Islam z katolickiego punktu widzenia - cz. 2 (troszeczkę krótsze)
W obecnych czasach w kręgach opiniotwórczych zachodniej cywilizacji daje się często słyszeć pogląd jakoby istniały dwa nurty islamu: jeden otwarty, pasywny, tolerancyjny, a drugi fundamentalistyczny, nietolerancyjny, stosujący przemoc. Jest to obraz zupełnie fałszywy i wielkim błędem jest jego przedstawianie opinii publicznej. Koran, jego interpretacja przez przywódców muzułmańskich, prawo islamskie, przykłady z życia Mahometa – wszystko to wskazuje jednoznacznie, że jedynym istniejącym nurtem islamu jest islam fundamentalistyczny i wojujący. Iluzja islamu ze szczęśliwą twarzą, pokojowego i otwartego, jest dywersją mającą na celu przygotowane drogi dla prawdziwego islamu. Tak zwani „realistyczni” muzułmanie bardzo sprytnie wykorzystują dogodne sposobności, by zasiać ziarna swej religii wśród zdechrystianizowanych narodów. Ich „otwarta” postawa pomaga umocnić islam, a ich przebiegłość nie pozwala im na przyznanie, że islam jest władcą absolutnym. Oni wiedzą, że ich działania służą islamowi i nigdy nie zapominają, że islam jest teokratyczny z natury i rości sobie prawa do rządzenia każdym aspektem życia swych wyznawców i poddanych. Zdają sobie sprawę z tego, że w islamie nie ma rozdziału Meczetu od Państwa.
Muzułmanie, którzy poważnie traktują swoją religię i chcą praktykować ją zgodnie z jej wymogami, często nazywani są integralistami czy fanatykami. Jest to niesprawiedliwy zarzut, gdyż taka właśnie jest doktryna islamu i tacy są jego „normalni” wyznawcy. Mogę słusznie nie zgadzać się z tą doktryną, ale nie mogę zgadzać się na fabrykowanie fałszywego obrazu tej doktryny. Wyobrażenie islamu na wzór współczesnego chrześcijaństwa, w którym istnieje wyraźny rozdział domeny religii od polityki, jest bardzo poważnym i niebezpiecznym błędem, ponieważ sam Koran, tradycja islamska, słowa i uczynki Mahometa przeczą temu wyobrażeniu. Tzw. umiarkowani muzułmanie to przyznają – może paru liberałów myśli inaczej, ale wszyscy oni na dłuższą metę działają tak, by przygotować grunt dla wiernych wyznawców Koranu, kiedy tylko będą oni wystarczająco silni i okoliczności będą sprzyjać. A wtedy nasi liberalni i „idealistyczni” przywódcy – zarówno religijni jak i świeccy - będą bardzo nieprzyjemnie zaskoczeni, gdy na własne oczy się przekonają, że rzeczywistość daleka jest od ich naiwnych wyobrażeń. Wtedy, być może, zaczną poniewczasie żałować, że nie dość wysiłku włożyli w chrystianizację muzułmanów, którzy w przeważającej swojej większości są przecież potomkami chrześcijan zmuszonych siłą do przejścia na islam. Czyż trzeba przypominać, że kiedyś cały Bliski Wschód był chrześcijański? I cała północna Afryka. Czyż to nie zasady zapisane z Koranie, czyny i słowa Mahometa i prawo islamskie wprowadzane terrorem i przemocą uczyniły ich mieszkańców muzułmanami? Fundamentalistyczny islam jest prawdziwym islamem realizującym jego doktrynę. Problemem więc nie jest islam fundamentalistyczny, ale islam – kropka. Najlepszą rzeczą, jaką nasi religijni i świeccy przywódcy mogą zrobić, to ewangelizacja muzułmanów, przekazanie im prawdy o Bogu w Trójcy Jedynym. Wszystko inne jest skazane na niepowodzenie.
