Pendolino i węgiel. Odwracanie uwagi od rzeczy ważnych
Piątek, 16 stycznia, trzydzieści minut po godzinie siedemnastej. Właśnie wyszedłem z Centrum Obsługi Klienta PKP na Dworcu Głównym w Gdańsku, gdzie złożyłem reklamację z powodu znacznego opóźnienia pociągu, którym jechałem kilka dni wcześniej. Kierowałem się w stronę wyjścia z hali, gdy usłyszałem płynący z głośników komunikat o wjeżdżającym na peron pierwszy pociągu InterCity Premium. Nie widziałem jeszcze Pendolino na polskich torach, więc zawróciłem i podziemnym przejściem ruszyłem w stronę rzeczonego peronu.
Według tablicy informacyjnej, która jako pierwsza ukazała się moim oczom, gdy wchodziłem po schodach pociąg EIP do Krakowa miał odjechać o 17:33. Zawieszony nieopodal zegar wskazywał 17:31. Stanąłem bliżej krawędzi i spojrzałem w lewo, w kierunku Gdyni. Czekający na platformie peronu pasażerowie z niecierpliwością wyglądali wciąż niewidocznego pociągu. Nagle, zza moich pleców, z prawej strony zaczął dobiegać dźwięk innego składu. Odwróciłem się. Na drugi tor peronu, na którym stałem wjeżdżał od strony Tczewa pociąg towarowy. Jechał powoli. Zrobiło się głośno. Duża, ciemna lokomotywa. I wagony załadowane węglem. Zacząłem liczyć. Jeden. Dwa. Trzy. Cztery. Pociąg miarowo przesuwał się wzdłuż peronu. Pięć. Sześć. Siedem.
(...)
Skład z węglem nie zwracał niczyjej uwagi. Wtem w ciemności zamajaczyły wyłaniające się zza zakętu światła. Lekko spóźniony EIP nadjeżdżał. Patrzyłem, tak jak wszyscy na peronie i nie spuszczałem wzroku z coraz wyraźniejszych kształtów. Czy pociąg z trzydziestoma wagonami załadowanymi węglem musiał ustąpić pierwszeństwa składowi pasażerskiemu? Pewnie tak. I nagle, drugi raz w ciągu kilku minut do moich uszu dobiegł huk pociągu wjeżdżającego na stację z mojej prawej strony. Odwróciłem głowę. Na torze przy sąsiednim peronie z dość dużą prędkością jechał skład towarowy. Ciągnął za sobą duże lawety. Na każdej z nich stał nowiutki czołg. Hałas. Szok. Spojrzałem na stojących obok mnie pasażerów. Nie patrzyli w stronę Pendolino. Wszyscy śledzili złowrogo przetaczające się w stronę Gdyni czołgi. Jeden. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Sześć. Siedem. Osiem. Dziewięć. Dziesięć.
(...)
Spojrzałem na stojących obok mnie pasażerów. Nie patrzyli w stronę Pendolino. Wszyscy śledzili złowrogo przetaczające się w stronę Gdyni czołgi. Jeden. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Sześć. Siedem. Osiem. Dziewięć. Dziesięć.
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 125 odsłon