Krzyż
Już koniec się zbliża...
Z uspokojeniem po przebytej męce
pójdę o Chryste do stóp Twego krzyża
wyciągnąć znowu z utęsknieniem ręce
i witać ciszę zachodzącej zorzy
która mnie w prochu u stóp Twych położy!
Ten skrzyżowany znak, który kiedyś miał kształt realniejszy, niż rzeczywistość, który kiedyś był ciężarem na miarę kosmosu, który kiedyś spłynął żywą krwią.
Purpurowe, skrwawione niebo napełnia grozą. Na Jego tle Bóg. Twój Bóg. Mój Bóg. Samotny między niebem i ziemią. Napięty jak struna. Od dwóch tysięcy lat ta trzecia godzina trwa nieruchomo na zegarze świata. Jest tak obecna, tak codzienna, że przestała do nas mówić.
W naszych rubrykach finansisty nie mieści się pełne zawierzenie. Nie ma czasu na sentymenty. Człowiek jak chomik zawsze coś dla siebie zbiera. Do nas przemawia język profitu, zysku. szelest banknotu i brzęk fałszywej monety. Życie jest życiem. Twoje niebo, Boże, jest zbyt abstrakcyjne, jak z niedokończonej powieści.
Drugi człowiek? Tak! O ile można go wykorystać, wycisnąć jak cytrynę, a później wyrzucić jak stary mebel, który tylko zawadza na drodze. Jeszczemu dokopać, żeby szybciej usunął się z drogi!. Doświadczyłeś tego. Powinieneś wiedzieć. Człowiek się nie zmienił. Przecież ci sami, co prosili, byś ich dotknął i uzdrowił, krzyczeli przed Piłatem - ukrzyżuj GO!.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 559 odsłon