Zabawy z Konstytucją - cz. 1 Oberek

Obrazek użytkownika jasieńko
Kraj

 

Zabawy z Konstytucją - cz. 1 Oberek
Nie chodzi o kobietę i o takie tam, tego... Aha, i nie ja się zabawiałem. 
Poranny promień słońca padającego na tekst, wyświetlony na ekranie kompa, naszej Konstytucji z 1935 r. wzbudził pewną refleksję, która – nie powiem, że natychmiast – ale wzbudziła podejrzenie co do obecnie obowiązującej.
Na tapetę wziąłem jeszcze poprzedniczkę z 1921 r. i dla pełniejszego oglądu tę przedkwaśniewską. Jednak w ciągu dalszej zabawy /rozważań/ będę się odnosić tylko do obecnej i tych z międzywojnia. 
By oczyścić sytuację na wstępie, powiem tak: nie jestem wielkim znawcą prawa, nie jestem tzw. konstytucjonalistą i nie przyjmuję żadnej krytyki /ponoć, zgodnie z zapisami konstytucji - wolno mi/, bo jestem tylko jednym z tych, dla których konstytucja została napisana, i który powinien ją rozumieć – bez problemu. 
 
Podejrzenia
By zrobić odpowiednią do tego Preambułę – że się tak wyrażę – wspomnę o znaku zapytania, który mi się objawił 2 lata temu podczas czytania opracowania Cecylii  Leszczyńskiej „Zarys Historii Polskiej Bankowości Centralnej” z 2010 r. /dostępne jako pdf w necie/. 
Otóż w rozdziale „Bank Polski S.A. 1924-1945” opisującym powstanie Banku Polski w kwietniu 1924 r. znalazły się słowa, które mnie zastanowiły i wracały cały czas do końca lektury tego opracowania, gdyż Bank Polski przechodząc różne koleje losu – doszedł aż do dni dzisiejszych 
Kapitał założycielski w kwocie 100 mln zł rozpisano na 1 mln akcji, które znalazły się w rękach osób prywatnych, przedsiębiorstw, różnych instytucji oraz banków. Skarb Państwa miał początkowo jedynie 1%.
Próbowałem znaleźć informację o różnych instytucji oraz banków ale na próżno – jedno wielkie nic. Z drugiej strony trudno się dziwić, bo kto miał wtedy pieniądze jak nie Zuckermany, Zuckerbaumy i Zuckerfehlery. 
      Po 1945 r. mamy już Narodowy Bank Polski, w który został przekształcony Bank Polski S.A. i sprawa nacjonalizacji kapitału dziwnie się rozmywa. I jakoś trudno mi uwierzyć, że Zuckermany tak łatwo zrezygnują z dywidendy, nie mówiąc już o kapitale. W ten to prosty sposób stałem się podejrzliwy :)  
Tyle tytułem wstępu. 
 
Porównując czytane konstytucje z różnych lat widać pewne modyfikujące je korekty, natomiast Konstytucja z 1997 r. uderza po oczach... ale dopiero w konfrontacji z dniem dzisiejszym. 
Olek już wtedy wiedział! 
 
Nie będę tykał sprawy oddania pewnych kompetencji, wtedy „enigmatycznym”,   organizacjom międzynarodowym i spraw związanych z wojskowością – o tym pisano już wówczas.
On i ta cała banda wokół niego, wiedzieli dokąd zmierzamy, wiedzieli co nas czeka i wiedzieli co trzeba zapisać.
 
To widać dopiero teraz gdy powszechną religią jest ekologia, zrównoważony rozwój, ochrona środowiska, bezpieczeństwo, tolerancja, dyskryminacja, równouprawnienie, gender i wszelki srender.
I właśnie teraz, po latach, cała ta dzisiejsza rzeczywistość ma już oparcie w zapisach naszej Konstytucji. 
Ile to czasu minęło, tylko 16 lat? Strach pomyśleć o nowej zmianie Konstytucji. 
Śmierdzi planowym działaniem już od tamtego czasu, tym bardziej patrząc na koneksje, umocowania, i nie tak odległe, pogłoski o możliwych do objęcia stanowiskach przez Aleksandra. 
 
Proszę, oto jakie konkrety nam wtedy zafundował /konkrety dla wyrazistości wytłuściłem/, i jeszcze wyraził się w ten sposób
my, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej 
ten uwielbiany przez ówczesne panie, opalony, elegancki mężczyzna: 
Art. 5.
Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium, zapewnia wolności i prawa człowieka i obywatela oraz bezpieczeństwo obywateli, strzeże dziedzictwa narodowego oraz zapewnia ochronę środowiska, kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju
         O zasadzie zrównoważonego rozwoju tak wypowiedział się dr. Michael Jones, autor książki „Libido Dominandi”
w rozmowie z W. Trojanowskim: 
Główną metodą ONZ jest promocja czegoś, co się popularnie nazywa „zrównoważonym rozwojem”. Generalnie oznacza to wykorzystywanie antykoncepcji, tak aby doprowadzić do spadku urodzeń, których liczba odpowiadałaby zachodnim standardom co do wielkości danej gospodarki.
         Dodać należy, że obecnie w technice, energetyce i budownictwie też zaczynamy kroczyć drogą  
         „zrównoważonego rozwoju”, nie mówiąc o ochronie środowiska i terrorze ekologii oraz z tym związanej utylizacji. 
Art. 31. 
ust. 3. Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
         No właśnie, co z tą moralnością publiczną? Ktoś tu musi polec – moralność publiczna lub prawa innych osób.
Art. 32.
ust.2. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny. 
         Jakże kochane obecnie słowo... wytrych do wszystkiego - dyskryminowany.
Art. 33.
ust.1. Kobieta i mężczyzna w Rzeczypospolitej Polskiej mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym. 
         A wcześniej ich nie miały? To po to by teraz wprowadzić pojęcie parytetów?
ust.2. Kobieta i mężczyzna mają w szczególności równe prawo do kształcenia, zatrudnienia i awansów, do jednakowego wynagradzania za pracę jednakowej wartości, do zabezpieczenia społecznego oraz do zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych i odznaczeń. 
         Teraz można spokojnie domagać się dążenia do stosunku 50/50, prawda? 
         Aby oddać sprawiedliwość – taki podział obywateli znalazł się w Konstytucji powojennej z 1952 r. tyle, że wtedy
         chodziło o traktorzystki. Dzisiaj o stanowiska prezesów. 
         No dobrze, a co z tymi trans? Czyżby Konstytucja nie nadążała? 
 
