ZABIĆ "JEŻA" - część 5
Interesującym uzupełnieniem opisanej wyżej akcji oraz losów Zacheusza Nowowiejskiego, jest oświadczenie, jakie złożył Kazimierz Chrzanowski w 1994 roku:
"Po odbiciu ze szpitala Edmund Morawski został przywieziony do mnie do Duczymina (w maju 1946 roku). Byłem w tym czasie sekretarzem Zarządu Gminnego w Duczyminie. Rany na jego stopach były nie zagojone, a kości wystawały z ran. Stan jego nóg (stóp) wymagał natychmiastowej pomocy. Przywiozłem wtedy do rzekomo chorej żony lekarza Wacława Bendowskiego z Chorzel. Gdy zobaczył kogo ma leczyć, zdenerwował się, ale o nic nie pytał. Receptę napisał na moje nazwisko. Leki te zmniejszyły ból i nastąpiło gojenie ran. Morawski ukrywał się w naszym mieszkaniu około dwóch tygodni, potem ze względu na nasze bezpieczeństwo, wywiozłem go do rodziców do wsi Brzuzy Płockie. Opowiadał mi, że przez cały czas aresztowania przetrzymywany był w małej komórce. Był tak wyczerpany przesłuchaniami i biciem, że znajdował się w stanie krytycznym pod względem fizycznym i psychicznym. Pewnego dnia usłyszał pod drzwiami komórki słowa szefa UB Tramsa, że od Morawskiego już się nic nie dowiemy i że czas skończyć z tą padliną. Po kilkunastu minutach przyszedł funkcjonariusz UB celem zabrania go z komórki. Powiedział mi, że zdawał sobie sprawę, że czeka go śmierć i zażądał widzenia z szefem UB. Uważał, że jedyną szansą uratowania życia jest deklaracja powiedzenia wszystkiego, co wie o członkach organizacji i miejscu przechowywania broni. Obecny stan zdrowia, żeby mógł to wszystko powiedzieć, wymagał leczenia. Miał nadzieję, że jeżeli jego propozycja zostanie spełniona i zostanie przewieziony do szpitala, to Zacheusz Nowowiejski zorganizuje jego odbicie, podobnie jak wielokrotnie organizował odbicie innych członków organizacji. Szef UB Trams przyjął jego propozycję i pod strażą funkcjonariuszy UB, został umieszczony w miejscowym szpitalu. Zacheusz Nowowiejski nie zawiódł go i został odbity.
Po zabójstwie Zacheusza Nowowiejskiego i po uchwaleniu amnestii, w dniu 18 kwietnia 1947 roku kilkunastu członków naszej organizacji w tym ja i Edmund Morawski zgłosiło się do UB w Przasnyszu celem ujawnienia się. Przesłuchania do protokołu trwały do rana 19 kwietnia 1947 roku (najdłużej E. Morawskiego). Po zakończeniu przesłuchań, szef UB Trams zorganizował posiłek w restauracji. W czasie posiłku Trams powiedział do E. Morawskiego, że udało mu się wykiwać UB. Dodał, że gdyby tego nie zrobił, to dziś na pewno nie byłoby go wśród nas.
Na koniec nadmieniam, że Zacheusz Nowowiejski w drugiej połowie listopada 1946 roku (daty dokładnie nie pamiętam) nocował w naszym mieszkaniu w Duczyminie. Było to moje ostatnie z nim spotkanie. (W niedługim czasie został zabity). W rozmowie ze mną powiedział, że wraca z narady zorganizowanej w powiecie ostrołęckim, na której zostały przekazane dyspozycje ujawnienia się po uchwaleniu amnestii. Uznano prowadzenie dalszej walki za bezcelowe."
Por. Zacheusz Nowowiejski "Jeż" .
Oddział „Jeża” jeszcze wielokrotnie ratował z opałów ludzi aresztowanych, przewożonych w pobliżu Janowa. UB nie wyprawiał się w okolice Janowa i Zembrzusa mniejszym oddziałem niż pluton. Jak ognia bali się okolic Jarzynnego Krzaka, gdzie ni stąd, ni zowąd pojawiali się partyzanci „Jeża”.
"JUŻ ZACHEUSZ NIKOGO NIE UWOLNI..."
Na „Jeża” organizowano obławy, szczególnie w jego rodzinnej wsi i w domu rodziców. Funkcjonariusze UB byli bezwzględni. Matka „Jeża” musiała znieść wiele udręk fizycznych i psychicznych od pracowników bezpieki, ordynarnych, popisujących się swoją władzą i plugawym słownictwem. Niemal po każdej takiej wizycie, młodszy brat „Jeża” był aresztowany i bez wyroku przetrzymywany w areszcie UB w Przasnyszu. Bezustanne tropienie „Jeża” musiało w końcu przynieść pożądany dla ubeków rezultat. Dużą rolę odegrali zwerbowani przez UB konfidenci. Do aresztowań członków AK przyczyniali się tacy kapusie, jak np. Antoni Szypulski, Stanisław Zebrowski „Zając”.
