SOLIDARNOŚĆ
SOLIDARNOŚĆ
„Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze Tej ziemi” – to pamiętne wołanie Ojca Świętego Jana Pawła II na placu Zwycięstwa w Warszawie podczas pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny w czerwcu 1979 roku. Słowa Jana Pawła II głęboko zapadły w serca i umysły Polaków. Zobaczyliśmy siebie nawzajem, odkryliśmy, jak wielu z nas myśli, czuje podobnie, staliśmy się solidarni. Odzyskując dumę narodową, wiarę i pewność siebie, śmielej podnosiliśmy głowy. Marzyliśmy o godnym życiu w wolnej i niezależnej Polsce.
W sierpniu 1980 roku powstała „Solidarność”. Ziściło się marzenie o niezależnym, samorządnym związku zawodowym. Rozpoczął się festiwal wolności przerwany wprowadzeniem stanu wojennego. Podtrzymywało nas na duchu nauczanie księdza Jerzego Popiełuszki: „Zło dobrem zwyciężaj”. W czasie kolejnej pielgrzymki Ojciec Święty mówił do nas: „Nie lękajcie się!”.
Wprowadzając stan wojenny władze PRL wykorzystały zmęczenie społeczeństwa sztucznie nakręcanym konfliktem, a także złudne poczucie bezpieczeństwa w szeregach „Solidarności”, oparte na przeświadczeniu o sile dziesięciomilionowej organizacji. Tymczasem Związek nie był przygotowany na taką ewentualność, a podjęte uchwały ograniczały się do groźby strajku generalnego jako jedynej formy samoobrony. W nocy z soboty na niedzielę z 12 na 13 grudnia 1981 roku w Stoczni im. Lenina w Gdańsku trwały jeszcze obrady Komisji Krajowej, kiedy komandosi zajmowali budynki telewizji i radia oraz centra telekomunikacji i łączności (akcja „Azalia”), a do miast zaczęły wkraczać kolumny pancerne wojska i milicji. Użyto w tej operacji łącznie ok. 80 tys. żołnierzy, 30 tys. funkcjonariuszy milicji, 1750 czołgów, 1400 pojazdów opancerzonych, 500 wozów bojowych, 9 tys. samochodów. Pod broń powołano kilkadziesiąt tysięcy rezerwistów, a żołnierzom służby zasadniczej pozostających w koszarach, jedynemu rocznikowi odizolowanemu od wpływu idei „Solidarności”, po raz kolejny przedłużono służbę wojskową.
Tymczasem niespodziewanie zwołana o pierwszej w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku, w Belwederze na nadzwyczajnym posiedzeniu Rada Państwa formalizowała decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego.
O wprowadzeniu stanu wojennego większość obywateli dowiedziała, z ciągle później powtarzanego porannego wystąpienia gen. Wojciecha Jaruzelskiego, agenta Informacji Wojskowej o pseudonimie „Wolski”, które przerwało trwającą od północy głuchą ciszę telewizji i radia, a także wyłączonych telefonów.
Główny Zarząd Informacji, Informacja Wojskowa – Wojska Polskiego ( Ministerstwa Obrony Narodowej) Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego – organ kontrwywiadu wojskowego działający w Polsce Ludowej w latach 1944 – 1957, odpowiedzialny obok Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego za masowe represje wśród żołnierzy Wojska Polskiego, Armii Krajowej, Wolności i Niezawisłości (WiN), Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ) oraz ludności cywilnej. Następnie (1957 rok) przekształcony w Wojskową Służbę Wewnętrzną Ministerstwa Obrony Narodowej.
W latach 1943-1945 w organach informacji Wojska Polskiego służyło 750 oficerów kontrwywiadu wojskowego Armii Czerwonej SMIERSZ, do sierpnia 1944 stanowili 100% oficerów informacji w Wojsku Polskim. W 1944 roku oficerami informacji zostało pierwszych 17 Polaków.
Informacja Wojskowa, czyli kontrwywiad wojskowy tak naprawdę, to UB do kwadratu. (...) Ludzie, którzy przeszli przez więzienia UB (a byli tacy) i więzienia Informacji, modlili się, żeby trafić do UB, mimo że tam był osławiony pułkownik Różański, bo wszystko było lepsze niż Informacja Wojskowa. Tam naprawdę w Informacji Wojskowej siedzieli sadyści przez duże "S" i mordercy przez wielkie "M". Było się czego bać.
