Władimir Jakowlew: „Wszyscy jesteśmy wnukami ofiar i oprawców”
Władimir Jakowlew: „Wszyscy jesteśmy wnukami ofiar i oprawców”
Dano mi imię na cześć dziadka. Mój dziadek, Władimir Jakowlew, był mordercą, krwawym katem, czekistą. Wśród wielu jego ofiar byli także jego rodzice. Swojego ojca dziadek rozstrzelał za spekulację. Jego matka, moja prababcia, kiedy się o tym dowiedziała, powiesiła się.
Moje najszczęśliwsze dziecięce wspomnienia związane są ze starym, przestronnym mieszkaniem na Nowokuźnieckiej, z którego byliśmy w naszej rodzinie bardzo dumni. To mieszkanie, jak się dowiedziałem, nie było kupione ani wybudowane, ale zarekwirowane – czyli zabrane – pewnej kupieckiej rodzinie z Zamoskowia.
Pamiętam stary rzeźbiony kredens, do którego wchodziłem po konfitury. I dużą wygodną kanapę, na której wieczorami z babcią, owinięty w koc, czytaliśmy bajki. I dwa ogromne skórzane fotele, które zgodnie z rodzinną tradycją służyły tylko do rozmów na ważne tematy. Kanapy, na której słuchałem bajek, i foteli, i kredensu, i całej reszty mebli w mieszkaniu, dziadek z babcią nie kupili. Po prostu wybrali je dla siebie w specjalnym magazynie, do którego dostarczano mienie z mieszkań rozstrzelanych moskwiczan. Z tego magazynu czekiści za darmo wyposażali swoje mieszkania.
Jak się dowiedziałem później moja babcia, którą bardzo kochałem, przez większość życia z sukcesami pracowała jako zawodowa agentka-prowokatorka. Urodzona szlachcianka, wykorzystywała swoje pochodzenie do budowania więzi i prowokowania znajomych do szczerości. Na podstawie tych rozmów pisała służbowe donosy.
Pod cienką warstwą niewiedzy moje szczęśliwe wspomnienia z dzieciństwa przesycone są duchem rabunków, morderstw, przemocy i zdrady. Przesiąknięte krwią. (...)
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 43 odsłony