Ostatni komendant NZW - część 2/2

Obrazek użytkownika Żołnierze Wyklęci
Historia


Żołnierze I Brygady Podlaskiej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego dowodzonej przez por. Tadeusza Narkiewicza "Ciemnego" (stoi 6 od lewej), maj 1947 r.  

  • Komendant niezłomnych

Komenda Okręgu III NZW Białystok powstała w kwietniu 1945 r. Okręg podzielony był na 9 komend powiatowych. Szacuje się, że siły NZW na Białostocczyźnie liczyły w 1945 r. około 10 tysięcy ludzi. Funkcje komendantów Okręgu sprawowali kolejno: kpt/mjr Mieczysław Grygorcewicz ps. "Miecz", "Bohdan", mjr Jan Szklarek ps. "Roja" i ppłk Władysław Żwański ps. "Błękit" . Po śmierci tego ostatniego, w dniu 1 lipca 1948 r., na czele struktur NZW w województwie białostockim stanął Kazimierz Żebrowski "Bąk". Łączył funkcję komendanta powiatów: Łomża "Łaba" - "Podhale", Wysokie Mazowieckie "Mazur", Ostrów Mazowiecka "Noc" – "Tatry". Dążąc do odbudowy i konsolidacji zniszczonych struktur narodowego podziemia, pełnił obowiązki komendanta Okręgu w stopniu porucznika. Pełnił je sumiennie, przywiązując ogromną wagę do dyscypliny wśród podległych sobie żołnierzy. Nawet "resortowi" bolszewicy przyznawali w swych meldunkach, że żelazną ręką tępił wszelkie nadużycia, zwłaszcza te – jak pisano – w formie przywłaszczania zdobytych w drodze rabunku pieniędzy i towarów, które były surowo karane, włącznie do kary śmierci.

Grupa żołnierzy z oddziału PAS NZW por. Tadeusza Narkiewicza "Ciemnego", 1947 r.

W wyniku represji komunistycznych siły NZW i w ogóle podziemia na Białostocczyźnie topniały w zatrważającym tempie. O ile w 1945 r. w konspiracji i oddziałach leśnych było około 10 tysięcy żołnierzy NZW, o tyle wiosną 1947 r. w "lesie" trwała ich już tylko połowa. Największe uszczuplenie sił konspiracji spowodowała jednak tzw. amnestia. W 1947 r. skorzystało z niej przeszło 2 tysiące żołnierzy narodowego podziemia na Białostocczyźnie. Większości z nich komuniści nie pozostawili w spokoju i w następnych miesiącach i latach aresztowali. Amnestia była tylko zabiegiem taktycznym. Chodziło o rozładowanie lasów. Słusznie pisał Józef Mackiewicz na łamach londyńskich "Wiadomości", komentując ówczesną komunistyczną amnestię:

Społeczeństwo, które strzela, nigdy nie da się zbolszewizować. Bolszewizacja zapanuje dopiero, gdy ostatni żołnierze wychodzą z ukrycia i posłusznie stają w ogonkach. Właśnie w Polsce gasną dziś po lasach ostatnie strzały prawdziwych Polaków, których nikt na świecie nie chce nazywać bohaterami […].

Doskonale rozumiał to również "Bąk" i nie zamierzał się ujawniać. Poamnestyjne represje solidnie osłabiły siły III (krypt. XV) Okręgu NZW Białystok. W pierwszej połowie 1948 r. w szeregach organizacji pozostawało od 300 do 600 żołnierzy. Ich dowódcą był "Bąk". Nieprzerwanie towarzyszył mu jego syn Jerzy ps. "Konar", który pełnił zarazem funkcję adiutanta ojca.
W ramach komend powiatowych NZW Łomża, Wysokie Mazowieckie i Ostrołęka działało kilka oddziałów partyzanckich, które od połowy 1945 r. przeprowadziły wiele spektakularnych akcji przeciwko komunistom. Były to m.in.:

  • Oddział por. Tadeusza Narkiewicza "Ciemnego", "Rymicza", który działał od jesieni 1945 r. do września 1947 r. składał się z ok. 30 żołnierzy. Por. "Ciemny" (ur. 1920 r.) rozpoczął konspirację w oddziale KP NZW Wysokie Mazowieckie "Mazur" Feliksa Łuniewskiego "Żbika", następnie szef ochrony sztabu KO NZW Białystok "Chrobry", w 3 Brygadzie Wileńskiej NZW kpt. Romualda Rajsa "Burego" (październik 1945 - luty 1946); później szef PAS KP NZW Łomża "Łaba Południowa" (październik 1946 - luty 1947), komendant Powiatu NZW Łomża "Podhale" (marzec - wrzesień 1947), komendant Powiatu NZW Wysokie Mazowieckie "Mazur" (maj - wrzesień 1947). Nie ujawnił się w trakcie amnestii w 1947 r. Zginął 6 września 1947 r. w pobliżu wsi Czochanie-Góra w walce z GO UBP-KBW, w wyniku zdrady kolegi - ppor. Jana Skowrońskiego "Cygana". Dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. Najważniejsze akcje jego oddziału to: starcie z oddziałem WP w Kossakach (29 marca 1946 r.), zasadzka na samochód Armii Czerwonej, a następnie na grupę operacyjną MO w Zambrzycach-Kapustach (10 maja 1947 r.), rozstrzelanie w Chlebiotkach starosty łomżyńskiego Tadeusza Żeglickiego i przewodniczącego PRN w Łomży Stanisława Tońskiego (7 sierpnia 1947 r.).
  • Oddział st. sierż./ppor./por. Henryka Jastrzębskiego "Zbycha", "Bohuna" działał na terenie powiatów: Łomża, Ostrów Mazowiecka i Ostrołęka od czerwca 1945 r. do 3 kwietnia 1948 r., kiedy to por. "Zbych" wpadł w ręce funkcjonariuszy UB. Kilka dni później popełnił samobójstwo w celi aresztu UB. W jego oddziale służyło ok. 30-40 żołnierzy, a przewinęło się przezeń ok. 80 partyzantów. Najważniejsze akcje to: zasadzka na GO UBP-MO-NKWD w Wierzbowie (18 września 1945 r.), zasadzka na GO UBP-MO-KBW zorganizowana wspólnie z oddziałem PAS NZW ppor. Michała Bierzyńskiego "Sępa" pod Jedwabnem (23 października 1945 r.), rozbrojenie posterunku MO w Śniadowie (21 grudnia 1945 r.), rozbicie GO UBP-WP pod Usnikiem wspólnie z oddziałem plut. Henryka Gawkowskiego "Roli" (18 lutego 1946 r.), rozbrojenie oddziału WP wspólnie z "Sępem" w Jurcu Włościańskim (13 czerwca 1946 r.), starcie z oddziałem WP w Kamieniewie (czerwiec 1946 r.), zajęcie siedziby Zarządu Gminy w Szczepankowie (23 listopada 1946 r.), atak na urzędy gminy w Szczepankowie, Nowogrodzie, Rutkach, Puchałach, Miastkowie (10 lutego 1947 r.).
  • Wiosną 1947 r. z oddziałów por. "Ciemnego" i "Zbycha" powstało zgrupowanie partyzanckie, które przyjęło nazwę I Brygady Podlaskiej NZW i nad którą komendę objął por. T. Narkiewicz. W ramach tej struktury partyzanci działali do przełomu sierpnia i września 1947 r. (śmierć por. "Ciemnego") na terenie powiatów Łomża i Wysokie Mazowieckie. Brygada składała się z ok. 50-70 żołnierzy, którymi w poszczególnych pododdziałach dowodzili st. sierż./ppor./por. Henryk Jastrzębski "Zbych" i plut. Henryk Gawkowski "Rola".


Komendant Kazimierz Żebrowski "Bąk" (oznaczony cyfrą 4) przed szeregiem żołnierzy III Okręgu NZW.

