Wszystko płynie

Powódź jest strasznym wydarzeniem. Ma rację PIS, że nie czas teraz zastanawiać się kto winien temu, że wały nie wytrzymały. Teraz trzeba pomagać powodzianom. Ratować przed zalaniem, to co da się jeszcze uratować.

Czy potrzebni tam są politycy z pierwszych stron gazet? Czy potrzebne są tam kamery, briefingi (np premiera Tuska)? Nie!!

Potrzebnie jest wojsko, straż pożarna, ratownicy. Osoby publiczne, a zwłaszcza kandydaci nie powinni teraz promować siebie, a jeśli wybierają się na zalane tereny to niech wezmą kalosze, worki z piaskiem i wszystko co w takich akcjach jest potrzebne i nie zawiadamiają o tym mediów. Mogą tez wesprzeć sztaby kryzysowe potrzebnymi przedmiotami lub finansowo, ale tak po chrześcijańsku, żeby jedna ręka nie wie co czyni druga.

Myślę, że ta powódź zalała nie tylko wymieniane w mediach tereny, ale także pozwoliła na drugi plan odejść niefortunnie rozpoczętej kampanii wyborczej i żenującemu wystąpienia w Łazienkach. Fala pokryła niesmak po tym wydarzeniu.

chociaż wybory też siłą rzeczy zeszły na dalszy plan, mam jeszcze dwa wodne porównania. Patrząc na poczynania kandydatów i ich popleczników.

1. Zachowanie kandydatów przypomina mi trochę ludzi na basenie.

- Komorowski skoczył na głęboką wodę, tylko zapomniał, ze słabo pływa i z jego ust wydobyła się tylko bulgotanie przeplatane gafami. Ratownicy, którzy skoczyli mu, w liczbie 160, na pomoc tylko go przytopili. Swoją drogą zastanawiam się czy nie zechce w ogóle tego basenu zamknąć, wszak jego kolega premier ma odpowiednie klucze.

- Kaczyński stoi jeszcze na brzegu. Zastanawia się jakim stylem popłynąć, żeby „życzliwi” go nie utopili. W wodzie czeka już na niego sporo osób chętnych do pomocy w dotarciu szczęśliwie do mety na pierwszym miejscu.

- Pawlak, a to wskoczy, a to wyskoczy. Sam chyba jeszcze nie wie, czy już płynie, czy jeszcze stoi na brzegu.

- Jurek pływa, ale z miernym, a nie wymiernym skutkiem. Przy okazji powodzi chcałby z tej wody wyjść, bo pływanie wyraźnie mu nie służy. Może żałuje, że wskoczył?

- Korwin-Mikke, jak zwykle w muszce, przechadza się przy brzegu i powtarza to samo co już wszyscy słyszeli, a czego nie chcieli jakoś wysłuchać i głosować na niego.

- Napieralski wskoczył do wody i wymachuje rękami , czasami w nagrodę dla chętnych coś w nich trzymając (chyba jabłka – kusi do grzechu?) – Chłopaki ja tu jestem, kandyduję, zobaczcie mnie!!! Wygram, wygram, wygram. Młodzi za mną!!! Ale z nim płycie niezmiennie ta sama grupka. Niezmiennie? Topniejącą grupka, mówili kiedyś o nich beton, ale może to lód?

- Olechowski robi dobrą minę do złej gry. Podkreśla swoją niezależność, kompetencje itd. W wodzie siedzi po uszy to też chyba nie słyszy, że szanse ma nikłe i sukcesu sprzed paru lat nie powtórzy.

- Lepper pływa, a jakże, szumu przy tym robi. Podpływa to tu to tami ludzi zaczepia. Coś rozda, kogoś po ramieniu poklepie, zagada i ma się świetnie w swoim towarzystwie.

- Reszta kandydatów, może gdzieś tam pływa, ale słabo ich widać.

2. Zalewa mnie, nie woda, tylko krew na porównywanie przemiany Jarosława Kaczyńskiego z pseudo przemianą Janusza Palikota. Znowu ten trefniś PO osiągnął pożądany efekt . Jest porównywany z kandydatem PIS. Ośmiesza i spłaszcza wszystko.

Jeśli kogoś oburzy, że łączy te wszystkie tematy, to prosze o wybaczenie, ale życie takie jest - wielostronne. A czas też płynie.