Polskie media i tabu pożydowskich nieruchomości
Zagraniczny właściciel naciska na dziennikarzy w Polsce, a inne media nie interesują się sprawą w obawie przed przypięciem łatki antysemityzmu
Sprostowanie w grudniowym numerze „Forbes Polska” (ukazał się 18 listopada ub.r.) liczyło 15 punktów i zajmowało całą stronę. Tyle błędów w tekście „Kadisz za milion dolarów” wytknęli redakcji miesięcznika podpisani pod sprostowaniem przedstawiciele organizacji żydowskich. Wygląda na to, że autor artykułu Wojciech Surmacz i współpracujący z nim Nissan Tzur, dziennikarz śledczy izraelskich gazet „Maariv” i „Jerusalem Post”, popełnili w tekście wszelkie możliwe dziennikarskie błędy, a doświadczeni redaktorzy pisma ich nie wyłapali.
Obok sprostowania ukazało się półstronicowe oświadczenie redakcji „Forbesa” i jego wydawcy – Ringier Axel Springer Polska – w nim przeprosiny za opublikowanie nieuprawnionych twierdzeń dotyczących konkretnych osób.
W warszawskich mediach zaczęło huczeć od plotek już 1 października ub.r., kiedy pierwsze przeprosiny trafiły na Forbes.pl, ale nikt nie miał odwagi pociągnąć tematu poruszonego przez „Forbesa” – wyprzedaży przez polskie gminy żydowskie odzyskiwanych nieruchomości.
(...)
Wydawcy nie muszą nawet pękać, bo sami dziennikarze nie chcą pisać
prawdy o przekrętach z majątkiem pożydowskim. Po publikacji „Forbesa”
Seweryn Aszkenazy zorganizował konferencję prasową. Przyszło kilkunastu
dziennikarzy, m.in. z „Pulsu Biznesu”, Polskiej Agencji Prasowej, TVP,
„Wprost”, Reutersa i Associated Press. Większość mediów tematu nie
podjęła. – Materiał o sprawie wyprzedaży mienia pożydowskiego zrobił już
„Forbes”, a ja nie miałem pomysłu, jak napisać o tym inaczej – przyznaje
Emil Górecki z „Pulsu Biznesu”.
Dlaczego tematem nie zajęła się TVP? – Nie czujemy się w obowiązku
odpowiadać na takie pytania. Na zawartość programów informacyjnych
składa się wiele procesów decyzyjnych i dosłownie tysiące rozmaitych
drobnych decyzji. Nikt nie informuje o wszystkim, a powody, że o czymś
nie informuje, nie sprowadzają się do prostych decyzji: boję się – nie
boję, chcę – nie chcę – twierdzi Jacek Rakowiecki, rzecznik TVP.
Do Jarosława Kurskiego z „Gazety Wyborczej” wysyłam pytanie: „Dlaczego
»Gazeta Wyborcza« nie pociągnęła tematu tabu, jakim były dotąd
skandaliczne praktyki polskiej gminy żydowskiej wyprzedającej mienie
pożydowskie w Polsce, w tym części cmentarzy, w sytuacji, gdy temat ten
podjął dziennikarz Ringier Axel Springer Polska, któremu ze zrozumiałych
względów trudniej było podjąć tę kwestię?”.
Odpowiedzi się nie doczekałam. Komentarza w sprawie poniechania tematu
nie udzieliły też telewizja TVN, Radio Zet, Polskie Radio, tygodnik
„Newsweek Polska” ani „Rzeczpospolita”.
(...)
Wojciech Surmacz, dziennikarz, od którego wszystko się zaczęło, uważa,
że grozi mu śmierć zawodowa. – Przypadek mojego tekstu w „Forbesie”
pokazuje, że dziennikarz jest bezbronny, gdy wydawca zdecyduje, żeby
zamknąć mu usta. Jako dziennikarz czuję się zgwałcony – mówi.
Piotr Zychowicz, dziennikarz „Tygodnika do Rzeczy”, który jako jeden
z nielicznych opisał sprawę „Forbesa”, dziwi się milczeniu innych
mediów. – Źle się stało, że media nie pociągnęły tematu, bo sprawa
zaprzepaszczania milionów złotych przekazywanych grupce ludzi przez
państwo polskie jest wielkiej wagi. Dziennikarze wolą się zajmować
jednak agentem Tomkiem, który trzepnął kogoś krzesłem na imprezie – ubolewa.
http://www.press.pl/platny-dostep/miesiecznik-press/pokaz/2956,W-imie-tabu
==================================
W “Forbes Polska” pracują: antysemici, rasiści, naziści i islamscy terroryści. Taką narrację zbudowały dokumenty znalezione w centrali wydawnictwa Axel Springer AG. Posługujący się nimi Ralph Büchi – szef działu międzynarodowego Axla, wymusił na polskiej redakcji publikację kuriozalnego sprostowania oraz kompromitujących przeprosin za cykl “Polski Żyd oskarża”.
