„Jeżeli nie Budapeszt, to co?”

Obrazek użytkownika box2008
Kraj

„Najważniejszą osią, wokół której kręci się polska polityka, jest spór Platformy Obywatelskiej z Prawem i Sprawiedliwością, a właściwie plebiscyt: kto jest za Kaczyńskim, a kto przeciw niemu. Jest to spór zasadniczy, aczkolwiek nie jest to też rutynowy spektakl demokracji. Nie jest to bowiem konflikt na programy i idee. Elity w tym spektaklu nie stoją ponad obiema stronami, recenzując z oddali dokonania obu partii, lecz są aktywnym graczem politycznym, stojącym po stronie jednej z nich. Jedna partia na dodatek całkowicie bezkarnie rezygnuje z realizacji reform, a sensem jej istnienia jest nie tyle trwanie przy władzy, co niedopuszczenie do niej rywala. Może sobie na to pozwolić dzięki wsparciu mediów.”
W dzisiejszym ND, Marek Zambrzycki, politolog, analizuje powyborczą sytuację systemu partyjnego w Polsce. Warto zapoznać się z tym tekstem, przypomina on bowiem o ważnym pojęciu, jakim jest prestiż. Pisze mianowicie:
„Prestiż to jedna z kluczowych kategorii polityki, szczególnie jeżeli spojrzymy na nią przez pryzmat teorii mimetycznej René Girarda. Jest on specyficznym uczuciem o zabarwieniu metafizycznym. Jest dobrem wymienialnym na władzę, ale także dobrą pracę czy wysokie zarobki. Majątek, nazwisko, sława - to niektóre jego źródła. Prestiż może też być czymś osobistym, związanym z intelektem lub swego rodzaju charyzmą. Najważniejszą cechą kandydata w demokratycznych wyborach powszechnych nie są zdolności ani talent, lecz właśnie prestiż. W demokracji medialnej, gdzie telewizor ma niestety największy wpływ na decyzję wyborczą niż biskup, troska o prestiż jest wyjątkowa. To media głównie decydują, kogo uznajemy za wartościowego, a kim można pomiatać, kto jest - jak mówi dr Barbara Fedyszak-Radziejowska - "władzygodny".”
Całość: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111027&typ=my&id=my03.txt
Pan Zambrzycki, trafiając w sedno ze swoją analizą, odchodzi od wyświechtanego i nużącego języka, w którym dominują hasła „PR” i „wizerunek”. Takie poszerzenie pojęciowe pozwala nam też dostrzec właściwe znaczenie mediów, które są głównym narzędziem do budowania bądź dezintegrowania prestiżu. Mamy oto obecnie stan, swobodnego dostępu do Internetu, gdzie informacji nie daje się ukryć, można jednak nadać jej (związać z nią) pożądany ładunek emocjonalny, co jest głównym zadaniem wzmacniaczy zwanych mediami. W praktyce prowadzi to do sytuacji, w której partia, „nie lubiana” przez media, cokolwiek zrobi bądź nie zrobi, będzie oceniana negatywnie. Pytaniem kluczowym w tej sytuacji jest, czy da się przełamać ten monopol na interpretację rzeczywistości?
I tu z uporem maniaka powtórzę, że jedynym wyjściem, jakie widzę, jest budowa własnych kanałów komunikacji.

Brak głosów

Komentarze

  Moze wreszcie portale prawicowe pójda po rozum do głowy i zaczną ściślej współpracować i moze nawet doczekamy się przyjaznego kanału informacyjnego tv. Z tego co czytam widać pierwsze próby, moze akurat coś ciekawego wyjdzie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#194969

A czy budowa własnych kanałów komunikacji, nie jest równoznaczna z popularyzowaniem kanałów już istniejących?
Czy konieczne są tysiące tych kanałów, czy może wystarczy kilka, ale wiarygodnych?
Ja popularyzuję NPPL.BO JEST.
I trzeba mu pomóc w rozwoju.
Czy to nie prostsze, od budowy nowych?
I ścieżka krótsza.
Pozdrawiam

"My nie milczymy, my rośniemy,zmieniamy w siłę gorzki gniew- I płynie w żyłach moc tej ziemi, jak sok w konarach starych drzew" Yuhma

Vote up!
0
Vote down!
0
#194972

Też myślę, że trzeba "bywać" w mediach - chociażby po to, żeby konfrontować poprawną politycznie papkę z poglądami konserwatywnymi; a wszystko po to, żeby naród się nie osłuchał za bardzo z palikotyzmem i nie uznał tego dyskursu za naturalny i dominujący. Tym bardziej jest to konieczne teraz, bo język mediów wyraźnie zmienił się po wyborach... i to na niekorzyść.

Vote up!
0
Vote down!
0
#195164