W obliczu realnego konfliktu, w którym najsilniejsi gracze i tak traktują nas jako stronę (interesownie przyjazną bądź wrogą, jako taniego sojusznika bądź zbuntowaną prowincję), a zagrożenie jest tak prawdziwe, jak krew spływająca na razie jeszcze tylko po gruzińskich ulicach, polityka uśmiechów okazuje swoją słabość.
Do tej pory rząd z jednej strony złudził Amerykanów deklaracjami o współpracy...