Czy zapisy art. 33 nie są idiotyczne? 
W żadnych innych miejscach Konstytucji nie ma mowy o mężczyznach i kobietach, zapisy innych artykułów mówią tylko o obywatelach, ich prawach i obowiązkach - nie ma tam rozbicia na mężczyznę i kobietę. 
 
Te zapisy nie są idiotyczne – one są celowe. Te zapisy można było wtedy umieścić w Konstytucji – na to mogło być społeczne przyzwolenie, natomiast na inne z pewnością by nie było, jak choćby ten:
Art. 18.
Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. 
        Dlatego obywatele Polski nie musieli – jeszcze!! /we Francji pomimo istnienia takiego zapisu w konstytucji,
        małżeństwa homo zalegalizowano w myśl zasady wyższego porządku uzasadnienia/– bronić tego pojęcia jak w
        Chorwacji, by zapisać to w konstytucji. 
I znowu przemycone słowo-wytrych: rodzicielstwo! Już się pojawiają i na razie jako balony próbne, choćby na Litwie - Rodzic I, Rodzic II...
Nasuwa się też pytanie, o konstytucyjną jakość ochrony i opieki nad rodziną i macierzyństwem skoro „modelowo” rozmnażamy się tylko poza granicami Rzeczypospolitej. 
 
Można jeszcze zapytać jak ma się zapis art. 72 ust. 1:
Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka. Każdy ma prawo żądać od organów władzy publicznej ochrony dziecka przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją
        Czy ideologia genderyzmu szerzona w przedszkolu jest demoralizacją czy już nią być przestała?
I jak ma się ta ochrona praw dziecka w rozumieniu art. 53 ust. 3:
Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami, 
do szerzonej, oczywiście  naukowo podpartej jak swego czasu marksizm, religii love me tender czyli „mów mi gender”?
 
To spojrzenie na zapisy konstytucyjne wskazuje wyraźnie, że Środa w czwartek lub piątek może nam ciemniakom w sposób całkiem legalny roztaczać wizję nowego, pełnego tolerancji i miłości, lepszego świata. 
Inaczej mówiąc – wszystko zawczasu przygotowane, czekało tylko na właściwy czas. 
On już nastał. 
Eee tam, chyba się czepiam...
 
P.S. 
Będzie jeszcze część druga „zabaw”, która mieści się w konstytucyjnie zapisanej wolności wyrażania swoich poglądów, a przy dobrym samopoczuciu w podciągnięciu pod zapis o wolności twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników co niniejszym deklaruję, że to uczynię. 
 
5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (8 głosów)

Komentarze

Interesujące. Na każdym polu knucia,kombinacje by nas maluczkich wykiwać.

Na szczęście są ludzie co to dostrzegą,wypatrzą i powiedzą jak jest i z kim mamy do czynienia.

10 punktów. 

Vote up!
12
Vote down!
-2

Loter

#417211

Vote up!
5
Vote down!
-2

Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo

#417243

Większość obywateli nie zna  Konstytucji i nie potrafi powiedzieć o czym mowa w ustawie zasadniczej.

W szkołach omówienie jest pobieżne, a po kilku latach zapomina się ględzenie nauczyciela.

Jedynie kierunki studiów prawniczych, administracji państwowej, etc. szerzej omawiają jej rozdziały i artykuły

W szkole poświęcono niecałą godzinę na zapoznanie się z Konstytucją i prawdę mówiąc traktowałem ją jako pewnego rodzaju dogmat stworzony przez wydawało by się wykształconych ludzi.

Przyznam, że z ciekawością zajrzałem na stronkę rekomendowana przez Ravena i pierwsze wrażenie - JEST CO ROBIC I ZMIENIAC !

Dopiero rozbiór artykułów na czynniki uzmysławia, że to bubel prawny, a miejscami nawet Konstytucja jest wroga obywatelom !

Gdy Konstutycję można naginać do okropieństw ostatnich lat - genderyzm, homomałżeństwa, aborcje, eutanazje(nawet dzieci) - staje się ona narzędziem i orężem w rękach szaleńców.

Dlatego popieram obywatelskie ciachanie Konstytucji.

tequila

Vote up!
9
Vote down!
-2
#417255