Tusk mówi prozą

Obrazek użytkownika seaman
Kraj

Kanikuła, igrzyska, letnie harce, sezon ogórkowy...czas pociesznych tytułów. "Michnik nie osiodłał krowy"; "Solidarna Polska stawia warunki Platformie". Kiedy mamy do czynienia z prozą życia politycznego w Polsce? Według prezydenckiego doradcy Tomasza Nałęcza wówczas, gdy premier Tusk zostanie nagrany na żywo przy wspieraniu partyjniackiego nepotyzmu. Kiedy natomiast ma miejsce ewidentne i oczywiste psucie demokracji partyjnej w Polsce? Według zgodnej opinii mediów głównego nurtu wtedy, gdy rywal premiera Tuska w wewnątrzpartyjnych wyborach krytykuje politykę premiera zamiast szefa opozycji.

Wpadła mi w ręce pewna książka, nie będę wymieniał tytułu i autora, żeby nie promować kretyna. Powiem tylko, że był ministrem spraw zagranicznych w lewicowym rządzie jednej z europejskich potęg. Zajrzałem wybiórczo do rozdziału o Stalinie. Tamże taki kwiatek, cytuję z pamięci: komunizm zawinił mniej niż faszyzm, gdyż zgrzeszył jedynie nikczemnością środków, natomiast faszyzm także nikczemnością celów. Gdybym sam tego nie przeczytał, to bym nie uwierzył. Ale opowiadam o tym w jednym celu – mnóstwo ludzi ciągle jest przekonanych, że skończeni idioci nie mogą się dostać na szczyty władzy, gdyż na jakimś etapie marszu w górę zostają powstrzymani. Nic bardziej mylnego, zdeterminowany idiota jest tak samo skuteczny w marszu do władzy jak zdeterminowany łajdak.

Jerzy Buzek został powołany do Kapituły Orderu Orła Białego. Miałem kiedyś kolegę na statku, który podczas rządów AWS - czyli w zasadzie Mariana Krzaklewskiego, któremu za pas transmisyjny wielkich myśli o niczym służył właśnie Buzek - bardzo się nań wściekał. Mitygowałem go więc trochę na wesoło, tłumacząc mu między innymi, że niech już tak nie narzeka, bo gorzej byłoby, gdyby to Buzek z tylnego siedzenia kierował Krzaklewskim. Ale on nie dał się przekonać i zarzekał się, że jak będzie chciał w eleganckim towarzystwie o kimś powiedzieć „dupa wołowa”, to dzięki delikwentowi już ma gotowy zamiennik. A propos tej Kapituły, to tak sobie myślę, że jeśli Buzek dostanie program kulinarny w którejś z mainstreamowych telewizji, to będzie widomy znak, że szykują go znowu na premiera.

Przy okazji przywleczenia do Wrocławia sławnego Pendolino ogłoszono konkurs na polską nazwę dla składu pociągu. W internecie zaroiło się więc od propozycji mniej lub bardziej dosadnych nazw. Pendolino po włosku oznacza wahadełko i to jest określenie jakby kompatybilne do konstrukcji, gdyż oryginał włoski posiada tzw. wychylne pudło, które pozwala utrzymać dużą szybkość na zakrętach. Jednak Polska zamówiła wersję Pendolino bez owego pendolino, czyli wahadła, co właściwie tę nazwę neguje. Najbardziej adekwatna w tym kontekście wydała mi się propozycja, żeby nazwać skład „Inżynier Bartoszewski”. Ktoś bardzo przytomnie pomyślał. Trudno znaleźć w Polsce lepszą analogię, jeśli chodzi o bezzasadną nazwę i tytuł.

Mnożą się optymistyczne wróżby i pogłoski, że wychodzimy z kryzysu i to znowu suchą stopą. Ponownie zwyciężyliśmy więc kryzys, którego w ogóle miało nie być, jak nas rząd zapewniał w 2008 roku. Potem ten kryzys, którego miało nie być przeszliśmy suchą stopą, chociaż przed wyborami 2011 roku partia rządząca zabroniła o tej stopie wspominać. Potem jak już przeszliśmy zarówno kryzys jak i wybory suchą stopą, to kryzys znowu się odrodził niczym łeb hydry i dzięki niemu rząd mógł znieść próg ostrożnościowy i nabrać kredytów. Jak tylko rząd nabrał tych kredytów, to kryzys zaczął marnieć i za chwilę, to znaczy jeszcze przed wyborami zostaną z niego tylko oczy i kręgosłup.

Hanna Gronkiewicz – Waltz nabrała takiego wigoru przed referendum, jak po wypiciu cysterny redbula. Jak tak dalej pójdzie, to złośliwi dodadzą jej przed nazwiskiem dodatkowe inicjały. Będzie od teraz Hanna ADHD GW. To zaczyna już być chyba irytujące dla Platformy, która postawiła na strategię bojkotu referendum. Tymczasem H ADHD GW robi złą robotę, bo jej szalona aktywność utwierdza ludzi w przekonaniu, że referendum to świetny bat na samorządowych kacyków, nieudaczników i złodziei. Zatem zmiany w ustawie, które knują Tusk z Komorowskim mogą być bardzo źle przyjęte przez opinie publiczną. I tak źle, i tak niedobrze. H ADHD GW nie pasuje do żadnego scenariusza.

Na gdyńskiej plaży gościli kibice Ruchu Chorzów, odpalali race i pili, a kiedy już się dobrze nabuzowali, to pobili załogę meksykańskiego żaglowca. Prawdopodobnie w ramach manewrów przed pucharowym meczem z Arką. Plaża w śródmieściu, strzeżona, monitorowana, wokół kłębią się tłumy, pełno funkcjonariuszy i strażników różnego sortu i płci. Policja w Gdyni ma kwaterę główną w odległości góra 500 metrów od tej plaży. Przybyła po półtorej godziny od zgłoszenia. Jakaś pani Weronika będąca świadkiem zdarzenia nie mogła się nadziwić, bo czuła się bezpiecznie: - Przecież jesteśmy w środku Gdyni, na pewno wszystko jest zabezpieczone.

Pani Weronika zapomniała o drobiazgu, że Gdynia jest w państwie Tuska. W dzikim kraju trzeba chodzić na dziką plażę, jako i ja od dawna czynię. Tam nie ma ratowników, strażników ani policji, ani kibiców Ruchu Chorzów i Meksykanów do bicia. Ale jest bezpiecznie.

Sama proza życia, powiedziałby Tomasz Nałęcz. Tak, Donald Tusk mówi do Polaków prozą.

Brak głosów

Komentarze

 Wjechałem na nią pod Toruniem i zmamiony obietnicami tuska zamarzyłem o szybkiej trasie na południe. Tymczasem po krótkiej jeździe patrzę - bramka. Myślę sobie, płacimy i lecimy na Łódź... Nic z tego - przemiła pani w budce mówi "dwa złote", wydaje paragon, szlaban się otwiera, a autostrada kończy. O męce przejazdu z Torunia do rozkopanego Włocławka (Polska w budowie) - napiszę innym razem. Sama proza życia, jak powiedziałby sługus Nałęcz.

Vote up!
0
Vote down!
0
#376383