MSZ - Smoleńsk, Moskwa, Rosja cz.2
Polską delegację, udającą się w dn.10.04.2010 r. na uroczystości rocznicowe do Katynia samolotem TU154M, najprawdopodobniej mieli powitać następujący pracownicy polskiego MSZ, oczekujący na płycie lotniska Smoleńsk "Północny" (1):
1. Jerzy Bahr, ambasador RP w Moskwie
2. Tomasz Turowski, ambasador tytularny
3. Grzegorz Wiśniewski, attaché wojskowy
4. Mirosław Czarnota, zastępca attaché wojskowego
5. Stanisław Łątkiewicz, radca
6. Emilia Jasiuk, I sekretarz
7. Wioletta Sobierańska, radca
8. Grzegorz Cyganowski, II sekretarz
9. Justyna Gładyś, III sekretarz
10. Andrzej Lasocki, starszy inspektor
11. Gerard Kwaśniewski, inspektor
12. Artur Geisel, inspektor
13. Marek Kusak, kierowca attaché wojskowego
14. Aleksandr Slepian, kierowca
15. Wasilij Subbotin, kierowca
16. Jurij Simogutin, kierowca
17. Jarosław Drozd, konsul generalny w Sankt Petersburgu
18. Krzysztof Czajkowski, konsul generalny w Irkucku
19. Dariusz Górczyński, naczelnik wydziału Federacji Rosyjskiej w Departamencie Wschodnim MSZ
W poprzedniej części swojego tekstu przedstawiłem Państwu nieco informacji na temat ambasadora RP w Rosji, Jerzego Bahra, ambasadora tytularnego Tomasza Turowskiego, wysłanego do Moskwy w lutym 2010 r. przez kierownictwo MSZ celem przygotowania wizyt w Katyniu zarówno premiera Tuska, jak i Śp.Prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz konsula generalnego RP w Petersburgu, Jarosława Drozda (2).
W tej części zajmę się, w miarę możliwości, pozostałymi dyplomatami z powyższej listy. W kolejnej, trzeciej części, postaram się przyjrzeć niektórym innym członkom personelu dyplomatycznego RP w Rosji oraz postaram się przedstawić Państwu kilka swoich obserwacji, dotyczących polityki prowadzonej w ostatnich latach wobec Rosji przez polski rząd, a w szczególności przez jego dyplomatyczne "ramię", czyli Ministerstwo Spraw Zagranicznych - również przez pryzmat osób w tym ministerstwie zatrudnionych.
Kolejną osobą z listy oczekujących na lotnisku w Smoleńsku był attache obrony ambasady RP w Moskwie, gen. Grzegorz Wiśniewski, który ponoć, jak twierdz "Nasz Dziennik", "nawet nie wysiadł z busa, którym przyjechał". Dlaczego? " Był przekonany o przekierowaniu maszyny. Mówił mu o tym Grzegorz Cyganowski, drugi sekretarz ambasady RP w Moskwie". (3)
Na początek przedstawię Państwu garść informacji o gen. Grzegorzu Wiśniewskim, które udało mi sie zebrać (4):
"Pan Grzegorz Wiśniewski ukończył studia w Wojskowej Akademii Technicznej, gdzie w 1975 r. otrzymał stopień podporucznika, a w 1976 r. tytuł magistra inżyniera mechanika. Podjął pracę naukową. Ukończył liczne studia, w tym doktoranckie w Akademii Sztabu Generalnego. W 1981 r. otrzymał stopień doktora w zakresie nauk wojskowych i został najmłodszym adiunktem w Akademii Sztabu Generalnego. Potem były liczne doświadczenia i kolejno w latach 1982, 1986, 1987 awanse w służbie wojskowej na stopnie kapitana, majora i podpułkownika.
