Lech W. - przyczynek do biografii (Część III)

Obrazek użytkownika seleukos
Blog

Rozdział V - Lech W. – przeciwnik komunizmu, korupcji

Walka o demokrację była związana z niechęcią do komunizmu. Od samego początku było jasne, że ustrój trzeba zmienić. Nie było łatwo. Ja chciałem przeprowadzić dekomunizację, ale system nie pozwalał. Nawet dziś, gdy zaczniemy zbyt mocno naciskać na bestię komunistyczną, to jeszcze w dziób dostaniemy. Nawet 20 lat po upadku systemu dostać można. A wtedy było znacznie trudniej. Plan prezydentury zakładał walkę z korupcją. Będę jeździł z siekierą po kraju i ciął złodziei. Aferzystów to ja puszczę w skarpetkach. Urząd prezydenta musi być w obecnym czasie jak siekiera – ostro karczująca złodziejstwo i bezprawie. Inaczej zaduszą nas pasożyty. System nie pozwalał, BOR pilnował, siekiery nie dostarczono. Z czasem przyszło opamiętanie. Z kamieniami na czołgi nie pójdę, bo mam przecież pokojową Nagrodę Nobla.

Rozdział VI - Lech W. – dyplomata

Dyplomacja nieodłącznie związana z prezydenckim urzędem – kiedyś to prezydent odpowiadał za kształt polityki zagranicznej, a nie jak dziś rząd – to były czasy! No, ale z drugiej strony takiego prezydenta już później nie było, więc dobrze, że to premier odpowiada. Bo ocena sytuacji międzynarodowej i wewnętrznej nie jest prosta. Dzisiejsze rozwiązanie świata jest za małe jak na rozwój cywilizacji. Proponuję w pewnych tematach globalizację, a w pewnych kontynentalizację. Sprawy globalne należy oddzielić od kontynentalnych, a te od takich, które nikogo nie powinny interesować. Przykładowo ja swojej żony nigdy nie pozwolę zglobalizować. Lech W. angażował się w sprawy międzynarodowe, co więcej, dzięki sile perswazji potrafił przekonać nawet Amerykanów do zmiany polityki wobec Polakom, co nie udało się dotąd żadnemu innemu prezydentowi Polski, mimo podejmowanych wysiłków. Widać dotarł do Amerykanów mój argument, że na czarno w Ameryce pracuje się wtedy, gdy nie wiadomo, czy uda się tam pojechać raz jeszcze. Gdy będzie można lecieć o każdej porze, to nikt tam nie zostanie i nie będzie kombinował. Argument dotarł, a Amerykę ogarnęło przerażenie, że wszyscy pracujący na czarno wyjadą, chyba nawet już zaczęli wyjeżdżać, opierając się na słowie Lecha W., że argument dotarł, gospodarka zaczęła się sypać. I dlatego jednak, mimo przyjęcia argumentu, wiz nie znieśli. Widać, cały ten kraj amerykański na kombinowaniu stoi. Dlatego trzeba było wejść do Unii. Z całą świadomością problemów, które to wejście przyniesie. Bo jak wiadomo plusy Unii Europejskiej mają swoje plusy i minusy.
Nie łatwiej było odnosić się, nadal jest, do aktualnych wydarzeń społecznych i politycznych. Mimo jasnego stanowiska za dekomunizacją okazało się szybko, że do sprawnego funkcjonowania państwo potrzebuje dwóch nóg – lewej i prawej. W każdym społeczeństwie potrzebne są dwie nogi. Powinna być lewa noga i prawa noga. A ja będę pośrodku. A że lewa noga w pewnym momencie była zbyt pokopana, osłabiona, trzeba było ją wzmocnić. Dalsze kopanie w lewą łydkę groziło skrzywieniem kręgosłupa i przeziębieniem wrażliwych części, w których Lech W. się sam ulokował. Wzmacnianie lewicy sprawiło, że wszystko wróciło na swoje miejsce. W końcu nie można mieć pretensji do Słońca, że kręci się wokół Ziemi. Nie można mieć pretensji do polityki, że potrzebuje dwóch nóg i prezydenta pomiędzy.
A propos tego, co pomiędzy, to jednak wszystko ma swoje granice. I w polityce, i w życiu społecznym. Jak geje i ludzie ich pokroju chcą sobie paradować, to niech sobie wybudują nową Warszawę. Te wybudowali ludzie biali i mają do niej prawo.

Brak głosów