W jedynym programie telewizyjnym występowali spikerzy w mundurach wojskowych, odczytujący dekrety stanu wojennego. Rozpoczęła się kampania oszczerstw przeciwko zdelegalizowanemu Związkowi „Solidarność”, któremu zarzucono przygotowania do zamachu stanu i przejęcia władzy, do czego podobno gromadzona była broń i spisywanie listy proskrypcyjne działaczy partyjnych.
Stan wojenny wprowadzono w imieniu Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON), utrwaloną już w pamięci, jako „czarna wrona”. WRON oficjalnie powstała po wydaniu dekretu przez Radę Państwa, w rzeczywistości została powołana dzień wcześniej na posiedzeniu Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego. Faktycznie opracowanie i wprowadzenie tej akcji nadzorowała grupa najbliższych i najbardziej zaufanych współpracowników gen. Wojciecha Jaruzelskiego, a jej przygotowanie trwało niemal od momentu powstania NSZZ „Solidarność”. Od 14 grudnia 1981 roku koordynację działań przejęła powołana przez Jaruzelskiego grupa zwana „Dyrektoriatem”, złożona z sekretarzy partyjnych, ministrów obrony narodowej, ministrów spraw wewnętrznych i wicepremierów.
W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku zatrzymano około 5 tysięcy osób w akcji „Jodła”. Operacji internowania przywódców „Solidarności” („Jodła”) towarzyszyła akcja „Klon” mająca na celu rozbijanie opozycji przez rozmowy „profilaktyczno – ostrzegawcze”. Do 24 grudnia 1981 roku przeprowadzono 6307 takich rozmów, których skutkiem było podpisanie przez 5625 osób „lojalek” – oświadczeń o zaprzestaniu „wrogiej działalności” (409 osób odmówiło podpisania „lojalek” i zostało internowanych). Łącznie do 27 grudnia 1982 roku przeprowadzono 32 023 rozmowy, których rezultatem było podpisanie deklaracji lojalności przez 23 226 osób. Wymuszanie lojalek służyło nie tylko łamaniu charakterów i rozbijaniu solidarności środowiskowej, ale miało tez skłonić do podjęcia współpracy z SB. Tylko jeden wydział III krakowskiej SB w ramach akcji „Klon” od 13 do 31 grudnia 1981 roku pozyskał 8 tajnych współpracowników (TW) oraz 12 „źródeł” nie zarejestrowanych.
Działania w akcji „Jodła” wyeliminowały większą część elity przywódczej „Solidarności”. Zawieszono zajęcia szkół i wyższych uczelni, zakazano wydawania publikacji, pozostawiając jedynie dwie centralne gazety „Trybunę Ludu” i „Żołnierza Wolności” oraz kilka pism lokalnych. Zmasowana kampania propagandowego kłamstwa w połączeniu z ruchami wielkich jednostek wojskowo-policyjnych ( łącznie około 80 tys. żołnierzy i 30 tys. milicjantów), restrykcje związane z przepisami stanu wojennego, godzina milicyjna, zawieszenie wydawania prasy, militaryzacja głównych zakładów i gałęzi przemysłu oraz demonstrowana brutalność działań wytwarzały atmosferę zastraszenia, służącą do psychologicznego nacisku i łamanie wszelkich form oporu. W tej sytuacji zawiodła najskuteczniejsza jak dotąd broń – strajki okupacyjne łamane po kolei według podobnego scenariusza, za pomocą szturmu sił specjalnych, nieraz z użyciem czołgów i aresztowań, a następnie masowych zwolnień z pracy uczestników.
Sposób przeprowadzenia operacji przeciwko „Solidarności” uniemożliwił zorganizowanie i koordynację szerszego oporu. Oprócz wezwań Kościoła do powstrzymania przelewu krwi i przyjętej przez „Solidarność” zasady nieużywania przemocy, niebagatelne miały w tym działania siły milicyjne – aresztowanie kierownictwa Związku oraz wprowadzona dekretami o stanie wojennym militaryzacja wielu dziedzin gospodarki ( komunikacja, telekomunikacja, górnictwo, energetyka, łączność, porty), a także największych zakładów. Grożono ponadto drakońskimi karami ( do kary śmierci włącznie) zasądzanymi w trybie doraźnym oraz sądami wojennymi w wypadku nieposłuszeństwa, a szczególnie strajku. Osłabieniu najskuteczniejszej broni, tj. strajku okupacyjnego służyła szczególnie blokada połączeń telekomunikacyjnych, a także zakaz opuszczania miejsca zamieszkania.