Jesienią 1989 r. został skierowany jako obserwator wojskowy do misji rozjemczej ONZ w Iraku, skąd w grudniu 1990 r. wraz z innymi członkami misji został ewakuowany przed rozpoczęciem operacji „Pustynna burza”. W 1991 r. rozpoczął służbę w XV zarządzie Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, który został następnie przekształcony w Departament Wojskowych Spraw Zagranicznych tworzonego Ministerstwa Obrony Narodowej. W kwietniu 1992 r. towarzyszył ministrowi obrony narodowej w pierwszym spotkaniu na forum NATO z udziałem państw kandydujących do NATO. W tym roku awansował na stopień pułkownika.
Od 1992 r. pełnił służbę w ambasadzie RP w Brukseli w randze radcy odpowiedzialnego za współpracę z NATO i Unią Zachodnioeuropejską. W owym czasie ambasador RP przy Królestwie Belgii był akredytowany przy NATO i UZE. W 1996 r. pan Grzegorz Wiśniewski otrzymał zadanie sformułowania Departamentu Integracji w Organizacją Paktu Północnoatlantyckiego w MON. Został zastępcą dyrektora departamentu na etacie generała brygady.
W 1998 r. pan pułkownik Grzegorz Wiśniewski objął stanowisko doradcy ds. obronnych stałego przedstawicielstwa RP w Kwaterze Głównej NATO w randze radcy – ministra pełnomocnego na etacie generała brygady. Przez kolejne lata uczestniczył w wielu przedsięwzięciach na forum NATO. W 2001 r. otrzymał awans na stopień generała brygady. Wiosną 2002 r. wygrał konkurs na stanowisko dyrektora ds. planowania akademickiego i polityki w Akademii Obrony NATO w Rzymie. Z tego okresu pochodzą nowe, ciekawe doświadczenia. Po powrocie z Rzymu został wiosną 2006 r. pełnomocnikiem ministra obrony narodowej ds. szkolnictwa wyższego, a od maja 2007 r. pełnił obowiązki attaché obrony – wojskowego, morskiego i lotniczego przy ambasadzie RP w Moskwie."
Informacje te pochodzą z przesłuchania gen. Grzegorza Wiśniewskiego w dn. 02.03.2011 r. przed Sejmową Komisją Spraw Zagranicznych jako kandydata na ambasadoraRP w Indonezji. Generał otrzymał jednomyślną rekomendację komisji, a w dn. 10.08.2011 r. złożył listy uwierzytelniające Prezydentowi Republiki Indonezji (5).
Chciałbym równiez przytoczyć jego głos w dyskusji "Amerykańska tarcza rakietowa a interes narodowy Polski", która odbyła się w 2006 r. pod auspicjami Fundacji Batorego (6). Co prawda gen. Wiśniewski na poczatku swojego wystąpienia powiedział, że w dyskusji nie reprezentuje instytucji, w której pracuje, czyli w tamtym okresie MON, tylko wyłącznie siebie, ale być może tym bardziej warto zobaczyć, co miał wtedy do powiedzenia, ponieważ niedługo potem został skierowany na stanowisko attache obrony w ambasadzie RP w Moskwie:
"Jak problem tarczy może się odbić na relacjach z naszymi wschodnimi sąsiadami? Państwo doskonale zdają sobie sprawę, że nasi wschodni sąsiedzi są naprawdę wspaniałymi graczami, którzy wiedzą jak grać, a grają głównie siłą i z siłą się liczą. Tylko przez budowanie siły własnej lub takiej, która będzie włączona w większą siłę czy z nią połączona, możemy w przyszłości uzyskać z nimi lepsze stosunki, niż w przypadku, gdybyśmy odstąpili od koncepcji bycia silnym."
Prawda, że to ciekawa wypowiedź?