Osią głośnego cyklu “Polski Żyd oskarża”, opublikowanego pod koniec sierpnia 2013 r. przez magazyn “Forbes Polska”, jest materiał śledczy “Kadisz za milion dolarów”. Główni bohaterowie tego artykułu [Monika Krawczyk - szefowa Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego (FODŻ), Piotr Kadlcik - szef Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich RP (ZGWŻ) oraz Michael Schudrich - Naczelny Rabin Polski] postanowili zakneblować polskim dziennikarzom usta. Uderzyli prosto do niemieckiej centrali koncernu Axel Springer (AS), właściciela licencji na wydawanie Forbesa w Polsce i cynicznie wykorzystali tak zwaną drugą stałą dyrektywę wydawnictwa, która brzmi:
“Działać na rzecz pojednania Żydów i Niemców oraz popierać podstawowe prawa Izraela”
Monika Krawczyk jako pierwsza wprowadziła “antysemityzm” do narracji o publikacjach polskiej edycji “Forbesa”. Napisała do kadry zarządzającej Axla maila, który praktycznie nie odnosił się do meritum publikacji Forbesa. Za to już sam tytuł narzucał odbiorcom odpowiedni tok rozumowania:
“Antysemicki artykuł w Forbes Polska”
Potem uderzył Piotr Kadlcik, zupełnie pomijając temat wiodący publikacji “Forbesa” w korespondencji z właścicielką wydawnictwa Friedy Springer. Kadlcik posunął się dużo dalej niż Monika Krawczyk w swoich enuncjacjach. Do antysemityzmu dołożył rasizm i porównał publikację polskiego “Forbesa” do ataku państw arabskich na Izrael w święto Yom Kippur oraz likwidacji Getta w Warszawie przez nazistów. Na koniec zaś dołożył wątek osobisty, wyrażając zadowolenie z faktu, że jego matka nie dożyła czasów gdy w Polsce publikuje się takie artykuły:
“To pierwszy przypadek kiedy cieszę się, że moja Matka, która przeżyła Warszawskie Getto, nie jest już dłużej z nami”.
Na emocjonalny i niemerytoryczny list Kadlcika odpowiedział Ralph Büchi, szef działu międzynarodowego Axel Springer AG. Büchi, nie znając nawet stanowiska polskiego “Forbesa”, uznał racje Piotra Kadlcika i serdecznie za wszystko przeprosił. Jednocześnie poinformował szefa ZGWŻ, że w Axlu zostało wszczęte wewnętrzne śledztwo:
“Już zaczęliśmy działać w redakcji Forbes Polska”
Determinacja Büchiego wynikała z presji, jaką na Axel Springer wywierała już wtedy także niemiecka diaspora żydowska. Piotra Kadlcika wspierał rabin Walter Homolka - bardzo wpływowa postać w Niemczech. Rabin Homolka w specjalnym komunikacie (zawierającym list Piotra Kadlcika do Friedy Springer), uspokajał wszystkich niemieckich rabinów, że antysemickim artykułem polskiego “Forbesa”, zajął się już Ralph Büchi:
“W głównej siedzibie Springera w Berlinie trwa śledztwo w tej sprawie”
Kolejne antysemickie zarzuty pod adresem polskiego “Forbesa” padły prosto ze Stanów Zjednocznych. Najpierw było oficjalne oświadczenie Ronalda Laudera, szefa World Jewish Congress (WJC) oraz World Jewish Restitution Organisation (WJRO) – organizacji opisywanych w “Kadiszu za milion dolarów”. Potem po cichu wpłynęło pismo Abrahama Foxmanna, jednego z szefów Anti Deflamation League (ADL). Foxmann w obronie dobrego imienia swojego przyjaciela rabina Schudricha, wezwał Mathiasa Döpfnera, szefa koncernu Axel Springer do wytropienia antysemityzmu w publikacjach polskiego Forbesa:
“Mam nadzieję, że zorganizuje Pan wewnętrzną kontrolę i odpowiednio zareaguje na jej wyniki.”
Po uzyskaniu wsparcia Laudera i Foxmanna, rabin Michael Schudrich wzmocnił przekaz osobiście odwiedzając Mathiasa Döpfnera. Efektem tego skomasowanego ataku był całkowity zakaz publikacji artykułów o restytucji mienia Żydów w Polsce wydany “Forbesowi” przez Axel Springer. Niemiecka centrala zażądała też wyjaśnień na piśmie od Kazimierza Krupy, redaktora naczelnego “Forbes Polska” oraz pisemnej relacji Wojciecha Surmacza i oświadczenia Nissana Tzura, autorów artykułu “Kadisz za milion dolarów”. Niemcy zlecili też sporządzenie analizy prawnej tego tekstu pod kontem procesowym, która wypadła na korzyść dla polskiej redakcji. Dodatkowo “Forbes Polska” został zobligowany do sporządzenia anglojęzycznej wersji odpowiedzi na sprostowanie Piotra Kadlcika, które w międzyczasie wpłynęło do redakcji.
