Teatrzyk "Zielony Gej" przedstawia: "Faraon"

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Tak sobie czas mijał, wszyscy żyli ważnymi sprawami, aż tu nagle gruchnęła wieść, że pani pedagog wraz z klasą Łukaszka przygotowała nową sztukę.
- Nawet nie zauważyłam - zdziwiła się przyjemnie mama Łukaszka. - Kiedy ćwiczyliście?
- Kosztem nauki - odparł Łukaszek ciepło. Reakcja rodziny nie była ciepła.
- Co to za sztuka? - chciała wiedzieć babcia Łukaszka.
- "Faraon"!
- A kogo grasz? - spytała siostra Łukaszka.
- Faraona!
- O! To musimy iść obejrzeć! - ożywił się dziadek Łukaszka. Odtwórca roli faraona wolał ostrzec:
- Ale to się różni od książki Prusa. Bo pani pedagog...
- Wszystkie wasze sztuki różnią się od oryginału - westchnął tata Łukaszka. - Ale nie martw się. Przyjdziemy obejrzeć...
No i przyszli. Przyszło też mnóstwo innych rodzin, tak więc aula pękała w szwach. Rozpoczęła się sztuka.
Łukaszek rzeczywiście grał faraona. Ale jakiego! Hiobowscy wstydzili się za niego. Bowiem Łukaszek, co tu dużo mówić, był strasznym tyranem. Biedny egipski lud w postaci Grubego Maćka pracował w pocie czoła stawiając wielkie kamienne bloki za miskę strawy dziennie. Nie podobało się to nałożnicy faraona, granej z wyraźną niechęcią przez dziewczynkę, która zawsze odzywała się jako pierwsza.
- To prowadzi donikąd - oznajmiła faraonowi.
- Cóż ty powiesz, kobieto, którą cenię wyłącznie ze względu na wybitny, górujący nad samcami umysł - rzekł faraon zerkając ku ukrytej za kulisami pani pedagog.
- Miało być "głównie" - syknęła poirytowana nałożnica. Faraon poprawił się w popłochu.
- Bo popatrz panie na ten lud tyrający - kontynuowała nałożnica.
- Marne robactwo.
- Robactwo, panie, może się zbuntować...
- Od tego mam wiernych strażników żeby trzymać ich w ryzach - faraon zaklaskał i na scenę wkroczył okularnik z trzeciej ławki. Dziewczynka zagryzła wargi, aby nie parsknąć śmiechem.
- To bezwzględny oprawca - kontynuował bez przekonania faraon patrząc na wątłą muskulaturę okularnika. - Może nie wygląda, ale jest profesjonalnie wyszkolony. Na brzuchu ma prawdziwy kaloryfer.
- Chyba łazienkowy - nie wytrzymał lud egipski.
- Milcz niewolniku, szerszy od wielbłąda, bo ci dzidą kiszki zwentyluję - odgryzł się oprawca.
- Nawet najliczniejsza armia oprawców i strażników nie utrzyma w nieskończoność niewolników w ryzach - poinformowała faraona nałożnica. - Pora na plan B! Dajmy niewolnikom wolność!
- Yay! - zakrzyknął lud egipski i zaczął radośnie tańczyć.
- Zamiast cię nienawidzić panie, będą cię wielbić i kochać.
- Super - skomentował apatycznie faraon. - A piramida sama się zbuduje?
- Czekaj, panie. Ile niewolnik jest w stanie zbudować przez miesiąc?
- Gnany ostro batem - trzydzieści bloków. Za miskę strawy dziennie.
- No to... - i nałożnica szeptała coś faraonowi do ucha.
- Ty to masz głowę, Rusłano - rzekł z podziwem faraon. - Uwaga, uwaga! Ogłaszam wolność! Od teraz wszyscy niewolnicy są wolni!
- Yay! - lud egipski tańczył dalej.
- Zamiast niewolnictwa będzie praca!
- Yay!!
- Dobrowolna!
- Yay!!!
- Sześćdziesiąt bloków na miesiąc i pół miski strawy dziennie!
Lud egipski zatrzymał się wpół kroku.
- Moment, przecież to gorzej niż za niewolnictwa!
- Nie denerwujcie mnie, lud! - faraon zmarszczył brwi. - Jest wolność!
- Niby jaka!
- Możecie podjąc tą pracą albo nie.
- No to nie. Znajdę sobie inną. U kogo innego...
Na te słowa ludu egipskiego nałożnica zaczęła chichotać.
- W Egipcie nie ma "kogo innego". Wszystko jest faraona...
- Głowa do góry - pocieszył lud faraon. - Dodam, że nikt cię już nie będzie bić!
- Jak to: nie będzie? - ocknął się oprawca. - To co ja będę teraz robić?
- Nie wiem - wzruszył ramionami faraon. - Sam se będę sprawdzał robotę niewol... robotników. Zobacz jak lud teraz zasuwa. Nikt nie musi go poganiać ani pilnować. Po co mam cię utrzymywać? Wypad!
- Ale co ja będę teraz robić?
- Możesz też budować piramidę...
- Taka ciężka robota? Za takie coś? Jako oprawca miałem trzy miski dzienne i to tylko za machanie batem! Niedoczekanie!
I były już oprawca zaczął tak mamić i podburzać lud, że lud wzburzony przegnał faraona.
- No - zatarł ręce lud. - To t6eraz będzie prawdziwa wolność!
- A będzie! - przytaknął był oprawca. - Ja idę do pałacu, a ty wracaj na budowę. Pięćdziesiąt bloków na miesiąc i dwie trzecie miski zupy dziennie. A co tydzień... Fatamorgana! Prawdziwa!! Dla każdego!!!
- Yay! - zawołał ucieszony lud egipski i rzucił się do pracy.
- A ty dokąd? - zawołał oprawca. Nałożnica zamarła jedną nogą za kulisami i wybąkała, że ona idzie do domu.
- Chyba mojego! Migiem do sypialni!
- Dalekie to od oryginalnego "Faraona" - skrzywiła się mama Łukaszka. Na to tata Łukaszka:
- Ale za to jakie bliskie nam!

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (9 głosów)

Komentarze

http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,17053225,Pierwsi_pracownicy_odchodza_z_Amazona___Nie_da_sie.html?piano_t=1

Vote up!
4
Vote down!
0
#1453923

Rewelka - za to jak bliskie nam ;( !

Vote up!
2
Vote down!
-1

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1453970

Dziękuję i pozdrawiam

Vote up!
3
Vote down!
0
#1453978

- gdyż Bielany Wrocławskie to duża część mojej młodości. A późniejsze "postępowe" zmiany na Bielanach oceniałam od początku jako "marsz w kierunku niewolnictwa".

Powtórzę - ujął Pan to genialnie!

Pozdrawiam Pana serdecznie, a mojego "pałkarza" również. Tylko ciekawa byłabym, co jest mu "wbrew".

Pewnie nie będzie tak odważny, żeby się odezwać. Ale może?

Vote up!
1
Vote down!
0

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1454187