Długo szukałem informacji, czy gen. Grzegorz Wiśniewski brał jakikolwiek udział w przygotowywaniu zeszłorocznych, kwietniowych wizyt w Katyniu. Wydaje się to o tyle oczywiste, że na rocznicowe uroczystości udawała się również grupa wysokich rangą dowódców Sił Zbrojnych RP. Jedyne informacje na ten temat, jakie znalazłem, dotyczą jednak wyłącznie kwestii braku współpracy pomiędzy Polską i Rosją w sprawach meteorologicznych:
"(...) co najmniej od jesieni 2009 r. było wiadomo, że z prognozami dla lotniska w Smoleńsku są trudności. Po problemach podczas przygotowań do wizyty ówczesnego ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy szef meteo w 36. specpułku, kpt. Sebastian Pyśniak, alarmował, że bez szczegółowych prognoz od Rosjan nie będzie można bezpiecznie latać do Smoleńska. Sprawa trafiła do polskiej ambasady w Moskwie. Attaché wojskowy, gen. Grzegorz Wiśniewski, twierdzi, iż usłyszał od Rosjan, że ich procedury nie przewidują szczegółowych prognoz. Przed katyńską rocznicą i Pyśniak, i Grzejdak przypominali, że ze Smoleńskiem jest problem. Bezskutecznie." (7)
Jeśli chodzi o Grzegorza Cyganowskiego, który był w tamtym czasie II-gim sekretarzem abmasady RP w Moskwie, to ponoć on wg informacji prasowych poinformował Piotra Marciniaka, zastępcę ambasadora Bahra, przebywającego w Moskwie, że może dojść do zmiany trasy lotu TU154M z powodu złych warunków pogodowych, panujących w Smoleńsku:
"Na około półtorej godziny przed planowanym lądowaniem rządowego tupolewa na smoleńskim lotnisku Piotr Marciniak, pełniący obowiązki zastępcy ambasadora RP Jerzego Bahra w Moskwie, który 10 kwietnia nie był obecny w Smoleńsku, otrzymał informację od Grzegorza Cyganowskiego, drugiego sekretarza Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Moskwie, że z uwagi na złe warunki pogodowe, jakie panują nad Smoleńskiem, planowane jest lądowanie samolotu Tu-154 na moskiewskim lotnisku Wnukowo. Pod uwagę brano też lotnisko w Mińsku lub Witebsku." (3)
Półtorej godziny przed lądowaniem? To by znaczyło, że ta informacja była znana pracownikom MSZ już ok. godziny 7:00 - 7:15 czasu polskiego, oczywiście zakładając, że informacje "Naszego Dziennika" mają pokrycie w faktach. Jeśli tak, to czy ta informacja ze strony MSZ dotarła do Polski? A jeśli tak, to do kogo?
Pojawiły się również informacje, że Grzegorz Cyganowski kazał odebrać sprzęt Sławomirowi Wiśniewskiemu, montażyście telewizyjnemu, który sfilmował część hipotetycznego miejsca Tragedii, ale dyplomata temu zdecydowanie zaprzecza. (8)
Nie udało mi się znaleźć zbyt wiele informacji na temat aktualnego zatrudnienia Grzegorza Cyganowskiego. Prawdopodobnie pracuje obecnie jako ekspert w Departamentu polityki Bezpieczeństwa w MSZ, ponieważ w takim charakterze brał udział w spotkaniu, które odbyło się w kwietniu 2011 w Genewie ( 9).
Departament ten:
"Prowadzi sprawy dotyczące bezpieczeństwa globalnego i regionalnego w następujących aspektach: NATO, Wspólnej Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony, operacji pokojowych NATO i UE, zarządzania kryzysowego, funkcjonowania dwóch wymiarów (polityczno-wojskowego i ekonomiczno-ekologicznego) OBWE, nieproliferacji broni masowego rażenia (BMR), kontroli eksportu uzbrojenia oraz współpracy przemysłów obronnych, globalnej kontroli zbrojeń i rozbrojenia konwencjonalnego, regionalnych porozumień dotyczących kontroli zbrojeń konwencjonalnych i środków budowy zaufania i bezpieczeństwa, polityki zapobiegania i zwalczania terroryzmu międzynarodowego." (10)
Sporo ciekawych informacji na temat Krzysztofa Czajkowskiego, konsula RP w Irkucku, przedstawiła w swojej notce amelka222 (11), którą to notkę serdecznie Państwu polecam. Nie natknąłem się, niestety, na jakąkolwiek jego relację z dnia 10 kwietnia 2010 r. i nie potrafię powiedzieć, czy brał jakikolwiek udział w przygotowaniach do wizyty Śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Gerard Kwaśniewski to prawdopodobnie oficer BOR, a jednocześnie kierowca ambasadora Bahra, jak wynika z książki "Smoleńsk - klęska premiera", napisanej przez Michała Majewskiego oraz Pawła Reszkę. Zacytuję Państwu odpowiedni fragment za portalem wpolityce.pl:
"Naprawdę złe wiadomości miały nadejść dopiero za chwilę. Polski ambasador w Rosji Jerzy Bahr z Gerardem Kwaśniewskim(oficer BOR i kierowca ambasadora) popędzili na miejsce zdarzenia. Ostatni odcinek drogi pokonywali pieszo, po grząskim terenie zapadając się po kostki w błocie.