Dokumenty te trafiły nie tylko do niemieckiej centrali Axla ale również do amerykańskiego “Forbesa”, który w międzyczasie także zażądał wyjaśnień od polskiej redakcji. W imieniu amerykańskiego wydawcy sprawę wyjaśniała Katya Soldak, odpowiadająca w “Forbesie” za międzynardowe edycje. Po analizie nadesłanych materiałów uznała sprawę za całkowicie normalną:
“Wygląda na to, że wasz artykuł wywołał mnóstwo kontrowersji, ale na tym właśnie polega dziennikarstwo śledcze”.
Jednak to co dla Amerykanów było profesjonalną robotą i zachowaniem wysokich standardów dziennikarskich, dla Niemców wciąż pozostawało jedynie aktem antysemityzmu. Śledztwo Buchiego trwało prawie 8 tygodni i polegało głównie na analizie odpowiedzi redakcji “Forbesa” na kolejne, coraz bardziej wyrafinowane, wspólne sprostowania przysyłane przez Monikę Krawczyk, Piotra Kadlcika i Michaela Schudricha. Odpowiedzi polskiego Forbesa były w sposób tendencyjny opiniowane negatywnie, a ich analizy dokonywały osoby bez właściwych kwalifikacji. Zajmowała się tym na przykład Alexandry Delvenakiotis, szefowa komunikacji korporacyjnej w Springerze wykazująca się ignorancją jeśli chodzi o znajomość polskiego prawa prasowego:
“Często pada argument: to było już napisane wcześniej w mediach X, Y i Pan Kadlcik nie żądał od nich sprostowania. Czy to jest ważne z prawnego punktu widzenia?“
W końcu polska redakcja “Forbesa” została pozbawiona przez niemiecką centralę możliwości obrony swoich racji w sądzie, a następnie zmuszona do opublikowania kuriozalnego sprostowania, z którym się nie zgadzała i upokarzających przeprosin. Dodatkowo “Forbes Polska” otrzymał od swojego wydawcy zakaz publikacji odpowiedzi na sprostowanie, chociaż zgodnie z polskim prawem prasowym taki przywilej przysługuje każdej redakcji. W efekcie doszło bezprecedensowej na polskim rynku medialnym sytuacji, w której wydawca, znajdujący się pod przemożnym wpływem silnego lobby w sposób rażący ograniczył wolność słowa własnych dziennikarzy.
Zaskakująca jest determinacja Ralpha Büchi, który tak zawzięcie parł do publicznego upokorzenia polskiego “Forbesa”. Robił to pomimo ewidentnego braku antysemickich akcentów w cyklu “Polski Żyd oskarża” oraz masowego wstawiennictwa środowisk żydowskich z całego świata w obronie polskich dziennikarzy z “Forbesa”. Ot, chociażby niezwykle poruszające i wiele mówiące oświadczenie organizacji Holocaust Survivors, które trafiło na biurko Mathiasa Döpfnera.
Na zakończenie do tej potwornej historii o zabijaniu wolności słowa w Polsce trzeba dołożyć jeszcze jeden smutny fakt. Otóż w czasie gdy bohaterowie “Kadiszu za milion dolarów” wydeptywali ścieżki do niemieckiej centrali Axel Springer, polskie media znamiennie milczały. Nikt nie odważył się pociągnąć po “Forbesie” tematu dzikiej restytucji mienia komunalnego Żydów w Polsce. Za to za granicą temat się powoli rozkręcał. Dwukrotnie na publikacje polskiego “Forbesa” powoływał się niemiecki “Die Welt”. “Kadisz za milion dolarów” został w całości przedrukowany po hebrajsku przez “Forbes Israel”. Zaś w Stanach Zjednoczonych kontrowersjami wokół restytucji majątku komunalnego polskich Żydów zajęły się Jewish Journal oraz wpływowy portal ejewishphilantrophy.com.
Ta globalna debata ciągle się toczy. Niestety wciąż poza polskimi mediami i w coraz większym oderwaniu od meritum sprawy, której dotknął “Forbes Polska”. Czyli gigantycznego biznesu, który rozkręciły gminy żydowskie, handlując nieruchomościami odzyskanymi od państwa polskiego.
http://znalezionych.wordpress.com/2013/12/01/jak-axel-springer-zgwalcil-polskiego-forbesa-2/
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 544 odsłony