„Tęcza” stanie na warszawskim placu Zbawiciela po raz kolejny.
Wytrwałość Julity Wójcik budzi podziw. Niezrażona protestami, podpaleniami, interpelacjami radnych, instaluje właśnie na placu Zbawiciela swą „Tęczę” (przy niewielkim, rzędu kilkudziesięciu tys. złotych, wsparciu Ratusza) po raz piąty.
Penelopa, jak wiadomo, chcąc zniechęcić ściągających pod nieobecność Odysa zalotników, tkała całun dla teścia, Laertesa, przez trzy lata, prując swoje dzieło noc w noc. Nie wiadomo dokładnie, kogo chce zrazić trójmiejska performerka (może mieszkańców do sztuki współczesnej?), ale niedługo zdystansuje w swoich wysiłkach córkę Ikariusa: jej utrzymana w nader intensywnych kolorach instalacja stanęła po raz pierwszy na placu Zbawiciela w lecie ubiegłego roku.
W międzyczasie miały miejsce cztery podpalenia, kilka akcji zbierania podpisów przeciw zbyt krzykliwemu dla wielu mieszkańców rozwiązaniu, a nawet przyznanie Paszportu Polityki 2012, które powinno wszak zaspokoić ambicje artystki. Nic z tego: podczas społecznych warsztatów Spółdzielni Rękodzielniczej "Tęcza" w Zachęcie powstało ostatnio ponad 20 tysięcy kwiatów: lada dzień krzykliwy karmin, wściekły oranż, przebiegły fiolet znów zdominują plac.
Wielobarwny łuk często bywa kojarzony z ofensywą obyczajową ruchu LGBT. Niedługo po jego zainstalowaniu artystka wspomniała zresztą w jednym z wywiadów, że tęcza ma „nawiązywać do pozytywnych emocji związanych z takimi wydarzeniami, jak Parada Równości, EURO 2012 oraz święto Bożego Ciała". Konia z rzędem temu, kto wytłumaczy, jakie „pozytywne emocje" mogą być wspólne Paradzie Równości i procesji, nikt jednak tłumaczyć tego nie próbował – rychło potem zaś, po pierwszym wandalskim podpaleniu, postanowiono zmienić narrację: odtąd obrońcy instalacji, demonstrując zdumiewająco głębokie oczytanie w Księdze Rodzaju, przypominają przy każdej okazji, że „tęcza stanowi znak przymierza między człowiekiem a Bogiem".
To prawda – ale środowiskom entuzjazmującym się pracą p. Wójcik podobne względy nie przeszkadzają zwykle w rutynowym wyśmiewaniu religijnego (lecz przecież autentycznego) kiczu. Tęcza z plastikowych kwiatków postawiona w Licheniu trafiłaby do memów i portali jako dowód na dramatyczny gust moherów: ustawiona przez artystkę modną broniona jest odwołaniem do Biblii, brzmiącym zresztą równie autentycznie, co swego czasu tłumaczenia aktywistek Pussy Riot, że rozpoczynając demonstrację w moskiewskim soborze Zbawiciela nawiązywały do prawosławnej tradycji śpiewów błagalnych.
Ta obłuda skończy się, gdy tęcza, pierwotnie postawiona na pół roku, na dobre zapuści korzenie. (...)
http://www.rp.pl/artykul/1062278.html
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 361 odsłon