Bahr widział tylko poskręcane blachy samolotu, zrytą ziemię, nie potrafił nawet wzrokiem odnaleźć żadnego ciała." (12)
Niestety, nie udało mi się ustalić, jakie zadania miał do wykonania Gerard Kwaśniewski dnia 10.04.2010 r. i czy wśród tych zadań były również takie, które wiązały się z jego pracą w BOR, czy raczej w MSZ. Jest to o tyle ważne, że prawdopodobnie był jedną z pierwszych osób na miejscu hipotetycznej katastrofy. Co prawda "Newsweek" (13) przytacza pewne fragmenty jego zeznań, które ponoć złożył w prokuraturze, ale prokuratura wojskowa temu zaprzecza (14):
"W drodze na lotnisko pan ambasador dzwonił z samochodu do Mińska, do ambasadora na Białorusi i do swojego zastępcy w Moskwie, prosząc o przygotowanie zapasowych lotnisk. Z tego, co wiem, w tym samym czasie, kiedy jechaliśmy na lotnisko, w Smoleńsku zastępca ambasadora w Moskwie już jechał na Wnukowo pod Moskwą. To wszystko działo się zanim "tutka" przyleciała nad Smoleńsk.
Na lotnisko przyjechaliśmy godzinę przed planowanym przylotem. Mgła była tak gęsta, że widzieliśmy tylko zarys znajdującej się przy pasie wieży kontroli lotów oddalonej od nas o sto metrów. Z minuty na minutę mgła gęstniała. Przed samą katastrofą widoczność spadła do około 50-60 metrów.
Przed nami przy pasie stała kolumna prezydencka. Czekaliśmy. Podszedł do nas Rosjanin z wieży kontroli lotów. Powiedział, że pogoda coraz gorsza, że raczej nie będą lądować. Czekamy, palimy papierosy. Pamiętam, jak ten Rosjanin z wieży podszedł do nas ostatni raz. Powiedział, że decyzja pilota jest taka, że zniży się i sprawdzi, czy zobaczy pas. Jeżeli nie zobaczy, odleci na któreś z lotnisk zapasowych, tam przeczeka złą pogodę i wróci. (...)
Ruszyli wzdłuż lotniska, na koniec pasa, my za nimi. W pewnym momencie zatrzymali się. Powiedzieli, że teren grząski i zawrócili. Ale skoro "tutka" przejechała pas, to musi tam być! Jakoś docieramy do końca pasa. Muszą być ślady kół. Przejechaliśmy z 50 metrów po trawie. Nie ma nic, żadnego śladu. Zawracamy, wyjeżdżamy z lotniska na drogę. Tam widzimy jakby dywan ze ścinków drzewnych, mnóstwo kawałków drewna. Cała jezdnia nimi usłana. Widzimy stojących nieruchomo Rosjan. Stoją jak wryci i wpatrują się w niebo. Potem dowiedzieliśmy się, że chwilę wcześniej tuż nad ich głowami, nad jezdnią przeleciał samolot. (...)
Poszliśmy w jedną stronę. Nic. Jacyś ludzie mówią: nie, to tam. Jesteśmy zaskoczeni, bo miejsce, które pokazują, nie znajduje się na torze lotu. W powietrzu unosi się silny zapach paliwa. Idąc, widzimy dwa, trzy kawałki metalu. I nagle — ogon. Dwadzieścia metrów od nas. Jeszcze straż gasi ogień. Dalej widzieliśmy podwozie z wysuniętymi kołami i z kawałkiem skrzydła. I wtedy do nas dotarło, że nie ma szans...
