Sposób na dyskutantów
Spotykamy się ze znajomymi lub w gronie rodzinnym i niezwykle często dochodzi do rozmów na tematy polityczne. Z jednej strony padają "argumenty" o oszołomach z drugiej jakieś tam tłumaczenie sytuacji. To bzdura, nie da się komuś przekazać wiedzy jaką się posiadło w drodze kilku czy też kilkunastu lat w czasie wymiany poglądów (o ile za poglądy przyjmiemy powtarzane za TVn-em lub GW bzdury) trwającej góra kilka godzin.Zadajemy takiemu interlokutorowi serię prostych pytań. Co czytał (jakie książki) ostatnio z dziedziny opisującej nasze życie społeczno - polityczne. Jakiegoś Ziemkiewicza, może Wildsteina czy Łysiaka. A może z drugiej strony barykady coś z opusów Michnika albo Kuronia.Nie.To może coś z klasyków, jakiś Dmowski czy ktokolwiek inny z okresu II RP.Też nie.To może z literatury światowej, jakiś Milton Friedman chociażby, wszak to noblista z ekonomii.W przeważającej liczbie przypadków nie usłyszycie odpowiedzi pozytywnej, a człowiek z którym rozmawiacie i tak będzie uważał, że ma wiedzę aby o polityce dyskutować.Ja od pewnego czasu po takim przepytaniu pacjenta stwierdzam, że nie mam o czym z nim rozmawiać ponieważ on nie ma podstaw do rozmowy ze mną a ja nie mam ochoty dyskutować z bredniami, sofizmatami, sztuczkami erystycznymi i zwykłymi kłamstwami które są wypisywane w GW czy też opowiadane w "Szkle Kontaktowym"
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 549 odsłon