukochani bracia Moskale idą po staremu w zaparte.
Andrzej Wajda był tak wzruszony, że ledwo mógł mówić: "Usłyszałem od Putina to, co chciałem. Nie sądziłem, że tego dożyję". Wygląda dzisiaj, że Wajda usłyszał od Putina nawet więcej, niż chciał.
Tygodnik Powszechny jęczał w ekstazie dziękczynienia na przemian po rusku i polsku: "Spasiba! Zwracamy się do obywateli Federacji Rosyjskiej z podziękowaniami i apelem o pojednanie. Jesteśmy pod wrażeniem pomocy i solidarności, jakich doświadczamy od państwa rosyjskiego..."
A teraz ten sam Putin - o którym dziennikarze pisali, że 7 kwietnia w Katyniu „był na granicy łez” - dzisiaj kpi z nas w żywe oczy. Tym samym pluje na pamięć ofiar mordu katyńskiego, na rodziny katyńskie, na naszą pamięć narodową, na wszystkich Polaków bez wyjątku. Nawet na Tuska, który się z nim jednał. Tusk twierdzi, że to ciepły deszcz pada. A jak się pan czuje, panie Wajda?
http://wyborcza.pl/katyn/1,105381,7743320,Wladyslaw_Stasiak__Aby_pojednanie_stalo_sie_faktem_.html#ixzz16CRhDGZw
http://www.rp.pl/artykul/16,565807_Tusk-o-Katyniu--w-relacjach-z-Rosja-bywalo-gorzej.html
http://wyborcza.pl/1,75477,7743413,Niech_Katyn_nas_pojedna.html
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/apel-michnika-dziekujemy-wam-bracia-
http://tygodnik.onet.pl/30,0,44315,artykul.html
http://wyborcza.pl/1,76842,7743504,Polskich_jencow_mozna_juz_dzis_zrehabilitowac
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 836 odsłon
Komentarze
Jestem pewna, że i Wajda się czuje dobrze i Tusk
25 Listopada, 2010 - 22:24
i cała ta zdradziecka hołota!
Jak to ktoś zgrabnie kiedyś ujął: "Człowiek ma jeszcze tę przewagę nad maszyną, że potrafi się sam sprzedać".
Się panowie posprzedawali i trzeba udawać, że pada deszcz do końca.
ossala, masz rację
25 Listopada, 2010 - 23:46
często zgadzam się z twoimi poglądami
Marika
ossala
26 Listopada, 2010 - 08:38
"Człowiek ma jeszcze tę przewagę nad maszyną, że potrafi się sam sprzedać".
To jest dobre.
Pozdrawiam
seaman
seaman