Pomniki i suwerenność

Obrazek użytkownika Jaga
Kraj

Znowu przekazuję

W ramach umacniania suwerenności Polski, władze Warszawy postanowiły przenieść Pomnik Katyński z rogu ul. Senatorskiej i placu Zamkowego „na inne miejsce”. Jego widok w tym miejscu widocznie był niezbyt miły dla obywateli zaprzyjaźnionego państwa. Z tego samego powodu, w ciągu jednej nocy z 31.07 na 1.08 1981 r. „nieznani sprawcy” wywieźli potajemnie z Powązek wielotonowy kamienny Krzyż Katyński, postawiony tam za sprawą księdza Niedzielaka, zamordowanego w 1989 r. Należy sądzić, że w ramach jeszcze większego wzmacniania suwerenności Polski, zostanie również przeniesiony na inne mniej eksponowane miejsce Pomnik Grunwaldzki w Krakowie. To, że obraża on uczucia obywateli innego zaprzyjaźnionego państwa, świadczy fakt jego likwidacji w czasie II Wojny Światowej.
Okazuje się, że nie wystarczy wystawienie pomnika w Ossowie, ani remont na koszt podatników pomnika „czterech śpiących” wystawionego w 1945 r. na Pradze, na cześć zwycięstwa okupacji komunistycznej w Polsce. Na Polu Mokotowskim w Warszawie zostanie wzniesiona cerkiew prawosławna. Należy przypomnieć, że podobna cerkiew zbudowana w czasie zaborów na Placu Saskim (dziś placu Józefa Piłsudskiego), po odzyskaniu niepodległości w 1918 r., została rozebrana na początku lat 20-ych XX wieku. Stało się tak z powodu małej liczby prawosławnych w wolnej już Warszawie oraz ze względu na to, że cerkiew ta była symbolem okupacji. Koszt budowy nowej cerkwi, w tym wartość położonej w centrum miasta działki, ma pokryć Skarb Państwa. Okazuje się, że na przeszkodzie temu nie staną przepisy te, które uniemożliwiają dofinansowanie budowy Świątyni Opatrzności, stanowiącej wotum Narodu Polskiego (szkoda, że nie również państwa). Tak więc, projekt przeniesienia Pomnika Katyńskiego wplata się w nurt pewnej polityki historycznej ponoć całkiem suwerennej Polski. Ciekawe jednak, czy władze Warszawy pomysł przeniesienia pomnika Katyńskiego konsultowały z jego fundatorem - Polonią Amerykańską.
Żeby formalnie uzasadnić przeniesienie Pomnika Katyńskiego, władze Warszawy zasłaniają się stanowiskiem stołecznego konserwatora zabytków twierdzącego, że dotychczasowa lokalizacja Pomnika Katyńskiego jest jakoby niezgodna z „doktryną konserwatorską UNESCO”. Nikt nie wie co to za doktryna i dlaczego do niej muszą się stosować tylko władze stolicy Polski. Bo w stolicy Francji „doktrynie” tej nie przeszkadza szklana piramida przy Luwrze. Stołeczni konserwatorzy zabytków możliwe, że w ramach wspomnianej „doktryny”, wpisali do „rejestru zabytków polskiej kultury” narzucony Warszawie „dar” Józefa Stalina – Pałac Kultury i Nauki. Gdyby ci konserwatorzy byli rodowitymi Warszawiakami, to by wiedzieli, że ten pomnik okupacji komunistycznej, na podstawie jego skrótu, Warszawiacy nazwali „Pekinem” (co to za siedliska marginesu społecznego, te „pekiny” i „ szanghaje” wiedzą starzy Warszawiacy). Mówili też (i mówią) o nim - „mały ale gustowny”, „pałac kultu jednostki i nauki na przyszłość”, a także, że jest
w stylu „galicyjskim”, bo „mało polski”. Nigdy też nie zaakceptowali jego „bizantyjsko-komunistycznego” stylu, nie mającego nic wspólnego z „polską kulturą”. W okresie Października 1956 r., publikowano projekty przebudowy PeKiNu. Ze względu na jego funkcjonalność, nie postulowano jego rozbiórki, ale zdemontowanie „ozdóbek” i ścięcie szpiczastej jego wieżyczki. Jedynym racjonalnym argumentem do zaliczenia PKiN-u do zabytków jest chyba fakt odbywania się w nim kolejnych zjazdów PZPR, z ostatnim włącznie. Cóż, jacy konserwatorzy, takie zabytki. Dla ich usprawiedliwienia, trzeba jednak zauważyć, ze inny niechlubny relikt okupacji też traktowany jest jako zabytek, ale chyba nie „polskiej kultury”. Jest nim Cytadela Aleksandryjska (obecnie Warszawska) wybudowana przez zaborcę w XIX wieku również (nomen omen) za pieniądze miasta Warszawy.

W.

Brak głosów