"Ciesz się, późny wnuku!... Jękły - głuche kamienie: Ideał - sięgnął bruku " - C.K. Norwid

Obrazek użytkownika nasza szkapa
Świat

Oczekiwane odwołanie?

"Pomyśl dobrze głowo, nim wymówisz słowo"

Odwołanie obchodów 90 lecia ZPwN w dniu 1 grudnia 2012 r. było łatwe do przewidzenia, a nawet w razie jego odbycia – groziło totalną klapą i kompromitacją. Przytomność umysłu zachował Prezes ZPwN, ogłaszając o tym w rocznicowym dniu 11 listopada br, spoźniając się z tą informacją, na czas uroczystych obchodów w Berlinie. Tymczasem, podczas świętowania naszego narodowego Święta Niepodległości w Berlinie, organizatorzy 90 lecia ZPwN prowadzili widoczną i głośną promocję tego wydarzenia. Udział sześciu biskupów i Bóg wie kogo jeszcze, miały zachęcić do wzięcia udziału w imprezie 1 grudnia. Ponoć nieprzespane noce komitetu organizacyjnego, wynikiem czego były załatwione wszystkie sprawy dotyczące programu, udziału znamienitych honorowych gości i patronów honorowych z burmistrzem Berlina w roli głównej, oraz domknięty budżet z łaski szacownych sposorów, gwarantować miały pełen sukces.

Jak było naprawdę, to szkoda słów i opisywania postaw osób i głównych przyczyn. Przykre to jest, ale tak w tej „rodzinie polonijnej” od lat wielu to funkcjonuje. Zawiść, że ktoś chce i może wykonać coś dobrego, a nie daj Boże na tym zyskać pochwałę i jakieś pieniądze, wywołuje całą gamę niskich pobudek. Przy wykorzystaniu odpowiednich narzędzi, uruchamiana jest mowa nienawiści, pisane są donosy do urzędów i zawiadomienia do prokuratury (sic!). Tak też było i w tym przypadku. Gdy natąpiło „wrogie przejęcie” organizacji obchodów 90 lecia, przez nowopowołany oddział ZPwN, utworzony przez dysydentów z oddziału uprawnionego do realizacji obchodów Jubileuszu, Zarząd Główny w osobie Prezesa p. Wójcickiego wsparł aktywnie jego działania. Mimo prób wspólnej organizacji tych obchodów, włącznie z udziałem mediatora w osobie Konsula Generalnego M. Skórko, gdzie powstał konsensus w sprawach organizacyjnych, strona wspierana przez Prezesa ZG, nie wywiązała się z przyjętych zobowiązań. Wręcz przeciwnie, nastąpiła dalsza eskalacja wrogich działań. Aby nie uczestniczyć w tym spektaklu nienawiści, została podjęta decyzja o odstąpieniu berlińskiego oddziału Związku, od uczestnictwa we wspólnej organizacji i wycofaniu złożonych wcześniej deklaracji, projektów i zawartych wcześniej porozumień z partnerami i ewentualnymi sponsorami. Dla dobra Związku.

W odwołaniu, dopeltowo epatującym wzniośle i duchowo posłannictwem ZPwN, oczywiście z przywódczą rolą niżej podpisanego p. Prezesa, oraz z wrzutką o tradycji, tolerancji i otwartości, wymieniony jest główny winowajca tego stanu rzeczy: Ambasada RP w Berlinie. A konkretnie to komu przypisać winę osobiście, p. Prezesie? Nad tym wskazaniem powinno się było mocno zastanowić. Ambasada postąpiła zadziwiająco fair. Pal diabli szkodzie autora tej dziwnej treści odwołania, ale ujma dla Związku jest widoczna.

Dwukrotnie też czytamy w odwołaniu o dbaniu i obronie interesów Polaków, a czego nigdy ZPwN nie zaprzestanie. To jak ma się ta deklaracja przez p. Prezesa użyta, a raczej nadużyta, wobec tych wszystkich działań, których był inicjatorem, oraz współuczestniczył w ich realizacji, w pełnej jak myślę świadomości?

To retoryczne pytanie, nie zaciemni końcowe ubolewanie p. Prezesa, wraz z rodłackim pozdrowieniem. Członkowie Związku i jego sympatycy, oczekiwać będą na coś więcej. Zdecydowanie więcej.

Kończ więc Waść i wstydu oszczędź, niezapominając, że: „Kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada”. G.K.

Brak głosów