O absurdach prawa autorskiego na konkretnym przykładzie
Na początek definicja (z Wikipedii):
Autorskie prawa osobiste – zespół uprawnień, jakie przysługują twórcyutworu. Autorskie prawa osobiste chronią „intelektualny” związek twórcy z jego dziełem. W prawie polskim pojęcie autorskich praw osobistych reguluje art. 16 "Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych" (Dz. U. z 2000 r. Nr 80, poz. 904). Jest to rodzaj szczególnej więzi niezbywalnej i nie podlegającej zrzeczeniu się, łączącej twórcę z jego utworem, a wyrażającej się w prawie:
- autorstwa utworu,
- oznaczenia utworu swoim nazwiskiem lub pseudonimem albo do udostępniania go anonimowo,
- nienaruszalności treści i formy utworu oraz jego rzetelnego wykorzystania,
- decydowania o pierwszym udostępnieniu utworu publiczności,
- nadzoru nad sposobem korzystania z utworu.
Tak się złożyło, że dopiero niedawno przeczytałem jedną z najbardziej znanych powieści Agaty Christie "I nie było już nikogo". Nie znacie takiego tytułu? Bardzo dziwne..
Dopiero z noty znajdującej się z tyłu książki, można się dowiedzieć, że nosiła ona tytuł "Dziesięciu murzynków" (Ten Little Niggers), który został zmieniony na życzenie wnuka pisarki, który jest prezesem firmy dysponującej prawami autorskimi. Ingerencje zresztą nie ograniczyły się do samego tytułu. Również w treści powieści murzynków zamieniono na żołnierzyków.
Jak ma się to do "nienaruszalności treści i formy utworu oraz jego rzetelnego wykorzystania"?Dlaczego Mathew Pritchard (niewątpliwy idiota) może sobie to czy tamto zmieniać w dziełach swojej babki? Ponieważ posiada prawa autorskie - odpowie prawnik i uważa, że to wszystko wyjaśnia. Jeżeli przyjdzie temu kretynowi do głowy cenzurować inne utwory pisarki (a sporo politycznie niepoprawnych fragmentów można u niej znaleźć) to, zgodnie z prawem, wolno mu to uczynić. Mało tego - nikomu nie wolno publikować książek w wersji jakiej stworzyła je Christie! Byłoby bowiem "naruszenie praw autorskich".
Kilka lat temu spotkałem się z problemem ocenzurowania, zgodnie z zasadami politycznej poprawności, "Przygód Tomka Sawyera". Jednak dzięki temu, że nie były one już chronione "prawami autorskimi" mogą się ukazywać zarówno oryginalne jaki i politycznie poprawne wersje tej powieści. W przypadku Agaty Christie jest to niemożliwe.
Ewentualnie proszę sobie obejrzeć dobranockę, w której występuje Kubuś Puchatek i zastanowić się, czy Milne nie przewraca się widząc co Wytwórnia Disneya zrobiła ze stworzonym przez niego bohaterem.
O "prawach autorskich" pozwolę sobie jeszcze napisać kilka słów, bo uważame je narzędzie, którym system próbuje kontrolować wolność słowa we współczesnym świecie.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1536 odsłon
Komentarze
Karakuli
6 Listopada, 2010 - 22:05
W zasadzie masz rację. Ale w ten sposób każde prawo spadkowe jest bez sensu. Iluż wnuków przeputało majątek pieczołowicie zbierany przez ich dziadków?
___________________________________
Pozdrawiam każdym słowem
graywolf
7 Listopada, 2010 - 12:57
Niby tak, ale jako nowy właściciel praw autorskich jakiegoś dzieła,mogę nim dowolnie dysponować. Chyba, że autor w ostatniej woli poczyni jakieś zastrzeżenia, co do ingerencji w jego dzieło i warunków późniejszego druku. Z drugiej strony sprawa publikacji dzieł Józefa Mackiewicza jest najlepszym przykładem, że nic nie jest takie oczywiste.