Wykorzystując te czynniki, siły wojskowo – milicyjne, przerzucane do kolejnych zakładów dokonywały brutalnych pacyfikacji. Ich metody były wszędzie podobne. Strajkujące fabryki otaczano wyposażonymi zwykle w czołgi i transportery opancerzone oddziałami wojska, służącymi do osłony ataków ZOMO i odcięcia zakładów od pomocy z zewnątrz. Najczęściej nocą, w świetle reflektorów i rakiet świetlnych czołgi rozbijały bramy, często zaspawane lub zabarykadowane przez strajkujących. Po sforsowaniu ogrodzeń oddziały ZOMO przy użyciu pałek i granatów gazowych przeczesywały teren, aresztując uczestników, segregując ich w poszukiwaniu członków komitetów strajkowych i wywożąc do aresztu. Z obawy przed oporem straży robotniczej władze zrezygnowały jednak z aresztowania obradującej w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku w Stoczni Gdańskiej Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”. Przywódców Związku wyłapywano przez całą noc w otaczanych przez milicję hotelach i mieszkaniach.
Strajki okupacyjne rozpoczęły się w największych miastach już w niedzielę 13 grudnia 1981 roku. Ich fala rosła od poniedziałku, obejmując według oficjalnych danych ok. 250 zakładów. Towarzyszyły temu starcia uliczne, najpoważniejsze w Gdańsku 16 – 17 grudnia z wielu rannymi i jedną ofiarą śmiertelną. Łącznie w grudniu 1981 roku miały miejsce 102 takie wystąpienia na terenie 13 województw. Największa fala strajków nastąpiła od poniedziałku 14 grudnia, obejmując 199 zakładów. W 40 z nich użyto siły do pacyfikacji strajków. Jednak, jak podsumowano w opracowaniu stanu wojennego, efekcie rozległej kwerendy badaczy Instytutu Pamięci Narodowej: „[…]blisko dziesięciomilionowy ruch społeczny okazał się nie tylko zaskoczony stanem wojennym, ale i niezdolny do zorganizowania znaczącego protestu. Dla władz istotny problem stanowiło zaledwie kilkadziesiąt strajków prowadzonych na terenie kilkunastu największych miast. Większość z nich wygasała prawie natychmiast po pojawieniu się komisarzy wojskowych i prokuratorów, których groźby uzupełniano zwykle demonstracją siły ze strony oddziałów ZOMO i Wojska Polskiego[…]”. Pierwsze starcia miały miejsce 13 grudnia pod budynkami zarządów regionów (np. w Warszawie i w Łodzi), gdzie zgromadzeni ludzie spontanicznie manifestowali przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. Strajki w Warszawie rozpoczęte 13 grudnia zlikwidowano już następnego dnia w nocy ( w najważniejszych zakładach stolicy, „Hucie Warszawa” i „Ursusie” robotnicy ograniczyli się do biernego oporu). Pomimo zajęcia przez ZOMO już 13 grudnia stoczni im. Lenina w Gdańsku, na teren przedostał się utworzony w Porcie Gdańskim przez ocalałych z aresztowań członków Komisji Krajowej, Krajowy Komitet Strajkowy z wiceprzewodniczącym „Solidarności” Mirosławem Krupińskim na czele, który wezwał do strajku powszechnego, żądając odwołania stanu wojennego i uwolnienia uwięzionych; nie zdołał jednak wobec przecięcia łączności skoordynować akcji protestacyjnych z resztą kraju. Kolejną pacyfikację przeżyła stocznia w nocy z 14 na 15 grudnia, po której ponownie rozpoczął się strajk okupacyjny. Do decydującej pacyfikacji doszło wczesnym rankiem 16 grudnia. Po rozbiciu legendarnej Bramy nr 2 przez czołgi i opanowaniu ważniejszych punktów przez komandosów, poddziały ZOMO przeczesywały teren zakładu wyprowadzając z niego ponad 6 tys. robotników. Pacyfikacja trwała do 17 grudnia nad ranem. Zlikwidowano też strajki w innych gdańskich zakładach. Najdłużej utrzymał się Port Gdański (do 20 grudnia). Po złamaniu oporu stoczni akcje przeniosły się na ulice Gdańska.
