Cd. sprawy Kataryny - wbrew pozorom...

Obrazek użytkownika Natusiewicz
Blog

Odrodzenie "Mysiej"...

Dzisiejszy artykuł w Rzeczpospolitej rzuca - być może - nowe światło na kulisy afery z Kataryną "zmajstrowanej" przez "Dziennik".

Czy aby nie była to "próba generalna" przez głównym szturmem na ostatni bastion niepoprawnych myśli - INTERNET.

Nadeszła godzina próby, i dla lemingów, i dla wielu "niezależnych" dziennikarzy - tak naprawdę harcowników obecnie miłościwie nam panujących - Panie i Panowie ręce na stół!

I radzę pamiętać: żadne tam tłumaczenia, że to projekt albo, że to nie jest stanowisko ministerstwa - za harce podległych mu pracowników zawsze odpowiada dyrektor jednostki.

p.s. Dla lemingów informacja: na ul. Mysiej w Warszawie w czasach PRLu mieścił się Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk.

Brak głosów

Komentarze

Źródła inspiracji różnych działań takich jakie np zaprezentował ostatnio dziennik są także dość oczywiste. Nic nie dzieje się bez przyczyny - szczególnie tam gdzie traci się cenny czas i pieniądze.

Czym jest Internet? Bardzo dobrze wiemy czym jest Internet i dlaczego jest dla nas tak ważny. Wiedzą to i ONI. Internet jest wielkim zagrożeniem dla Panujących tego Świata. Przez internet manipulacja nie może przebiegać w tak prosty i niezauważalny sposób.

Internet jest medium bardzo młodziutkim. Internet jest fenomenem XX/XXIw. Nie panują tu jeszcze żadne reguły. Jest to medium, które radykalnie może zmienić dotychczasowe spojrzenie na media, na możliwości i sposoby komunikacji między ludźmi, na obieg informacji, sposoby organizowania się wspólnot. Warto podkreślić, że jest to komunikacja globalna, masowa i natychmiastowa! Nie panują tutaj prawie żadne reguły, które dawałyby możliwość kontroli przepływu tych informacji ze strony Państwa. W przypadku tradycyjnych mediów - radia telewizji - istnieją (jeszcze) obiektywne przesłanki dla koncesjonowania dóbr w postaci skończonych częstotliwości, na których TV czy radio może nadawać. W przypadku Internetu wprowadzenie kontroli nawet ciężko jest uzasadnić czymkolwiek. Bo czymże? Zagrożeniem terrorystycznym, anonimowością internautów, poziomem komunikacji, szerzeniem piractwa?

Rządy i organizacje międzynarodowe będą się musiały bardzo starać i natrudzić aby chociażby znaleźć obiektywne uzasadnienie dla kontroli i reglamentacji internetu i realnie ograniczyć nam możliwości i prawa z niego płynące. Jeśli powody będą błahe i fałszywe odniesie to skutek zupełnie odwrotny - ludzie nie będą ufać i popierać takiej władzy. Nawet zakładając zamordyzm i w konsekwencji wprowadzenie regulacji i technik dających możliwość kontroli i reglamentacji internetu to całkowita globalna kontrola jest niemożliwa. Internet daje nam tak wiele możliwości form i sposobów komunikacji, że w przypadku każdej formy ograniczenia jakiegoś sposobu (kanału) komunikacji jesteśmy w stanie bardzo szybko przenieść się na inny kanał (inny protokół, inną technologię, enkapsulacja zabronionyc protokołów i form komunikacji w innych protokołach i formach, szyfrowanie itp itd. jednym slowem jestesmy ograniczenie tylko umysłami i wyobraźnią. Ze strony władzy i rządów pozostaje możliwość fizycznego odcięcia od sieci.

Przepisy wprowadzające obowiązek rejestracji stron są dla mnie śmieszne. Narażają się na obywatelskie nieposłuszeństwo. Jest to wyraz nieudolności władzy i dowód na brak koncepcji w walce z wolnym internetem. A z nami internautami trzeba się niestety liczyć (jeszcze dziś - w czasach kiedy mamy jeszcze do czynienia z systemem w większości demokratycznym) - dziś internautą jest każdy. internet jest źródłem i narzędziem rewolucji komunikacyjnej XXIw - tej batali tak latwo z NAMI nie wygrają! ;)

Vote up!
0
Vote down!
0

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#23431

Mimo że wolność komunikacji poprzez internet wpisuje się i jest wypełnieniem swobód gwarantowanych przez Konsytucje różnych Państw i bilateralne czy multilateralne umowy międzynarodowe - pakty człowieka itp, to pożądaną rzeczą byłoby wpisanie wolności i swobody komunikacji poprzez medium jakim jest Internet do tychże Konsytucji i umów międzynarodowych. Swoboda i wolność komunikacji internetowej powinna być ograniczana tylko w przypadkach jasno wymienionych. Lista/katalog tych przypadków powinna mieć charakter bezwzględnie zamknięty. Wyłączenie swobody i wolności komunikacji internetowej powinno mieć charakter nadzwyczajny.

Uzasadniać powyższego postulatu nie trzeba.

