Mój 13 grudnia 1981

Obrazek użytkownika Tomasz Sokolewicz
Historia
12. Grudnia byliśmy z Jurkiem Jakubowskim na party u Wojtka Bogaczyka. Budzę się, a Jurek mówi: patrz czołg stoi przed domem. "Nie czołg głupku, tylko Skot". Wyglądało to dziwnie, ale Skot nie wygladał na rosyjski. Włączyliśmy telewizor – czarny ekran. Zepsuł się , wyłączmy go – mówi Jurek. Poczekaj, może musi się rozgrzać – zaoponowałem. Nie, to niebezpieczne – Jurek na to – co będzie, jak wybuchnie… Ale nie wybuchł. Radio grało jakąś muzykę ludową: chyba „Mazowsze”. I nagle telewizor zajarzył: hymn narodowy i I sekretarz PZPR Jaruzelski przeczytał dekret o stanie wojennym. Potem przedstawił swój gang – nazywało się to Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego. .. Nasz „Uczeń Polski” został zaatakowany przez prasę: „Żołnierza Wolności”, „Trybunę... Byłem jednym z organizatorów demonstracji pod pomnikiem Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Przemawiałem. Naprzeciw domu bez kantów stała pancerka. Wszedłem w nią w pierwszym szeregu z duszą na ramieniu. W 2 może 3 tysiące demonstrantów przeszliśmy do kościoła św. Krzyża kiedy przyjechało ZOMO. Gdyby nie to, ze uciekający tłum rozwalił drzwi wejściowe kościoła, nie musiałbym się ukrywać. Wewnątrz kościoła św. Krzyża widziałem pierwszego w życiu zabitego. Otwarta głowa i taka dziwna ciemna krew… Fragment wypowiedzi w Centrum Edukacyjnym IPN im. Janusza Kurtyki „Przystanek Historia” ul. Marszałkowska 21/25, Warszawa 8 grudnia 2011 Szczegółowy plan konferencji: ]]>http://www.sokolewicz.eu/Program_konferencji.pdf]]>
Brak głosów