6 grudnia 1946 r. oddział funkcjonariuszy UB z Przasnysza na czele z por. Madziarem, silnie wzmocniony przez doborową jednostkę - pluton żołnierzy z 3. Pułku Ułanów Warszawskich pod dowództwem kpt. Stanisława Radaja - dokonał obławy na rodzinną wieś „Jeża” - Zembrzus. Przeciwko jednemu partyzantowi skierowano kilkadziesiąt uzbrojonych po zęby osób. Dowódcą pułku był gen. Siergiejew, sowiecki oficer, który w drugiej połowie 1944 r., jeszcze w stopniu kapitana, prowadził rozmowy z „Jeżem”. Zacheusz nie poddał się. Próbował ucieczki w kierunku bagien. Zawsze mówił, że nie da się wziąć żywy. Kapitan Radaj oparł karabin o płot i strzelał do uciekającego partyzanta. Ranny „Jeż”, będąc bez szans na przebicie się przez obławę, przyłożył pistolet do głowy i ostatni strzał przeznaczył dla siebie.
Wycinek mapy terenu [WIG 1931], gdzie 6 grudnia 1946 r. zginął por. Wiktor Zacheusz Nowowiejski "Jeż". Na czerwono oznaczono rejon wsi Zembrzus - Mokry Grunt, gdzie rozegrała się ta tragedia. [kliknij w miniaturę mapy]
Brat Zacheusza Nowowiejskiego - Izydor, w następujący sposób opisał okoliczności jego śmierci:
"„Jeż” został napadnięty i zamordowany 6 grudnia 1946 roku w swoim rodzinnym domu. W dniu tym z ojcem w stodole czyścił żyto. Około godz. 12.00 na podwórku pojawiło się ośmiu ułanów w mundurach LWP. W dniu tym była obfita mgła. „Jeż” próbował opuścić stodołę, został jednak zauważony przez jednego z prześladowców, który za nim popędził, prawdopodobnie dogonił i zamordował. Widoczne były ślady na twarzy denata. W tym czasie wieś była otoczona przez 34 kawalerzystów, wyposażonych w broń maszynową i tabory. Ciało tragicznie zmarłego zostało w najgłębszej tajemnicy przed ludnością zembrzuską wywiezione. Pokazano je dopiero pracownikom gminy Dzierzgowo, wśród których był kolega szkolny „Jeża”."
Ciało „Jeża” ubecy przewieźli do UBP w Przasnyszu. Następnego dnia aresztowano rodziców zmarłego i jego sąsiadów. Przetrzymywani byli w areszcie przez kilka dni, a następnie przedstawiono im zwłoki zmarłego, celem stwierdzenia tożsamości. Jego zwłok nie zwrócono. Nie ma on własnego grobu. Na złożoną prośbę do prezydenta Bieruta w sprawie oddania zwłok „Jeża”, odpowiedź brzmiała: „Ze względu na możliwości manifestacji pogrzebowych i konieczność zachowania spokoju, nie jest wskazane oddanie zwłok”.
Wykonana przez funkcjonariuszy UB z Przasnysza fotografia por. Wiktora Zacheusza Nowowiejskiego "Jeża", poległego w walce 6 XII 1946 r. w miejscowości Zembrzus - Mokry Grunt.
Ryszard Żbikowski „Skiba” tak zapamiętał ostatnie spotkanie z por. Zacheuszem Nowowiejskim:
"Było to w grudniu 1946 r. Siedziałem wtedy w areszcie śledczym w Urzędzie Bezpieczeństwa przy ul. Joselewicza [w Przasnyszu]. W porze obiadowej wywołali mnie z celi i doprowadzili do garażu znajdującego się po drugiej stronie ulicy. Garaż ten, przyległy do kamienicy Maćkowskich i stanowiący ich własność, zajmowali ubecy. Kiedy otworzyli szerokie drzwi, ujrzałem w głębi na betonowej posadzce zwłoki człowieka z widocznym postrzałem twarzy. Zdrętwiałem na moment rozpoznawszy w nim Zacheusza. Zapytano mnie, czy go znam, a ściślej, czy znam tego bandytę? Odpowiedziałem, że nie znam. Tak się wtedy odpowiadało, ale po spodniach, pasku, kształcie całej postaci, a nawet twarzy - choć zniekształconej postrzałem - rozpoznałem Zacheusza Nowowiejskiego od pierwszego momentu, od pierwszego objęcia wzrokiem postaci leżącej martwo na podłodze. Po niedługiej chwili odprowadzili mnie do celi, gdzie po jakimś czasie doszedłem do siebie i uświadomiłem równocześnie, że to już koniec, że Zacheusz już nas nie uwolni, a tą nadzieją żyliśmy. On jeden mógł tego dokonać."
Rodzicom odmówiono chrześcijańskiego pochówku syna, wydania zwłok. Nie pomogły pisma do prezydenta Bieruta. Zdjęcia pośmiertne Zacheusza rodzina Nowowiejskich uzyskała nielegalnie od fotografa z Przasnysza współpracującego z AK. W domu Nowowiejskich trwały bezustanne rewizje przeprowadzane przez aparat bezpieki. Brat Zacheusza Henryk, często trafiał na wiele tygodni do aresztu. W maju 1948 r. w poszukiwaniu broni rozebrano do fundamentów budynki gospodarcze. W PRL rodzina Nowowiejskich traktowana była przez komunistów jako rodzina bandycka. Do 1957 r. pozbawiona była np. prawa do głosowania i innych praw obywatelskich.