Szczególnie twardy opór stawili robotnicy Górnego Śląska, gdzie strajk objął prawie wszystkie kopalnie. Zaczęto nawet mówić o kolejnym „powstaniu śląskim”. Począwszy od 15 grudnia, siłą, przy użyciu czołgów, transporterów opancerzonych i armatek wodnych likwidowano ogniska oporu, zdobywając kolejne kopalnie; szczególnie brutalnie spacyfikowano KWK „Staszic” w Katowicach – Giszowicach. Często dochodziło przy tym do starć z mieszkańcami osiedli górniczych. 15 grudnia podczas szturmu KWK „Manifest Lipcowy” w Jastrzębiu pluton specjalny ZOMO, łamiąc opór górników, dwukrotnie użył broni, raniąc ciężko 4 górników.
Najbardziej zaciętą postawę wykazali obrońcy KWK „Wujek” w Katowicach – Brynowie, gdzie strajk wybuchł już 13 grudnia. Następnego dnia strajkowało już 3 tysiące górników, których determinację wzmocniły doniesienia o brutalnej pacyfikacji innych kopalń. Gdy 16 grudnia siły milicyjne usiłowały rozpocząć szturm, dramatyczne sceny rozegrały się przed bramą główną kopalni, gdzie okoliczni mieszkańcy, głównie kobiety, często z małymi dziećmi, polewane na mrozie wodą i rozpędzane pałkami przez zomowców, usiłowały własnymi ciałami zatrzymać czołgi. Doszło do starć ZOMO z mieszkańcami osiedla ostrzelanego granatami łzawiącymi oraz do licznych brutalnych pobić. Właściwy szturm kopalni rozpoczął się około południa z użyciem czołgów strzelających ślepą amunicją i śmigłowca zrzucającego środki chemiczne. Zomowcy strzelali na wprost granatami gazowymi do uzbrojonych w kamienie, łomy, łańcuchy i pałki robotników chroniących się za barykadami. Walka była niezwykle zaciekła – obrońcom „Wujka” udało się unieszkodliwić dwa czołgi, jeden z nich nawet podpalić i wziąć do niewoli kilku zomowców. Dowódca operacji parokrotnie zwracał się o zezwolenie użycia ostrej amunicji. Nagle w czasie walk, z odległości kilkudziesięciu metrów, w chmurach łzawiącego gazu, pluton specjalny ZOMO zaczął do górników strzelać ostrymi nabojami. Siedmiu z nich zginęło na miejscu, dwóch następnych zmarło w szpitalu; rany postrzałowe otrzymało 21 innych, w sumie 44 z poważnymi obrażeniami hospitalizowano. Uniemożliwiono nawet ewakuację rannych górników – wyrzucano ich z karetek pogotowia, bijąc przy tym sanitariuszki i kierowców. Znaczenie pacyfikacji „Wujka”, który stał się symbolem Grudnia 81, najlepiej ujął odpowiedzialny za pacyfikację kopalni komendant wojewódzki MO w Katowicach, gen. Jerzy Gruba: „[…] mimo sukcesów w Jastrzębiu, mimo tego, że na każdym kroku pocieszaliśmy się, to czuliśmy, tak podskórnie, jak to się mówi, że opór przeciwko stanowi wojennemu na Śląsku wzmaga się z godziny na godzin …wydaje mi się, że kopalnia „Wujek” co najmniej zahamowała opór[…]”.Oficjalnie wszczęte śledztwo zostało zmanipulowane przez wojskowych prokuratorów i szybko umorzone.
W kopalni „Wujek” polegli:
Joachim Gnida ur. 05.01.1953 – zastrzelony - zmarł w szpitalu 02. 01. 1982
Andrzej Pełka ur. 19. 02. 1962 - zastrzelony - zmarł na miejscu 16 12 1981
Zbigniew Wilk ur. 22.07. 1958 - zastrzelony - zmarł na miejscu 16.12. 1981
Ryszard Gzik ur. 19.03. 1946 – zastrzelony - zmarł na miejscu 16. 12. 1981
Zenon Zając ur. 12. 11. 1959 – zastrzelony - zmarł na miejscu 16.12.1981
Jan Stawiński ur. 29.06 1960 - zastrzelony - zmarł w szpitalu 24.01.1982
Bogdan Kopczak ur.07. 10. 1951 zastrzelony - zmarł na miejscu 16. 12. 1981
Józef Czekalski ur. 28.11. 1933 zastrzelony -zmarł na miejscu 16. 12. 1981
Krzysztof Giza ur. 13.03. 1957 zastrzelony -zmarł na miejscu 16.12. 1981
W dwadzieścia dziewięć lat później polegli na nieludzkiej ziemi….
TEKST UKAZAŁ SIĘ W „WARSZAWSKIEJ GAZECIE” 14 GRUDNIA 2012 R.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 781 odsłon