Staliśmy na lekkim wzniesieniu, więc widzieliśmy skalę katastrofy. (...)
Omon zaczął zabezpieczać teren. A my staliśmy przy szczątkach dogasającego ogona naszej "tutki". Ciągle czuć było mocny zapach paliwa. Podeszło do nas pięciu omonowców. Zaczęli krzyczeć, że trzeba opuścić teren, bo będą go zabezpieczać. Chcieli nas przegonić, zaczęła się szarpanina. Rozumiem, że mieli rozkaz usunięcia wszystkich z miejsca katastrofy, ale to było przykre. Tacy służbiści. "To nasz samolot spadł, a nie wasz!" — krzyknąłem. "Zostaw, zostaw" — jakiś wyższy stopniem uspokoił agresywnego Rosjanina. Dopiero wtedy odpuścili i odeszli. Teren otoczono taśmą. Widziałem, że na miejscu są już koledzy, którzy przyjechali z Katynia. Nie było sensu dłużej tam stać. Nic nie mogliśmy już zrobić. ” (...)
Przytoczyłem Państwu dość obszerne fragmenty z arytkułu w "Newsweeku", bo jeśli te wypowiedzi Gerarda Kwaśniewskiego są prawdziwe, to jest on jednym z ważniejszych świadków w sprawie Tragedii Smoleńskiej.
Artur Geisel też podobno jest funkcjonariuszem BOR-u. Wspomina o tym Ambasador Jerzy Bahr w wywiadzie, którego fragmeny przytoczyłem już w cz.1. (15):
"(...) Pan Kwaśniewski jest wspaniałym kierowcą. Jeździ jak rajdowiec.
Pracuje w Biurze Ochrony Rządu.
- W późniejszych dyskusjach, czy BOR-owcy byli, czy nie byli na lotnisku, on jest flagowym dowodem na to, że byli.
Dwóch.
- Drugim był pan Artur Geisel. Stał dalej, przy samochodach, nie z nami. (...)"
Niestety, nie natknąłem się na żadną relację pana Artura Geisela z dnia 10.04.2010 r., ani też nie znalazłem żadnych informacji, czy będąc na lotnisku Smoleńsk "Północny", miał do wykonania jakiekolwiek zadania zlecone przez BOR lub przez MSZ. W gruncie rzeczy nie wiadomo, w jakim charakterze obaj wspomniani wyżej panowie przebywali na lotnisku w Smoleńsku, ani czy byli w tamtym czasie czynnymi funkcjonariuszami tej służby, czy też po prostu pracownikami MSZ, bo sam szef BOR, gen. Mieczysław Janicki, był swego czasu pytany o tę sprawę przez premiera Tuska:
"Premier Donald Tusk zapowiedział, że po powrocie z Brukseli poprosi szefa BOR gen. Mariana Janickiego o wyjaśnienie sprzeczności, dotyczących tego, czy 10 kwietnia na lotnisku w Smoleńsku byli oficerowie polskiej ochrony, czy też ich nie było.
Wiadomości TVP1 dotarły do zeznań, jakie oficerowie BOR - odpowiedzialni za zabezpieczenie wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu - złożyli w prokuraturze. Wynika z nich, że na lotnisku w Smoleńsku nie było oficerów polskiej ochrony. " (16)
Zwracam uwagę, że tego typu wątpliwości były podnoszne we wrześniu 2010 r., a więc po upływie 5-ciu miesięcy od tamtych tragicznych dni. O czym to świadczy? Odpowiedź zostawiam Państwu.