Komentarze

Xenia
a jednak nie. Miałam bardzo chorą przybraną mamę,ojciec przybrany,już nie żył, ona została sama, która wychowywała mnie od dziecka. Od 3-go roku życia. W stanie wojennym była sama, mieszkała na drugiej dzielnicy ode mnie, w Krakowie. To była niedziela. 13.grudnia. Byłam po całotygodniowej pracy, w piątek 11 grudnia bawiłam się w "Cyganerii" na Szpitalnej i w sobotę, 12 grudnia odpoczywałam aby w niedzielę wybrać się do niej,jak zwykle, bo wiedziałam, że była chora i czeka na mnie.Miałam prawo po ciężkim tygodniu pracy się zabawić. I miałam wtedy, za co! Obie to wiedziałyśmy. Wstaje rano, ubieram się, chcę do niej zadzwonić. Zawsze przed przyjściem dzwoniłam, że idę. A tu szok.Cisza w słuchawce. Jest ok. 10-tej zanim się ubrałam, podnoszę słuchawkę, naciskam widełki, wściekam się że znowu poczta nawala. Ubrałam się, czekam na sygnał telefonu. Wreszcie włączam telewizor, Rubin !!, i co widzę! wredną ohydną gębę Jaruzelskiego, który obwieszcza stan wojenny. Doznałam szoku, przed którym chronili mnie przybrani rodzice po stracie moich rodziców w czasie wojny. To było tak niedawno.. dla mnie. Bałam się nadlatującego samolotu gdzieś w Sopocie i Ustce, gdzie mnie zabierali na wakacje, padałam na ziemie i krzyczałam ze strachu jak przelatywał samolot. Odzyskałam przez 12 lat spokój, kiedy w szkole usłyszałam "przybłęda", "znajda" po 14-tu latach..Znowu szok. Uciekłam z domu, szukała mnie cała krakowska policja. Odnależli. Przyprowadzili do "domu". Wtedy dowiedziałam się całej prawdy. Z tym trzeba umieć żyć. Nauczyłam się. Byli dla mnie jak prawdziwi rodzice. Ale dopiero po przejściach. Wróćmy do stanu wojennego.
Jakoś dziwnie poczuwałam się do dbania o nią, o moją przybrana matkę. Ale to chyba zrozumiałe. W niedzielę jak usłyszałam o stanie wojennym z bełkotu tego czerwonego zdrajcy, teraz, po latach, wiem,że to był zdrajca, poleciałam jak wariatka z ul. Izaaka gdzie mieszkałam na ul. Radziwiłłowską,przez Kopernika do mamy. Po drodze nawet nie widziałam, że jest czołg na Starowiślnej, Dietla, pod Halą Targową na Grzegórzkach, leciałam jak szalona na Mik. Reya /dawna Radziwiłłowska/. Nic mnie nie obchodziło, nic do mnie nie docierało. Chciałam być u niej, u mojej mamy, razem z nią. Razem od tego wszystkiego. Wpadłam do niej do domu, i ulga. ZYJE! Ona żyje, ja też! Co było póżniej to wszyscy wiedzą. Akurat nas nie ciągali, bo my nic nie robiłyśmy. Wtedy, pobiegłam na ul. Starowiślną, nad kinem "Uciecha " mieszkała moja przyjaciółka. Poleciałam ją ostrzec, lecz to już było około południa, za póżno. Jej rodzice byli w "S".Intenowani. Wiedzieli o wszystkim, przekazali mi, abym do nich nie przychodziła. Po 3 latach spotkałam się z moją przyjaciółką, Joasią. Została tylko ona. Jej rodzina zginęła. Za Polskość. Minęło 30 lat. Joasia już nie żyje. I Barbara, Danka, Janina.I Basia. Teresy też już nie ma. Dlaczego Pan Bóg mnie tu zatrzymuje? Po co? Na co? Ja nikomu już nie jestem potrzebna, bo moich przyjaciół już nie ma. Zostałam tylko ja, nikomu nie potrzebna. Z tamtym okropnym wspomnieniem. Brzemieniem.Zawsze bedę go nosiła na plecach. Kiedy zniknęli moi przyjaciele.I Andrzej, Jacek, Adam i inni. I nie mogłam im pomóc bo nic nie zrobiłam WTEDY dla swojej Ojczyzny. Dla nich. Mnie żyło się w miarę dobrze. Miałam pracę mogłam iść do "Feniksa" i "Cyganerii" odpocząć. Lokali było wtedy dużo. Nawet już były striptisy. Aż się moi znajomi Z PRACY rosjanie /!!!/teraz to wiem, kim byli ci "przyjaciele rosjanie",którzy się zastanawiali,że nam, Polakom, tak duuużo można. Teraz wiem dlaczego mieliśmy tak dużo ich wtedy i tak łatwo.Dziś też są. Kto pracował, nie miał konfliktów z prawem /praca była przymusowa!,sprawdzali pieczątki z pracy w dowodach po g. 22.oo!/, kogo hapli bez pracy, delegowali do przymusowej pracy!!! za marne grosze. Więc oczywiste, że wolałam normalnie pracować, a pracy było w "sroc" jak to się mowi.Były okresy, że trzeba było na Józefińskiej za pracą stać i całą noc. Ale t tylko "okresy" jak na tamte czasy. I na Sebastiana za robotą też stałam całą noc, już póżniej. A potem znowu łatwizna. Teraz wiem. Ludzie się buntowali, trzeba było za pysk chwycić naród. Mnie to nie dotyczyło.Ja byłam pokorna. Wszystko było jak teraz... Brakło dopiero pracy przed stanem wojennym, zresztą jedzenia też. W sklepach nic nie było. NIC! Puste półki. Pamiętam jak dziś, pieniądze miałam i to dużo! za 1 parą butów zimowych stałam na Pl. Wolnica całą noc. Za rybą szt.1 !! też całą noc stałam na Dietla w sklepie rybnym. Teraz jak to wspominam, to dla mnie szok. Jak to poruwnuję z obecnym czasem, reżimem jak wtedy, teraz wiem, że to był reżim, teraz to wypisz, wymaluj, tamte dni. Wracają do mnie tmte dni i wspomnenia jak bumerang. Co młodzi 30-latkowie, tzw. "lemingi" wiedzą o tamtych dniach? I na tym jedzie rudy rydz, robi to samo co jego chyży Rój bo wie czym oczarować lemingi. Np tym, że 350 milionów euro załatwi. I co załatwił? Śmiech z Polski, dalsze poniżenie nas, zniewolenie. Dlatego ja nigdy już nie będę bierna, jak wtedy, na takie coś. NIGDY nie będę cicho! Wtedy byłam bierna. Słyszałam w kolejkach u lekarza to samo co teraz. Ale mnie to nie interesowało. Byłam młoda i miałam pracę! W piątek po południu i w sobotę miałam gdzie iść , za co się zabawić. W niedzielę odpocząć a w poniedziałek od nowa praca do piątku. Uważałam,że to mi się należy po ciężkim tygodniu. Rozrywka, zabawa i wszystko miałam w doopie. Więc mnie nie zabrali bo nic do mnie nie mieli. Za mnie ginęli moi koledzy i koleżanki.W obronie Ojczyzny. I Basia, Jadzia, Terska, Adam, Andrzej... Za moją głupotę, tak jak za Waszą teraz. Bardzo ich przepraszam. Nie wiedziałam za co oni giną. Teraz wiem. Po latach. Nie wiem jak mam ich przepraszać. Robię to codziennie wieczorem i modlę się za nich. Jeszcze raz ich przepraszam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Xenia

#207967

sowa50 dokładnie 30 lat temu wychodziłem z rozbitego strajku w Hucie.Wiadomość o CHłopcach z Wujka dobiła mnie.Jeszcze nie wiedziałem że można z czerwonym walczyć w takim reżimie...i tak zostało do dzisiaj.. Muszę się przyznać że tracę powoli nadzieje... Mój filmik z Huty Pamięci tamntych dni. ]]>http://www.youtube.com/watch?v=SSAbDQL7EdI]]>
Vote up!
0
Vote down!
0

sowa50

#208032