„...Tak ostatni będą pierwszymi...” (Mt 20, 1-16a). Po Nowym Jorku i Chicago, czas na Berlin.

Obrazek użytkownika nasza szkapa
Świat

Na całego ruszyła kampania wyborcza w środowiskach Polaków za granicą. W tej rywalizacji prym wiedzie Prawo i Sprawiedliwość. Dalej długo nic i... PSL. Ale że jedna jaskółka nie czyni wiosny, więc dajmy sobie spokój z tym bezpartyjnym przypadkiem p. Włodka J. z Düsseldorfu. Krótka ławka w Polsce u p. Waldka co się nie boi, że musi sięgać po nierolnych biznesmenów w Niemczech, to fixum dirdum z Bożą pomocą. W Berlinie, na zaproszenie Klubu Gazety Polskiej Berlin-Brandenburg, wzmocnionego przez Związek Polaków w Niemczech spod znaku „Rodła”, oraz tworzących sie właśnie struktur organizacji polskiej mniejszości pod kierownictwem mec. Stefana Hambury, przebywał w mijający weekend kandydat PiS do Semu p. Adam Kwiatkowski (39 l.). Pana Adama poznaliśmy wcześniej, gdy przybył do Berlina na pokaz słynnego filmu „Mgła”, w którym wystapił w swojej roli, jako pracownik (minister) w kancelarii śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. To jego relacje z miejsca katastrofy pod Smoleńskiem, oraz z wydarzeń ją poprzedzających, zrobiły na widzach i słuchaczach ogromne wrażenie. Teraz już w innej roli, rozpoczął swoją wizytę w sobotnie popołudnie, od przyjętego zaproszenia z ZPwN. W przyszłym roku przypada okrągła rocznica jego istnienia: 90 lat! Na spotkaniu, a jakże, nie zabrakło postaci nr 1 w Związku , jego ducha, p. Haliny Rometzki. Po krótkiej prezentacji gościa, on sam zabrał głos i przedstawił swój ciekawy życiowy dorobek. Następnie nastąpiła seria pytań i to niełatwych. Doszło do dyskusji, której pozazdościliby niejedni macherzy od debat. Ożywione dyskusje zdawały się nie mieć końca, a przecież czekali inni nas oczekujący. Nie można było ustąpić czcigodnej p. Rometzki, która do gościa miała najwięcej pytań i uwag. Ktoś zwrócił uwagę na jego ostatnie miejsce na liście, którą otwiera sam Prezes. Ripostą był fragment ewangielicznej przypowieści: „Tak ostatni będą pierwszymi...”. Skończyło się bardzo uroczyście. Było również „Sto lat”. Przyznał mi się po tym p. Adam, że miał dużą tremę przed tym spotkaniem, bo przeczytał o dokonaniach Związku w całej jego historii. To było dla mnie kolejne wielkie przyżycie, przepięknie zwruszające - usłyszałem. Kolejna wizyta to „napompowany” balon z imprezą tzw. „poloniją”, pod wezwaniem „Polonia Viva!” Spodziewaliśmy się tam dużej widowni, z którą p. Adam mógłby się zmierzyć. Tymczasem była to garstka ludzi i taką sama organizatorów, znanych wszystkich z berlińskiej WOŚP i „zajumanych” obrazów. Szef szefów i prezesów organizacji dla organizacji polonijnych tzw. dachowyych, federalnych i konwentyklowych (bu,ha,ha...): p. Alexander Z. był łaskaw się przywitać z nami „intruzami” i po wysłuchaniu gratulacji z pełnej sali i historii o palestyńskim Hamasie, którą oni „intruzi” reprezentują (sic!), oddalił się rechocząc, nawet bez grzecznościowego „ciao”. Nie zaciekawiła go też very profi propozycja współpracy w kulturze, którą złożyła mu szefowa Klubu B-B. Sfinansowana impreza przez polskich i niemieckich podatników, za pośrednictwem Ambasady RP, znów trafiła na ten sam niekorzystny układ „gwiazd” i grunt. Pogratulować ich „sposonrom” ww. tu i w „dzikim kraju” (Miro). Wyszło jak zwykle. OK. Badziewie zostawiamy, wybornemu towarzystwu na całym Kurfürstenstraße z balonem-kondonem w tle. Wiemy o co w tym najstarszym zawodzie chodzi. A że pieniądz lubi pieniądz... . Jedziemy dalej. Wieczór wypełniła rodzina niezwykła: Panie Baczyńskie, wnuczki sławnego Jana Baczyńskiego, i pan Pazda Bogusław, mąż p, Gabrieli Baczyńskiej. O ich historii wiele już napisano. Sa kolejne projekty, o których usłyszymy niebawem – zapewnia szefowa Klubu A. Valente. Ponoć do poźnych godzin dnia następnego, czyli dziś w niedzielę, trwała lekcja historii z jaką p. Adam musiał się zmierzyć. W ulewny poranek, w nieodległym Rangsdorfie, złożono hołd przy tablicy poświeconej Janowi Baczewskiemu. Z pełnymi honorami. Ostatni punkt wizyty to polski kościół w Berlinie przy Lilienthalstr. i nuncjaturze watykańskiej. Jak wiadomo wszystkim, trzy msze w bazylice Św. Jana Chrzciciela, to ponad 1 tysiąc rodaków, których warto pozdrowić, się ukłonić i przedstawić. Oprócz flayerów, najwieksze wrażenie zrobiła sama obecność kandydata, którego można było zobaczyć, dotknąć i odpytać. „Mały książę”, nowa polska kawiarnia i sklep, tuż obok koscioła, wypełnił sie po brzegi, wraz z piwnym ogródkiem. Dyskusjom nie byłoby końca, gdyby organizatorzy nie przypomnieli, że za pół godziny odchodzi pociąg do Warszawy. Trzeba powiedzieć że coś się zmieniło, co nas Polaków znów zaczyna łączyć. Stwierdzam to osobiście dlatego, że będąc wsród rozdających ulotki i gazety, nie usłyszałem żadnego głosu negujące czy obrażające: PiS, jego Prezesa lub nawet ich przeciwników. Czyżby dziesiejsza Ewangelia, pokrywająca sie z wyżej cytowaną przypowieścią, zbiegająca się z wizytą Pana Adama Kwiatkowskiego, to zwykły przypadek? Ruszmy głowami, odrzućmy matrixowe przekazy i wielką ściemę z przekaziorów. Nierzeczywistość odbierzmy w realu. Zagłosujmy za prawdą i normalnościa.
Namawia
NS

Brak głosów