Jechali, wręcz pędzili. Nie baczyli na epidemię, na zarazę, na tysiące ofiar śmiertelnych wrednego coronusa; wyprzedzając długie żałobne kolumny; chłodni z trumnami, wojskowych ciężarówek.
Mijali obojętnie miasteczka szpitale.
Okazanie wylewnej wdzięczności było silniejsze od strachu, od braku szczepionki, respiratorów, etc...
Sen! niby jak to sen, ale mimo wszystko zapodaję, biorę to w cudzysłów...