Wuj Kraszewski

Obrazek użytkownika Bogdan Lichy
Blog

 

 
 
 
 
Brat mojej prababki Teodory Szczepkowskiej z Sulejów, Stanisław Sulej ożenił się był z Wandą Kraszewską rodzoną siostrą Ignacego Kraszewskiego i urodził im się syn późniejszy mecenas Jan Sulej , którego osobiście miałem przyjemność znać, a nawet u którego mieszkałem jako sublokator w początkach swojej kariery jako młody żonkoś. Nasłuchałem się wtedy opowieści o jego „wuju Kraszewskim”, który z racji swojej literackiej przygody na parnasie był osobą publiczną a jednocześnie tematem licznych dykteryjek w rodzinie Szczepkowskich, Sulejów ,Baranowiczów. Dla mnie to była historia i literatura, a dla niego po prostu wujek. „Wuj Kraszewski” mimo że” nie był moim krewnym, a tylko powinowatym stał się także moim „wujem Kraszewskim”,  szczególnie dlatego, że jako początkujący archeolog o specjalności wczesnego średniowiecza penetrowaliśmy te same rejony początków państwa polskiego .
 
Interesowała mnie specialnie strona leksykalna „Starej Baśni „ w części którą nazywalibyśmy analizą rekonstrukcji języka.
 
Mój krewny okazali się istną kopalnią wiedzy praktycznej w tej materii i opowiedział mi o rzeczach o, których nie miałem bladego pojęcia, a mianowicie o dawnej Polsce i jej języku.
 
Okazało się bowiem że jeszcze za jego młodości czyli przed pierwszą wojną światową dwory ziemiańskie oraz inteligencja miejska pochodzenia ziemiańskiego posługiwała się literacką polszczyzną , a także językiem rosyjskim jako urzędowym i niemieckim jako handlowym oraz mówiła po swojemu ,o czym będzie mowa w dalszej kolejności. Wieś, natomiast , mówiła językiem   gwarowym, którego on sam jak powiadał nie bardzo rozumiał.   Język gwarowy na terenach dawnej polski był bardzo rozbudowany i praktycznie nie istniał język polski, ponieważ nie było państwa , nie mówiąc o tym,  że w czasie istnienia Rzeczpospolitej nikt nie dbał o powszechną wspólnotę językową. Chłopi mieli swój język, a dworscy, swój zaś dwory jeszcze swój.
 
 Opowiadał mi mój krewny ,o tym że praktycznie dwór nie miał kontaktu z wsią i służył do tego ekonom, który w pewnym sensie był również tłumaczem. Tłumacz był potrzebny ponieważ, aczkolwiek podstawa leksykalna była podobna to intonacja, regionalizmy oraz konstrukcja zdaniowa była taka że połowy trzeba było się domyślać tak jak to robimy dziś rozmawiając z góralem czy Kaszubem . Różnice regionalne były duże zaś większość społeczeństwa lokalnego mówiła językiem , który  na białostocczyźnie określa się mianem „chachłackim”  Dopiero obie wojny oraz dwudziestolecie stworzyły podstawę polskiego języka powszechnego użycia, który wykorzystał PRL do stworzenia zreformowanego języka polskiego .
 
W owych czasach każdy nijako mówił po „polskiemu” i nikt nie zwracał nikomu uwag dotyczących poprawności językowej, ponieważ nawet towarzystwo z Krakowa ,mówiło innym polskim niż z Poznania czy z Warszawy. 
 
W dworach jako, że  nie było mediów, bawiono się w różnego rodzaju gry leksykalne do, których należało wymyślanie „języków” przy użyciu języka polskiego, rosyjskiego, niemieckiego, idisz ,gwary, regionalizmów wszystkiego czego się dało aby tylko było śmiesznie i utrzymywana była intuicja rozumienia sensu.
 
 W ten właśnie sposób „wuj Kraszewski” wymyślił język słowiański,  a w zasadzie jak mówiono w rodzinie Kraszewskich i Sulejów  , Kraszewsko –piastowski.
 
Obecnie  jest to trudne do wyobrażenia, ale wcale nie tak dawno nie było języka polskiego powszechnego użycia i nawet dwory mówiły polskim „własnym” I tak na przykład inna moja krewna Stefania Kryńska dziedziczka na Niestępowie położonym niedaleko od majątku Sulejów używała  np. zwrotu „a to ci dopiru” zamiast dopiero i wielu innych , mimo ,że  posługiwała się piękną literacką polszczyzną romantyczną,  bowiem ich polski był polskim własnym literackim, który nijako budowano w intencji języka polskiego powszechnego użycia.
 
Istniał oczywiście język Mickiewicza i Słowackiego Prusa czy Orzeszkowej, ale dla tych ludzi w sytuacji gdy nie było polskiego języka powszechnego użycia język literacki nie był obowiązującą formułą gdyż jak sadzono odbudowana Polska będzie się posługiwać czymś w rodzaju języka kraszewsko - polskiego stad też ziemiaństwo polskie używało polskiego języka regionalno familiarnego jako wyraz intencji państwowotwórczych .
 