Śmierć „Jeża” stała się przyczyną powstania dwóch legend: białej i czarnej. Pierwszą z nich stworzył on sam swoim pięknym życiem nauczyciela, żołnierza Września oraz konspiracji antyniemieckiej i antykomunistycznej, człowieka szlachetnego, który nie zawodził swoich przyjaciół. Legenda ta przetrwała wśród miejscowego społeczeństwa lata oficjalnej niepamięci, bądź też jej zohydzania przez propagandę komunistyczną.
Czarną legendę o nim stworzyli piszący na zamówienie ówczesnych władz, jak też niektórzy nauczyciele wykładający historię. Ta zafałszowana historia była niestety wtłaczana do świadomości uczniów szkół średnich oraz studentów. Przygnębiającym przykładem takiej indoktrynacji są wypracowania na ten temat „zadawane” uczniom Liceum Ogólnokształcącego w Przasnyszu, stolicy Ziemi, gdzie nasz Bohater pozostawił niekwestionowany dorobek w zakresie patriotycznej służby narodowej.
Na zakończenie opisu losów „Jeża”, warto - pomni przesłania Z. Herberta o potrzebie ścisłości - przypomnieć nazwiska niektórych żołnierzy i współpracowników jego oddziału, z których wielu zapłaciło bardzo wysoką cenę za swój patriotyzm, poświęcenie i oddanie sprawie niepodległości Ojczyzny. Byli to m.in.: Henryk Humiecki „Ordynans”, Józef Olkowski „Puk”, Henryk Krajewski „Szary”, Wacław Masalski „Śmiały”, Edmund Morawski „Lord”, Mirosław Krajewski „Wiesiek”, Zygmunt Tański „Bursztyn”, Tadeusz Moszczyński „Feliks”, Jan Woźniak „Dąb”, Wincenty Łazicki „Brzózka”, Jan Sobierajski „Hrabia”.
Do żołnierzy ROAK, którymi dysponował w razie potrzeby Zacheusz Nowowiejski, należeli: Czesław Stefański, Dominik Szempliński „Hipek”, Stefan Kosiński „Kruk”, Kazimierz Bartnikowski, Wincenty i Henryk Popielarscy, Witold Ciesielski, wszyscy z Dzierzgowa, Mirosław Tański z Kwiatkowa, Alfred Morawski ze wsi Czarzaste Błotki oraz Stanisław Konstanty, Andrzej i Ignacy Sztrajbowie z Szumska.
Spośród wymienionych dowódcami patroli byli: Edmund Morawski oraz Zygmunt Tański. Latem 1946 roku zostali aresztowani i skazani na długoletnie więzienie: Jan Woźniak, Zygmunt Tański i Wincenty Łazicki.
Zaopatrzeniowcem, skarbnikiem i gospodarzem oddziału „Jeża” był Zdzisław Sobierajski „Czesław”.
Oddział por. Zacheusza Nowowiejskiego „Jeża” korzystał z kwater u Walentego Pszczółkowskiego w Krajewku, Haliny i Zofii Kołakowskich także w Krajewku, Stanisława Krajewskiego w Trzaskach, Stanisława Kownackiego w Połciach, Jana Moszczyńskiego i Zenona Borowych, Stanisława Czarneckiego w Skrodach, Jana Bukowskiego w Giewartach, Henryka Gostkowskiego w Zakrzewie, Henryka i Stanisława Olszewskich w Chmielewku i Majewskich w Waśniewie - Grabowo.
Cześć Ich Pamięci !!!
Powyższy tekst powstał w oparciu o artykuł Dariusza Jarosińskiego pt. Zabić "Jeża", który ukazał się pierwotnie w "Niezależnej Gazecie Polskiej" Nr 10 (32)/2008 oraz na podstawie książki Ryszarda Juszkiewicza, Ziemia Mławska w latach 1945-1953. Walka o wolność i suwerenność, Mława 2002. Drobne uzupełnienia pochodzą z artykułu Aleksandry Piaseckiej, zamieszczonego na stronie Gminy Janowo . Artykuły D. Jarosińskiego i A. Piaseckiej powstały na podstawie publikacji ks. Michała Grzybowskiego, Ta Ziemia o Nim Pamięta. Zacheusz Nowowiejski »Jeż« 1915-1946, Płock 1993.
Przy powstaniu tekstu wykorzystano również:
Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944–1956, red. Rafał Wnuk, Sławomir Poleszak, Agnieszka Jaczyńska, Magdalena Śladecka, Warszawa - Lublin 2007,
Świercz Stanisław, Ostatnim partyzantom Ziemi Mławskiej, Mława 2006,
Żołnierze Wyklęci. Antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 roku , Warszawa 2002.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1068 odsłon