Długo oczekiwana rekonstrukcja
Z piłką nożna i jej zarządami w postaci kolejnych prezesów odnowicieli i kolejnych trenerów cudotwórców jest jak z zapowiadanymi co jakiś czas kolejnymi rekonstrukcjami rządu Donalda. Najpierw są szumne zapowiedzi w mediach, że Donald wam jeszcze pokaże swoją żelazną pięść, że on tym wszystkim nieudolnym ministrom pokaże gdzie pieprz rośnie. po czym okazuje się, że nic z tego nie wyszło. Dlaczego? Dlatego, że kolejna ekspedycja wysłana w celu poszukiwaniu miejsca gdzie ten pieprz rośnie wróciła kolejny raz z transportem bananów przeznaczonych na prywatną działalność gospodarczą.
Lubię oglądać polską reprezentację w piłce nożnej, szczególnie gdy nie towarzyszą temu specjalne emocje. Trochę to obecnie przypomina grę w popularne „piłkarzyki”. Piłka odbija się od zawodników i losowo wybiera sobie kierunek. Sam kiedyś grałem w piłkę w drużynie juniorów jednej z drużyn obecnej ekstraklasy. Dawne czasy. Ale zapamiętałem sobie raz na całe życie nauki trenera, że zawodnik powinien przyjąć piłkę zanim ona zrobi przed nim koziołka. Rzecz zupełnie oczywista, zważywszy chociażby na nierówności murawy ale też szybkość akcji prowadzonych pod kontrolą zawodników. Przecież piłka wcześniej przejęta przez zawodnika to szybsza możliwość jej kontrolowanego przesłania w najbardziej nieoczekiwane przez przeciwnika miejsce. Ale widać, że wydział wyszkolenia klubów i reprezentacji ma na ten temat inne zdanie.
Ale myliłby się ktoś kto oczekiwał rewolucji i jej nie zobaczył. Przecież była zapowiadana wraz z nastaniem Nawałki jak kolejna rewolucyjna rekonstrukcja rządu. Media wciąż bębniły „Nawałka zrobi to, Nawałka zrobi tamto”. I on im wszystkim pokaże, że ho ho! No i jest rewolucja. Bo oto chyba pierwszy raz na świecie gdy na koszulkach reprezentacji narodowej pojawiło się logo prywatnej fundacji. A była to – jak mnie wzrok nie mylił - fundacja Jurka w czerwonych portkach. Jurkowi coś ostatnio nie idzie wizerunkowo. A to wycofał ze szpitala jakiś sprzęt, który ponoć był niewłaściwie wykorzystany, a to Piotr Wielgucki (aka Matka Kurka) procesuje się z nim o ujawnienie ksiąg handlowych firmy Złoty Melon, która według MK „doi ile wlezie” z WOŚP. Sąd aby rozstrzygnąć spór musi te księgi zobaczyć, a Jurek nie chce ich pokazać. Przyszły więc dzieciaki z puszką do Nawałki i poprosiły: „panie trenerze, można przykleić serduszka, prosimy, można?”. No i przykleili. A tu taka wtopa. 0:2 w plecy ze Słowacją u siebie. Dziś w rankingu FIFA lądujemy na 69 miejscu między Gwineą i Jordanią.
Następnym razem niech przyjdą ministranci w białych komeżkach i poproszę o przyklejenie logo Caritas. Albo urzędnicy świeckiego Polskiego Czerwonego Krzyża. Chociaż nie, mogliby ich wtedy pomylić ze służbą sanitarną.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1926 odsłon