Polityczne zwycięstwo literatury nad uzusem językowym oraz likwidacja ziemiaństwa spowodowało usztywnienie nie tylko formuły języka ale wprowadziło normotyp rozumienia sensu.
 
Ja sam miałem w szkole problemy z językiem bowiem w domu  cała moja rodzina mówiła po polsku w intencji własnej formuły literacko - zdaniowej . Słuchając mojej matki słuchało się nijako innej ksiązki niż słuchając ciotki czy wujka . Każdy z nich miał narzucony z dawnych czasów obowiązek własnej stylistyki języka . Co człowiek to inny styl i osobna bajka, w związku z tym ja też byłem do tego zobowiązany. Za tym oczywiście szło własne   rozumienie. Mój Mickiewicz był innym Mickiewiczem niż mojej babki , ale świetnie się rozumieliśmy. Za to w szkole miałem wrażenie że ktoś mi ładuje na sile jakiś gorset.
 
Kiedy myślę w języku  polskim to  cala przestrzeń gramatyki generatywnej po prostu się buja i kompletnie nie zważa na sens, ale biegnie do czegoś co nazwałbym melodycznym obrazem wbijając się pomiędzy nazwy i pojęcia.
 
Postawienie języka na gramatyce generatywnej oraz wyobraźni metaforycznej tworzy język żywy w uzusie nie językowym, ale metaforycznym.
 
Zupełnie odwrotnie się dzieje, gdy wychodzimy z funkcji literackiej i zmierzamy do funkcji komunikatywnej.  
 
Przemiany polityczno społeczne i historyczne w Polsce spowodowały, że tamta Polska Kraszewsko-piastowska kompletnie przestała istnieć mimo, że była to Polska ciągłości historycznej bowiem od czasów niepamiętnych w Rzeczpospolitej mówiło się po swojacku z rozumieniem domyślnym w obszarze gramatyki generatywnej, czyli  językiem metaforycznym.
 
Na jej miejsce weszła Polska prawidłowości leksykalnej zmierzająca do swojego odwzorowania w obiektywnej „prawdzie”
 
Tak więc istnieją dwie Polski ta od niepamiętnych czasów do 45 roku  i ta od 45 roku do dziś. Mają się one do siebie jak Egipt faraonów do obecnego państwa Egipskiego . Możemy oczywiście odczytać hieroglify, ale żywa ciągłość historyczna została zerwana raz na zawsze. 
 
Obecna Polska jest nie tylko inna niż Polska historyczna a nawet jej wroga ponieważ występuje z pozycji interpretatora a nie kontynuatora. na to wszystko się nakłada podświadomość Jakuba Szeli i niedokończona rozmowa w okopach świętej trójcy.
 
Język kontynuuje swój żywot, kiedy go nie ma ,czyli nie posiada swojej definicji i jest otwarty na samodzielność nie tylko stylistyczną, ale gramatyczną.
 
 Przypomina mi się w tym miejscu fragment tekstu piosenki  o tym że lepiej jest nie rozumieć niż rozumieć źle,   który charakteryzuje współczesną Polskę. W dawnej Polsce wszyscy się po prostu rozumieli „źle” z czego wynikało różne i nieustanne  qui pro quo  stąd powszechne było zrozumienie dla złego rozumienia.
 
Obecnie mamy do czynienia z terrorem właściwego rozumienia i nie rozmawia się aby rozmawiać , wtulając się w poduszkę metafory, a jedynie po to by wyrazić „prawdę” Owa poduszka metafory złego rozumienia była wspólnym grzechem i wspólną intymnością.
 
Opis w języku współcześnie polskim oznacza właściwy sposób odwzorowania , którego nie ma , więc na jego miejsce zjawia się autorytet i wściekła potrzeba prawdy obiektywnej
 
Opis w języku „Wuja Kraszewskiego „ oznaczał wtajemniczenie  w pewnego rodzaju przewrotność, która w opisie stawała się rzeczą i stanowiła punktowe przymrużenie oka w konkretnej sytuacji.  Tworzyło widzenie z dystansu. Tak jakby uzgadniając kwestie niezwykle ważnego i dokładnego pomiaru jednocześnie szturchać się porozumiewawczo na znak, że to po prostu jedna wielka lipa  .  „Metaforyczna zmowa szajki złodziei” Najlepsze spoiwo.
 
Dokąd płynie wóz asfaltowej mechaniki języka polskiego , jakoś nie bardzo mnie to interesuje. Płynie gdzie ma płynąć. Są to procesy zjawisk historycznych. i nie mamy na to wpływu.  Pisze o tym wyłącznie dlatego żeby powiedzieć że wszystkie moje teksty nie mają charakteru instruktarzowego, informacyjnego ani nie zmierzają do  prawdy, ale oscylują wokół  przewrotności rozumienia, ale nie takiego, który zmienia białe na czarne ,czy czarne na białe  ale takiego które  jest samą przewrotnością , bowiem w przewrotności wszystko jest kolorowe.    
Brak głosów

Komentarze

Bardzo ciekawy wpis na temat "Starej Baśni", takie informacje jak Pańskie giną wraz ze śmiercią ludzi, którzy je przechowują w swojej pamięci. Warto je "ocalić od zapomnienia".
Pozdrawiam serdecznie.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#49469