Szczytem jest jednak utyskiwanie przez naczelnego "Gazety Wyborczej", że w Polsce "jest przyzwolenie na tezy, że agentem był Zbigniew Herbert".
Trudno uwierzyć, by Michnik mógł nie wiedzieć, że to właśnie w jego gazecie rzucono tę potwarz na wielkiego poetę i że zrobiły to jego wierne podręczne, Anna Bikont i Joanna Szczęsna. Przypomnę – było to w wywiadzie z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim i posłużyło do "wkręcenia" wstrząśniętego pisarza w wyznanie: "nic o tym nie wiedziałem, zawsze uważałem go za porządnego człowieka"
http://www.rp.pl/artykul/2,296829.html