Było coraz ciężej, teren został w sposób wręcz niewiarygodny nasiąknięty konfidentami UB . Samego tylko "Bąka" rozpracowywali agenci i informatorzy o kryptonimach: "Szczery", "Przybył", "Kaczka", "Kanarek", "Zgroza", "Staszek", "Szpak", "Gruchacz" czy "Złoczyńca". To oczywiście nie wszyscy. Wyłącznie miejscowi. Bardzo wiele przekazał, złamany ubeckimi torturami, żołnierz okręgu ppor. Jan Skowroński ps. "Cygan" – wyjawiając niemal wszystkie "meliny" Komendanta. Na podstawie jego zeznań aresztowano później dziesiątki dzielnych ludzi  z rodzin udzielających wsparcia i opieki partyzantom. Oddziały partyzanckie stopniały do małych grup po kilka, góra kilkanaście osób, lecz nadal walczyły i "kąsały" komunistów. Jak wspominał, żołnierz łomżyńskiej konspiracji, Teofil Lipka: "Bąk" przyzwyczaił się do partyzantki i nic sobie z niej nie robił; szedł na śmiałego. Często do mnie zachodził – wiadomo, stary znajomy.

Żołnierze I Brygady Podlaskiej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego . Od lewej N.N. "Śmiały", por. Henryk Jastrzębski "Zbych", por. Tadeusz Narkiewicz "Ciemny", sierż. Bolesław Olsiński "Pająk", "Szczerba" i ppor. Jan Skowroński "Cygan" (w wyniku jego zdrady osaczono i zabito por. T. Narkiewicza "Ciemnego").

Nocą 3 grudnia 1949 r. "Bąk" i "Konar" także znaleźli się w gospodarstwie Teofila Lipki we wsi Mężenin, w gminie Śniadowo powiatu Łomżyńskiego. Jednak tym razem dom i zabudowania gospodarcze państwa Lipków otoczyło UB i KBW.

  • Pan Teofil

Rekonstrukcja wydarzeń z nocy i poranka 3 grudnia 1949 r., i zarazem ostatnich chwil życia "Bąka" i "Konara" jest możliwa po przeczytaniu raportu Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego pn. "Opis walki operacyjnej", meldunków WUBP z Łomży do Warszawy  oraz dzięki kapitalnej wręcz relacji cytowanego już Teofila Lipki. Nim oddamy jednak głos Teofilowi Lipce, należy poświęcić mu nieco miejsca i przybliżyć dzielną postać tego człowieka.

Teofil Lipka przed wojną był rolnikiem. Po wybuchu wojny, dość wcześnie, bo już w lutym 1940 roku związał się z podziemiem. W trzy miesiące później, w ramach drugiej - kwietniowej deportacji ludności polskiej do ZSRS, został wraz z całą rodziną wywieziony na Syberię. Przeżył. Po ustaleniu granicy między Polską Ludową a Sowietami część z tych, którzy przeżyli łagry została zwolniona z obozów. Były to osoby pochodzące z terenów, które Stalin wraz z naszymi byłymi sojusznikami z Zachodu, łaskawie pozostawili w zarząd komunistycznej Polsce. Wśród nich był Teofil. W połowie maja 1946 r., pociąg którym podróżował  przejechał most na Bugu. Wrócił do rodzinnej wsi. Następnego dnia Teofilowi złożyli wizytę niespodziewani goście.

[...] Wieczór, ciepło. Nasi jeszcze z transportu [ repatriacyjnego z Syberii – przyp. M.W.] nie przyjechali. Położyłem się spać w stodole. Po jakimś czasie ktoś mnie ciągnie za marynarkę. Odkręcam się i słyszę: - wstawaj Teofil. Patrzę: automat na plecach, hełm na głowie. To chyba Boguski z Wierzbowa.
- Przyszli my ciebie odwiedzić.
- A skąd wy wiecie…
- Widzieliśmy jak żeś szedł przez wieś – mówi zadowolony.
- Chodź na podwórko. Zobaczysz ilu nas jest. Rzeczywiście - całe podwórko ich stoi. W szeregu, brzękają karabinami. To był oddział "Zbycha" [ ppor. Henryk Jastrzębski ] i "Bąka" [ por. Kazimierz Żebrowski] z NZW. Ze trzydziestu, wszyscy umundurowani. Przywitali się ze mną kolejno.
- Będziemy do ciebie [ Teofilu] przychodzić. Dobrze, żeś przyjechał.
Wstąpiłem, przepadło. Kto ma żyć, żyć będzie. Jeszcze raz złożyłem przysięgę. Odbierał ją ode mnie "Bąk". To był jeden z najtwardszych Polaków. Powiedział, że broni nie złoży dopóki komuna w Polsce.[...]. 