Między islamem a Chrześcijaństwem toczy się wojna o dusze ludzi. I wielu popełnia straszliwy błąd polegający na niedostrzeganiu rzeczy i faktów, które stoją w opozycji do głoszonej obecnie, politycznie poprawnej wersji rzeczywistości. Ale wystarczy tylko otworzyć oczy i uszy! Sami przywódcy islamscy w swoich wypowiedziach nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do ich intencji. Na przykład, pierwszy prezydent Bośni Alija Izetbegovic w swojej Deklaracji Islamskiej pisze następująco (podaję za The Daily Telegraph z 17 września 2001 w angielskim oryginale): “...[T]here is an incompatibility between Islam and the non-Islamic systems; there is no peace nor coexistence between the Islamic faith and the social and political institutions which are non-Islamic....The Islamic renewal cannot begin without the religious revolution, but it cannot go ahead and succeed without the political revolution. Our way does not begin with the conquest of the political power, but with the conquest of the people....Thus, we must be, first of all, preachers and then soldiers....The Islamic movement must and can take power as soon as it will be naturally and numerically strong enough not only to destroy the existing power, but also to build the new Islamic power.“
Po przeczytaniu tej wypowiedzi nasuwa się pytanie, jak ktokolwiek może jeszcze mieć jakieś wątpliwości co do natury islamu i jego celów? Kilka lat temu francuski ksiądz Vincent Serralda, który spędził ponad 50 lat w północnej Afryce i który jest uważany za eksperta od islamu, wydał studium: analizę Koranu i ostrzeżenie dla francuskich rodzin przed niebezpieczeństwem islamu – "Le Combat de Mahomet". W przedmowie pisze on następujące słowa: „Islam is always at war, even when it tries smiling. His war is the extinction of Christianity. That is what a careful reading of the Koran revealed to me. It is this combat to death that I am proposing to unveil to the French families who have not yet suffered the Moslem hostility and who cannot suspect the pretension of their Imams for a world imperialism".
Zachód doszedł już do takiego absurdu, że w imię „ideałów” rewolucji francuskiej gwarantuję swoim wrogom opiekę, ochronę i wolność. Można się tylko ironicznie zapytać: jaki rodzaj gościnności otrzymaliby jego mieszkańcy w krajach islamskich, np. w Arabii Saudyjskiej czy północnym Sudanie, jeśliby tam się pojawili i próbowali np. wybudować kościół katolicki, zbór protestancki, czy synagogę? Natomiast na Zachodzie szaleństwo osiągnęło już takie rozmiary, że niektóre kraje oferują pomoc finansową w budowie nowych meczetów!! Szaleństwo nowoczesnego, demokratycznego człowieka, który jest ślepy, głuchy i uwięziony w okowach systemu, który sam stworzył w 1789 roku – systemu, który miał go uczynić wolnym! By wyzwolić się ze słodkiego jarzma Boga człowiek zastąpił prawo Boskie tzw. „prawami człowieka” i teraz sam jest niewolnikiem pysznego i oszukańczego hasła „Wolność, Równość, Braterstwo”. Natomiast islam wykorzystuje bezlitośnie wszystkie nonsensy i słabości tego systemu i jak robak pożera go od środka rosnąc coraz bardziej w siłę. A czyż może być coś bardziej sprzyjającego rozwojowi islamu niż uparte powtarzanie skompromitowanej już dawno tezy, że islam jako taki nie ma nic wspólnego ze współczesnym terroryzmem?
Cywilizacja zachodnia wydaje się być w potrzasku pomiędzy zdychającą demokracją i żywotnym, rosnącym w siłę islamem, który jak rak rozwijający się szybciej w chorym i osłabionym organizmie, rozwija się w zdeformowanych demokracjach i osłabionym bardzo Katolicyzmie. W tej sytuacji jakże żałosne są apele przywódców świata zachodniego rozlegające się ostatnio głośno i szeroko: „Walczmy razem z terroryzmem. Islam nie ma z nim nic wspólnego, więc rozwińmy z nim dialog dla pokoju na świecie”. Nie ma dialogu z islamem, bo islam tego dialogu nie chce! Kiedy tchórz boi się walki, mówi do swego wroga: „Jesteśmy przyjaciółmi.” A wróg odpowiada: „Tak, jesteśmy i dlatego musisz mi się natychmiast oddać w niewolę, bo inaczej będę dalej burzył twoje miasta i zabijał twoich ludzi”. To jest właśnie dialog w rozumieniu islamu.
