Tanie państwo, tani premier, by żyło się lepiej, wszystkim?

Obrazek użytkownika PS
Idee
">Nieprzyzwoite pytanie blogera „to od czego jest w takim razie pan premier Donald Tusk?”
pozwoliłem sobie skomentować ]]>@ander]]>
cytując samego Pana Premiera
„moje personalne  urzędowanie".

Śpieszę wyjaśnić skąd mi się to wzięło. To przecudownej urody cytacisko wypowiedział był Pan Premier na okoliczność afery przelotowej
Według "Wprost" koszt przelotów premiera do Gdańska i z powrotem to około 6 milionów złotych.
i przy okazji oznajmił, że jest "tanim premierem":
"Tak jest, niektóre aspekty mojego urzędowania też kosztują.
Prosiłbym o rzetelną ocenę całego bilansu.
Środki wydawane na [hm?] moje personalne urzędowanie są i tak bardzo powściągliwie wydawane, [czyli] jestem tanim Premierem.
Tanim jeśli chodzi o koszta jakie ponosi podatnik.
Tak się złożyło, że pracuje w Warszawie, mieszkam w Gdańsku. Weekendy, niedziele spędzam z reguły w domu rodzinnym [hm? no?]  i oczywiście przy okazji pracuję
Tekst ten jest nie tylko prześlicznej urody, ale i zawiera treści ukryte, dlatego postaram się poniżej przeanalizować poszczególne frazy:
niektóre aspekty mojego urzędowania też kosztują
Pośrednio zasugerował, że oprócz tych co kosztują są też takie, które nie kosztują, zatem osłabił moc zarzutów, bo nie wszystkie „aspekty” kosztują, a tylko niektóre. Aczkolwiek użycie słowa „też” w tym kontekście wydaje się być jednak dość ambiwalentne, być może poeta miał na myśli to, że nie tylko jego „personalne urzędowanie” kosztuje, ale i innych, labo i niepersonalne, a może też jakieś inne czynności lub rzeczy kosztowne bywają. Niestety nie wiem dokładnie co Pan Premier miał na myśli, ale załóżmy teoretycznie, że np. dbanie o wizerunek zaprzyjaźnionej „legendy” Lecha Wałęsy i sponsorowanie na tę okoliczność filmu (też przez Amber Gold) – też kosztuje podatnika.
Prosiłbym o rzetelną ocenę całego bilansu.
Sprytny zabieg socjotechniczny, niby tego nie powiedział wprost, ale jednak zasugerował nierzetelność wyliczeń „Wprost” i oskarżeń. W podświadomości odbiorcy zostało, a może jednak wyliczenia nie są rzetelne.
Koszta
Poprawniej – po polsku - byłoby: koszty ponoszone przez podatnika.
mieszkam w Gdańsku
Ewidentne mijanie się z prawdą – otóż wg mojej najlepszej wiedzy Pan Premier jednak mieszka w Sopocie, a nie w Gdańsku. Słuchający tej wypowiedzi dziennikarze nie ośmielili się jednak dopytać, a nawet przeanalizować tego fragmentu wypowiedzi - co wydaje się dość charakterystyczne.
i oczywiście przy okazji pracuję
To oczywiście dodał, żeby się nie wydawało, czy nawet nie wydało, że de facto nie pracuje. Moim skromnym zdaniem to nie praca wtedy (weekendy, niedziele) pochłania drogocenny, czy też tani (już się pogubiłem) czas Pana Premiera, ale takie czynności jak granie w piłkę, leżenie bykiem, opalanie się, czy jedzenie i spanie itd.  Tak to jakoś widzę, chociaż pewności nie mam.
Niemniej jednak chociażby ostatnie zamieszanie z aferą Amber Gold wskazuje IMHO jednoznacznie na to, że PDT nawet nie czyta raportów ABW, czyli nie tylko w weekendy „olewa” pracę, i też nie tylko pracę. Olewa i idzie w zaparte. Bezczelnie, często bezwzględnie, bez skrupułów i po bandzie.  By żyło się lepiej. To dość charakterystyczne dla PDT & Co (-lesi z układu 3mającego władzę, wspieranych przez „zaprzyjaźnione stacje”) i nie tylko w związku z aferą Amber Gold można określić następująco: „nie wytłumaczy się, nie wyjaśni, nie skoryguje, nie sprostuje, nie przeprosi, nie poda się do dymisji, idzie w zaparte” – zgodnie zresztą z dyspozycją cytowanej przez siebie blogerki:
Dlatego mówię Donaldowi Tuskowi –  żadnych tłumaczeń , żadnych wyjaśnień. Olej to!
 