Dariusz Górczyński, w tamtym czasie naczelnik wydziału Federacji Rosyjskiej w Departamencie Wschodnim MSZ, jest obecnie zastępcą ambasadora RP w Kijowie (17). "DGP" dotarł podobno do jego zeznań, w których opisywał oczekiwanie na pojawienie się samolotu z Prezydentem:
" - Była gęsta mgła i z upływem czasu się pogarszała - zeznawał Górczyński. Dodał, że w specjalnym namiocie czekał na przylot prezydenta z przedstawicielami rosyjskiego rządu oraz z Pawłem Kozłowem - oficerem Federalnej Służby Ochrony odpowiedzialnym za bezpieczeństwo Lecha Kaczyńskiego. Rosyjski oficer, powołując się na kontrolerów lotu z lotniska, utrzymywał, że Tu-154M zostanie wysłany na jedno z zapasowych lotnisk." (18)
Ciekawe, na których to kontrolerów powoływał się Paweł Kozłow?
Wg "Rzeczpospolitej" (19), polskie MSZ na 40 minut przed "katastrofą" było pewne, że TU154M odleci na lotnisko zapasowe:
" – Była gęsta mgła, sytuacja się pogarszała z minuty na minutę. Od oficera ochrony rosyjskiej, który odpowiadał za bezpieczeństwo i kontaktował się ze służbami lotniskowymi, dowiedziałem się, że jest propozycja, by samolot leciał do Moskwy – opowiada “Rz” Górczyński. – Poinformowałem o tym ambasadora w Moskwie (Jerzego Bahra – red.). Kiedy później otrzymałem informację, że jednak będzie próba skierowania samolotu do Mińska – ponieważ tam jest bliżej – zawiadomiłem o tym ambasadora w Mińsku (Henryka Litwina – red.). (...)
O godz. 8 aktualną informację o pogodzie na lotnisku w Smoleńsku – i to z pierwszej ręki – miało też polskie MSZ. Dlaczego więc nie zawiadomiło pilotów? Nie przewidują tego żadne procedury, które obowiązują przy lotach z najważniejszymi osobami w kraju. Nakazują one MSZ zadbać o przygotowanie planu wizyty i odbiór delegacji na miejscu. O informowaniu załogi samolotu o pogodzie nie ma w nich ani słowa.
Poza tym Górczyński był przekonany, że piloci wiedzą, jak zła pogoda jest w Smoleńsku. – Przecież swoimi kanałami mają kontakt z ziemią i bezpośredni kontakt ze swoim pułkiem – zaznacza.
(...) polskie MSZ było przekonane, że samolot poleci do Mińska. Czekało tylko na potwierdzenie tego przez załogę. Na informację o zmianie lotniska czekał też ambasador RP w stolicy Białorusi. Górczyński: – Kiedy usłyszałem huk, byłem przekonany, że samolot przeleci nad nami i odleci gdzieś dalej."
Nie udało mi się ustalić przebiegu kariery dyplomatycznej pana Dariusza Górczyńskiego. Z informacji, do których dotarłem, wygląda na to, że jako charge d'affaires działa na Ukrainie dość aktywnie. Jeśli ktoś jest zainteresowany, może przeczytać jego długi wywiad dla gazety "Ukraina Mołoda" z maja tego roku (20). Tekst jest co prawda w języku ukraińskim, ale funkcja "google tłumacz" całkiem przyzwoicie się sprawdza w tym przypadku.
Oczywiście, nie ma żadnej pewności, że przedstawione przeze mnie powyżej relacje prasowe są w pełni wiarygodne, ale czy nie mają Państwo wrażenia, że, jeśli są prawdziwe, to wyłania się z nich obraz, delikatnie mówiąc, dezorganizacji oraz jakiegoś zamętu?
Ja w każdym razie, po ich lekturze, kompletnie nie mam pojęcia, kto był z ramienia MSZ był dnia 10.04.2010 r. osobą decyzyjną w kwestiach organizacyjnych dotyczących przylotu polskiej delegacji na uroczystości w Katyniu.
Czy nie byłoby wskazane, aby w obliczu tej wielkiej Tragedii oraz emocji, które cały czas wzbudza w dużej części społeczeństwa, polski MSZ przedstawił jakis rodzaj raportu, kto za co z pracowników dyplomacji w tym dniu odpowiadał? Jakie miał kompetencje? O czym decydował? Z kim był w kontakcie ze strony polskiej, jak i rosyjskiej? Jaki był podział obowiązków?