Por. Henryk Jastrzębski "Zbych", "Bohun", dowódca oddziału partyzanckiego NZW operującego na terenie powiatów Łomża, Ostrów Mazowiecka i Ostrołęka.

Por. Henryk Jastrzębski "Zbych", "Bohun" (z prawej)  przyjmuje raport.

  • Tato! Jestem ranny...

Wieczorem 2 grudnia 1949 r. UB otrzymało informację od informatora o kryptonimie "Kanarek", że dwóch bandytów: "Bąk" wraz z drugim uzbrojonym osobnikiem znajdują się u mieszkańca wsi Mężenin, obywatela Olszewskiego Grzegorza . Był to teść Teofila Lipki. Informację tę przekazano do KBW. Dowódca 2 Brygady KBW, towarzysz mjr Tomczakowski zmobilizował do akcji operacyjnej, mającej na celu schwytanie lub zlikwidowanie dwóch "groźnych bandytów" cztery plutony wojska z podległej sobie brygady. Ponadto w obławie uczestniczyli też funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. W sumie było to sto kilkadziesiąt osób wyposażonych w samochody osobowe, ciężarówki, uzbrojeni w szybkostrzelną broń maszynową. Gospodarstwo, w którym przebywali "Bąk" i jego syn zostało szczelnie otoczone. Białostockie UB dysponowało dokładnym rozpoznaniem. Wiedzieli, że partyzanci są w stodole, a mimo to próbowali zmusić gospodarza do wyjawienia ich kryjówki. Świadczy o tym wspomniany wyżej dokument, sporządzony przez dowodzącego akcją "bezpieczniaka", w którym zapisano, że na zapytanie gospodarza, czy w jego zabudowaniach przebywają bandyci – ww. nie przyznawał się.
Potwierdza to również raport z dnia 10 grudnia 1949 r. sporządzony przez naczelnika Wydziału III WUBP do centrali w Warszawie, w którym czytamy, że indagowany Olszewski czy u niego w domu są bandyci, w kategoryczny sposób oświadczył, że u niego bandyci nie ukrywają się.
Wspominany już Teofil Lipka tak zapamiętał ostatnie chwile Komendanta:
 
[...] Cały czas trzymali mnie w domu, bo bali się, że w nocy tamci mają szansę ucieczki. Stałem z rękami do góry. Gdy rozwidniło się, powiedzieli ( ubowcy): Chodź. Patrzę: między stodołą, a domem stoi karabin maszynowy, za chlewem – żołnierz z automatem.
– Niech tylko któryś z nas zginie, to ty nie wrócisz – powiedział do mnie szef UB. Wszedłem do stodoły, zajrzałem do zasieka – nie tam, gdzie oni leżą, ale na drugie klepisko.
- Nie widzę tutaj nikogo -  głośno mówię, żeby wszyscy słyszeli. A ten szef UB stał za węgłem i krzyknął: Są! Roztwieraj wierzeje! Wychodzić ze stodoły, bo podpalimy budynki.
I odzywa się "Bąk" donośnym głosem:
- Tak jest. Wychodzimy.
Wybryknęli z tej słomy na klepisko koło mnie. "Bąk" miał dwa pistolety, a jego syn "Konar" żelazny automat, naboje na piersi. I biegną za stodołę. Dopiero zaczęła się strzelanina! Wyskoczyłem na podwórze i układłem się w taki dół. Patrzę: stodoła już się pali i sąsiada też zaczyna. "Bąk" z synem biegną w kierunku olszyny. Ci z podwórka grzeją do nich. "Konar" zachwiał się, krzyczy: Tato! Jestem ranny – i zwalił się na ziemię. "Bąk" zaraz się wrócił, ukląkł przy głowie syna, przeżegnał się, przystawił mu pistolet do głowy i dwa razy strzelił. Tamci krzyczą, żeby przestał się bić. "Bąk" strzelił sobie w głowę. Bój się skończył.