Tanim
Tu bym polemizował. Przeglądałem stary numer [23] "Przewodnika Katolickiego" z 10 VI 2012 i na str. 52 uśmiechnięty Pan Premier na zdjęciu w asyście dwóch jegomości... i dwóch be-emek [BMW]. Gdyby Pan Premier przemieszczał się na rowerze i bez obstawy goryli - byłoby taniej. Niemożliwe? Aj tam, musi to na Rusi.
Litewski premier na rowerze po Białorusi
Premier Danii z rowerową wizytą w Paryżu
Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta autobus, ale nie ten Tuskobus, ale ten, którym ministrowie jechali po pierwszych wygranych przez Tuska wyborach na posiedzenie rządu, razem, że to takie tanie będzie państwo - reklamowali się. Ja pamiętam, niestety nie wygooglowałem, niepamiętającym niedowiarkom pozostaje wierzyć na słowo lub nie.
Tymczasem ministrowie polskiego rządu mają do dyspozycji ok."400 (!)" samochodów służbowych obsługiwanych przez stu kilkudziesięciu kierowców. Najbardziej luksusową flotą może się pochwalić MSZ 16 Volvo, 23 Merce.

Artykuł zaczyna się tak: "W Szwecji ani jeden minister nie jeździ służbową limuzyną. W Wielkiej Brytanii przywilej taki przysługuje jedynie szefowi dyplomacji"...

"Średni koszt zakupu jednego pojazdu wyniósł "bagatela", 126 tys. zł". I tu bym polemizował.  tyle niby kosztuje opancerzona beemka? "Głupi" Passat kosztuje jakieś 100 tysięcy PLN.
BMW serii 7 kosztuje od  345 500 do 685 900 PLN. 
Źródło - cennik dostępny na stronie]]>http://www.bmw.pl/pl/pl/newvehicles/prices/prices.html]]>
Oczywiście nieopancerzona. A po co taka ochrona - pancerz, barierki, szczelna obstawa, blokada informacyjna i inne blokady (np. Marszu Niepodległości), zaprzyjaźnieni dziennikarze i goryle?
I tu wracając do nieprzyzwoitego pytania - odpowiem, by żyło się lepiej, ale nie wszystkim, tylko zaprzyjaźnionym. Bo zgoda buduje. By żyło się lepiej. A komu? Wszystkim, czy tylko tym za barierkami i pancerzem? Czy wszyscy mają:
·         do dyspozycji BMW serii 7 z kierowcą i obstawą?
·         milionowe premie za EURO 2012 i inne fuchy?
·         ochronę działalności taką, jak miało Amber Gold?
·         Pracę [jakąkolwiek lub by żyło się lepiej to za minimum 3 tys]?
·         dostęp do informacji?
·         Sędziego rozgrzanego w obronie dobrego imienia swego?
Czy wszyscy, to też ci, co się podpisali pod protestami w sprawie TV TRWAM w liczbie ponad 2 milionów?
Czy sądy służą wszystkim, czy tylko bronią „dobrego imienia” SB-ka w randze płk. Bieszyńskiego i [nad]redaktora, którego nazwiska nie wymienię z ostrożności procesowej?
Mnie np. osobiście obraził niejaki Stefan Niesiołowski - kiedy podpisałem Deklarację Łódzką – publicznie wygłaszając swoją opinię, że nikt mądry tego nie podpisze. Jednak prywatna spółka nie wystąpiła w obronie mojego dobrego imienia, a ja nie mam do dyspozycji kasy na proces i pełnomocnika oraz sądu, który by się sprawą zajął w specjalnym trybie przyśpieszonym, ani nawet odwagi determinacji. Czyli mnie ktoś może nazywać bydłem, bo kolesiom Donalda uchodzi wszystko na sucho?
I nie żyje mi się lepiej po…
 tym obelżywym dla mnie określeniu mnie „nikim mądrym”.
 
Ujawniamy szokujące dane. Ile limuzyn ma rząd Tuska?
niezalezna.pl/24861-tanie-panstwo-platformy
„8 Mar 2012 – Średnia pensja w TVP to prawie 7 tys. zł brutto, a rekordzista zarabia 57 tys.!”
Prokuratura odrzuciła zawiadomienie Fundacji Lux Veritatis

  

Brak głosów