Vote up!
0
Vote down!
0

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#23433

[quote=Gawrion]Źródła inspiracji różnych działań takich jakie np zaprezentował ostatnio dziennik są także dość oczywiste. Nic nie dzieje się bez przyczyny - szczególnie tam gdzie traci się cenny czas i pieniądze.

.....

Przepisy wprowadzające obowiązek rejestracji stron są dla mnie śmieszne. Narażają się na obywatelskie nieposłuszeństwo. Jest to wyraz nieudolności władzy i dowód na brak koncepcji w walce z wolnym internetem. A z nami internautami trzeba się niestety liczyć (jeszcze dziś - w czasach kiedy mamy jeszcze do czynienia z systemem w większości demokratycznym) - dziś internautą jest każdy. internet jest źródłem i narzędziem rewolucji komunikacyjnej XXIw - tej batali tak latwo z NAMI nie wygrają! ;)[/quote]

Gawrion - co do pierwszego akapitu - pełna zgoda...

Co do drugiego - mam poważne wątpliwości.

Pomysł z rejestrowaniem stron jest bezczelny, ale pojawia się już bodajże po raz drugi, i jakoś to nikomu w mendiach za bardzo nie przeszkadza, że jest to jak najbardziej niezgodne, jak słyszę, z prawem unijnym. W tysiącu innych przypadków za sam pomysł wprowadzenia czegoś niezgodnego z prawem unijnym pomysłodawca byłby kamieniowany... no ale pomysł musiałby nie pasować lewakom czy innym lemingom. Ale to wszystko jest i tak mniej istotne.

Piszesz: o "nieudolności władzy", "braku koncepcji" i, że "tak łatwo z NAMI nie wygrają"...

Zastanówmy się. Z NAMI to znaczy z kim? Z twórcami regionalnych gazet/portali? z niezwiązanymi z niczym w sposób trwały blogerami? Z innymi, aktywnymi internautami (zaraz to sprecyzuję)?

Stawiam tezę, że wygrywają z nami dosyć łatwo, przy dużym naszym stopniu przyzwolenia na to. Po raz pierwszy im (częściowo) nie wyszło - z Kataryną. Sięgnęli za chamsko, za wysoko i za szybko. Imho chyba w takiej kolejności. Żeby nie rozmydlać tematu "przyzwoleniem" teraz nie będę się zajmował.
- Twórcy gazet regionalnych/portali - wystarczy wezwać do sądu, czy w ogóle postraszyć paragrafem, jak zauważyłem. Takich "podskakiwaczy" maja na widelcu... Mogą spacyfikować każdego zgodnie z wolą jakiegokolwiek kacyka rodem z PO, PSL czy starego komucha.
- blogerzy "wolne elektrony" - a ilu "zniknięto" z najważniejszego miejsca, jakim jest w powszechnym odbiorze Salon24? Usuwanie komentów czy wyrzucanie z tej pożądanej SG tez jest formą "znikania", a wszak "znikanie" jest formą uśmiercania blogerów.
- inni, aktywni internauci. Tutaj najlepszymi przykładami są imho Fruudo, który puszczał do youtube dobre, anty-platfusiane filmy i ten drugi człowiek, który "robił" te znane "wideoklipy" do utworów Sabatonu, Wizna itp... Tu przywalono imho najcelniej, bo taka Wizna zrobiła więcej dobrego, niż 20 blogów do kupy.
A co mysmy zrobili, żeby ratować ludzi (swoich) i to, co stworzyli? Ot, tak w zasadzie to zauważyliśmy, że ich "zniknięto".

Musze uciekać, bo dzieci czekają pod szkoła, jak chcesz, chętnie wrócę do dyskusji wieczorem.
Pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0
#23444

ja troszkę ująłem to węziej niż Ty. Nie pisałem oczywiście o polityce niektórych serwisów (s24, YT, onet itp) które "znikają" ludzi i oczywiście mają do tego prawo i nikt im nie zabroni tego robić - są prywatnymi serwisami. Gdyby na niepoprawnych pojawił się kolejny cień jakiegoś lewackiego blogera sam dałbym mu bana. Nie brałem pod uwagę także półśrodków, które tylko częściowo (ale skutecznie) uniemożliwiają niektórym ludziom działalność w sieci i przekazywanie treści i informacji. Ja rozpatrywałem bytność w internecie w kontekście problemu być albo nie być i tylko na tle uregulowań prawnych ingerujących w nasze internetowe swobody. To o czym piszesz to jest czysta prawda i się z tym zgadzam, ale rozwijasz temat troszkę szerzej. To prawda, że użytkownicy w internecie (zakładając swobodę i brak ograniczeń prawnych, odgórnych) mają tyle swobody ile daje im administrator, właściciel konkretnego serwisu. Domenę oraz hosting jednak jak na razie jest w stanie wykupić każdy i nikt nie może w tą swobodę ingerować.

Dlatego trzeba tworzyć jak najwięcej inicjatyw zgodnych z naszym myśleniem - wdrażać zasadę pluralizmu. Tylko wtedy ludzie będą mogli wybierać pomiędzy jedną prawdą a drugą bardziej przemawiającą.

