Wartości i demokracja przedstawicielska

Obrazek użytkownika miarka
Idee

 Pewien, kandydat w wyborach samorządowych na kolejną kadencję ledwie w dyskusji przedwyborczej otworzył usta, że chce „dyskutować o wartościach”, stwierdziłem, że oszukuje, że coś tu śmierdzi (duchowo). Bo to już by była dyskusja o musztardzie po obiedzie.

Wartości to  mają być ustalone już przed dyskusją – to dyskusje mają się odbywać w ich przestrzeni.

To tak, jak z oddychaniem – można rozmawiać o oddychaniu, ale już przed rozpoczęciem dyskusji trzeba oddychać. Trzeba oddychać  i w trakcie, trzeba i po, a jeżeli dyskusja wykaże możliwość poprawy w sposobie oddychania, to już po dyskusji oddychać lepiej.

A więc nie można dyskutować o oddychaniu z kimś, kto nie oddycha, czy kto nie szuka sposobu by oddychać lepiej..

Tak samo i nie da się dyskutować o dobru z człowiekiem złym, który nie próbuje życia w przestrzeni moralnej, czy dyskutować o Bogu z ateistą, ani o miłości z egoistą, albo o wspólnocie z indywidualistą.

Już zaczynając dyskusję musimy wszyscy bardzo chcieć znajdować dobre rozwiązania dla NASZYCH WSPÓLNYCH PROBLEMÓW, a nadto chcieć zaraz je wdrażać.

Śmierdzi wciąż, gdy mówi, że dla niego pokojowe rozwiązywanie sporów to szacunek dla dyskutanta i unikanie awantur.

Śmierdzi, bo pokojowo rozwiązuje się spory tylko z ludźmi dobrymi i w przestrzeni moralnej, której początkiem jest prawda, a warunkiem takiej dyskusji logika i uczciwość.

Człowiek zły jest zawsze człowiekiem fałszywego pokoju – „pokoju” gorszego jak jawna wojna, „pokoju”, w czasie którego metodami świństw i oszustw, kłamstw i zwodniczych obietnic, zdrady, korupcji, wiarołomstwa i fałszywej przyjaźni dokonuje się wrogich aktów zniszczenia, dywersji i sabotażu, przejmuje własność i pozbawia warunków do życia godnego, do rozmnażania się, do przekazywania kodu kulturowego. „Pokoju”, w którym rzeczywiście na głowy nie spadają bomby, ale wszystko wokół zamienia się w ruinę, leje się krew niewinnych, pojawiają się władze okupacyjne, a społeczeństwo zostaje zniewolone, a o zniewolenie zosaje przypieczętowane kontrybucją niespłacalnych bez wolności długów.

W warnkach otwartej wojny celem jest przejęcie dóbr wspólnych zaatakowanego państwa, ale pozwolenie spokojnie żyć ludziom dobrym, ludziom pokoju.

Wmałej, np samorządowej skali też się uczestniczy w takich samych wojnach, jakie mają miesce w skali makro.

W warunkach fałszywego pokoju celem agresji jest zniszczenie ludzi dobrych, elit moralnych, inteligencji, szlachty - celem jest rozkład wewnętrzny zaatakowanego tak państwa przez demoralizacje, a nawet zezwierzęcenie i spatologizowanie jego obywateli i pozbawienie go oparcia we własności – najpierw dóbr wspólnych, dalej indywidualnych, by przejmować już ziemię niczyją jak „ziemię obiecaną”, czy jak ziemie tych, co są tak zdemoralizowani, że nie umieją się sami rządzić.

Coś tu śmierdzi – bo „szacunek tak, ale każdemu inny” – to jak z grzecznością, czy miłością.

A śmierdzi, bo szacunek dla człowieka to element człowieczeństwa dojrzałego, a tu nawet nie było mowy o prawdzie i sprawiedliwości, o uczciwości i prawości, nie było i o moralności. A przecież wszystko to są wartości niższego rzędu jak człowieczeństwo dojrzałe, w tym szacunek, czyli osoba, którą obdarzamy szacunkiem po prostu musi mieć je już ugruntowane i praktykowane.

To teraz trzeba spytać, co by się miało kryć pod „szacunkiem” bez uwzględnienia tych podstawowych wartości osoby ludzkiej?

 

 Argumentował że demokracja przedstawicielska jest potrzebna, bo w bezpośredniej – w referendum nikt by nie zagłosował za podwyżkami cen, czy przydłużeniem wieku emerytalnego. (a w mniejszym gronie przedstawiciele konsensus mogą wypracować)

 

Tylko pytanie: a po co politycy by mieli zajmować się takimi sprawami? Czyż nie wystarczy, że uchwalą termin w jakim producenci chcą wprowadzać podwyżki cen ich produktów (zaprzestawać produkcji po starej cenie i w starej jakości), żeby inni producenci mogli podjąć tańszą i lepszą produkcję? A do tego jakieś obywatelskie rady konsumentów. Gospodarka i władza wykonawcza to dwie współpracujące dla dobra wspólnego, ale niezależne od siebie gałęzie polityki (do tego władza sądownicza i ustawodawcza, oraz prawo (żeby nie było nadużyć, to w jednej kadencji uchwalane na potrzeby następnej) nadto służby mundurowe, ekonomiczne, czy ideologiczno-planistyczne (też pracujące z przynajmniej kadencyjnym wyprzedzeniem).

Dlaczego Państwo tu wtrąca się w gospodarkę, by chronić biznes dominujący, duży, korporacyjny, nawet cudzoziemski, kosztem biznesu krajowego, drobnego, zróżnicowanego, a przez to elastycznego? Jeśli już ma się wtrącać to dla dobra obywateli, a więc odwrotnie.

Tu samo z wiekiem emerytalnym. Rozbić ZUS na wiele takich konkurencyjnych instytucji, z którymi każdy obywatel będzie mógł negocjować umowy z przynajmniej np rocznym wyprzedzeniem.

 

Uważam, że demokracja przedstawicielska nie jest dobrym rozwiązaniem. Pozostawienie jej w rękach przedstawicieli rodzi wszelkie patologie.

Mogłaby funkcjonować, gdybyśmy mieli gwarancję, że wszyscy wybrańcy zawsze się będą zachowywali moralnie i kompetentnie, że będą się poddawali wszelkiej autentycznej kontroli obywatelskiej, a w razie podejrzeń a nie wypełnianie wzorowe swojej służby będą bez problemów odwoływani przez swoich wyborców i zastępowani innymi.

A to wymaga dużo pracy. Pracy, by demokracja dla każdego oznaczała sprawiedliwość wspólnotową nadrzędną nad polityką - polityką jako służbą Narodowi i jego dobru wspólnemu, w tym Państwu.

Dyskusja: 

]]>https://www.youtube.com/watch?v=dHoz6c3brvs]]>

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.1 (9 głosów)