USA, imperium zła - testament Lenina
Punktualnie po przegranej przez socjalistę Baracka Husseina Obamę wyborów parlamentarnych, New York Times, oczywiście całkiem przypadkowo, przypomniał o raporcie waszyngtońskiego Departamentu Sprawiedliwości na temat zrodniarzy hitlerowskich w slużbie USA.
Informacja, podana przez onet.pl, zaciekawiła mnie w zasadzie tylko z jednego powodu – a mianowicie z tego, że mówi o „rządzie USA”. Z zaciekawieniem szukałem nazwiska premiera USA, ale okazało się, że to zwykły prymitywizm językowy w rodzaju tych, który kazał w PRL nazywać
tenisówki
pepegami (od PPG, Państwowy Przemysł Gumowy). Ale wracajmy do naszej ryby. O tym, że USA korzystały z wiedzy i doświadczeń ekspertów Adolfa Hitlera wiadomo nie dziś. To żadna sensacja. Także to, że wyciskały ile się da z narodowo-socjalistycznych zbrodniarzy w ramach biznesu
informacje za życie
to też żadna nowość. USA nie były jednym państwem, korzystającym z pomocy ekspetów III Rzeszy i jej siepaczy. Miłujący pokój Związek Sowiecki zatrudniał ich na pęczki, nie tylko w swych tajnych „gorodkach”, ale nawet umożliwił im „godziwe życie” w „pierwszym w historii” pokojowym państwie niemieckim, czyli w
NRD
gdzie niestrudzenie pracowali oni nadal dla dobra pokoju i socjalizmu, a także w zakresie eksportu komunizmu. Bardzo wielu narodowych socjalistów pracowało w państwach arabskich, tradycyjnie bliskich ideologii autora Mein Kampf. Sam ich spotkałem w Syrii w latach 70. Potem dowiedziałem się, że
instruktorzy
islamskich grup terrorystycznych, szkolonych w Syrii, to właśnie ci starsi panowie, niekoniecznie sowieccy muzułmanie, w rodzaju Czerkiesa Czerima Subczakowa (Tscherim Soobzokov), jak go z amerykańska cytuje onet.pl. Czerim należał do milionów muzumłamów, prześladowanych w obozie, zwanym
ojczyzna światowej rewolucji
bitych, poniżanych, deportowanych, którym Adolf Hitler musiał się wydać nowym prorokiem, aniołem śmierci, zwiastującym upadek ich wrogów. A przecież Czerim na pewno padł ofiarą łabędziego śpiewu Rosjan; Ferdynand Ossendowski w swej wspaniałej książce Lenin opisuje
zaloty Kremla
do póksiężyca; to Rosjanie, chcąc zagrać Anglikom na nosie, wzniecali wśród Arabów i muzułmanów antybrytyjski szowinizm. Marzeniem Rosji był dostęp do Oceanu Indyjskiego; Afganistan, na którym Anglicy połamali sobie zęby, stał na drodze do tego marzenia, trzeba było
pozyskać islam
dla realizacji odwiecznych, imperialnych marzeń. Najpierw Kreml zadbał o to, by usunąć monarchię. Potem wystaczyło skrumpować urzędników. W kraju, nie znającym chleba w naszej formie, Rosjanie zbudowali gigantyczną piekarnię. Drogi, proste, ja drut. Kiedy jechałem nimi w latach 70. pomyślałem,
tu wylądują Rosjanie
i tak stało się. Ale wracajmy do sensacji NYT. Teraz, kiedy gwiazda noblisty zachodzi, i być może, nie uda się zniszczyć rękami Obamy USA, nadeszła pora na akt II wojny ideologicznej ze znienawidzoną przez pokolenie 68’ Ameryką. Na wykazanie, że to ostoja narodowego socjalizmu, tak, jak
Polska
to relikt „faszyzmu”. Amerykanom pewnie się uda usunąć skutki obamizmu. Sam Obama, zbesztany na G20 przez swego czasu przyjaciółkę, Angelę Merkel, sam zorientował się, że wykorzystano go w myśł zasady: murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść. Od przebudzenia w Ameryce zależy wolność tego świata.
http://www.youtube.com/watch?v=Uroqktc0dIs&feature=related
Albo:
http://www.youtube.com/watch?v=Ig-4MaHkn4c
Post scriptum: czy zwrócili Państwo uwagę, że znany, niemal dwumetrowy koszykarz jordański nazywa się Enver Soobzokov? A propos Czerima: tego załatwiła żydowska lotna brygada. A przyjaźń rosyjsko- islamska z czasów Lenina? Rosyjski niedźwiedź nadal liże łapę.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4090 odsłon