Czy Jan Kobylański doczeka się sprawiedliwości od III RP?

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

 Polskie sądy, które od ponad dwudziestu lat nie
mogą osądzić i skazać komunistycznych zbrodniarzy, zdrajców i renegatów
służących wiernie Kremlowi, bez większych problemów wymierzają wyroki za
wyrażanie niepoprawnych politycznie opinii i poglądów.

Przykłady można by mnożyć i przypominać  choćby„przygody”
z wymiarem sprawiedliwości III RP profesorów: Jerzego Roberta Nowaka,
Andrzeja Zybertowicza czy ostatnio poety Jarosława Marka Rymkiewicza.

W Polsce spokojnie może sobie funkcjonować w
polityce senator w sukience czy niezrównoważony wicemarszałek sejmu, zaś
sądy na badania psychiatryczne próbują wysyłać przed wyborami prezesa
największej opozycyjnej partii z powodu zażywania przez niego środków
uspakajających po smoleńskiej tragedii, w której stracił brata, bratową i
wielu przyjaciół.

Nie da się uciec od nasuwającego się natrętnie
wrażenia, że sądy są dzisiaj podobnie dyspozycyjne wobec salonowych
pieniaczy symbolizowanych przez duet Michnik-Rogowski, jak były za
komuny, służąc jedynie słusznej partii.

Pojawia się jednak dla owych niezawisłych od
zdrowego rozsądku, przyzwoitości i odwagi rozgrzanych sędziów pewien
wielki problem.

Otóż toczy się od 2009 roku w Polsce proces przeciwko tym elitom III RP, którym ów wymiar sprawiedliwości wiernie służy.

 I to właśnie owe elity  są oskarżane, nie o jakieś  niesłuszne poglądy czy krzywdzące opinie.

W tym przypadku chodzi o zwykłe, i dziecinnie łatwe
do udowodnienia ordynarne i podłe kłamstwa. Mam na myśli proces jaki
wytoczył salonowym łgarzom przewodniczący USOPAŁ, wielki polski
patriota, Jan Kobylański.

Wśród osiemnastu pozwanych przez byłego wieloletniego więźnia  Auschwitz,
Mauthausen, Gusen, Gross Rosen i Dachau znaleźli się: Adam Michnik,
Jerzy Baczyński, Grzegorz Gauden, Tomasz Wróblewski, Agnieszka Kublik,
Daniel Passent, Hanna Recman, Mikołaj Lizut, Dominik Uhlig, Jarosław Gugała,  Ryszard Schnepf i jego żona Dorota Wysocka-Schenpf, która właśnie triumfalnie wróciła do TVP1.

Wszystko, o co oskarżano Jana Kobylańskiego okazało
się wierutnym kłamstwem, a wyssane z palca zarzuty posądzały go
zbrodnie najwyższego kalibru.

Kolaboracja z okupantem, antysemityzm, szmalcownictwo, faszyzm, fałszowanie dokumentów.

Aby choć w części ukazać prymitywny poziom tej bezprecedensowej nagonki przypomnę fragment tekstu Lizuta z Gazety Wyborczej:

„Po wojnie
Kobylański trafił do Austrii, potem do Włoch, błyskawicznie dorobił się
wielkich pieniędzy. W 1952 r. wyjechał do Paragwaju. Nie ma na to
dowodów, ale wszystko wskazuje, że za pomocą siatki Odessa,
wspomagającej ucieczkę z Europy nazistów i ich współpracowników. W tym
czasie rządził krwawy dyktator gen. Alfredo Stroessner, który udzielał
schronienia nazistowskim zbrodniarzom wojennym”.

Już pominę ten idiotyczny i nielogiczny zwrot Lizuta „nie ma dowodów, ale wszystko wskazuje”,
sugerujący współpracę ofiary nazizmu właśnie z nazistami, a wskażę na
jego nieuctwo czy bardziej celowe kłamstwo. Otóż gen. Stroessner dokonał
zamachu stanu dopiero w 1954 roku, więc nie mógł rządzić w 1952 roku.

Oto kilka tytułów prasowych z okresu nagonki salonu na Jana Kobylańskiego:

„Zbrodniarz sponsorem Ojca Rydzyka?”

„Za garść złotych monet”

„Kobylański szmalcownikiem?”

„Ścigany sponsor ojca Rydzyka”

„Ekstradycja milionera”

„Fałszywka Kobylańskiego”

„Podwójne życie don Juana”

„IPN o sprawie Kobylańskiego. Wydali rodzinę żydowską gestapo.”

Sędzia Robert Żak ma wielki problem. Uniewinnić
kłamców przy tak oczywistych dowodach to byłby kompletny skandal i
kompromitacja. Skazać? Dobre sobie. Aby ruszyć kastę nietykalnych nie
wystarczy toga, trzeba jeszcze nosić portki.

 Pozostała mu tylko gra na czas.

Cała nadzieja w Lechu „Bolku” Wałęsie powołanym przez pełnomocników oskarżonych na świadka.

Już raz się nie stawił przed sądem i zapewne podobnie uczyni 12 sierpnia, na który to dzień ma kolejne wezwanie.

Artykuł opublikowany w nr 30 Warszawskiej Gazety

Jak powiedział prowadzący proces sędzia, sprawa
jest już na granicy przedawnienia karalności (termin wynosi sześć lat od
chwili czynu), więc nie wyklucza, że z tej przyczyny będzie umorzona.

Oto III RP, zwana przez wielu dowcipnisiów demokratycznym państwem prawa.

Brak głosów

Komentarze

"...Kobylański trafił do Austrii, potem do Włoch, błyskawicznie dorobił się wielkich pieniędzy", to może zacznie interesować się dzisiejszymi krezusami polskimi, który bardzo szybciutko podorabiali się fortun. Miałby ciekawy i poczytny materiał. A sprawę Kobylańskiego sądy będą rzeczywiście przewlekać aż osiągnie okres przedawnienia i sprawa rozpłynie się a Kobylański nie doczeka sprawiedliwości.

Vote up!
0
Vote down!
0

Szpilka

#174280