Oczywiście każde elementarne ograniczanie praw, swobód i możliwości użytkowników internetu (przez serwisy prywatne, administratorów) jest wyrazem tej samej tendencji kontrolowania internetu. Każdy chce na swoim polu manipulować informacjami, faktami w taki sposób jak mu wygodnie. Pisałem wcześniej że serwisy prywatne mają do tego prawo, ale nie twierdze tym samym, że zachowań takich nie należy krytykować. W przypadku gdy robią to dziennikarze, media, które zobowiązane są swoją misją do przekazywania ludziom prawdy jest to jak najbardziej godne potępienia. W takim wypadku takie "usługi" powinien zweryfikować rynek i ludzie.

Vote up!
0
Vote down!
0

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#23449

To chyba Lem pisał, że okres istnienia internetu w stosunku do trwania naszej cywilizacji to "pierd komara". Tak internet jest nowym narzędziem komunikacji i zachodzące w nim procesy nie do końca są rozpoznane, są in statu nascendi. Odnosi się to zarówno do strony technicznej, ale przede wszystkim do sfery społecznej. Atak na internet ze strony Ministerstwa Kultury za rządów p. Zdrojewskiego, poprzedzony groteskową próbą zamachu na wpływową blogerkę Katarynę (rękoma duetu dziennikarskiego Krasowski - Michalski)nie jest czymś nowym, ani w Polsce, ani w Europie. Czy wynika on z niezrozumienia istoty Internetu,
czy z myślenia totalitarnego, tego nie wiemy. Zapewne obie te opcje wchodzą w grę.
Spróbujemy spojrzeć na to zjawisko trochę szerzej, co działo się w świecie gdy:
1) w XVIII w. zaczęto wydawać regularnie prasę
2) pod koniec XIX w. zaczęto korzystać z telefonów
3) w początkach XX w. zaczęto nadawać audycje radiowe
4) w latach pięćdziesiątych pojawiła się TV
Każdy z tych środków komunikacji ma swój cykl życia, po zaistnieniu - gdy korzystają z niego elity, środek ulega upowszechnieniu (brzydkie słowo: demokratyzuje się).
Uruchomienie i korzystanie z ww. środków wymaga wysoko kwalifikowanych osób i dużych środków, na utrzymanie. Prędzej czy później sięgają po niego politycy, jako po narzędzie pomagające zdobyć i utrzymać władzę. Warto przypomnieć sobie, co na ten temat mówili Lenin, czy Hitler, co na ten temat pisał Orwell w swoim "Roku 1984". Tak wiele się nie zmieniło.
Internet jest syntezą wszystkich ww. środków, a do tego, po jego uruchomieniu, które wymagają gigantycznych nakładów w skali świata (co nastąpiło i dalej trwa), korzystający z niego wcale nie muszą być wysokokwalifikowani, czy posiadać dużo kasy.
W tym momencie można rzec, że Net stał się rywalem prasy, telefonii, radia, kina, TV
i stał się zagrożeniem dla ludzi pracujących w tych branżach, oraz polityków wykorzystujących je w swoich grach o zdobycie i utrzymanie władzy.
W czasach "przed-netowych" było stosunkowo łatwo nałożyć kontrolę na media, które ze swojej natury miały charakter scentralizowany. Po wprowadzeniu sieci, gdzie mamy do czynienia z totalną decentralizacją podmiotów wypowiadających się publicznie, nie wiadomo, czy jest możliwe wprowadzenie takiej kontroli. Mamy jednak do czynienia z takimi próbami. Jedna z takich prób robiona niedawno w Szwecji doprowadziła do powstania Partii Piratów i wprowadzenia przez nią 2 osób do Europarlamentu.
W dyskusji nad naturą komunikacji społecznej w Necie warto zastanowić się nad jednym, dlaczego tak krótko trwa okres wiarygodności danego portalu ? Dlaczego masowe portale Onet, Gazeta itd. stają się w pewnym momencie niewiarygodne i myślący ludzie uciekają z nich, tak jak ma to obecnie miejsce w portalu "Dziennik" ? Dlaczego po osiągnięciu pewnego stopnia popularności, ktoś pod pozorem eliminacji śmieci (wielki problem), zaczyna próbować sterować czyimś myśleniem, czy czyimiś wyborami politycznymi ?
A tzw. moderator jest panem życia i śmierci informacji nadawanych przez członka społeczności, do tego jest anonimowy.
Z moich obserwacji wynika, że w wyniku spontaniczności i talentu w dziedzinie słowa pisanego z kilkuset, czy kilku tysięcy osób regularnie czytujących i pisujących na jakimś forum, wyłania się czołówka, która ma coś do powiedzenia o rzeczywistości.
I forumowicze akceptują ten naturalny wybór. Właściciele mediów i politycy mają pokusę przejęcia takiej "gwiazdy" i wykorzystania go do swoich celów. Po takim ataku następuje rozbicie forum i ludzie zaczynają szukać czegoś nowego.
Myślę, że wywołany przez Ciebie temat, to temat rzeka ... i to bardzo szeroka.
pozdrawiam serdecznie
Milton

Vote up!
0
Vote down!
0
#23496