Nie chodzi mi w każdym razie o szukanie na siłę jakichś winnych. Wydarzyła się jednak olbrzymia Tragedia, zgineło 96 osób i zdaje się, że należy sprawdzić, czy ktoś nie zaniedbał w tym dniu swoich obowiązków, prawda?
O pozostałych pracownikach służby dyplomatycznej oczekującej na przylot delegacji na lotnisku w Smoleńsku, o ile lista przeze mnie zaprezentowana jest pełna, nie można, niestety, zbyt wiele powiedzieć. Informacje na ich temat są szczątkowe, lub wręcz żadne, przynajmniej te, do których udało mi się dotrzeć. Nie zamieściłem ich w tej notce, ponieważ wydaje mi się, że niewiele wnosiłyby do sprawy.
A może Państwo w swoich komentarzach pomożecie mi je uzupełnić?
Materiały źródłowe:
(1) http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101113&typ=po&id=po01.txt
(2) http://ander.salon24.pl/359774,msz-smolensk-moskwa-rosja-cz-1
(3) http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20110331&id=po01.txt
(4) http://orka.sejm.gov.pl/Biuletyn.nsf/0/277E4A71E206AE7DC1257854004E0DCB?OpenDocument
(5) http://www.jakarta.polemb.net/index.php?document=84
(6) http://www.batory.org.pl/doc/tarcza-antyrakietowa.pdf
(7) http://www.newsweek.pl/wydania/1302/na-celowniku-prokuratury,80236,1,1
(8) http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110404&typ=po&id=po51.txt
(9) http://www.unog.ch/80256EDD006B8954/(httpAssets)/C9EDDB84E833D42BC12578EB003FBD93/$file/Protocol+V_MX_+2011_List+of+Participants.pdf
(10) http://www.msz.gov.pl/Ministerstwo,Spraw,Zagranicznych,27032.html
(11) http://lamelka222.salon24.pl/283173,irkucki-slad-w-smolensku
(12) http://wpolityce.pl/dzienniki/daleko-od-milosci/14881-smolensk-kleska-premiera-fragmenty-poruszajacej-ksiazki-michala-majewskiego-i-pawla-reszki-daleko-od-milosci-cz-1
(13) http://m.newsweek.pl/polska,smolensk--nieznana-relacja-oficera-bor,68588,1,1.html
(14) http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101201&typ=po&id=po23.txt
(15) http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105226,8941828,Startujemy.html?as=3
(16) http://wiadomosci.wp.pl/title,Premier-zadam-wyjasnien-czy-w-Smolensku-byl-BOR,wid,12673019,wiadomosc.html?ticaid=1d649&_ticrsn=3
(17) http://www.kijow.polemb.net/index.php?documentName=contact
(18) http://wiadomosci.dziennik.pl/smolensk-rocznica-katastrofy/przyczyny/artykuly/299132,przed-wizyta-prezydenta-w-smolensku-panowal-chaos.html
(19) http://www.rp.pl/artykul/544614.html
(20) http://www.umoloda.kiev.ua/number/1888/158/67122/
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4180 odsłon
Komentarze
Ander
16 Listopada, 2011 - 23:43
Witaj,
dziękuję za kolejną bezcenną analizę.
Save.
Oj zbiera się.
Pozdrawiam
jwp
Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
Ta część była bardziej opisowa.
17 Listopada, 2011 - 09:07
W trzeciej części pokuszę się o jakieś wnioski nt jak wygląda nasza dyplomacja na wschodzie i jaka jest jej polityka.
W tej czesci przykład Wisniewskiego, attache obrony, jest dobrym przykładem na swoistego rodzaju "ciągłość" tej polityki od czasów prl. Nie można było wysłać do Rosji młodego, wykształconego na zachodnich uczelniach wojskowych majora czy półkownika, a nie znajomka rosyjskich kolegów jeszcze z lat 70-tych?
To który my w końcu mamy rok? 1993 czy prawie 20 lat później??
No cóż...
Jaka partia, taka polityka.
Pozdrawiam serdecznie
ander