Spadkobiercy Nikodema D.

Obrazek użytkownika Marek.Powichrowski
Kraj

Gdy przeczytałem informacje o tym na co rządząca partia wydaje dotacje z budżetu państwa to uświadomiłem sobie, że mamy do czynienia z umysłowymi biedakami, których zainteresowania skupiają się na tym aby załapać się na raut, nażreć się, napić i pooglądać nagie striptizerki nie płacąc żadnych rachunków. U Dołęgi-Mostowicza Nikodem Dyzma był jeden, teraz Nikodemów jest cały Legion. Oni wiedzą, że te ich pięć minut może się kiedyś skończyć więc zapychają się bez opamiętania i beż zdrowego rozsądku nie licząc się z tym, ze kiedyś to wszystko wyjdzie na jaw.

Umysłowi biedacy całą swoją ubogą przestrzeń intelektualną mają wypełnioną przez to swoje nienasycone ubóstwo. Nie są orłami ekonomii, polityki czy gospodarki. Przy pomocy prostych chwytów znaleźli się na tych swoich posadach pozwalających im palić dobre cygara ale wiedzą, że nie mają nawet cienia wątpliwości, że na nie zasługują. Jednak pełnią te swoje ważne role na niwie państwowej w przerwie między tymi prawdziwie – opisanymi powyżej - interesującymi zajęciami umysłowego biedaka. Nie dziwmy się więc, że dług publiczny narasta w tempie wykładniczym. Bo niby kto z nich miałby tego pilnować?

Umysłowi biedacy wiedzą o tym jak są niegodni tych cygar, szampana i kawioru. Dlatego są niezwykle lojalni wobec tego, kto pozwala im korzystać z uciech, o których nawet kiedyś nie marzyli. W obronie smaku dobrego żarcia i widoku ładnych nagich kobiecych ciał za friko są gotowi wszystkich tych, którzy mogą ich tego pozbawić określić wszelkimi najgorszymi cechami. Sami siebie określają wybawcami, obrońcami pokoju społecznego i narodowego. W ich przekonaniu – a myślę, że niektórzy z nich głęboko w to wierzą – to tylko dzięki nim na świecie nie ma wojny.

Gdy myślę o tej całej historii to nie mogę się oprzeć natrętnej myśli, że to już wszystko kiedyś było. Cała historia jest pełna przypadków bezczelnych, cynicznych, umysłowych biedaków, których jedynym pragnieniem jest trwanie w nieustannym orgazmie władzy widzianej jako możliwość wyżywania się na swoich podwładnych i korzystanie z przywilejów a nie tworzeniu wizji rozwoju kraju i konsekwentnym wdrażaniu jej w życie. Za każdym razem kończyło się to dokładnie tak samo. Sromotą, wstydem i wypędzeniem z historii do śmietnika. I za każdym razem wraca to w jakiejś nowej formie. Umysłowi biedacy wszystkich czasów liczą ciągle na jakiś cud.

Gdy myślę o tych umysłowych biedakach to przychodzi mi myśl książka „Król szczurów”. Kto jej nie czytał niech koniecznie ją przeczyta. Bo ona w jest bliska sytuacji naszym kraju. Co prawda sama akcja tej książki rozgrywa się w japońskim obozie jenieckim w Azji w czasie II wojny światowej ale jej przesłanie jest uniwersalne. Ona opisuje sytuację nienormalnej dystrybucji dóbr ekskluzywnych. W książce tym dobrem ekskluzywnym są gotowane szczury. To dzięki nim kapral King i poddani mu ludzie wyglądają na tle wychudzonych jeńców jak ludzie z innego świata. Ale aby mieć możliwość jedzenia tłustych szczurów muszą najpierw być całkowicie poddani Kingowi. Przed kapralem muszą się zniżyć nawet oficerowie wyżsi stopniem. Muszą mu być całkowicie posłuszni. Obóz jeniecki jest tu realny ale jest też i rzutowaniem w przyszłość na podobne sytuacje ubóstwa i możliwości wyrwania się z niego. Weźmy na przykład ubożejący z dnia na dzień rynek reklam prasowych. I nagle pojawia się na nim wysłannik kaprala Kinga i mówi: „słuchajcie, bo nie będę dwa razy powtarzał, piszecie tak jak chce kapral King, a dostajecie reklamy od bogatych spółek od niego zależnych i będziecie mogli się zapychać gotowanymi szczurami do woli”.

Końcowe sceny książki nie są dobre dla kaprala Kinga. Ci którzy ją czytali to wiedzą dlaczego. Ci którzy nie czytali mogą po nią sięgnąć i patrzeć na rozwój wypadków. Z dojmującym poczuciem, że to wszystko już kiedyś było i że nikt z tego wciąż nie wyciąga wniosków. Nawet ci, którzy mają stopnie magisterskie z historii.

Brak głosów