Wyszło na moje – pieredyszka trwa, i trwa mać! (to nie ja, to Pawlak).
I nie żadne, marne 7 czy 14 dni, a minimum miesiąc!
A maksimum – jadąc Łazuką (to nie jest wbrew pozorom marka samochodu) „tego nie wie nikt”.
No nic, tylko się radować: minimum miesiąc!
A jak (w zastępstwie Pana Boga) Ambasada Prowadząca da, to to minimum będzie trwało dłużej.
Owszem, jakimś protestującym, zdesperowanym...