Koniec roku szkolnego w klasie piątej

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Nadszedł wreszcie ten upragniony moment. Nie wiadomo przez kogo bardziej - przez uczniów czy nauczycieli. A może przez rodziców.
- Wreszcie koniec - westchnął Łukaszek po czym wraz z Grubym Maćkiem i okularnikiem z trzeciej ławki skierował się po raz ostatni w tym roku szkolnym w stronę swojej placówki oświatowej. Warto wspomnieć, że na sali oprócz uczniów i grona pedagogicznego pojawili się też i inni.
Przede wszystkim pojawili się rodzice uczniów.
- I bardzo dobrze - skomentowali kończący rok szkolny. - Będzie komu oddać świadectwa, żeby się nie pogniotły albo podarły.
Byli też przedstawiciele lokalnych mediów wraz z reporterem "Wiodącego Tytułu Prasowego" na czele. No i było też kilku zaproszonych gości. Z tego bardzo ucieszyli się uczniowie. Nie musieli uczyć się deklamować, ani tańczyć, ani śpiewać. Musieli tylko stać i patrzeć.
- Uff - stęknął Gruby Maciek. - Jeszcze tylko kilka godzin stania i mamy wakacje!
- Przyda ci się to stanie. Zrzucisz trochę sadła - zauważył złośliwie okularnik i się pobili.
Była to ich ostatnia bójka w tym roku szkolnym.
Rozdano świadectwa. Obyło się bez niespodzianek. Wszyscy przeszli.
- Gratuluję wszystkim - rzekł ciepło pan dyrektor. - Życzę spokojnych, pełnych nauki wakacji. Korzystając z tych naszych ostatnich chwil razem w tym roku szkolnym, czy ktoś ma jeszcze jakieś pytanie?
- Ja mam! - z szeregów piątej a wystrzeliła w górę ręka Łukaszka. - Czy to prawda, że górnicy mają czarne smarki?
Pan dyrektor stracił wątek i z irytacją spojrzał na wychowawczynię piątej a, młodą panią od polskiego.
- Mają, ale nie wszyscy - ratowała sytuację polonistka. - Tylko ci, którzy pracują w kopalniach węgla.
- A którzy nie mają czarnych smarków? - drążył Łukaszek.
- Ci, którzy pracują w kopalniach soli!
- A co mają ci, którzy pracują w kopalniach soli?
Młoda pani od polskiego zamknęła na moment oczy i wypaliła:
- Słone paluszki!
Siedzące wygodnie grono pedagogiczne nagrodziło ją oklaskami.
- Ktoś tu chce zarobić naganę na przyszły rok - rzekł ze sztucznym uśmiechem pan dyrektor. - A teraz przejdziemy do części artystycznej. Zaprosiliśmy tu gości...
- Przepraszam bardzo! - ktoś przerwał dyrektorowi. Pan dyrektor spojrzał ze złością na uczniów, ale okazało się, że nie był to nikt z nich.
- Przepraszam bardzo - powtórzył reporter "Wiodącego Tytułu Prasowego". - Ale czy konsultował pan listę zaproszonych gości z lokalną redakcją "Wiodącego Tytułu Prasowego"?
Pan dyrektor był jeszcze bardziej zaskoczony niż przy pytaniu Łukaszka.
- N... Nie - wyjąkał. - Ale chyba nie ma takiego obowiązku?
- Obowiązku nie - rzekł z namaszczeniem reporter. - Ale jest coś takiego jak moralność!
W tłumie rodziców rozległy się pojedyncze chichoty.
- Przepraszam, a co ma jedno wspólnego z drugim? - chciał wiedzieć pan dyrektor.
- W celu uniknięcia demoralizacji uczniów nasza gazeta dodała niedawno do swojego numeru "Niezbędnik dyrektora szkoły", gdzie była lista gości, które można bezpiecznie zaprosić. Czy ma pan ten niezbędnik?
- Ja... E... - jąkał się pan dyrektor.
- Nie ma mnie w tym waszym wykazie! - krzyknął jeden z gości. - To skandal!
- To wszystko dla dobra uczniów! - krzyknął reporter.
Wybuchła straszna awantura. Rodzice krzyczeli, że za uczniów odpowiada szkoła. Dyrektor krzyczał, że są już wakacje i za uczniów odpowiadają ich rodzice. Goście krzyczeli, że to chamstwo i faszyzm. Inni dziennikarze nic nie krzyczeli, za to pilnie notowali. I nikt nie zauważył, że nie ma już na sali uczniów.
Uczniowie poszli już sobie. Część udała się do domów, część udała się do parku, a Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik poszli pod osiedlowy sklepik. Tam, pod sklepikiem, okularnik powiedział coś o matce Grubego Maćka, a Gruby Maciek usiłował włożyć głowę okularnika do hydrantu. Była to ich pierwsza wakacyjna bójka.
Bo już zaczęły się wakacje.

Brak głosów