Cóż może w takiej sytuacji uczynić katolik wierny Tradycji Kościoła? Nie można tracić nadziei, tylko trzeba ufać naszej Królowej Niebios, Najświętszej Dziewicy Maryi, i korzystać obficie z potężnego oręża, który nam Ona podarowała – z różańca. Mimo, iż z czysto ludzkiego punktu widzenia sytuacja Kościoła i Cywilizacji Chrześcijańskiej wydaje się być beznadziejna, wiemy przecież, że nasza nadzieja i nasza siła nie są pochodzenia ludzkiego, lecz z niebiańskiej interwencji się biorą. „A bramy piekieł go nie przemogą”! Nasza walka o królestwo Chrystusa Króla jest jedyną słuszną Sprawą i Sprawa ta nieomylnie doprowadzi nas do zwycięstwa - w przeciwieństwie do tzw. „wojny z terroryzmem” prowadzonej przez państwa zachodnie, która jest daremną i fałszywą bitwą przegraną jeszcze przed jej rozpoczęciem. Dlatego, że walczy się z konsekwencjami a nie z przyczynami! Jeżeli coś dramatycznie się nie zmieni (a nic tego nie zapowiada), to los demokracji zachodnich wydaje się być przypieczętowany – zdradziwszy i odrzuciwszy w 1789 roku Katolickie Dziedzictwo, będą one ciężko odkupywać pod jarzmem islamu swoje perwersje i bunt przeciwko Jedynemu Bogu. Bo któż może zaprzeczyć, że muszą one zapłacić za swoje ciężkie zbrodnie aborcji, rozwodów, homoseksualizmu i za powszechną niemoralność, która propagowana szeroko poprzez tzw. edukację seksualna dzieci i młodzieży, poprzez telewizję, filmy, książki, prasę, modę, prowadzi tak wiele dusz na wieczne potępienie.
Obecnie jesteśmu świadkami jak dwie siły stają naprzeciw siebie: z jednej strony Demokracja pod sztandarem Narodów Zjednoczonych i Karty Praw Człowieka chcąca stworzyć Jeden Rząd Światowy i luksusowy, materialistyczny raj na ziemi; z drugiej strony stoi islam, który pod sztandarem Koranu chce stworzyć Jeden Światowy Islamski Rząd i doprowadzić wyznawców do takiego samego materialistycznego raju, ale po śmierci. Konfrontacja tych dwóch sił jest nieunikniona i żaden dialog temu nie zapobiegnie. Tylko nawrócenie się obu stronm do Prawdziwego Boga i Kościoła Katolickiego może uchronić świat od katastrofy.
Od lat słyszy się o zbrodniach jakie muzułamanie popełniają na chrześcijanach. Wystarczy przejrzeć doniesienia prasowe, czy spędzić trochę czasu w Internecie, by dotrzeć do opisów cierpień Ludu Bożego w krajach takich jak Egipt, Nigeria, Senegal, Indonezja, Arabia Saudyjska, Sudan, Filipiny, Algieria i w wielu innych, można by długo wymieniać. Normalny człowiek jest przerażony opisami tych barbarzyństw. Jakże wielkim skandalem jest absolutna bezczynność cywilizacji zachodniej. Czyż jej przywódcy naprawdę uwierzyli, że islam przerwie swoją „świętą wojnę” tylko dlatego, że zrzucili parę tysięcy bomb na Afganistan czy Irak? Będzie wprost przeciwnie – spirala terroru i przemocy będzie rosła.
Dla Katolików bardzo ważne jest by nie poddawać się zwątpieniu, ponieważ wiemy, że na końcu zwycięstwo będzie nasze. Być może bedziemy musieli poświęcić dla niego nasze życie, ale czymże jest życie w porównananiu do nagrody, która nasz czeka? Jeżeli muzułmanie są w stanie poświęcać swoje życie za ułudę islamskiego raju z jego cielesnymi uciechami, toż jak bardziej więcej gotowi powinni być Katolicy do poświęcenia swojego życia – my przecież mamy PEWNOŚĆ wiecznej nagrody obcowania z Bogiem w Niebie. Kościół Katolicki ma monopol na Świętą Wojnę, ale jakże jego broń jest różna od broni jego nieprzyjaciół, i jak różne są owoce Jego walki! Nie siłą, nie bronią, nie bombami ani terrorem, nie przez ludzka moc, ale wyłącznie przez Boskie wspomożenie otrzymane poprzez modlitwę, a zwłaszcza różaniec, Kościół jest w stanie przeciwstawić się swojemu piekielnemu wrogowi.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2976 odsłon
Komentarze
Gratulacje!
1 Grudnia, 2009 - 10:21
Czapki z głów, tekst jest niesamowity! Jestem troszkę zazdrosny, bo właśnie siedzę nad podobnym artykułem, ale nic to! Opiszę problem z innej strony. Dziękuję!
P.S. To jest lepsza część niż część pierwsza, bo w sposób bezpośredni dotyczy teraźniejszości! Zachęcam do umieszczania tego teksu gdzie się da!
Pozdrawiam...Akiko...Obnosz
1 Grudnia, 2009 - 15:20
10-ka..
Pozdrawiam...Akiko
...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński
...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński
@autorki
1 Grudnia, 2009 - 16:04
Wpis na 10-tkę, pozdrawiam.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".