Sequel "From Russia With Love", część 5

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Komandor Bomes Jand biegł szosą i przeklinał. Przeklinał wszystko. Politykę, swój fach, Mały Europejski Kraj Pełen Wielkiej Nienawiści, w którym aktualnie się znajdował i wiejskiego szczeniaka, który mu podprowadził jego superbrykę.
- Otwierany na dotyk palca! Nikt go nie ukradnie! Niezniszczalny! - kpił Jand ze swojego współpracownika S, który dostarczał mu gadżety. - No niech no tylko ten S mi się spyta co się stało ze sprzętem. Ukradli! Normalnie ukradli! Co to za kraj...
Ale najgorsze było to, że w tym aucie został pilot do supertajnej broni! Jand zgrzytał zębami i kłusował po szosie. Pustka była straszna. Nikogo, kto by mógł go podwieźć, żeby nie wspominać nawet o nawiązaniu romansu. Nagle zza lasu wyłoniła się jakaś wielka ciężarówka. Kierowca zatrzymał się i zaproponował komandorowi, że go podwiezie.
- Całe szczęście, że znam te północnoazjatyckie języki - pomyślał Jand moszcząc się w kabinie. - Podobno sekretarka szefowej N, Money Eurocenty, pochodzi z tego kraju...
Ciężarówka dojechała do jakiejś wsi. Jand, ku swojemu zdumieniu, zauważył swój samochód stojący na centralnym placu, w otoczeniu innych aut.
- Stop! - wrzasnął. - Wysiadam!
Przebiegł przez plac. Tak, to był jego samochód. Przystrojony jakimiś kwiatami. I miał nowe tablice rejestracyjne.
- M-Ł-O-D-A P-A-R-A - literował z trudem Jand. Wyprostował się i rozejrzał. W tłumie odświętnie ubranych osób zobaczył młodego chłopaka, który podprowadził mu auto. Runął w jego kierunku, ale ten już wszedł do niewielkiego domku. Jand wpadł tam za nim. Wpadł i... Osłupiał. W pokoju znajdowało się więcej sprzętu elektronicznego niż w operejszyn rum w emajsyks. A ile pilotów leżało na ławie!
- Tv marki (product placement), dvd marki (product placement), satelita marki (product placement), video marki (product placement)... - mruczał Jand. - Jest!
Podniósł w triumfalnym geście pilota do śmiercionośnej broni. I wtedy do pokoju zajrzał chłopak, który podprowadził komandorowi samochód. Chłopak krzyknął kilknaście słów, z których Jand zrozumiał jedynie "złodziej" i rzucił się na komandora. Wyrywali sobie tak pilota i wyrywali, aż któryś z nich nacisnął guzik.
- Oł fak - powiedział Jand.
- O kurna - powiedział chłopak.
Gdzieś z kosmosu zaczęło dochodzić wycie.
- Coś spada! Zginiemy! - zaczął panikować chłopak.
- To co? - mrugnął okiem komandor. - Szybki romans?

Brak głosów