Sporządzona - tuż po walce - przez dr. Czesława Jurka sekcja potwierdza samobójstwo "Bąka", wskazuje ponadto, że Komendant był przed śmiercią postrzelony w lewą łopatkę. Ubowcy, co zresztą podobnie jak u gestapowców, było ich stałym zwyczajem, zrobili po śmierci zdjęcia poległym.

  • Post Mortem

W raporcie z likwidacji "Bąka" i "Konara" sporządzonym dwa dni po walce napisano, że przy poległych zdobyto: 1 automat "Bergmann", dziesięciostrzałowy karabin niemiecki, 2 pistolety TT, 3 granaty, 8 magazynków do broni automatycznej i pistoletów, 800 szt. amunicji różnej oraz 3 torby polowe z rozkazami "Bąka". Zatrzymano trzech "aktywnych współpracowników Bąka". Jednym z aresztowanych był Teofil Lipka. Odsiedział w komunistycznych więzieniach do śmierci Stalina. Wyszedł w 1953 roku ze steranym zdrowiem. Do końca życia mieszkał w swojej rodzinnej wsi. Zwłoki Kazimierza Żebrowskiego i jego syna Jerzego zostały zabrane do Łomży. Nigdy, mimo próśb, nie wydano ich rodzinie. Do dziś nie znane jest też miejsce ich pochówku. Podobno szczątki tych dwóch niezłomnych żołnierzy zostały włożone do worków wypełnionych kamieniami i utopione w torfowisku koło wsi Kupiski. Funkcjonariusze KBW i UB biorący udział w obławie we wsi Mężenin oraz w profanacji zwłok Kazimierza i Jerzego nigdy nie zostali osądzeni i skazani.

Śmierć Kazimierza i Jerzego Żebrowskich nie była końcem zbrojnego oporu na Ziemi Białostockiej. W ramach NZW walkę kontynuował sierż./ppor. Stanisław Grabowski "Wiarus" oraz ostatni z "samozwańczych" komendantów NN o ps. "Kordian".

Patrol NZW sierż./ppor. Stanisława Grabowskiego "Wiarusa" (pierwszy z lewej), ok. 1950 r. "Wiarus" do 1952 r. był szefem PAS w Komendzie Powiatu NZW "Mazur" Wysokie Mazowieckie . Drugi od lewej - NN "Jastrząb", trzeci - Józef Grabowski "Vis" - brat "Wiarusa".

Ppor. "Wiarus", jeden z najdłużej walczących z komunistami żołnierzy NZW, będący szefem powiatu Wysokie Mazowieckie krypt. "Mazur" (od października 1948 r.) oraz szefem Pogotowia Akcji Specjalnej NZW woj. białostockiego - nawiasem mówiąc mianowanym uprzednio przez "Bąka" - zginął w zasadzce we wsi Babino (powiat Wysokie Mazowieckie) w dniu 22 marca 1952 r. Zadenuncjowała go agentka UB Franciszka Lenczewska nosząca kryptonim "Ewa".
Wraz z dwoma swoimi żołnierzami poległ w walce z grupą operacyjną WUBP Białystok oraz 2. Brygady KBW. Partyzanci nie mieli żadnych szans, jednak gdy zorientowali się, że są otoczeni, podjęli próbę przebicia się przez kordon obławy. W wyniku półgodzinnej wymiany ognia wszyscy trzej zginęli. Oprócz Stanisława Grabowskiego "Wiarusa" polegli również: Lucjan Zalewski "Żbik" oraz Edward Wądołowski "Humor".
Pozostałości oddziału "Wiarusa", nad którymi objął dowództwo chor. Kazimierz Wieczorkiewicz "Ordon", zostały rozbite przez komunistów do końca 1952 roku.
 
Michał Wołłejko *

* Michał Wołłejko jest historykiem, doktorantem na UKSW.
Dziękuję bardzo autorowi za udostępnienie tekstu do publikacji.

Ostatni komendant NZW - część 1/2>
Strona główna>

Brak głosów